Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
1
Pokaż ćwiczenia:
R15VTdijQ0a6E11
Ćwiczenie 1
Uzupełnij tekst sformułowaniami z ramki. W zależności od tego, czy Tu uzupełnij są cele jednostkowe, czy społeczne, można mówić o etyce Tu uzupełnij (moralność osobista) i etyce Tu uzupełnij. Jeśli natomiast spojrzy się na etykę z punktu widzenia Tu uzupełnij, można wyróżnić etykę Tu uzupełnij (jeśli jej źródłem są nakazy Boga), Tu uzupełnij (jeśli jej źródłem jest rozum), Tu uzupełnij (jeśli jej źródłem są uczucia) lub Tu uzupełnij (jeśli jej źródłem jest umowa społeczna).
R1CsnukiMWxXe1
Ćwiczenie 2
Wybierz jedno nowe słowo poznane podczas dzisiejszej lekcji i ułóż z nim zdanie.
1
Ćwiczenie 2
RzDw0FnMzt5ER
Do każdej tezy dopasuj właściwą osobę, która mogłaby ją głosić. Za czyn niemoralny uważam każdy czyn, który narusza obiektywną hierarchię wartości: (tu wybierz) 1. Etyk opisowy, 2. Non-kognitywista, 3. Kognitywista antynaturalistyczny

Twój dowód na to, że jego zachowanie jest niemoralne, faktycznie wyrażał tylko twoją złość: (tu wybierz) 1. Etyk opisowy, 2. Non-kognitywista, 3. Kognitywista antynaturalistyczny

Połowa obywateli uważa, że niepłacenie podatków jest aktem zgodnym z normami etycznymi: (tu wybierz) 1. Etyk opisowy, 2. Non-kognitywista, 3. Kognitywista antynaturalistyczny
11
Ćwiczenie 3

Do haseł z poniższej krzyżówki ułóż poprawne gramatycznie i merytorycznie pytania do uzupełnienia.

R70UUxNP66Azt
1. Ethos. 2. Metaetyka. 3. Emotywista. 4. Zakaz. 5. Norma.

Do haseł poniżej ułóż poprawne gramatycznie i merytorycznie pytania, aby odpowiedzi na nie stanowiły właśnie te hasła.

1. Ethos. Metaetyka. 3. Emotywista. 4. Zakaz. 5. Norma.

R1Iqa1x0NCS3F
(Uzupełnij).
R15pODY0f8v4v11
Ćwiczenie 4
Spośród poniższych cytatów zaznacz ten, który należy do rozważań etyki opisowej. Możliwe odpowiedzi: 1. Należy słuchać sumienia, bez względu na to, czy jego decyzje są słuszne czy błędne i bez względu na to, czy błąd jest winą błądzącego czy nie. John H. Newman, 2. Poświęcenie winno być przemyślane, płynące z przekonania, że tak jest dobrze. Poświęcenie ze słabości, z instynktu, z konformizmu, z ustępliwości, z popędu stadnego: grzech i obmierzłość. Henryk Elzenberg, 3. Etyka jest przedmiotem, wobec którego nadal utrzymuje się ogromna rozbieżność opinii, mimo że poświęcono mu wiele czasu i wysiłku. George E. Moore, 4. Są między ludami pierwotnymi takie, jak Pigmeje: wesołe, skłonne do tańców i wspólnych zabaw. Można wnosić, że są szczęśliwe. Ale są również inne, skłonne do depresji, z tendencją do samobójstwa, jak owe ludy Północy, cierpiące na »histerię arktyczną«. O nich znów można przypuszczać, że wielu z ich członków niedobrze się czuje na świecie. Władysław Tatarkiewicz
2
Ćwiczenie 5

Zapoznaj się z poniższym tekstem Jana Galarowicza – fragmentem książki Powołani do odpowiedzialności. Elementarz etyczny prezentującym rozumienie powinności moralnej. Następnie zaznacz spośród poniższych zdań te, których treść jest zgodna z przytoczonym cytatem.

