Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
R1Gug0Mqi8AQU21
Ćwiczenie 1
Oceń prawdziwość poniższych stwierdzeń. Zaznacz P, jeśli stwierdzenie jest prawdziwe, albo F – jeśli jest fałszywe. Twórcy literatury popularnej ukazują przemiany społeczne, polityczne i medialne. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Za sprawą literatury popularnej zacierają się podziały pomiędzy literaturą wysoką i niską. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Literatury popularnej nie dotyczą procesy globalizacji. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz

Teksty do ćwiczeń

  1. Trędowata - kultowy romans o mezaliansiemezaliansmezaliansie i odtrąceniu przez arystokrację panny z dobrego domu. Powieść realizuje melodramatyczne odwrócenie klasycznego motywu Kopciuszka (guwernantka Stefcia Rudecka) i księcia (ordynat Michorowski) – tym razem Kopciuszek jednak przegrywa. Popada w chorobę i umiera.

mezalians
Helena Mniszkówna Trędowata

Świeży oddech wiosny dmuchnął na delikatne zasłony szyb, muskając puszyste sobolowo‑złote włosy Stefci Rudeckiej, ciekawie wychylonej na świat. Była w bieliźnie, z warkoczem trochę roztarganym. Obudził ją odgłos dzwonka i kukułki wołającej w parku. Dziewczyna podskoczyła do okna
Ranek zachwycił ją, powietrze orzeźwiło, wciągała je w piersi z lubością.
Widok kwiatów, pokrytych blaskiem rosy, świergot ptaków oczarował ją, rozmarzył trochę.
Pąsowe usta uśmiechały się majowo jak poranek, ale w dużych fiołkowych oczach pozostał smutek, niezgodny z młodzieńczą postacią i wesołym głosem, jakim zawołała:
– Cudny świat! Już nie zasnę, pójdę do lasu! Odbiegła od okna i zaczęła się ubierać.
Włosy splotła w warkocz i zwinęła w ciężki węzeł z tyłu głowy; z natury falowały puszysto, osłaniając miękkimi zwojami drobne uszy i kąty ładnie zarysowanego czoła.
Narzuciła na siebie skromną suknię z szarego batystu, ozdabiając ją sznurem różowych korali, błyszczących jak duże czereśnie.
Ubrana, zajrzała do sąsiedniego pokoju. Ciemny od zapuszczonych firanek, wyglądał, jakby sam spał. Stefcia szepnęła:
– Lucia śpi smacznie. Sama pójdę.
Na palcach przeszła parę pokoi bogato i gustownie urządzonych. W ogromnej sieni pałacowej zatrzymała się bezradnie, ujrzawszy ciężkie oszklone drzwi zamknięte na klucz. Pomógł jej służący, który właśnie szedł po schodach ze szczotkami w ręku. Szeroko otworzył zaspane oczy na jej widok, ale uprzejmie pospieszył odkręcić zamek. Po chwili wbiegła do parku. Chodząc po żwirowanych uliczkach, zrywała białe smukłe narcyzy. Liliowy bez w bujnych kiściach opadał z krzaków, rozkołysany, pachnący. Kielichy narcyzów, przeczysto białe, wonne, pełne były chłodnej rosy; żółte oczy kwiatów w czerwonej rzęsie wyglądały jak załzawione.
Dziewczyna przychylała do ust białe czarki i piła te łzy ze swawolnym uśmiechem. Pierwsza młodość jej życia i pierwsze poranne blaski słońca złożyły się w potężny hejnał szczęścia, spłynęły do duszy stubarwną tęczą.
Podskakiwała do większych bukietów bzu, strząsając z pachnących pióropuszów kroplisty deszcz na swe lśniące włosy. W świetle słonecznych jaśni głowa jej migotała niby w srebrzystej rosie. Z więzią kwiatów wyszła z parku do ogrodu owocowego i tu krzyknęła z zachwytem. Wspaniale przystrojone kwieciem drzewa stały uroczyste. Jabłonie, w różowych pękach, miały wygląd młody, pieszczący wzrok. Wiśnie stały osypane bielą kwiatów, niby szeregi dziewcząt idących do ślubu w białych welonach. Zapach płynął duszący, gałęzie sypały potoki woni. Słońce malowało złotem kwiaty, wiatr niósł szumy, brzęczały pszczoły. Czasem, oderwany z drzewa, biały motyl unosił się w górę jak strząśnięty kwiat. Stefcia, upojona zapachem, odłamała parę gałązek wiśniowych, przypinając je do włosów, do paska, i tak ukwiecona, szła wąską uliczką, wysadzoną krzewami porzeczek.
Uliczka wiodła do lasu za ogrodem, zwanego borkiem. […]
Koło nóg jej śmignęła wiewiórka i prędko wskoczyła na drzewo. Ćwierkały wróble, monotonnie stukał dzięcioł.
W pobliskiej olszynce ślicznym sopranem wyśpiewywał słowik, z głębi lasu wołała tenorem kukułka, największa próżniaczka między ptakami. Świat leśny wrzał życiem, pełen szczebiotów, nawoływań, fruwań, pełen chrzęstu igieł sosnowych, szumu leszczyny, dźwięczał, huczał, brzmiał.

