Sprawdź się
Sprawdź w słowniku, co oznacza tytułowy „proces”. W podanych w lekcji fragmentach wyszukaj terminy sądownicze i dopasuj je (w formie podstawowej, tzw. słownikowej) do definicji:
Na podstawie definicji terminu „sytuacja kafkowska” udowodnij odnosząc się do powieści, że Józef się w takowej znalazł.
Przeczytaj fragment, a następnie wskaż cechy bohatera.
Zapoznaj się z fragmentem tekstu, a następnie zaznacz cechy bohatera.
ProcesGdy K. jednego z następnych wieczorów przechodził przez korytarz, który oddzielał jego biuro od głównych schodów – wyszedł tym razem prawie ostatni do domu, tylko w ekspedycji pracowali jeszcze dwaj woźni w małym kręgu światła żarówki – usłyszał dochodzące zza jakichś drzwi, za którymi, jak zawsze przypuszczał, znajdowała się tylko rupieciarnia, westchnienia i jęki. Przystanął zdumiony i jeszcze raz nadstawił ucha, aby przekonać się, czy się nie omylił. [...]
– Co wy tu wyrabiacie? – spytał K. załamującym się ze wzburzenia, choć przyciszonym głosem. Jeden z mężczyzn, który widocznie dowodził innymi i przyciągnął najpierw na siebie jego uwagę, tkwił w czymś w rodzaju ubrania z ciemnej skóry, które odsłaniało głęboko, aż do piersi, szyję i obnażało całe ramiona. Nie odpowiadał. Ale dwaj inni zawołali:
– Panie! Mamy być wychłostani, ponieważ poskarżyłeś się na nas przed sędzią śledczym.
Teraz dopiero rozpoznał K., że to rzeczywiście byli strażnicy Franciszek i Willem i że trzeci mężczyzna trzymał w ręku rózgę, aby ich bić.
– Nie – rzekł K. i patrzył na nich osłupiały – nie poskarżyłem się, powiedziałem tylko, co się działo w moim mieszkaniu. A wasze zachowanie nie było przecież bez zarzutu. [...]
– Czy rózga może powodować takie bóle? – spytał K. i spojrzał na rózgę, którą siepacz przed nim wywijał.
– Będziemy się przecież musieli rozebrać do naga – powiedział Willem.
– Ach tak – rzekł K. i przyjrzał się dokładnie siepaczowi. Był opalony na brązowo jak marynarz i miał dziką, świeżą twarz. – Czy nie ma możliwości oszczędzić tym dwom rózeg? – spytał go.
– Nie – rzekł siepacz i potrząsnął z uśmiechem głową. – Rozbierajcie się! – rozkazał strażnikom. [...]
– Wynagrodziłbym cię dobrze, gdybyś ich puścił – powiedział K. i wyjął pugilares, nie patrząc już na siepacza; takie interesy załatwia się obustronnie najlepiej ze spuszczonymi oczami.
– A później zechcesz i mnie zadenuncjować – powiedział siepacz – i mnie także przyprawić o baty. Nie, nie!
– Bądź przecież rozsądny – powiedział K. – Gdybym chciał, by ci dwaj zostali ukarani, nie byłbym starał się ich teraz wykupić. Mógłbym po prostu zatrzasnąć drzwi, nie chcieć już nic słyszeć ani widzieć i pójść do domu; ale ja tego nie robię, przeciwnie, zależy mi poważnie na tym, by ich uwolnić. Gdybym był przeczuwał, że będą albo że tylko mogą być ukarani, nigdy bym nie był wymienił ich nazwisk. Zupełnie nie uważam ich bowiem za winnych, winna jest organizacja, winni są wysocy urzędnicy.
Na podstawie określeń z poprzedniego ćwiczenia i fragmentów powieści zamieszczonych w lekcji scharakteryzuj postać Józefa K.
Zapoznaj się z krótkim wprowadzeniem oraz fragmentami powieści. Następnie zinterpretuj obydwie sytuacje, wybierając właściwą odpowiedź i rozwijając ją poniżej.
W następną niedzielę Józef K., pomimo że nie został ponownie wezwany do sądu, zjawia się tam wiedziony niejasnym imperatywem. Wchodzi jak ostatnio na najwyższe piętro budynku niby‑kancelarii, gdzie poprzednio odbyło się przesłuchanie przed sądem, ale aranżacja wnętrza wygląda zupełnie inaczej. Po rozmowie z żoną woźnego, a potem samym woźnym daje się temu ostatniemu zaprowadzić krętymi schodami jeszcze wyżej w zaułki kamienicy na strych, gdzie w ciasnym i dusznym korytarzu czekają na swoją kolej inni petenci. Bohater, rozmawiając najpierw z nieznajomą dziewczyną, a potem z informatorem, który rzekomo ma wyjaśniać klientom sprawy, doświadcza stanu osłabienia, braku powietrza, traci przytomność. Kiedy jednak ostatecznie wychodzi z budynku, odzyskuje siły witalne i zastanawia się nad swoim zdrowiem.
