Sprawdź się
Zdecyduj, które stwierdzenia są prawdziwe, a które fałszywe.
Stwierdzenie | Prawda | Fałsz |
Opinią publiczną nazywamy poglądy i postawy społeczeństwa, będące konsekwencją działań politycznych i społecznych podejmowanych przez przedstawicieli władzy. | □ | □ |
Badaniem opinii publicznej zajmują się tylko państwowe ośrodki badania opinii społecznej. | □ | □ |
Przykładem instytucji badającej opinię społeczną jest Centrum Badania Opinii Społecznej. | □ | □ |
Opinia publiczna nie wpływa na decyzje podejmowane przez władze w państwie demokratycznym. | □ | □ |
Zapoznaj się z dialogiem i wykonaj polecenie.
– Zagadka: Kto to jest? Wszyscy ją badają, ale nikt jej nie leczy?
– Nie wiem.
– Opinia publiczna.
/Cyt. za rys. M. Raczkowskiego, gazeta.pl./
Zapoznaj się z opiniami specjalistów na temat sondaży opinii publicznej i wykonaj polecenie.
Czy sondaże opinii są piątą władzą?Czy sondaże opinii są piątą władzą?
prof. Krystyna Skarżyńska, zajmuje się psychologią polityczną, PAN:
Nie jest to piąta władza, tylko czwarta, bo jeśli się nie nagłośni wyników sondaży w mediach, to ich nie ma.
dr Andrzej Bukowski, zajmuje się socjologią władzy, UJ:
Sondaże są rodzajem drogowskazu, a trudno drogowskazy uznać za władzę. Politycy nie są w stanie poznać opinii 38 mln obywateli, pozyskują zatem obraz uśredniony, prezentowany w mediach przez dziennikarzy, posługują się więc sondażami. One pomagają sprawować władzę, ale same władzą nie są, chyba że jakiś ośrodek usiłuje manipulować opinią publiczną. Badania opinii weryfikuje jednak wynik wyborczy. Politykom zależy na dobrych i niezależnych ośrodkach badania opinii, bo błędne wyniki prowadzą na manowce.
prof. Jacek Sobczak, zajmuje się historią prawa i doktryn oraz prawem konstytucyjnym, UAM:
Nie wiem, czy są piątą władzą, raczej przydatnym instrumentem socjologicznym. Tyle tylko, że niepotrzebnie wyniki badań są traktowane jak ewangelia, jak realne rezultaty referendum czy wyborów. Badania sondażowe niekoniecznie muszą oddawać rzeczywiste preferencje społeczne, choć trudno podważać metodologię ich przeprowadzenia. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że podczas rzeczywistego głosowania elektorat będzie chciał dostosować swoje głosy do przewidywań wynikających z sondaży. Elektorat powinien dobrze wiedzieć, czym są badania.
prof. Rafał Broda, autor publikacji na temat sondaży:
Sondaże nie są osobną władzą, ale mogą odgrywać rolę manipulacyjną łącznie z mass mediami, które nagłaśniają „wygodne” sondaże. Napisałem na ten temat parę artykułów i polemizowałem z socjologiem, dr Fedyszak‑Radziejowską, która wierzy w moc sondaży. Uczciwe i obiektywne zbadanie opinii jest możliwe, ale potrzebne są wyrafinowane i długotrwałe metody badawcze. Wielu socjologów, których widzimy na szklanym ekranie, nie dorosło do posługiwania się tymi narzędziami i używają ich wyłącznie w celu manipulacji. Ośrodki badania opinii starają się podbudować swoją wiarygodność przed wyborami, bo wtedy efekty można sprawdzić. Na co dzień ich wyniki obarczone są różnymi błędami. Wybór próby do badań ma tu decydujące znaczenie. Osobiście traktuję sondaże jak rozrywkę, rodzaj audio‑tele, które nie ma żadnego znaczenia. Dziwię się, że choć tyle ośrodków się skompromitowało, wydaje się na nie publiczne pieniądze.
Siła opinii publicznejJuż na początku XX wieku polityk amerykański Aldous Huxley stwierdził, że światem w ostatecznym rozrachunku rządzi opinia publiczna. Obserwacja współczesnego świata zdecydowanie potwierdza ten pogląd. Jaka jest istota tego zjawiska, skąd bierze się siła oddziaływania opinii publicznej?
