Sprawdź się
Wyjaśnij, dlaczego Małą apokalipsę Tadeusza Konwickiego zalicza się do typu powieści określanych mianem antyutopii.
Zapoznaj się z fragmentami Małej apokalipsy Tadeusza Konwickiego. Określ wpływ rzeczywistości PRL na zachowanie oraz moralność poszczególnych bohaterów.
Fragment 1.
Mała Apokalipsa- Pan do mnie? - spytałem.
- Tak, do pana. Mam polecenie odciąć gaz.
- Przecież już w tym roku odcinaliście trzy razy.
- Panie, ja tam nie wiem, każą, to odcinam, każą, to włączam. Oni, Panie, potracili głowy. Codziennie jakiś dom wylatuje w powietrze, to żeby była podkładka, każą odcinać. I tak szczęście, że pana mieszkanie istnieje [...].
- To niech pan za jednym zamachem i elektryczność odetnie. Mnie wszystko jedno. [...]
I rzeczywiście, w ułamku sekundy zakręcił zawór, zdemontował palenisko w piecyku i już siedział na krawędzi wanny, zapalając rozklejającego się papierosa.
- Dobrze się wykąpać w ciepłej wodzie, choćby tylko, za przeproszeniem, tyłek umyć – prawił staruszek, rozglądając się po łazience. -Ale co robić, jak rozkaz, to rozkaz. Chyba, żeby pogadać z kierownikiem, pan rozumie. Przemówić do ręki.
Fragment 2.
Mała apokalipsa- Ja filozofuję? - zdziwił się Kobiałka. - Ja tylko mówię, jak jest. O Boże wszechmogący, już niedługo odpocznę. Ubiorę się w ciepły, watowany kaftanik wariata, położę się na podłodze zacisznej komnatki wybitej pikowaną materią ochronną, będę patrzył w sufit, drzemał [...]. czasem ocknę się, pobluźnię sobie do woli, wykrzyknę kilka ohydnych przekleństw polskich i rosyjskich, na które mam od dawna chrapkę. Panie sąsiedzie, u nas już zaczynają szanować wariatów jak w Rosji. Dawniej, drogi sąsiedzie, byle łachmytę antyrządowego wsadzano na badania psychiatryczne. Żeby niby jeśli przeciwko ludowładztwu – to wariat. Dziś nie do pomyślenia. Policz pan, sąsiedzie, ilu premierów naszych, sekretarzy, profesorów marksizmu‑leninizmu gości u czubków. W naszych czasach domy wariatów to jakby filie akademii naukowych.
Fragment 3.
Mała apokalipsaKolka przywołał kelnera. Był to mroczny brunet w poplamionym kitlu. Czekał wściekle z ołówkiem przytkniętym do bloczka paragonowego.
- Wziąłbym ragout - rzekłem niepewnie - ale z czego to ragout? - Ja nie wiem. Mnie to nie obchodzi. Jest w karcie ragout, i dobrze. Co, mam do kuchni chodzić i zaglądać do garnków? - podniecał się kelner.
- Pan jest zdenerwowany - chciałem go udobruchać.
- Pana to dziwi? Wszyscy żrą, a ja pracuję.
- To proszę ragout.
- Wszystko? Bo nie będę kilka razy podchodził.
- Dziękuję. Wszystko.
Kiedy przepatruję w pamięci moje filmy, ogarnia mnie gwałtowna duszna panika. Przecież ten tłum powinien obalić gablotę i zlinczować mnie pośrodku wernisażu naszego byłego ministra. Popatrz, zacząłem od filmu, który szkalował AK, czyli środowisko, z którego wyszedłem, następnie skręciłem obraz gloryfikujący to nieszczęście AK. Gdy kraj zamarł w marazmie przygnieciony beznadziejną pół okupacją, pół swobodą, robiłem kino psychologiczne, łapałem to i tamto, starałem się utrzymać koło pewnych trendów światowych. A potem zrobiłem film pamflet na elitę intelektualną, później wykonałem coś, co woniało antysemityzmem, choć tym po prawdzie nie było. Czy nie odnajdujesz w tej mojej drodze żelaznej logiki.
[T. Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 75.], 2.
Pierwszy sekretarz jest także naszym człowiekiem. Należy do wielkiej armii opozycjonistów pozytywnych, choć im nie przewodzi - zaśmiał się znowu i podniósł palec, którym mnie przedtem ugodził. I tu stykamy się ze specyficzną dialektyką naszego, że tak powiem, czasosystemu. [...] Historia, historia [...]. Tajemnicza nieznajoma. Ruchy mas ludzkich, tąpnięcia ekonomiki, epidemie narowów psychologicznych, aspiracje zdefektowanych przez zbuntowane geny jednostek i tak jakaś metafizyka czasu, bez której nie byłoby historii. My tu gadu-gadu, a pan pewnie marzy o obiadku.
Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 83-84.], 3.
Pod kinem stał spory tłum i czekał nie wiadomo na co, bo seans już się rozpoczął. Po drugiej stronie ulicy, w salonie mięsnym, ogromne okno wypełniała wielka liczba 50 ułożona z kiełbas. Przemysł mięsny świętował pięćdziesięciolecie PRL. Ale kiełbasy były atrapami, z niektórych, widać uszkodzonych, prószyły nawet trociny. Pod złotokryształowymi drzwiami drzemał ogonek starych kobiet. Dziś sklep był zamknięty z powodu święta, pod drzwiami stała pierwsza szychta klientek na dzień jutrzejszy. Bliżej ulicy Foksal chwiała się i zataczała kolejka nietrzeźwych oczekujących na taksówki. Ten postój wyspecjalizował się, obsługiwał tylko pijanych. Podjeżdżali tu taksówkarze pracujący w sektorze alkoholików.
[Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 67.], 4.
Wsłuchuję się w szept i słyszę:
-Zabłądziliśmy w wielkim lesie nikczemności narodów i pojedynczych ludzi.
-Jasiu, dlaczego zabijasz się tak okrutnie, na raty, przez całe lata?
-A ty?
-Ja kuszę los od czasu do czasu. Kiedy przychodzi najgorsza godzina.
-Ziemia, totalny rozpad. Nieustanna wieczna agonia. Rozwlekła śmierć. Planeta śmierci.
-Janie, my wszyscy z ciebie. Karmiłeś nas, ogrzewałeś, uczyłeś przez wieki [...]
[Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 174-175.] B. ekspresywno-retoryczna stylistyka Możliwe odpowiedzi: 1.
Kiedy przepatruję w pamięci moje filmy, ogarnia mnie gwałtowna duszna panika. Przecież ten tłum powinien obalić gablotę i zlinczować mnie pośrodku wernisażu naszego byłego ministra. Popatrz, zacząłem od filmu, który szkalował AK, czyli środowisko, z którego wyszedłem, następnie skręciłem obraz gloryfikujący to nieszczęście AK. Gdy kraj zamarł w marazmie przygnieciony beznadziejną pół okupacją, pół swobodą, robiłem kino psychologiczne, łapałem to i tamto, starałem się utrzymać koło pewnych trendów światowych. A potem zrobiłem film pamflet na elitę intelektualną, później wykonałem coś, co woniało antysemityzmem, choć tym po prawdzie nie było. Czy nie odnajdujesz w tej mojej drodze żelaznej logiki.
[T. Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 75.], 2.
Pierwszy sekretarz jest także naszym człowiekiem. Należy do wielkiej armii opozycjonistów pozytywnych, choć im nie przewodzi - zaśmiał się znowu i podniósł palec, którym mnie przedtem ugodził. I tu stykamy się ze specyficzną dialektyką naszego, że tak powiem, czasosystemu. [...] Historia, historia [...]. Tajemnicza nieznajoma. Ruchy mas ludzkich, tąpnięcia ekonomiki, epidemie narowów psychologicznych, aspiracje zdefektowanych przez zbuntowane geny jednostek i tak jakaś metafizyka czasu, bez której nie byłoby historii. My tu gadu-gadu, a pan pewnie marzy o obiadku.
Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 83-84.], 3.
Pod kinem stał spory tłum i czekał nie wiadomo na co, bo seans już się rozpoczął. Po drugiej stronie ulicy, w salonie mięsnym, ogromne okno wypełniała wielka liczba 50 ułożona z kiełbas. Przemysł mięsny świętował pięćdziesięciolecie PRL. Ale kiełbasy były atrapami, z niektórych, widać uszkodzonych, prószyły nawet trociny. Pod złotokryształowymi drzwiami drzemał ogonek starych kobiet. Dziś sklep był zamknięty z powodu święta, pod drzwiami stała pierwsza szychta klientek na dzień jutrzejszy. Bliżej ulicy Foksal chwiała się i zataczała kolejka nietrzeźwych oczekujących na taksówki. Ten postój wyspecjalizował się, obsługiwał tylko pijanych. Podjeżdżali tu taksówkarze pracujący w sektorze alkoholików.
[Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 67.], 4.
Wsłuchuję się w szept i słyszę:
-Zabłądziliśmy w wielkim lesie nikczemności narodów i pojedynczych ludzi.
-Jasiu, dlaczego zabijasz się tak okrutnie, na raty, przez całe lata?
-A ty?