tre Źródło: Helena Mniszkówna, Trędowata, Gdańsk 2000, s. 4–5.
  1. Powieść Dołęgi Mostowicza Znachor można uznać za klasyczny scenariusz filmu drogi i thrillera obyczajowego. Tytułowy znachor, w istocie profesor medycyny Rafał Wilczur, stracił pamięć z powodu ataku rabusiów po hulance spowodowanej ucieczką żony lekarza. Wątki sensacyjne splatają się w niej z wątkami obyczajowymi – Mostowicz kapitalnie sportretował zabobonną, zabiedzoną prowincję lat 30. XX wieku.

Tadeusz Dołęga Mostowicz Znachor. Profesor Wilczur

Prokop wzruszył ramionami.
– Jakże ja mogę ciebie wziąć, do domu obcego człowieka puścić?
– Ja i nie napraszam się.
– To i mądrze robisz. Nie znam ciebie ani nikt ciebie tu nie zna. Sam rozumiesz. Może ty i dobry człowiek, bez żadnych złych zamiarów, ale może i zły. Nawet twego nazwiska nie wiem, ani skąd ty rodem.
– Nazwisko moje Antoni Kosiba, a rodem ja z Kalisza.
– Kto by go wiedział, gdzie ten sam Kalisz.
– Pewno, że daleko.
– Świat jest wielki – westchnął Prokop – a ludzie na nim rozmaici.
Zapanowało milczenie, lecz młynarz po chwili zapytał:
– A cóż ty chodzisz, że miejsca nigdzie nie zagrzejesz? To domu nie masz?
– Nie mam.
– I baby swojej nie masz?
– Nie.
– A dlaczego?
– Nie wiem... Od baby nic dobrego na świecie.
– Co prawda, to prawda – przyznał Prokop przez nie tylko zgorszenie i kłopoty. Ale zawsze należy się ożenić. Takie prawo Boskie. I pomyślał stary Prokop, że to prawo dla niego okazało się okrutne. Urodziła mu wprawdzie żona trzech synów i córkę, ale nie na pociechę, tylko na nieszczęście.
Rozmyślania jego przerwał przybysz:
– Pewno, że mnie nie znasz. Ale przecie u ludzi pracowałem, świadectwa mam. Możesz je przeczytać.
– I czytać nie będę. Z czytanego i z pisanego nie ma nic dobrego.
– Dokumenty też w porządku. Żebym złodziej był, nie pracy bym szukał, tylko co ukraść. Jakbym był złodziejem, to już dawno zamknęliby mnie w więzieniu. A ja już dwanaście lat chodzę. I nawet nie miałbym ukryć się u kogo, bo nikogo bliskiego nie mam.
– A dlaczego nie masz?
– A ty masz? – zapytał przybyły.
Młynarza to zastanowiło.
– Jakże? Mam rodzinę. Ale jakby, nie daj Boże, wymarła, to znalazłbyś bliskich?... Znalazłbyś życzliwych, serdecznych, co pomogliby ci w biedzie?... Nieznajomy mówił jakby z goryczą i patrzył w oczy Prokopowi.
– Nikt nie ma bliskich – zakończył, a Mielnik nic na to nie odpowiedział.
Pierwszy raz w życiu podsunięto mu taką myśl i wydała mu się prawdziwą. Toteż przyjaźniej spojrzał na przybysza.
– Co tam ludzie o mnie mówią czy myślą – powiedział – niewiele mnie to obchodzi. Pewno i tobie bajek naopowiadali. Ale ja sam wiem, jak należy się żyć. Krzywdy ani biedy niczyjej nie chcę. Przyjdzie kto do mnie, to głodny nie odejdzie. Bogiem się świadczę! Tak i tobie powiem: mnie chleba nie brakuje i ty się najesz.