Trudno się nie zgodzić z opinią Huxleya. Zarówno sektor prywatny, jak i sektor publiczny jest zawsze uzależniony od swojego otoczenia. W związku z tym zgeneralizowane przekonania otoczenia o tym, co robi dana instytucja, jak jest wiarygodna, jakie są efekty jej działań, to wszystko znajduje odzwierciedlenie w opiniach i ocenach obywateli, w tym, co nazywamy opinią publiczną. W sektorze prywatnym menadżerowie doskonale wiedzą, że jako zarządzający firmami są uzależnieni od konsumentów. W sektorze publicznym jako politycy dobrze wiedzą, że losy ich partii zależą od wyborców. Coraz silniejsze znaczenie posiada tzw. trzeci sektor, reprezentujący poszczególne środowiska. Te uzależnienia sprawiają, że głosy obywateli, które albo przybierają postać opinii poszczególnych grup zawodowych czy grup społecznych, albo też poszczególnych grup interesów, są kluczowe dla przetrwania instytucji: partii politycznych, instytucji publicznych czy firm prywatnych. Myślę, że zmiany, które obserwujemy w ostatnich kilkudziesięciu latach, to, że społeczeństwo coraz więcej wie, że jest coraz bardziej świadome własnych interesów, że jest świadome różnic co do wartości, przekładają się na siłę i presję opinii publicznej we współczesnym świecie. Rosnąca wiedza i świadomość społeczna jest rezultatem upowszechniania się edukacji, ale także dostępu do informacji dzięki nowym technologiom przyspieszającym i ułatwiającym zdobywanie informacji. Coś, co do niedawna było informacją ściśle zastrzeżoną dla władz czy dla urzędników, w tej chwili jest dostępne publicznie. A jest dostępne publicznie dlatego, że pojawiła się presja społeczna, żeby takie informacje udostępniać. Warto dodać, że w krajach o dłuższej tradycji demokratycznej obowiązuje zasada rozliczalności władz publicznych. Oznacza to, że na skutek presji opinii publicznej i politycy, i urzędnicy wiedzą, że muszą tłumaczyć się i wyjaśniać, nie tylko co robią, ale jakie są motywy ich działania, i przede wszystkim, jakie są rezultaty. Na tym polega funkcja kontrolna opinii publicznej. Sprzyja jej świadomość, że sektor publiczny, ale również i częściowo prywatny, jest finansowany z pieniędzy podatników. Dlatego też decyzje władz publicznych są w znacznym stopniu uwarunkowane oczekiwaniami, potrzebami i problemami ludzi. Dopóki ci ludzie stanowili zatomizowane społeczeństwo masowe, które mogło być manipulowane zarządzaniem centralnym, opinia publiczna mogła mieć znaczenie tylko w przypadku występujących co cztery czy pięć lat wyborów. W społeczeństwach demokratycznych presja opinii publicznej jest widoczna na co dzień. Dlatego nie mogą na dłuższą metę działać instytucje, które nie mają minimalnego poziomu zaufania i zrozumienia ze strony obywateli. Mam tu na myśli nie indywidualnych obywateli, lecz przedstawicieli pewnych kategorii społecznych czy pewnych grup interesów albo ludzi, których łączą wspólne wartości czy wizja świata. Oni są coraz silniej obecni i coraz silniejsza jest wywierana przez nich presja na instytucje, przede wszystkim na instytucje publiczne.
Zapoznaj się z tekstem źródłowym i wykonaj polecenie.
Jak Amerykanie włączyli się do wojny I i zostali światowym „rozgrywającym”?Jak Amerykanie włączyli się do wojny i zostali światowym „rozgrywającym”?
11 listopada minęła kolejna rocznica zakończenia I wojny światowej w 1918 roku. Konflikt ten wybuchł w Europie i to tamtejsze mocarstwa przez cztery lata wykrwawiały się w morderczych walkach w okopach. O końcu rzezi w istotny sposób zadecydowało jednak włączenie się do wojny mocarstwa zza Atlantyku.
Stosunek Stanów Zjednoczonych do wojny powoli się jednak zmieniał. Bardzo ważnym wydarzeniem było zatopienie luksusowego transatlantyku RMS „Lusitania” 7 maja 1915 roku. Wydarzenie to było naturalnym skutkiem prowadzonej przez Niemców wojny podwodnej z Wielką Brytanią – flota cesarska za wszelką cenę chciała zablokować okrętom handlowym dostęp do Wysp Brytyjskich, by osłabić tamtejszą gospodarkę. „Lusitania” była okrętem brytyjskim, jednak na jej pokładzie znajdowali się też obywatele amerykańscy. Atak na bezbronny cywilny statek pasażerski wywołał w USA szok i oburzenie na Niemców. Szybko zresztą zaczęły pojawiać się teorie spiskowe, że winę za zatopienie okrętu ponoszą Amerykanie i Brytyjczycy, dążący do wplątania Stanów w wojnę.
Ostatecznym impulsem okazała się tzw. telegram Arthura Zimmermana, ministra spraw zagranicznych Niemiec, wysłany do ambasadora niemieckiego w Meksyku 16 stycznia 1917 roku. Pojawiła się w nim propozycja sojuszu meksykańsko‑niemieckiego, który miałby dojść do skutku w razie przystąpienia USA do wojny. Niemiecki dyplomata snuł w nim wizję odzyskania przez Meksykanów utraconych w XIX wieku Arizony, Teksasu i Nowego Meksyku. Brytyjczycy odszyfrowali tę depeszę – była ona przekazana podwodnym transatlantyckim kablem telegraficznym – jednak dopiero w marcu przekazali jej treść Amerykanom. Wywołało to oburzenie tamtejszej opinii publicznej, w wyniku czego Stany Zjednoczone dołączyły do Wielkiej Brytanii i Francji w wojnie z Niemcami.