1
Jan Galarowicza Powołani do odpowiedzialności. Elementarz etyczny

Szlachetność
Rzecz jasna: nie każdy czyn, będąc odpowiedzią na moją powinność, rodzi dobro moralne. Mogę wypełniać swe obowiązki z lęku przed karą lub przed opinią innych ludzi albo dlatego, by przez to uzyskać jakąś korzyść (materialną, duchową, moralną, satysfakcję itp.). Wypełniając zadania, jakie przede mną stają, czynię bez wątpienia dobro. Czy równocześnie z tym pojawia się we mnie dobro moralne? Rysem wspólnym czynów tego typu, w którym powstaje dobro moralne, jest – jak się wyraża Ingarden – pewna szlachetność postępowania. Motywem zasadniczym, stanowiącym grunt działania moralnego jest motyw bezinteresownego pomnażania dobra w świecie. Wypełniam swą powinność po prostu dlatego, że domaga się tego sytuacja, że tak trzeba. Należy przygotować się solidnie do wykładu, troszczyć się o własne zdrowie, popierać prywatną inicjatywę w kraju zrujnowanym pod względem gospodarczym itd.
Podsumowując, można powiedzieć, że czyn moralnie dobry to czyn będący odpowiedzią na powinność i spełniany w sposób szlachetny.
Dobro i zło moralnie buduje moralność człowieka, która ma różne odmiany jakościowe: jest sprawiedliwością lub niesprawiedliwością, dzielnością lub tchórzostwem, wiernością lub zdradą itp.
Szlachetne postępowanie przekształca człowieka wewnętrznie budując – jak powiedział Hildebrand – „jaśniejącą wartościami osobowość”.

cw5 Źródło: Jan Galarowicza, Powołani do odpowiedzialności. Elementarz etyczny, Kraków 1993, s. 90.
R173D9nhgAQQk2
Możliwe odpowiedzi: 1. Dobro moralne rodzi się na podstawie woli bezinteresownego pomnażania dobra w świecie., 2. Każdy czyn, który jest odpowiedzią na powinność, rodzi dobro moralne., 3. Szlachetność – paradoksalnie – ubogaca człowieka, choć pragnienie ubogacenia się nie powinno być motywem działania szlachetnego., 4. Nadzieja na nagrodę pomaga uzyskać dobro moralne., 5. Uczynione dobro nie musi być tożsame z dobrem moralnym.
31
Ćwiczenie 6

Zapoznaj się z opowiadaniem I.B. Singera Praczka. Następnie wskaż i krótko scharakteryzuj postać, której sposób działania był wyznaczony przez deontologiczną wrażliwość.

Zapoznaj się z opowiadaniem I.B. Singera Praczka. Następnie podaj i krótko scharakteryzuj postać, której sposób działania był wyznaczony przez deontologiczną wrażliwość.