pro Źródło: Tadeusz Dołęga Mostowicz, Znachor. Profesor Wilczur, Łódź 1988, s. 63–64.
  1. Popularna i lubiana awanturniczo–przygodowa powieść fantasy Andrzeja Sapkowskiego współgra z konwencjami literatury rycerskiej i łotrzykowskiejpowieść łotrzykowskałotrzykowskiej. Świat bohaterów wypełniają zarówno postaci ludzkie, jak i bestiarium fantastyczne – zjaw, strzyg i demonów.

powieść łotrzykowska
wams
Andrzej Sapkowski Krew elfów

– Ja, Donimir z Troy – krzyknął chudy rycerz z trzema lwami na wamsiewamswamsie – byłem w obu bitwach o Sodden, alem was tam nie widział, panie krasnoludzie!
– Boście pewnikiem taborów pilnowali! – odpalił Sheldon Skaggs. – A ja byłem w pierwszej linii, tam, gdzie było gorąco!
– Bacz, co mówisz, brodaczu! – poczerwieniał Donimir z Troy, podciągając obciążony mieczem pas rycerski. – I do kogo!
– Sam bacz! – krasnolud trzepnął dłonią po zatkniętym za pas toporze, odwrócił się do swych kompanów i wyszczerzył zęby. – Widzieliście go? Rycerz chędożony! Herbowy! Trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!
– Pokój, pokój! – siwowłosy druid w białej szacie ostrym, władczym głosem zażegnał awanturę. – Nie godzi się, moi panowie! Nie tu, nie pod konarami Bleobherisa, dębu starszego od wszystkich sporów i zwad tego świata! I nie w przytomności poety Jaskra, którego ballady winny uczyć nas miłości, nie kłótni. – Słusznie! – poparł druida niski, otyły kapłan o twarzy błyszczącej od potu. – Patrzycie, a oczu nie macie, słuchacie, a uszy wasze głuche. Bo miłości bożej nie ma w was, boście są jako puste beczki...
– Jeśli już o beczkach mowa – zapiszczał długonosy gnom z wozu ozdobionego napisem „Artykuły żelazne, wyrób i sprzedaż” – to wytoczcie jeszcze jedną, panowie cechowi! Poecie Jaskrowi ani chybi w gardle zaschło, a i nam z tego wzruszenia niezgorzej!
– Zaprawdę, jako puste beczki, powiadam wam! – głuszył gnoma kapłan, nie zamierzając dać się zbić z pantałyku i przerywać kazania. Nic a nic z pana Jaskrowych ballad nie pojęliście, niczegoście się nie nauczyli. Nie zrozumieliście, że ballady te o losie ludzkim mówiły, o tym, żeśmy w rękach bogów jeno zabawką, a krainy nasze bożym są igrzyskiem. Ballady o przeznaczeniu mówiły, o przeznaczeniu nas wszystkich, a legenda o wiedźminie Geralcie i księżniczce Cirilli, choć rzucona na prawdziwe tło owej wojny, to przecież tylko metafora, wytwór wyobraźni poety, który temu miał służyć, byśmy...
– Bredzisz, święty mężu! – zawołała z wysokości swego wozu Vera Loewenhaupt. – Jaka legenda? Jaki wytwór wyobraźni? Kto jak kto, ale ja Geralta z Rivii znam, widziałam go na własne oczy, w Wyzimie, gdzie córkę króla Foltesta odczarował. A później jeszcze spotkałam go na Kupieckim Trakcie, gdzie na prośbę Gildii zabił srogiego gryfa, co na karawany napadał, którym to uczynkiem wielu dobrym ludziom życie ocalił. Nie, nie legenda to i nie bajka. Prawdę, szczerą prawdę wyśpiewał nam tu mistrz Jaskier.
– Potwierdzam – powiedziała smukła wojowniczka z czarnymi włosami gładko sczesanymi do tyłu i splecionymi w gruby warkocz. – Ja, Rayla z Lyrii, również znam Geralta Białego Wilka, słynnego pogromcę potworów. Widywałam też nie raz i nie dwa czarodziejkę Yennefer, bom bywała w Aedirn, w mieście Vengerbergu, gdzie owa ma swą siedzibę. O tym, aby tych dwoje się kochało, nic mi jednak nie wiadomo. – Ale musi to być prawda – odezwała się nagle melodyjnym głosem urodziwa elfka w gronostajowym toczku. – Tak piękna ballada o miłości nie mogła być nieprawdziwa. […]
– Jeśli pieśń mówi, że się kochali – uśmiechnął się czarodziej – to tak było i miłość ta przetrwa wieki. Taka jest moc poezji.

