Sprawdź się
Jaką zasadę dotyczącą nauk wyraża poniższe stwierdzenie d'Alemberta?
Wstęp do EncyklopediiDla człowieka, który by potrafił ogarnąć wszechświat z jednego punktu widzenia, stałby się on – że tak powiemy – jednolitym faktem i jedną wielką prawdą.
Szkic obrazu postępu ducha ludzkiego przez dziejeJeżeli człowiek niemalże z całkowitą pewnością może przewidzieć zjawiska, z chwilą, gdy zna rządzące nimi prawa, jeśli nawet nie znając tych praw może, na podstawie doświadczeń przeszłości, może ze znacznym prawdopodobieństwem przewidzieć zdarzenia przyszłe, dlaczego mielibyśmy uznać za nierealny zamiar nakreślenia na podstawie dotychczasowych faktów historycznych, dosyć prawdopodobnego obrazu przyszłych losów ludzkości? Jedyną podstawą naszej wiary w nauki przyrodnicze jest przekonanie, że powszechne prawa, znane czy nieznane, które rządzą zjawiskami wszechświata, są konieczne i stałe; dlaczego ta zasada miałaby okazać się mniej słuszna w zastosowaniu do moralnych i intelektualnych zdolności człowieka niż do innych procesów przyrody?
Problem granic poznania z hipersystemowego punktu widzeniaA zatem, jak próbowałem to uzasadnić, prognozowanie przyszłości w odniesieniu do złożonych procesów o charakterze globalnym jest sprawą trudną i w dużym stopniu niemożliwą. Zasadniczą przyczyną tej trudności jest to, że ewolucja cywilizacji ludzkiej ma wszelkie cechy procesu nieodwracalnego, czyli że mamy tu do czynienia ze scenariuszem, w pewnym sensie, niepowtarzalnym. Trudność ta ma charakter zasadniczy, tzn. niedający się w pełni przezwyciężyć poprzez doskonalenie metod prognozowania i wykorzystywanie coraz doskonalszych środków technicznych (…) krótko mówiąc – przyszłość znamy na tyle, na ile okaże się ona podobna do przeszłości.
Święty1.
Jeszcze tylko kilka ciężkich chmur
Nie‑porozpychanych nozdrzem konia;
Jeszcze tylko kilka stromych gór,
A potem — już słońce i harmonia!…
— Jeszcze tylko z hełmu kilka piór
W wiatru odrzuconych próżnię;
Jeszcze tylko jeden pękły grot —
Błyskawica jedna — jeden grzmot —
A potem — już nie!…Tak samo i w życiu: czasów wir
Jezdnego na hipogryfie ima;
Gruby mu rozrywać każe kir,
Trumny przeskakiwać, których nié ma.
— Za czarnością trumien świta mir,
Wynagradzający słusznie;
I wciąż tylko jeden jeszcze trud —
Wysilenie jedno — jeden cud —
A potem — już nie!…1863
Szkic obrazu postępu ducha ludzkiego przez dziejeLudzie nie będą mogli zrozumieć natury ani rozwoju uczuć moralnych, zasad moralności ani naturalnych motywów, skłaniających ich do zgodnego z nią postępowania ani swoich interesów, czy jako jednostek, czy jako członków społeczeństwa, jeśli ich praktyczna moralność nie wykaże równie rzeczywistych postępów, jak sama nauka (…). Czyż zwyczaj zastanawiania się nad własnym postępowaniem, oceniania go poprzez odwoływanie się do swego rozumu i sumienia, skłonność do uczuć przyjaznych, utożsamiających szczęście osobiste ze szczęściem bliźnich, czyż to wszystko nie jest koniecznym następstwem studiów, moralności i większej równości warunków, umowy społecznej? (…)
Czyż podobnie jak nauki matematyczne i fizyczne przyczyniają się do doskonalenia rzemiosł służących naszym najpierwszym potrzebom, nie jest równie konieczne w porządku natury, by postęp nauk moralnych i politycznych wywierał wpływ na nasze pobudki, które kierują naszymi uczuciami i czynami?