1
Isaac Bashevis Singer Praczka

Nasz dom miał niewiele kontaktów z chrześcijanami. Jedynym chrześcijaninem, mieszkającym w naszym domu był stróż. W piątki przychodził po napiwek. Stawał w drzwiach, zdejmował czapkę, a matka dawała mu sześć groszy.
Oprócz stróża przychodziły do nas chrześcijańskie praczki, żeby zabrać bieliznę do prania. Właśnie o takiej praczce chcę opowiedzieć.
Była to stara kobieta, drobna i pomarszczona. Kiedy zaczęła prać dla nas, przekroczyła siedemdziesiątkę. Większość żydowskich kobiet w jej wieku była schorowana, słaba, podupadła fizycznie. Wszystkie stare kobiety na naszej ulicy miały pochylone plecy i chodząc podpierały się laskami. Ale ta praczka, chociaż drobna i chuda, miała w sobie siłę wywodzącą się z wielu pokoleń wiejskich przodków. Matka wydawała jej tłumok policzonej bielizny, zebranej z kilku tygodni, ona podnosiła ten nieporęczny ciężar, zarzucała sobie na plecy i nosiła kawał drogi do domu. Mieszkała także przy ulicy Krochmalnej, ale na drugim końcu, przy Woli. Musiała tam iść półtorej godziny. Odnosiła bieliznę zwykle po dwóch tygodniach. Matka z żadnej innej praczki nie była zadowolona, jak z niej. Każda sztuka bielizny połyskiwała niczym wypolerowane srebro. Każda była wspaniale wyprasowana. Mimo to, nie żądała więcej niż inne praczki. Była prawdziwym zjawiskiem. Matka zawsze miała przygotowane pieniądze, żeby ta stara kobieta nie musiała się trudzić i przychodzić po raz drugi. Pranie w owych czasach nie było łatwe. Stara kobieta nie miała kranu u siebie w mieszkaniu, musiała przynosić wodę ze studni. Żeby bielizna była po praniu śnieżnobiała, należało ją namoczyć, dobrze trzeć na tarze w balii, gotować w ocynkowanym kotle, płukać w zmiękczonej sodą wodzie, krochmalić, a po wysuszeniu – prasować. Każda sztuka bielizny musiała być obracana dziesięć albo i więcej razy. A suszenie! Nie można było suszyć na powietrzu, bo złodzieje pokradliby bieliznę. Wykręcone z wody pranie dźwigała na strych i rozwieszała na sznurach do bielizny. Zimą bielizna stawała się krucha jak szkło i prawie pękała przy dotknięciu. Trzeba było też walczyć o miejsce z innymi gospodyniami i praczkami, które również chciały rozwiesić pranie na strychu. Sam Bóg tylko wie, ile musiała się namęczyć za każdym razem, kiedy robiła pranie! Stara kobieta mogłaby przecież prosić pod kościołem o jałmużnę albo zgłosić się do domu dla ubogich starców. Ale tkwiła w niej jakaś duma i zamiłowanie do pracy, stanowiące łaskę Bożą, zesłaną na chrześcijan. Kobieta nie chciała stać się ciężarem, sama dźwigała swój ciężar. Matka mówiła trochę po polsku i staruszka rozmawiała z nią o różnych sprawach. Jakoś szczególnie mnie polubiła i mówiła, że jestem podobny do Jezuska. Powtarzała to za każdym razem, gdy przychodziła, a matka marszczyła wtedy czoło i mruczała do siebie prawie nie poruszając wargami: „Niech jej słowa rozproszą się na pustyni!”.
Kobieta miała bogatego syna. Nie pamiętam, czym się zajmował. Wstydził się swojej matki‑praczki i nigdy do niej nie przychodził. Nigdy też nie dawał jej ani grosza. Stara kobieta mówiła o tym bez urazy. Pewnego dnia syn ożenił się. Podobno małżeństwo było udane. Ślub odbył się w kościele. Syn nie zaprosił starej matki na wesele, ale ona poszła do kościoła, żeby zobaczyć, jak syn prowadzi do ołtarza pannę młodą. Nie chciałbym być posądzony o szowinizm, sądzę jednak, że nie postąpiłby tak żaden żydowski syn. A gdyby tak zrobił, nie mam wątpliwości, że jego matka zaczęłaby krzyczeć, zawodzić i posłałaby pomocnika z synagogi, by go wezwał do rabina. Jednym słowem Żydzi to Żydzi, a goje to goje.
Ta historia z niedobrym synem zrobiła na mojej matce duże wrażenie. Mówiła o tym przez długi czas. Był to afront, wyrządzony nie tylko starej matce, ale całemu macierzyństwu. Matka roztrzaskała sprawę: – Nu, czy to warto poświęcać się dla dzieci? Matka oddaje wszystkie siły, a on nie poczuwa się do niczego!
Napomykała też ponuro, że i ona nie jest pewna swoich własnych dzieci. – „Kto to wie, co one kiedyś zrobią?” – To jednak jej nie przeszkadzało i poświęcała nam całe swoje życie. Gdy w domu był jakiś przysmak, zostawiała go dla dzieci i wynajdowała różne wymówki i powody, dla których sama nie chce go spróbować. Znała czary sięgające zamierzchłych czasów i używała wyrażeń odziedziczonych po całych pokoleniach matek i babek. Kiedy któreś z dzieci skarżyło się, że coś je boli, mawiała: „Obym ja była okupem za ciebie i obyś przeżył moje kości” albo też: „Niech ja odpokutuję, żeby ci nie spadł jeden włos z głowy na paznokieć”. Kiedy jedliśmy, zwykła była mówić: „Zdrowia i krzepy”. W przeddzień nowiu księżyca dawała nam po cukierku, który miał zapobiegać robakom. Jak coś wpadło któremuś z nas w oko, matka wylizywała je do czysta. Dawała nam cukierki od kaszlu, a od czasu do czasu zabierała nas na pobłogosławienie przeciw złemu oku. A mimo to czytała: „Powinność serca”, Księgę Przymierza i inne poważne książki filozoficzne.
Ale wracając do naszej praczki; zima owego roku była bardzo ostra. Silny mróz ścisnął świat swymi kleszczami. Mimo rozgrzanych pieców, szyby były pokryte szronem, a z dachów zwisały lodowe sople. Gazety donosiły, że ludzie przestali posyłać dzieci do chederu, pozamykano też polskie szkoły.