ProcesJestem przecież także urzędnikiem i przywykłem do powietrza biurowego, ale tu nie sposób wytrzymać, sam pan to przyznaje. Zechce więc pan być tak uprzejmy i trochę mnie poprowadzić, mam zawrót głowy i robi mi się słabo, gdy sam wstaję. – I podniósł ramiona, aby ułatwić obojgu chwyt pod pachy.[…]
– Czy nie chciałby pan tu trochę usiąść? – spytał informator. Byli już w korytarzu, w miejscu, gdzie stał oskarżony, do którego K. przedtem przemówił. K. wstydził się go prawie. Dopiero co stał przed nim dumnie wyprostowany, teraz dwie osoby musiały go wspierać, jego kapeluszem balansował informator trzymając go w koniuszkach palców, fryzura była zwichrzona, włosy spadały mu na pokryte potem czoło.
ProcesPotem stał jeszcze chwilę spokojnie, przygładził sobie przed lusterkiem kieszonkowym włosy, podniósł swój kapelusz, który leżał na dolnym stopniu schodów – informator pewnie go tam rzucił – i zbiegł ze schodów tak świeży i tak długimi susami, że wprost przeraził się tej nagłej zmiany. Takiej niespodzianki nie doznał jeszcze nigdy ze strony swego, zresztą całkiem dobrego zdrowia. Czyżby ciało zamierzało zbuntować się i zgotować mu nowy proces, skoro tak łatwo znosił dotychczasowy?
Przeczytaj fragment artykułu, który odnosi się do stylu prozy Franza Kafki. Następnie określ i zaznacz, który z zamieszczonych poniżej cytatów z powieści najlepiej oddaje oniryczny charakter narracji omówionej we wprowadzeniu.
Zapoznaj się z fragmentem artykułu, który odnosi się do stylu prozy Franza Kafki. Następnie określ i zaznacz, który z zamieszczonych poniżej cytatów z powieści najlepiej oddaje oniryczny charakter narracji omówionej we wprowadzeniu.
Geniusz KafkiAutor używa szczególnego stylu, który nie pozwala narratorowi nabrać dystansu do opowiadania i zakazuje mu refleksji nad postaciami i ich postępowaniem. To właśnie nazywamy narracją w trzeciej osobie. Kafka pisze zawsze, patrząc z perspektywy swoich postaci. Z tego powodu czytelnik, nie mogąc nabrać dystansu, jest skazany na doznawanie myśli prześladowczych, fiksacji i obsesji bohaterów. To dlatego czytelnicy Kafki są podporządkowani onirycznej logice tych postaci, popychanych nieuchronnie w stronę otchłani, tracących zmysły, nie tracąc życia.
Przeanalizuj fragment powieści i wskaż najważniejsze cechy narracji, jakie się w nim pojawiają.
Przeanalizuj fragment powieści i podaj najważniejsze cechy narracji, jakie się w nim pojawiają.
Rozdział pierwszy
Aresztowanie – Rozmowa z panią Grubach – Potem panna Bürstner (fragment)Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany. Kucharka pani Grubach, jego gospodyni, przynosząca mu śniadanie codziennie około ósmej godziny rano, tym razem nie przyszła. To się dotychczas nigdy nie zdarzyło. K. czekał jeszcze chwilę, widział ze swego łóżka starą kobietę z przeciwka, która obserwowała go z niezwykłą ciekawością, potem jednak głodny i zdziwiony zadzwonił. Natychmiast ktoś zapukał i wszedł mężczyzna, którego jeszcze nigdy w tym mieszkaniu nie widział. Był wysmukły, a jednak silnie zbudowany, miał na sobie czarne, obcisłe ubranie, podobne do stroju podróżnego, zaopatrzone w różne kieszenie, fałdy, guziki i sprzączki oraz pasek, tak że wyglądało nadzwyczaj praktycznie, mimo iż nie było jasne, do czego by mogło służyć.
– Kto pan jest? – zapytał K. i natychmiast podniósł się w łóżku.
Mężczyzna jednak zbył to milczeniem, jak gdyby i tak trzeba było pogodzić się z jego obecnością [...].
– Nie wolno panu odejść, pan jest przecież aresztowany.
– Tak to wygląda – rzekł K. – Ale za co? – spytał potem.
– Tego panu nie możemy powiedzieć. Proszę pójść do swego pokoju i czekać. Wdrożono już dochodzenie i w swoim czasie dowie się pan o wszystkim. Wychodzę już poza instrukcje, rozmawiając z panem tak uprzejmie. Ale spodziewam się, że tego nie słyszy nikt oprócz Franciszka, a ten jest wbrew wszelkim przepisom aż nadto grzeczny wobec pana. Jeśli pan dalej będzie miał tyle szczęścia, ile obecnie przy wyznaczaniu strażników, to może pan być całkiem spokojny. K. chciał usiąść, lecz zauważył, że w całym pokoju nie było miejsca do siedzenia z wyjątkiem krzesła przy oknie.
– Pan się jeszcze sam przekona, jak dalece to wszystko jest prawdą – powiedział Franciszek i zbliżył się do niego wraz z drugim mężczyzną. Zwłaszcza ten ostatni przewyższał znacznie K. wzrostem i klepał go raz po raz po ramieniu. Obaj zbadali koszulę nocną K. i orzekli, że teraz będzie musiał włożyć o wiele gorszą, ale że oni tę koszulę, jak i całą jego pozostałą bieliznę, przechowają i zwrócą, jeśli jego sprawa wypadnie pomyślnie.