Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
1
Pokaż ćwiczenia:
RiqfeLnjXkKbw1
Ćwiczenie 1
Odpowiedz na pytanie. Co doprowadziło Sienkiewicza do wniosku, że Nowy Jork jest miastem pozbawionym historii? Możliwe odpowiedzi: 1. nieciekawa historia Stanów Zjednoczonych w porównaniu z losami Polski, 2. niedawne uzyskanie praw miejskich, 3. brak historycznych zabytków, 4. nieliczne źródła historyczne na temat miasta
R1ODs1621kxvJ11
Ćwiczenie 2
Rozpoznaj, w jakim tonie zostały utrzymane podane zdania. Wypowiedzi połącz z ich opisem. Na gładkiej toni czerwone beczki oznaczające mielizny kołyszą się, poruszane leciuchnym powiewem. Możliwe odpowiedzi: 1. Obiektywny opis., 2. Obiektywny opis., 3. Subiektywny opis., 4. Subiektywny opis. W miarę jak posuwaliśmy się naprzód, szczyty Sweet Water Mts. stawały się znów wyższe i wyższe, kanion zaś, jakkolwiek coraz węższy, ale i coraz lesistszy. Szczególniej boczne kaniony i przerwy między pojedynczymi szczytami obfitowały w bujną roślinność. Możliwe odpowiedzi: 1. Obiektywny opis., 2. Obiektywny opis., 3. Subiektywny opis., 4. Subiektywny opis. Pogoda ciągle równie śliczna; przysiągłbym, że przybyliśmy do kraju wiecznej wiosny. Możliwe odpowiedzi: 1. Obiektywny opis., 2. Obiektywny opis., 3. Subiektywny opis., 4. Subiektywny opis. Dzielnice te przypomniały mi zaułki londyńskie, z tą różnicą, że tu stokroć jeszcze brudniej, a ludność, stanowiąca szumowiny proletariatu wszelkich narodów, gorzej jeszcze wygląda od londyńskiej. Możliwe odpowiedzi: 1. Obiektywny opis., 2. Obiektywny opis., 3. Subiektywny opis., 4. Subiektywny opis.
11
Ćwiczenie 3

Na podstawie poznanych fragmentów Listów z podróży do Ameryki wypisz dwa pozytywne oraz dwa negatywne zjawiska mające miejsce w Nowym Jorku. Zwróć uwagę na opinie pisarza dotyczące życia mieszkańców Nowego Yorku, sytuacji zamieszkujących go środowisk, miejskiej architektury, higieny oraz przemian społecznych i cywilizacyjnych,