Jednego z takich mroźnych dni zjawiła się nasza, teraz prawie już osiemdziesięcioletnia, praczka. Uzbierało się dużo prania w ciągu ostatnich tygodni. Matka podała jej kubek herbaty, żeby się rozgrzała, i kawałek chleba. Stara kobieta usiadła na taborecie. Drżała i trzęsła się z zimna, grzejąc ręce o kubek z herbatą. Palce miała powykręcane od ciężkiej pracy, a może nawet od artretyzmu. Jej paznokcie były dziwnie białe. Te ręce mówiły o samozaparciu człowieka, o chęci do pracy ponad siły. Matka liczyła bieliznę i spisywała: podkoszulki męskie, staniki, kalesony, majtki, halki, koszule, poszwy na pierzyny, poszewki na poduszki, prześcieradła i tałesy. Tak, ta chrześcijanka prała również święte szale. Tobół był wielki, większy niż zazwyczaj. Kiedy kobieta zarzuciła go sobie na barki, zakrył ją całkowicie. Na początku zatoczyła się pod ciężarem, jakby miała upaść. Ale upór wewnętrzny zdawał się wołać: „Nie, nie możesz upaść. Osioł może sobie na to pozwolić, ale nie istota ludzka, ukoronowanie wszelkiego stworzenia!”
Widok tej kobiety zataczającej się pod ogromnym ciężarem i wychodzącej na mróz, budził lęk.
Śnieg był suchy jak sól, a powietrze pełne białych trąb powietrznych, tańczących na mrozie, jak chochliki. Czy stara kobieta dojdzie do Woli? Zniknęła za drzwiami, a matka westchnęła i zaczęła się za nią modlić.
Zwykle kobieta odnosiła pranie po dwóch, najdalej trzech tygodniach, minęły jednak trzy tygodnie, potem cztery i pięć, a o praczce słuch zaginął. Zostaliśmy bez bielizny. Mróz jeszcze się nasilił. Druty telefoniczne stały się tak grube, jak liny okrętowe. Gałęzie drzew wyglądały, jakby były ze szkła. Spadło tyle śniegu, że na ulicach potworzyły się wyboje, a na wielu z nich można było jeździć na sankach, jak na stoku pagórka. Magistrat zlecił rozpalanie na ulicach węgla w żelaznych koszach dla ogrzania przechodniów, co dawało włóczęgom możliwość upieczenia kartofli, jeżeli je mieli.
Dla nas nieobecność praczki była katastrofą. Potrzebowaliśmy bielizny. Nawet nie znaliśmy adresu starej kobiety. Byliśmy przekonani, że umarła. Matka oznajmiła, że kiedy ta kobieta po raz ostatni opuszczała nasz dom, miała przeczucie, że już nigdy nie zobaczymy naszej bielizny. Wyszukała jakieś stare, podarte koszule, wyprała je i wypolerowała. Opłakiwaliśmy zarówno bieliznę, jak i starą, spracowaną kobietę, która stała się nam bliska w ciągu wielu lat wiernej służby. Minęły przeszło dwa miesiące. Mróz zelżał, a potem nadeszła nowa fala mrozów. Pewnego wieczoru, kiedy matka siedziała przy lampie naftowej, reperując koszulę, drzwi się otworzyły i wraz z niewielkim podmuchem pary wsunął się do mieszkania ogromny tobół. Pod nim chwiała się stara kobieta o twarzy białej jak prześcieradło. Kilka kosmyków włosów wysuwało się spod tej chusty. Matka wydała stłumiony okrzyk. Odnosiło się wrażenie, że w pokoju zjawił się trup. Podbiegłem do kobiety i pomogłem jej zdjąć ciężar z pleców. Była jeszcze chudsza i bardziej przygarbiona. Twarz jej się wydłużyła, a głowa trzęsła się z boku na bok, jakby czemuś zaprzeczała. Nie mogła nic mówić, tylko coś mamrotała zapadniętymi, bladymi wargami. Kiedy przyszła nieco do siebie, opowiedziała nam, że była chora, bardzo chora. Nie pamiętam już, jaka to była choroba, ale zachorowała tak ciężko, że ktoś wezwał lekarza, a ten z kolei posłał po księdza. Ktoś powiadomił syna, który wyłożył pieniądze na trumnę i pogrzeb. Wszechmocny jednak nie chciał jeszcze zabrać do siebie tej zmęczonej duszy. Poczuła się lepiej i wydobrzała, a jak tylko stanęła na nogi, zabrała się do prania. Nie tylko naszej bielizny, prała jeszcze dla paru innych rodzin. – Leżąc w łóżku, nie miałam spokoju z powodu tego prania – tłumaczyła. – Nie mogłam umrzeć, nie oddawszy go.
– Z Bożą pomocą pożyjecie do stu dwudziestu lat – powiedziała matka w formie błogosławieństwa.
– Niech Bóg broni! Co przyjdzie dobrego z takiego długiego życia? Praca przychodzi coraz ciężej, siły opuszczają, nie chcę być dla nikogo ciężarem.
Stara kobieta mruczała i robiła znak krzyża, wznosząc oczy do nieba. Na szczęście w domu było trochę pieniędzy i matka odliczyła należność. Miałem dziwne uczucie: pieniądze w spranych do białości rękach kobiety wydawały się równie zmęczone, czyste i pobożne jak ona sama. Chuchnęła na pieniądze i związała je w róg chustki. Potem wyszła, przyrzekając zjawić się za parę tygodni po nowy tłumok prania.
Nigdy jednak nie wróciła. Bielizna, którą nam odniosła, była jej ostatnim praniem na tej ziemi. Kierowała nią chęć zwrócenia własności jej prawnym właścicielom, dopełnienia podjętego zobowiązania.
Aż wreszcie to ciało, które już od dawna było pękniętą skorupą, podtrzymywaną przy życiu wyłącznie siłą uczciwości i obowiązku – rozpadło się. Dusza przeszła w te strefy, gdzie się spotykają wszystkie święte dusze, bez względu na role odgrywane w życiu, na język, na wiarę. Nie mogę wyobrazić sobie raju bez tej praczki. Nie mógłbym nawet pojąć świata, w którym nie ma nagrody za taki wysiłek.