-Ja kuszę los od czasu do czasu. Kiedy przychodzi najgorsza godzina.
-Ziemia, totalny rozpad. Nieustanna wieczna agonia. Rozwlekła śmierć. Planeta śmierci.
-Janie, my wszyscy z ciebie. Karmiłeś nas, ogrzewałeś, uczyłeś przez wieki [...]
[Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 174-175.] C. skłonność do hiperbolizacji i absurdu Możliwe odpowiedzi: 1.
Kiedy przepatruję w pamięci moje filmy, ogarnia mnie gwałtowna duszna panika. Przecież ten tłum powinien obalić gablotę i zlinczować mnie pośrodku wernisażu naszego byłego ministra. Popatrz, zacząłem od filmu, który szkalował AK, czyli środowisko, z którego wyszedłem, następnie skręciłem obraz gloryfikujący to nieszczęście AK. Gdy kraj zamarł w marazmie przygnieciony beznadziejną pół okupacją, pół swobodą, robiłem kino psychologiczne, łapałem to i tamto, starałem się utrzymać koło pewnych trendów światowych. A potem zrobiłem film pamflet na elitę intelektualną, później wykonałem coś, co woniało antysemityzmem, choć tym po prawdzie nie było. Czy nie odnajdujesz w tej mojej drodze żelaznej logiki.
[T. Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 75.], 2.
Pierwszy sekretarz jest także naszym człowiekiem. Należy do wielkiej armii opozycjonistów pozytywnych, choć im nie przewodzi - zaśmiał się znowu i podniósł palec, którym mnie przedtem ugodził. I tu stykamy się ze specyficzną dialektyką naszego, że tak powiem, czasosystemu. [...] Historia, historia [...]. Tajemnicza nieznajoma. Ruchy mas ludzkich, tąpnięcia ekonomiki, epidemie narowów psychologicznych, aspiracje zdefektowanych przez zbuntowane geny jednostek i tak jakaś metafizyka czasu, bez której nie byłoby historii. My tu gadu-gadu, a pan pewnie marzy o obiadku.
Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 83-84.], 3.
Pod kinem stał spory tłum i czekał nie wiadomo na co, bo seans już się rozpoczął. Po drugiej stronie ulicy, w salonie mięsnym, ogromne okno wypełniała wielka liczba 50 ułożona z kiełbas. Przemysł mięsny świętował pięćdziesięciolecie PRL. Ale kiełbasy były atrapami, z niektórych, widać uszkodzonych, prószyły nawet trociny. Pod złotokryształowymi drzwiami drzemał ogonek starych kobiet. Dziś sklep był zamknięty z powodu święta, pod drzwiami stała pierwsza szychta klientek na dzień jutrzejszy. Bliżej ulicy Foksal chwiała się i zataczała kolejka nietrzeźwych oczekujących na taksówki. Ten postój wyspecjalizował się, obsługiwał tylko pijanych. Podjeżdżali tu taksówkarze pracujący w sektorze alkoholików.
[Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 67.], 4.
Wsłuchuję się w szept i słyszę:
-Zabłądziliśmy w wielkim lesie nikczemności narodów i pojedynczych ludzi.
-Jasiu, dlaczego zabijasz się tak okrutnie, na raty, przez całe lata?
-A ty?
-Ja kuszę los od czasu do czasu. Kiedy przychodzi najgorsza godzina.
-Ziemia, totalny rozpad. Nieustanna wieczna agonia. Rozwlekła śmierć. Planeta śmierci.
-Janie, my wszyscy z ciebie. Karmiłeś nas, ogrzewałeś, uczyłeś przez wieki [...]
[Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 174-175.] D. satyryczne nacechowanie wypowiedzi Możliwe odpowiedzi: 1.
Kiedy przepatruję w pamięci moje filmy, ogarnia mnie gwałtowna duszna panika. Przecież ten tłum powinien obalić gablotę i zlinczować mnie pośrodku wernisażu naszego byłego ministra. Popatrz, zacząłem od filmu, który szkalował AK, czyli środowisko, z którego wyszedłem, następnie skręciłem obraz gloryfikujący to nieszczęście AK. Gdy kraj zamarł w marazmie przygnieciony beznadziejną pół okupacją, pół swobodą, robiłem kino psychologiczne, łapałem to i tamto, starałem się utrzymać koło pewnych trendów światowych. A potem zrobiłem film pamflet na elitę intelektualną, później wykonałem coś, co woniało antysemityzmem, choć tym po prawdzie nie było. Czy nie odnajdujesz w tej mojej drodze żelaznej logiki.
[T. Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 75.], 2.