R1GmmU9kUiaxo
RMAxeGMLtpOsc
pozytywne: (Uzupełnij). negatywne: (Uzupełnij).
RIy8sb6yKZrlm1
Ćwiczenie 4
W zacytowanym ustępie Listów z podróży do Ameryki zaznacz fragmenty, w których Sienkiewicz posługuje się ironią. Spojrzyjmy bowiem, co to jest i jak się im przedstawia owa cywilizacja, do której przyjęcia głoszą ich niezdolnymi! Więc, oto najprzód: rząd Stanów gwarantuje im ziemię, obywatele zaś, z których łona rząd wyszedł, odbierają im ją mimo rządu. Na pierwszym więc kroku spotykają się z kłamstwem i krzywoprzysięstwem, jako zaś proste dzieci natury, nie umieją odróżnić rządu od narodu i z tych wszystkich stosunków wynoszą jedno tylko poczucie: głębokiej krzywdy. Zresztą Indianin w cywilizacji widzi tylko stratę tego wszystkiego, co stanowiło sposób do życia jego i jego przodków. Najprzód odejmują mu cały obszar stepów bez końca, a dają kawałek ziemi, której on nie umie uprawiać. Dają mu derkę, a zabierają wolność. Piękna zamiana! Dziki wojownik, siedząc na grzbiecie mustanga, przebiega stepy, poluje, walczy, oddycha całym obszarem piersi; jemu to życie dzikie, stepowe – potrzebne jak ptakowi powietrzne przestrzenie; on bez tego obejść się nie może: schnie i umiera [...]. Na koniec, jacyż to są ci apostołowie cywilizacji, z którymi się spotyka? Najprzód kupiec, który go oszukuje; dalej awanturnik, który mu zdziera skórę z głowy; dalej traper, który przed wigwamami poluje na bawoły dostarczające czerwonym pożywienia; wreszcie amerykański komisarz rządowy z papierem, na którym między liniami napisano: „Mane, tekel, fares!”, dla całego plemienia [...]. Na koniec, najpierwszym bezpośrednim produktem, który wszyscy dzicy otrzymali od cywilizacji, jest: wódka, ospa i syfilis; cóż dziwnego więc, że patrząc na cywilizację ze stanowiska tych najpierwszych dobrodziejstw, nie wzdychają do niej, bronią się i giną!
Bibliografia: Henryk Sienkiewicz, Listy z podróży do Ameryki, Kraków 2016, s. 135–136.
1
Ćwiczenie 4
R11neiNHBkcji
Spojrzyjmy bowiem, co to jest i jak się im przedstawia owa cywilizacja, do której przyjęcia głoszą ich niezdolnymi! Więc, oto najprzód: rząd Stanów gwarantuje im ziemię, obywatele zaś, z których łona rząd wyszedł, odbierają im ją mimo rządu. Na pierwszym więc kroku spotykają się z kłamstwem i krzywoprzysięstwem, jako zaś proste dzieci natury, nie umieją odróżnić rządu od narodu i z tych wszystkich stosunków wynoszą jedno tylko poczucie: głębokiej krzywdy. Zresztą Indianin w cywilizacji widzi tylko stratę tego wszystkiego, co stanowiło sposób do życia jego i jego przodków. Najprzód odejmują mu cały obszar stepów bez końca, a dają kawałek ziemi, której on nie umie uprawiać. Dają mu derkę, a zabierają wolność. Piękna zamiana! Dziki wojownik, siedząc na grzbiecie mustanga, przebiega stepy, poluje, walczy, oddycha całym obszarem piersi; jemu to życie dzikie, stepowe – potrzebne jak ptakowi powietrzne przestrzenie; on bez tego obejść się nie może: schnie i umiera [...]. Na koniec, jacyż to są ci apostołowie cywilizacji, z którymi się spotyka? Najprzód kupiec, który go oszukuje; dalej awanturnik, który mu zdziera skórę z głowy; dalej traper, który przed wigwamami poluje na bawoły dostarczające czerwonym pożywienia; wreszcie amerykański komisarz rządowy z papierem, na którym między liniami napisano: „Mane, tekel, fares!”, dla całego plemienia [...]. Na koniec, najpierwszym bezpośrednim produktem, który wszyscy dzicy otrzymali od cywilizacji, jest: wódka, ospa i syfilis; cóż dziwnego więc, że patrząc na cywilizację ze stanowiska tych najpierwszych dobrodziejstw, nie wzdychają do niej, bronią się i giną!. (Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 5

Scharakteryzuj styl językowy powyższego fragmentu Listów z podróży do Ameryki. Sformułuj wypowiedź pisemną.

R17xVx9RX3yHb
(Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 6

Poniższy fragment Listów... jest utrzymany w prześmiewczym tonie. Spróbuj przeformułować tekst na obiektywny, zdystansowany opis funkcjonowania Nowego Jorku.

Henryk Sienkiewicz Listy z podróży do Ameryki

[...] Krótko mówiąc, nie widziałem, jak żyję, miasta nieporządniejszego i z góry zapowiadam, że wszelkie usiłowania w tym kierunku municypalności warszawskiej nie przyprowadzą do żadnego rezultatu: New York będzie miał zawsze pierwszeństwo, choćby ze względu na swoje położenie portowe.

A jednak żadne może z miast europejskich nie wydaje tyle na utrzymanie porządku i na potrzeby miasta, ile New York; ale na nieszczęście, jak inne dykasterie urzędowe, tak i municypalność tutejsza składa się z tak biegłych w zawodzie swym złodziejów, że wobec nadużyć ich bledną wszelkie europejskie grynderstwa. Jeżeli na przykład w jakim z miast europejskich z oficjalnego ratusza rodzi się prywatne ratusiątko, to tu oficjalna mysz musi urodzić prywatną górę, choćby sama mysz miała nie wytrzymać porodu. Grosz publiczny i dobro publiczne są tu niczym więcej, jak tylko tłustością, którą smarują sobie buty ci, co chcą suchą nogą przejść przez błoto.

4 Źródło: Henryk Sienkiewicz, Listy z podróży do Ameryki, Kraków 2016, s. 81–82.
RXXTLi9bEGTlQ
(Uzupełnij).
311
Ćwiczenie 7

Porównaj ze sobą dwa opisy przeprawy przez Ocean Atlantycki napisane przez Henryka Sienkiewicza. Pierwszy pochodzi z noweli Za chlebem, drugi z Listów z podróży do Ameryki. Sformułuj wypowiedź pisemną na około 100 słów.

Henryk Sienkiewicz Wybór nowel i opowiadań

Nagle statek wstrząsnął się silnie, zupełnie jakby się wzdrygnął przed czymś strasznym. Naczynia blaszane, leżące koło siebie, zadźwięczały posępnie, płomienie w lampach podskoczyły i błysnęły mocniej, kilka wystraszonych głów poczęło pytać:

Ale nie było odpowiedzi. Drugie wstrząśnienie, silniejsze od pierwszego, szarpnęło statkiem; dziób jego podniósł się nagle i równie nagle zniżył, a jednocześnie fala głucho uderzyła w okrągłe okienka jednego boku.

