Sprawdź się
Aleje UjazdowskieAleje Ujazdowskie, niedzielne południe,
Koniec września – już wiecie? – tak, jak wtedy bywa:
Bez troski i niebiesko, tak ciepło i cudnie,
Że dusza się zanosi od słońca szczęśliwa.Mieszam się w gwarnym tłumie, i chodzę, i brodzę,
Uśmiechnę się do siebie, przez zęby zagwiżdżę,
Za spojrzeniami dziewcząt oczyma zawodzę,
Bezczelnie w twarz zaglądam i śmiesznie się mizdrzę.Znajomym się uprzejmie kłaniam aż do ziemi,
I ognia z wdziękiem proszę u złych lowelasów,
Dzieciom trącam obręcze i kłócę się z niemi
I nie drażni mnie nawet grzech krzywych obcasów.Źródło: Kazimierz Wierzyński, Aleje Ujazdowskie, [w:] Wybór poezji, oprac. K. Dybciak, Wrocław 1991, s. 22.
Na podstawie informacji z e‑materiału oraz z dostępnych źródeł napisz, jaką funkcję pełniły kawiarnie literackie w przedwojennej Warszawie.
Proces o zabójstwo tancerkiObecność moja w sądzie wzbudziła zdziwienie na ławie prasowej. Cóż to? „Wiadomości Literackie” wysyłają swego sprawozdawcę na sensacyjny proces? Pismo poświęcone krytyce i sztuce udziela miejsca sprawom, które podlegały dotąd wyłącznej i chciwej eksploatacji pism codziennych? Widziałam twarze niemal zgorszone. Cóż robić? Literatura ma ten przywilej, że wpycha się wszędzie, wszystko jest dla niej pożywieniem, nęci ją zawsze zagadka przestępstwa i zbrodni. A że coraz bardziej zacierają się różnice w hierarchii rodzajów literackich, lekceważony do niedawna reportaż zaczyna się czuć coraz pewniej wśród swoich czcigodnych poprzedników.
Źródło: Irena Krzywicka, Proces o zabójstwo tancerki, [w:] tejże, Sąd idzie, Warszawa 1998, s. 9.
Oko w oko z kryzysem. Reportaż z podróży po Polsce- Bieduje się i głoduje – mówi gospodyni. – Cóż to za życie? Ani żyć, ani umrzeć.
Pan Antoni: – Dotychczas głównym źródłem utrzymania była wyprzedaż tego, co mieliśmy. Poszły ubrania, kołdry, poduszki. Teraz kolej na resztę: łóżko bez pościeli, sienniki i pustą szafę.
Gdy weszliśmy do sklepiku kolonialnego – opisuje Wrzos spacer z synem pana Antoniego, zaproponowałem Romanowi, abyśmy coś zjedli.
Roman stanął przed ladą, na której poukładane były bloki z czekoladą, słoiki z miodem i konfiturami, cukierki, pierniki, popatrzał i rzekł po chwili: – Chleba….
[...] W bramach domów, wśród nocy, pod łodziami, nad brzegami Wisły, na przystaniach i w kabinach plażowych śpią bezdomni. Można ich spotkać na ławkach w Alejach albo na klatkach schodowych, na strychach i w piwnicach. W jednym tylko przytułku na Dzikiej, w sławnym „Cyrku”, sypia ponad tysiąc osób. W korytarzach, przy ubikacjach, wśród najgorszych wyziewów, leżą na ziemi ludzie ubrani w łachmany. W powietrzu unosi się ciężki zapach najpotworniejszej nędzy i brudu.
Źródło: Kondrad Wrzos, Oko w oko z kryzysem. Reportaż z podróży po Polsce, [w:] 100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku, t. I, red. M. Szczygieł, Wołowiec 2014, s. 377–378.
Kapitan Kryzys przytył pięć kiloWarszawskich bezdomnych wciąż najłatwiej znaleźć nad Wisłą, na Gocławiu, niedaleko przepompowni Gruba Kaśka, urzęduje Kapitan. [...] Latem palą ogniska, grillują. Się żyje. Zimą idą do schronisk.
- Jak się żyje? Jako bezdomny przytyłem już pięć kilo. W życiu nie pamiętam, żebym tyle jadł. Idziemy rano na peweksy… Jakie peweksy? No, na śmietniki. Co tam ludzie wyrzucają, to się w głowie nie mieści – i Kapitan wyciąga z garba szynkę, konserwę i kawałek sera. – Jedzenia mamy od cholery. A ludzie nawet wódkę wyrzucają. Zrobią imprezę, nie dopiją i wszystko – srrrrru! – na śmietnik. Rysiek kiedyś znalazł na śmietniku komputer. Ale nie wiemy, jak go uruchomić. A kalkulator jaki znalazł! Pokaż Rysiu. [...] Skąd kryzys? proste. Za dobrze się ludziom powodzi. Kto widział, żeby chleb wyrzucać? I konserwę. I mięso. I kalkulatory?
Źródło: Witold Szabłowski, Kapitan Kryzys przytył pięć kilo, „Gazeta Wyborcza” Gazeta Wyborcza 11.