Pierwszy sekretarz jest także naszym człowiekiem. Należy do wielkiej armii opozycjonistów pozytywnych, choć im nie przewodzi - zaśmiał się znowu i podniósł palec, którym mnie przedtem ugodził. I tu stykamy się ze specyficzną dialektyką naszego, że tak powiem, czasosystemu. [...] Historia, historia [...]. Tajemnicza nieznajoma. Ruchy mas ludzkich, tąpnięcia ekonomiki, epidemie narowów psychologicznych, aspiracje zdefektowanych przez zbuntowane geny jednostek i tak jakaś metafizyka czasu, bez której nie byłoby historii. My tu gadu-gadu, a pan pewnie marzy o obiadku.
Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 83-84.], 3.
Pod kinem stał spory tłum i czekał nie wiadomo na co, bo seans już się rozpoczął. Po drugiej stronie ulicy, w salonie mięsnym, ogromne okno wypełniała wielka liczba 50 ułożona z kiełbas. Przemysł mięsny świętował pięćdziesięciolecie PRL. Ale kiełbasy były atrapami, z niektórych, widać uszkodzonych, prószyły nawet trociny. Pod złotokryształowymi drzwiami drzemał ogonek starych kobiet. Dziś sklep był zamknięty z powodu święta, pod drzwiami stała pierwsza szychta klientek na dzień jutrzejszy. Bliżej ulicy Foksal chwiała się i zataczała kolejka nietrzeźwych oczekujących na taksówki. Ten postój wyspecjalizował się, obsługiwał tylko pijanych. Podjeżdżali tu taksówkarze pracujący w sektorze alkoholików.
[Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 67.], 4.
Wsłuchuję się w szept i słyszę:
-Zabłądziliśmy w wielkim lesie nikczemności narodów i pojedynczych ludzi.
-Jasiu, dlaczego zabijasz się tak okrutnie, na raty, przez całe lata?
-A ty?
-Ja kuszę los od czasu do czasu. Kiedy przychodzi najgorsza godzina.
-Ziemia, totalny rozpad. Nieustanna wieczna agonia. Rozwlekła śmierć. Planeta śmierci.
-Janie, my wszyscy z ciebie. Karmiłeś nas, ogrzewałeś, uczyłeś przez wieki [...]
[Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa, Warszawa 2010, s. 174-175.]
Tadeusz Konwicki określał Małą apokalipsę mianem pamfletu politycznego. Każdemu z poniższych fragmentów powieści przyporządkuj jedną cechę pamfletu.
<q>Wsłuchuję się w szept i słyszę:<br/>-Zabłądziliśmy w wielkim lesie nikczemności narodów i pojedynczych ludzi.<br/>-Jasiu, dlaczego zabijasz się tak okrutnie, na raty, przez całe lata?<br/>-A ty?<br/>-Ja kuszę los od czasu do czasu. Kiedy przychodzi najgorsza godzina.<br/>-Ziemia, totalny rozpad. Nieustanna wieczna agonia. Rozwlekła śmierć. Planeta śmierci.<br/>-Janie, my wszyscy z ciebie. Karmiłeś nas, ogrzewałeś, uczyłeś przez wieki [...]</q><br/><sub>[Tadeusz Konwicki, <cite><em>Mała apokalipsa</em></cite>, Warszawa 2010, s. 174-175.]</sub>, <q>Kiedy przepatruję w pamięci moje filmy, ogarnia mnie gwałtowna duszna panika. Przecież ten tłum powinien obalić gablotę i zlinczować mnie pośrodku wernisażu naszego byłego ministra. Popatrz, zacząłem od filmu, który szkalował AK, czyli środowisko, z którego wyszedłem, następnie skręciłem obraz gloryfikujący to nieszczęście AK. Gdy kraj zamarł w marazmie przygnieciony beznadziejną pół okupacją, pół swobodą, robiłem kino psychologiczne, łapałem to i tamto, starałem się utrzymać koło pewnych trendów światowych. A potem zrobiłem film pamflet na elitę intelektualną, później wykonałem coś, co woniało antysemityzmem, choć tym po prawdzie nie było. Czy nie odnajdujesz w tej mojej drodze żelaznej logiki</q>. <br/><sub>[T. Konwicki, <cite><em>Mała apokalipsa</em></cite>, Warszawa 2010, s. 75.]</sub>, <q>Pierwszy sekretarz jest także naszym człowiekiem. Należy do wielkiej armii opozycjonistów pozytywnych, choć im nie przewodzi - zaśmiał się znowu i podniósł palec, którym mnie przedtem ugodził. I tu stykamy się ze specyficzną dialektyką naszego, że tak powiem, czasosystemu. [...] Historia, historia [...]. Tajemnicza nieznajoma. