Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki

Tekst do ćwiczeń

Edgar Allan Poe Berenice

Z Berenice łączyły mnie węzły pokrewieństwa i wzrastaliśmy razem w gnieździe ojczystym. Lecz wzrastaliśmy odmiennie, ja — chorowity i spowinięty w melancholię, ona zwinna, urocza i obdarzona nadmiarem sił żywotnych; jej dziełem była włóczęga po wzgórzach, moim — samotnicze zgłębianie ksiąg; jam żył sam w sobie, ciałem i duchem oddany najusilniejszym i najmozolniejszym rozmyślaniom — ona bez troski szła przez życie, nie myśląc o cieniach tkwiących na drodze i o niemym odlocie kruczo oskrzydlonych godzin. [...]

Berenice! [...] Ach, postać jej żywcem stoi mi w oczach, jak w pierwszych dniach naszych uniesień i naszego wesela! O, wspaniałe, a jednak fantastyczne piękno [...]. A potem — a potem wszystko staje się tajemnicą i zgrozą, powieścią, która się nie chce wypowieścić. Choroba, choroba złowieszcza dopadła jej ciała jak samumsamumsamum i nawet wówczas, gdy ją oglądałem, duch przemian snuł się po niej i opanowywał ją [...]. Niestety, oprawca przyszedł i odszedł, lecz ofiara, lecz istotna Berenice — kędyż się podziała? Tej, która trwała, nie znałem, a w każdym razie nie poznawałem już w niej Berenice.

Nieodparta i zasadnicza niemoc, która tak straszliwym przewrotem dotknęła jej ciała i ducha, przyprawiała ją jednocześnie o liczny szereg chorób. Wśród nich muszę wymienić, jako najsmutniejszy i najuporczywszy objaw, rodzaj epilepsji, która często kończyła się katalepsją — katalepsją mającą całkowity pozór śmierci, a z której Berenice ocykała się niekiedy gwałtownym i nagłym ocknieniem. [...]

Co się tyczy choroby, wiernej swym własnym zamysłom, znalazła ona strawę w zmianach mniej ważnych, lecz bardziej uderzających, które się zaznaczyły w istocie fizycznej Berenice [...]. W najsłodszych dniach rozkwitu jej nieporównanego piękna nie kochałem jej nigdy, jestem tego aż nadto pewien, [...] nie doznawałem nigdy uczuć z serca pochodzących i namiętności moje zawsze wylęgały się w mrokach rozumu. [...] A obecnie — obecnie drżałem na jej widok, bladłem, gdy się zbliżała. [...] 

Podczas jednego z tych samozwańczo ciepłych, cichych i omglonych dni [...] siedziałem, sądząc się samotnymsądząc się samotnymsądząc się samotnym, w gabinecie bibliotecznym. Lecz, uniósłszy wzwyż oczu, postrzegłem Berenice, która stała przede mną.

Byłże to skutek zbyt rozżarzonej wyobraźni, czy też wpływ mgieł dookolnych, czy raczej działanie mętnych zmierzchów komnaty — lub może oblekająca jej ciało mglista szata udzieliła drżenia i nieokreśloności zarysom jej postaci? Nie umiem na to odpowiedzieć. Być może urosła od czasu swej choroby. Nie rzekła ani słowa, ja zaś za nic w świecie nie chciałem uronić jednej zgłoski. Zimny dreszcz przeniknął moje ciało, przytłoczyło mnie uczucie trwogi nie do zniesienia. Pochłonna ciekawość ogarnęła mą duszę i na opak odwróciwszy się w fotelu, trwałem czas pewien bez tchu i bez ruchu, ze wzrokiem przykutym do tej osoby. Niestety zmarniała doszczętnie i ani jeden pozór jej dawnego kształtu nie przetrwał i nie przechował się w ani jednym zarysie postaci. Wreszcie wzrok mój żarliwie zdążył do jej twarzy. Czoło wysokie i bardzo blade jaśniało niezwykłym spokojem, a włosy niegdyś czarne jak węgiel przesłaniały je częściowo i ociemniały zapadłe skronie bezlikiem kędziorów, obecnie złocistych, których powab fantastyczny wyprzysięgał się uparcie panującej na obliczu melancholii. Oczy były bez życia i bez blasku, jak gdyby pozbawione źrenic, tak że mimo woli odwróciłem się od ich szklistych znieruchomień, aby przenieść wzrok na zwężone i pokurczone wargi. Te rozwarły się i w dziwnie porozumiewawczym uśmiechu odsłoniły z wolna mym oczom zęby tej nowo powstałej Berenice. O, gdybyż Bóg zwolił, abym ich nigdy nie widział lub, raz ujrzawszy, skonał!

Zaniepokoił mnie skrzyp drzwi zamykanych i, podnosząc oczy, stwierdziłem, że moja krewna opuściła alkowęalkowaalkowę. Lecz białe, straszne widmo jej zębów nie opuściło i nie chciało opuścić obłąkanej alkowy mego mózgu. Nie było ani jednego szczerbu na ich powierzchni, ani jednej skazy na ich emalii, ani jednej cętki na ich krawędzi, której by ów uśmiech przelotny nie zdążył zakarbować w mej pamięci!

— Zęby! — Zęby! — Były tu, były tam — były wszędzie — widzialne, namacalne, tuż przede mną. Długie, wąskie i niezwykle białe z pokurczonymi wokół bladymi wargami, które rozwarły się straszliwie, jak to czyniły uprzednio. Wówczas szał mej monomanii objawił się w pełni i nadaremnie borykałem się z jej niepokonanym i cudacznym wpływem. Wśród niezliczonych przedmiotów świata zewnętrznego nie znalazłem dla swej myśli innej ostoi prócz owych zębów. Pałałem ku nim żądzą rozszalałą. Wszelkie przedmioty, wszelką ku różnym rzeczom ciekawość pochłonął ten jedyny sen o zębach. One i tylko one stały przed oczami mego ducha i ich wyłączna odrębność przedzierzgnęła się w treść mego życia duchowego. Po całych dniach miałem je w oku. Oglądałem je na wszelkie sposoby. Badałem ich swoistość. Wypatrywałem ich szczególne oznaki. Rozmyślałem o ich kształcie. Zastanawiałem się nad zmiennością ich natury. Drżałem w chwili, gdy w wyobraźni przypisywałem im wrażliwość i uczuciowość, a nawet zdolność odzwierciedlania stanów ducha bez pomocy ust. Bardzo trafnie powiedział ktoś o pannie Salle, że każdy jej krok był wzruszeniem, w stosunku zaś do Berenice byłem głębiej jeszcze przeświadczony, że każdy jej ząb był zagadką. Zagadką! — Oto myśl niedorzeczna, która mnie zgubiła! Zagadką! — Oto więc przyczyna, dla której tak obłędnie pożądałem tych zębów! Czułem, że jedynie posiadanie ich może mi przywrócić spokój i rozum.

I tak zadumanego dosięgnął mnie wieczór — i cienie przyszły, utrwaliły się i odeszły, nastał dzień nowy i mgły następnej nocy spiętrzyły się wokół mnie — a ja wciąż trwałem nieruchomy w tej komnacie samotnej, wciąż w postawie siedzącej, wciąż pogrążony w zadumie — i wciąż widmo zębów dzierżyło swą władzę straszliwą z najżywszą i najpotworniejszą wyrazistością, majacząc tam i sam wskroś zmienne światła i cienie komnaty. I wreszcie wśród ostępów mych marzeń rozległ się wielki krzyk zgrozy i przerażenia, i po krótkiej chwili nastąpił po nim zgiełk głosów złamanych, przerywanych głuchymi jękami bólu czy też żałoby. Wstałem, i otworzywszy drzwi biblioteki, znalazłem w sieni sługę całą we łzach, która mi oświadczyła, że Berenice już nie żyje! Epilepsja zaskoczyła ją nad ranem i teraz z nadejściem nocy mogiła wyczekiwała swej przyszłej mieszkanki, i wszystkie przedwstępne do pogrzebu czynności były już dopełnione.

Z sercem pełnym trwogi i obarczony obawami, z odrazą podążyłem do sypialni zmarłej. Pokój był obszerny i bardzo ciemny i na każdym kroku potykałem się o sprzęty pogrzebowe. Kotarami łóżka, jak mi rzekł służący, osłonięto trumnę i w tej trumnie, jak dorzucił głosem cichym, tkwiło to wszystko, co zostało z Berenice. Któż to był, co się mnie spytał, czyli chcę widzieć zwłoki? Nie postrzegłem, aby się poruszyły czyjekolwiek wargi. A jednak pytanie zadane było wyraźnie i echo ostatnich zgłosek trwało jeszcze w komnacie. Nie mogłem dać odpowiedzi odmownej i z uczuciem zgnębienia przywlekłem się do krawędzi łoża. Uchyliłem z lekka posępnych fałd zasłony, lecz, umknąwszy mym dłoniom, spadły mi na plecy i, dzieląc mnie od świata żyjących, zespoliły mnie najściślejszym węzłem komunii ze zmarłą.

Całe wnętrze komnaty tchnęło śmiercią, lecz osobliwy zaduch trumny przyprawiał mnie o zawrót głowy i zdawało mi się, że śmiertelne wyziewy dobywają się już z trupa. Oddałbym świat cały za możność ucieczki, za możność pozbycia się jadowitych wpływów śmierci, za jeden choćby łyk świeżego powietrza, zaczerpniętego z wiecznotrwałych niebiosów. Lecz nie miałem już sił poruszyć się z miejsca, kolana uginały się pode mną i wrosłem, zda się, w ziemię, nieruchomo wpatrując się w sztywnego trupa, poległego wzdłuż na dnie rozwartej trumny.

Boże w niebiosach! Czyliż to możliwe? Czy rozum mi się obłąkał, czy też palec zmarłej zakrzątnął się w białym płótnie, które ją oblekało? Zdjęty dreszczem niewypowiedzianego strachu, uniosłem z wolna oczu, aby się w twarzy trupa rozejrzeć. Opaską przewiązano mu szczęki, lecz nie wiem, jakim sposobem opaska zdołała się rozwiązać! Zsiniałe wargi kurczyły się w rodzaj uśmiechu i spoza ich posępnej ramy białe, połyskliwe, straszne zęby Berenice wpatrywały się we mnie, aż nadto jeszcze żywe w swej nieodpartej jawie. Konwulsyjnie odrzuciłem się od łoża i, nie mówiąc ani słowa, uciekłem jak szalony z tego przybytku tajemnicy, zgrozy i śmierci.

Ujrzałem się znów w bibliotece. Trwałem siedząc — byłem sam. Zdawało mi się, że ocknąłem się z mętnych i niespokojnych snów. Postrzegłem, że była północ, a przyłożyłem wszelkich zabiegów, aby Berenice pochowano po zachodzie słońca. Lecz nie zachowałem dość trwałego i dość określonego wspomnienia tych zdarzeń, które zaszły w tej posępnej przerwie. A mimo to wspomnienia owe pełne były zgrozy, zgrozy tym straszliwszej, że nieokreślonej, przerażeń tym straszliwszych, że mglistych. Była to jakby krwawa karta w kronice mego istnienia, zapisana od końca do końca wspomnieniami ciemnymi, potwornymi i niepojętymi. Starałem się ją odcyfrować, lecz na próżno. Wszakże od czasu do czasu, na kształt duszy przebrzmiałego dźwięku, zdawał się dzwonić w mych uszach krzyk słaby i przenikliwy — krzyk kobiecy. Popełniłem coś co się już nie odstanie — lecz cóż by to było? Głośno zadawałem sam sobie owo pytanie i echo komnaty szeptało w odpowiedzi: cóż by to było?

Na stole przede mną płonęła lampa i w jej pobliżu stała mała szkatułka hebanowa. Styl tej szkatułki nie był godzien uwagi i już ją częstokroć widywałem, ponieważ była własnością lekarza domowego. Lecz jakim trafem zjawiła się tu, na moim stole, i czemu drżałem na jej widok. [...]

Zapukano z lekka do drzwi biblioteki i, blady jak przybysz z tamtego świata, wszedł na palcach służący.

Oczy miał obłąkane przerażeniem i rzekł mi coś głosem bardzo cichym, drżącym i zdławionym. Co mi powiedział? Posłyszałem kilka zdań na chybił trafił wyrwanych. Powiedział, jak mi się zdaje, że straszliwy krzyk zakłócił ciszę nocną — że zbiegła się cała służba, że podążono w ślad za owym dźwiękiem — i w końcu głos jego stał się wyraźny aż do stopnia zgrozy, gdy mówił mi o pogwałceniu grobu, o zwłokach zeszpeconych, odartych z całunu, lecz jeszcze dyszących — jeszcze drgających, żywych jeszcze!

Spojrzał na moje szaty — były zbryzgane błotem i krwią. Nie mówiąc ani słowa ujął mnie za rękę — zdradzała ślady paznokci ludzkich. Skierował moją uwagę na pewien przedmiot tkwiący u ściany. Przyglądałem mu się przez minut kilka: był to rydel. Z krzykiem dopadłem do stołu i pochwyciłem szkatułkę hebanową, lecz zabrakło mi sił, aby ją otworzyć. Wymknęła mi się z drżących rąk, upadła ciężko i stłukła się na kawałki — i wypadło z niej, tocząc się z wrzaskliwym szczękiem żelastwa, kilka narzędzi dentystycznych; a wraz z nimi trzydzieści dwa drobne, białe, barwy kości słoniowej przedmioty, które rozsypały się po podłodze.

3 Źródło: Edgar Allan Poe, Berenice, [w:] tegoż, Opowieści niesamowite, tłum. B. Leśmian, Kraków 2008, s. 82–93.
samum
sądząc się samotnym
alkowa
1
Pokaż ćwiczenia:
R1G4HGmqe74iO1
Ćwiczenie 1
Zaznacz poprawne informacje na temat czarnego romantyzmu. Możliwe odpowiedzi: 1. Czarny romantyzm to pojęcie szersze od pojęcia gotycyzmu., 2. Czarny romantyzm to pojęcie tożsame z pojęciem gotycyzmu., 3. Czarny romantyzm to pojęcie węższe od pojęcia gotycyzmu., 4. Czarny romantyzm eksponuje zjawiska nadprzyrodzone, jako budzące największą grozę., 5. Czarny romantyzm to nurt, który najpełniej rozwinął się w literaturze amerykańskiej., 6. Czarny romantyzm eksponuje motywy szaleństwa, okrucieństwa i grzechu.
R16KgwbrcHqPL1
Ćwiczenie 2
Zaznacz poprawne informacje na temat frenezji romantycznej. Możliwe odpowiedzi: 1. Frenezja to nurt inspirowany kulturą średniowiecza., 2. Frenezja to cecha utworów literackich, odznaczających się obfitością motywów okropności, makabry i zbrodni., 3. Dla utworów frenetycznych typowa jest postać melancholijnego, wrażliwego romantyka., 4. Utwory frenetyczne często ukazują postać szaleńca, który ulega ciemnym namiętnościom., 5. Frenezja romantyczna ściśle łączy się ludowością – motywy frenetyczne są zaczerpnięte z legend i podań.
11
Ćwiczenie 3

Wyjaśnij podane związki frazeologiczne, a następnie zdecyduj, który z nich można odnieść do utworu Berenice Edgara Allana Poego. Uzasadnij wybór.