cw6 Źródło: Isaac Bashevis Singer, Praczka, [w:] Urząd mojego ojca, Warszawa 1992, s. 31–47.
RA4ADDWCZqye0
(Uzupełnij).
31
Ćwiczenie 7

Odnieś się raz jeszcze do opowiadania I.B. Singera Praczka. Następnie wskaż przykład postaci, której wypowiedź można zinterpretować jako przejaw konsekwencjalistycznej oceny.

Odnieś się raz jeszcze do opowiadania I.B. Singera Praczka. Następnie podaj przykład postaci, której wypowiedź można zinterpretować jako przejaw konsekwencjalistycznej oceny.

RVFfwh4KfuYKv
(Uzupełnij).
31
Ćwiczenie 8

Zapoznaj się z fragmentem wypowiedzi Jacka Filka. Następnie opisz cechę, którą refleksji filozoficznej przypisuje krakowski filozof.

1
Jacek Filek Filozofia jako etyka

Paradoksalność etyki jako wyodrębnionej dziedziny filozoficznej bierze się tedy z tego, iż wszędzie tam gdzie filozofia występuje z należną jej powagą i wymaganym radykalizmem, sama jest już „etyczna”, jest wręcz etyką, a autentyczny filozof jest etykiem, od Sokratesa i Platona po Kanta, Hegla, Kierkegaarda, Nietzschego, Husserla czy Levinasa. […] Oto podstawowe – w źródłowym tego słowa znaczeniu – problemy filozofii i tym samym etyki: skończoność i związana z nią wolność.

cw8 Źródło: Jacek Filek, Filozofia jako etyka, Kraków 2001.
RFsn5H1aMeKvb
(Uzupełnij).