kre Źródło: Andrzej Sapkowski, Krew elfów, Warszawa 2001, s. 13–14.
1
Pokaż ćwiczenia:
RN6JJLRZ6qKwh1
Ćwiczenie 2
Sformułowania określające wymowę cytowanego tekstu literatury popularnej połącz z odpowiednią postacią. Parodiowanie etosu Możliwe odpowiedzi: 1. Stefcia Rudecka, 2. Antoni Kosiba, 3. Krasnolud Antropomorfizowanie natury Możliwe odpowiedzi: 1. Stefcia Rudecka, 2. Antoni Kosiba, 3. Krasnolud Formułowanie pytań filozoficznych Możliwe odpowiedzi: 1. Stefcia Rudecka, 2. Antoni Kosiba, 3. Krasnolud
11
Ćwiczenie 3

Na podstawie fragmentu Trędowatej Heleny Mniszkówny wykaż schematyczność kreacji bohaterki. Opisz, jakie jej cechy są charakterystyczne dla typowych bohaterek romansów?

R1R0eGWLA6eYg
(Uzupełnij).
11
Ćwiczenie 4

Na podstawie fragmentu powieści Znachor Tadeusza Dołęgi‑Mostowicza podaj cechy łączące Antoniego Kosibę z bohaterami eposów antycznych.

R11ZVs7UoWFCM
(Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 5

Zapoznaj się z fragmentem Krwi elfów Andrzeja Sapkowskiego. Następnie wyjaśnij, na czym polega zabawa z konwencją romansu rycerskiego, którą zastosował autor.

RWm9lY3I3b54e
(Uzupełnij).
31
Ćwiczenie 6

Odwołując się do poznanych tekstów literatury popularnej, oceń słuszność zacytowanej poniżej tezy. Sformułuj dwa argumenty.

Agnieszka Fulińska Dlaczego literatura popularna jest popularna

Istnieją trzy podstawowe przyczyny popularności gatunków popularnych: związek z najważniejszymi archetypami ludzkości, klasyczna forma narracyjna, bezpośrednia reakcja na otaczający świat i problemy żyjącego w nim człowieka.

7 Źródło: Agnieszka Fulińska, Dlaczego literatura popularna jest popularna, [w:] „Teksty Drugie”, t. 4, 2003, s. 62.
RqASNTQRQKiWh
(Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 7

Wybierz dowolny utwór literacki z archiwum kultury masowej i podaj funkcjonujące w nim nawiązania do kultury wysokiej. Przygotuj się do dyskusji na temat związków kultury wysokiej i popularnej.

Rrlq2yD8lZNMY
Wymyśl pytanie na kartkówkę związane z tematem materiału.
31
Ćwiczenie 8

Czy literatura popularna może ukształtować dobry gust czytelnika? Rozważ problem w rozprawce, wykorzystując cytowane fragmenty utworów należących do literatury popularnej oraz inny tekst kultury masowej. Twoja praca powinna liczyć 300 słów.

Ro896DHjXmKMf
(Uzupełnij).