Tymczasem zaszumiało coś koło statku, jak bór, w którym wicher nagle pożenie; zawyło, jakby stado wilków ryknęło. Wiatr uderzył raz i drugi, położył statek bokiem, a później okręcił nim naokoło, porwał go w górę i cisnął nim w otchłanie. Wiązania poczęły skrzypieć, blaszane naczynia, węzełki z rzeczami, tłumoki i narzędzia latały po podłodze, przewalane z kąta w kąt. Kilku ludzi padło na ziemię; pierze z poduszek jęło latać po powietrzu, a szkła w lampach zadźwięczały smutnie [...].

Nagle krzyk się rozległ między stojącymi bliżej wejścia. Bałwan wybił drzwi i runął na salę: woda z szelestem rozpłynęła się po wszystkich łątach: kobiety poczęły wrzeszczeć i chronić się na łóżka. Zdawało się wszystkim, że to już koniec.

Po chwili wszedł oficer służbowy z latarką w ręku, cały mokry i zaczerwieniony. W kilku słowach uspokoił kobiety, że woda dostała się tylko wypadkiem, potem dodał, że ponieważ statek na pełnym morzu, niebezpieczeństwo nie jest wielkie [...].
Przebudził ich dopiero głos dzwonka wzywający na śniadanie. Ale nie mogli jeść. Głowy ciążyły im, jakby ołowiem [...].

5 Źródło: Henryk Sienkiewicz, Wybór nowel i opowiadań, [w:] tegoż, Za chlebem, oprac. T. Bujnicki, Wrocław 1992, s. 206–209.
Henryk Sienkiewicz Listy z podróży do Ameryki

[...] cała noc była niespokojna. Chwilami trzeba się było trzymać, żeby nie wylecieć z szuflady. Statek kołysał się tak, że leżąc w łóżkach, od czasu do czasu znajdowaliśmy się w pozycji stojącej: dobrze, gdy na nogach, gorzej, gdy na głowie. Futro wiszące na przeciwległej ścianie od mojego łóżka – nagle spostrzegłem wiszące wprost nade mną. Kuferki nasze i buty latały po całej podłodze i po ścianach, bijąc z łoskotem w przepierzenia. Torby podróżne zawieszone na hakach wiły się w powietrzu, jakby je ktoś okręcał.

Około drugiej w kajutach leżących bliżej schodów rozległ się krzyk. Sądziłem, że stał się jakiś wypadek, tym bardziej że w tej samej chwili usłyszałem wodę płynącą z szelestem w wewnętrznym korytarzu. Rozbudzili się wszyscy; okrzyk: „Woda! Woda!”, zabrzmiał w całym wnętrzu statku; kobiety poczęły wrzeszczeć na różne tony lub biegać po korytarzach w kostiumach, których prostoty najprostszy opis nie byłby w stanie oddać. Wreszcie nadszedł młody miczman, cały mokry, z twarzą zarumienioną walką, i oświadczył damom, że woda nader zwyczajnym sposobem dostała się przez schody na korytarz i że nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
Nazajutrz z rana morze jeszcze było wzburzone, ale wiatr już ustał, koło południa zaś uciszyło się i morze. Mnóstwo osób przyszło na lunch.

6 Źródło: Henryk Sienkiewicz, Listy z podróży do Ameryki, Kraków 2016, s. 64–65.
R1COnb5s4cN2G
(Uzupełnij).
311
Ćwiczenie 8
Zapoznaj się z fragmentem Listów z podróży do Ameryki, w którym Sienkiewicz opisał sytuację polskich emigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych. Na jego podstawie sporządź w punktach poradnik pod tytułem Co zrobić po przyjeździe do Ameryki? Zawrzyj w nim zarówno zasady postępowania, jak i ostrzeżenia przed niebezpieczeństwami.
Zapoznaj się z fragmentem Listów z podróży do Ameryki, w którym Sienkiewicz opisał sytuację polskich emigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych. Na jego podstawie sporządź w punktach poradnik pod tytułem Co zrobić po przyjeździe do Ameryki? Zawrzyj w nim zarówno zasady postępowania, jak i ostrzeżenia przed niebezpieczeństwami.
Henryk Sienkiewicz Listy z podróży do Ameryki