I czyż wreszcie wszystkie obserwacje, jakie uczyniliśmy w tej rozprawie, nie dowodzą, że wartość moralna człowieka, będąca koniecznym wynikiem jego organizacji, może doskonalić się w nieskończoność podobnie jak wszystkie inne jego zdolności i że natura skuła nierozerwalnym łańcuchem prawdę, szczęście i cnotę?
Wstrząsająca historia oświęcimskich lekarzySzczególną jednak niesławą okryli się lekarze przeprowadzający eksperymenty medyczne. Wykorzystywanie więźniów jako króliki doświadczalne pasowało do hitlerowskiej koncepcji, że wrogowie państwa powinni „służyć” Rzeszy – jeśli nie niewolniczą pracą, to śmiercią podczas „badań naukowych”. Obóz był niezrównanym laboratorium dla lekarza zainteresowanego badaniami naukowymi, a nieobciążonego współczuciem i ludzkimi uczuciami. Przynajmniej dwóch lekarzy, Clauberg i Schumann, prowadziło w Auschwitz „badania naukowe” nad sterylizacją. (...)
Sylwia Vesela, jedna z pierwszych Słowaczek, które przybyły do Auschwitz, pracowała jako pielęgniarka w bloku 10 obozu głównego, gdzie przeprowadzano większość eksperymentów, i była zmuszana do asystowania Claubergowi i Schumannowi. „Powiedziano mi, że w jednej z części bloku znajdują się aparaty rentgenowskie. Były to pokaźne maszyny z wielkimi cylindrami. Doktor Schumann przeprowadzał tam te sterylizacje. Inna część budynku należała do doktora Clauberga. On dokonywał sterylizacji za pomocą substancji chemicznych. Wstrzykiwał je kobietom do macic i jajników, żeby spowodować zarośnięcie jajowodów. Głównym celem jego badań było określenie, ile tych substancji potrzeba, żeby przeprowadzić sterylizację”.
Himmler okazywał duże zainteresowanie eksperymentami przeprowadzanymi w Auschwitz. Sterylizacja była oczywiście jedną z metod „rozwiązania” stworzonej przez hitlerowców „kwestii żydowskiej”, rozważaną przed wprowadzeniem komór gazowych; w czasie konferencji Am Grossen Wannsee proponowano nawet, by sterylizacja była dla osób o mieszanym pochodzeniu możliwością uniknięcia deportacji z Niemiec. Mimo obietnic ekspertów takich jak profesor Clauberg nie powstała jeszcze oczekiwana przez Himmlera tania, wydajna metoda sterylizacji. Opiekując się kobietami poddawanymi bolesnym eksperymentom, Sylwia Vesela starała się „za dużo nie współczuć – najlepsze, co można było wtedy zrobić, to nie myśleć. Badano u nich wpływ promieni rentgenowskich na jelito cienkie. To było gorzej niż okropne. Te kobiety cały czas wymiotowały. To było naprawdę straszne”. Promieni rentgenowskich używano albo do samej sterylizacji, albo w celu sprawdzenia, jak rozprzestrzeniają się chemikalia wstrzyknięte do narządów rodnych. „Kobiety kładziono na stole rentgenowskim w pozycji ginekologicznej. Po rozłożeniu przez nie nóg, lekarze wkładali do środka igłę i wstrzykiwali tę substancję. Na ekranie mogli sprawdzić, czy wprowadzili igłę we właściwe miejsce. Moim zadaniem było wywoływanie po każdym badaniu zdjęć i sprawdzenie, czy kobieta jest już bezpłodna i czy jej jajowód jest już niedrożny... Dla nich nie byłyśmy ludźmi. Byłyśmy zwierzętami. Nie możecie tego zrozumieć? Nie byłyśmy istotami ludzkimi. Byłyśmy tylko numerami i zwierzętami laboratoryjnymi”. (...)
Jednym z głównych obszarów „zainteresowania” Mengelego były badania bliźniąt – przedtem specjalizował się w „biologii dziedziczenia”. Po obozie krążyła plotka, że Mengele próbował odkryć, w jakich warunkach dochodzi do ciąży mnogiej, żeby umożliwić niemieckim kobietom szybsze rodzenie wielu dzieci. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że główną jego motywacją była chęć zrozumienia wpływu dziedziczenia na rozwój i zachowanie dziecka – był to temat obsesyjnie badany przez wielu hitlerowskich naukowców.