RXxwk0nFFxQDt
płacz i zgrzytanie zębów (Uzupełnij) oko za oko, ząb za ząb (Uzupełnij) trzymać język za zębami (Uzupełnij) nadgryziony zębem czasu (Uzupełnij) Wybór i uzasadnienie (Uzupełnij).
11
Ćwiczenie 4

Omów sposób prowadzenia narracji w noweli Berenice.

RneQOGB8D9i7Y
(Uzupełnij).
11
Ćwiczenie 5

Scharakteryzuj bohaterów noweli Berenice. Uwzględnij cechy podane przed zapadnięciem bohaterki na tajemniczą chorobę.

R9AHoYtUxQINf
Berenice (Uzupełnij). (Uzupełnij). (Uzupełnij). (Uzupełnij). Egeusz (Uzupełnij). (Uzupełnij). (Uzupełnij). (Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 6

Opisz, na czym polegała przemiana Berenice oraz wyjaśnij, dlaczego szczególną uwagę narratora przykuwały jej zęby.

RVKGSSRNPEp44
(Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 7

Podaj przykłady motywów i scen zawartych w noweli Berenice, które można uznać za frenetyczne. Uzasadnij wybór.

R12AnQf50wLZh
(Uzupełnij).
211
Ćwiczenie 8

Wyjaśnij znaczenie symboli wykorzystanych w noweli Berenice.

Rx5Fhs6IaGm7F
Symbol Berenice i Egeus. Komentarz (Uzupełnij). Symbol lampa na stole bohatera. Komentarz (Uzupełnij). Symbol zęby Berenice. Komentarz (Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 9

Obejrzyj galerię, a następnie wybierz obraz, który twoim zdaniem najlepiej koresponduje z nowelą Berenice. Uzasadnij wybór, formułując dwa argumenty.

Zapoznaj się z opisami obrazów w galerii, a następnie wybierz obraz, który twoim zdaniem najlepiej koresponduje z nowelą Berenice. Uzasadnij wybór, formułując dwa argumenty.

RbGHugmNwzPnV
Wybrany obraz: Możliwe odpowiedzi: 1. litografia barwna z alegorią życia i śmierci, 2. Kiedy rozum śpi, budzą się demony, 3. Śmierć i dziewczyna, 4. Alegoria życia i śmierci
R11zaT1yCj8CU
(Uzupełnij).
31
Ćwiczenie 10

Sformułuj co najmniej dwa argumenty, w których potwierdzisz, że nowela Berenice to utwór wykorzystujący tematy i motywy typowe dla czarnego romantyzmu.

Ro16Aet2fQhhk
(Uzupełnij).
31
Ćwiczenie 11

Zapoznaj się z fragmentem, który rozpoczyna nowelę Berenice, a następnie nazwij motyw, który tu dostrzegasz. Wyjaśnij, w jaki sposób motyw ten jest obecny w dalszej części utworu, jak wpływa na jego narrację, a także jak w jego kontekście rozumiesz przesłanie noweli.

Edgar Allan Poe Berenice

Nieszczęście ma postać rozmaitą. Wielokształtna jest marność tej ziemi. Na wzór tęczy, rozpostarta ponad rozległym widnokręgiem posiada barwy tak samo różnorodne, tak samo poszczególnie odmienne, a przecież tak samo ścisłym spojone węzłem. Rozpostarta nad rozległym widnokręgiem na wzór tęczy! Jakim sposobem godło piękna mogłem przedzierzgnąć w symbol brzydoty?

4 Źródło: Edgar Allan Poe, Berenice, [w:] tegoż, Opowieści niesamowite, tłum. B. Leśmian, Kraków 2008.
RukzU9JhsHYHQ
(Uzupełnij).