Maciej spogląda na Bartłomieja, Bartłomiej na Franciszka. Co robić? Gdzie się obrócić? Gdzie iść? Okręt wyrzucił ich po prostu na bruk i na tym koniec… Ajent w Hamburgu obiecywał im wprawdzie, że jak przyjadą, będzie ktoś na nich czekał, ale ten „ktoś” istniał tylko w słowach ajenta. Ajent i okręt zarobili swoje. Pierwszy zapakował ich pod pokład, drugi przewiózł ich przez Ocean. Więcej do nich nie należy. Emigranci mogą sobie teraz robić, co im się podoba. Przybyli oto do wielkiego miasta, koło nich wre nieznane życie – lokomotywy świszczą na wysokości drugiego piętra; krzyżują się omnibusy i pojazdy; tłumy ludzi białych i kolorowych latają z gorączkowym pośpiechem na wszystkie strony; ajenci wszelkiego rodzaju wrzeszczą jak opętani, a oni – ci chłopi nasi, wśród tego gwaru, przepychów i świetności czują się jeszcze bardziej samotni i opuszczeni, niż byli na wielkiej pustyni morskiej. I znowu są na woli bożej. Ani zgadują, ile jeszcze muszą przecierpieć, nim trafi się jaki ksiądz polski, który powie im, gdzie się obrócić, gdzie poszukać roboty, gdzie znaleźć kawałek chleba.

Przedtem jeszcze chciwi właściciele boarding‑housów położonych blisko portu wycisną z nich grosz ostatni; jeszcze niemało nacierpią się zimna w obrzydłych suterenach różnych kwater – pierwej jeszcze niejeden pijany Irlandczyk, którego jako prawdziwego znawcę zadziwią tęgie pięści mazurskie, zapragnie spróbować ich siły i popodbija oczy tym biedakom, którzy bronić się nawet nie śmią z obawy, aby nie uderzyć „pana” [...].

[...] w New Yorku istnieją tak zwane domy dla emigrantów, gdzie każdy przybyły może znaleźć przytułek, pożywienie, naukę angielskiego języka i jakiegoś rzemiosła. Prace dokonywane w takich zakładach przez emigrantów idą na pokrycie kosztów ich utrzymania; po pewnym zaś czasie, gdy wychodźca przygotowany już jest do walki z życiem, opuszcza zakład i poczyna pracować na własną rękę.

Ale instytucja ta, dająca chlubne świadectwo rozumowi i sercu Amerykanów, jest wielce nie wystarczająca. Naprzód, zakłady nie mogą pomieścić nawet połowy wszystkich potrzebujących przytułku emigrantów, po wtóre, uczą tylko rzemiosł, tymczasem ludność napływowa, np. polska, przeważnie ciśnie się do roli. Przy tym zakład taki jest rodzajem kurateli, jest po prostu domem zarobkowym. Mężczyźni, kobiety i dzieci pracują tam osobno, jak tego sam rodzaj ich zajęć wymaga – rodzina zatem nie może być razem. Dla tych powodów przy znanym wstręcie naszych włościan do podobnych instytucji, jak szpitale, domy zarobkowe itp., mała bardzo ich część z zakładów emigranckich korzysta.

Ale głównym powodem jest, że chłopi nasi nic o nich nie wiedzą. Zdarzyło mi się spotykać Polaków zamieszkałych od kilku lat w Stanach Zjednoczonych, którzy o istnieniu working‑housów emigracyjnych dowiadywali się po raz pierwszy, gdy z rozmowy wypadło – z moich ust. Domy emigracyjne nie mają, jak łatwo zrozumieć, swoich ajentów na wzór hotelowych, którzy by wyszukiwali w porcie nowoprzybyłych.

A jednak – czy chłopi nasi nie przywożą do nowej części świata nic, co by mogło zapewnić im spokojne życie i pewny kawałek chleba? Przeciwnie. Przywożą przyzwyczajenie do przestawania na małym, prawdziwie chłopską wytrzymałość, cierpliwość i żelazne zdrowie. Wysileniom i niewygodom, jakim z trudnością opiera się emigrant Niemiec lub Francuz, nasz chłop, przywykły chodzić boso i jadać byle jak, sypiać pod byle czym, opiera się z większą łatwością. On nie rozumie nawet potrzeby rozmaitych wygód, które pierwszy uważa za konieczność życia. Słońce go nie spali, deszcz mu nie zaszkodzi, śniegi i wiatry go nie zmrożą. W zimnym Wisconsinie lub Minnesocie nie dba o zamieć śnieżną, w półzwrotnikowym Teksasie raz wytrząsłszy się na febrę, pracuje na spiekocie jak Murzyn. Przy tym robotnik z niego może mniej zręczny od innych, ale wytrwalszy, korny, cichy.

7 Źródło: Henryk Sienkiewicz, Listy z podróży do Ameryki, Warszawa 1956, s. 599–603.
RXrrbnfCqtN1D
(Uzupełnij).
Praca domowa

Czy Listy z podróży do Ameryki Henryka Sienkiewicza mogą zachęcać do odwiedzenia Nowego Yorku? Uzasadnij swoją opinię w wypowiedzi pisemnej.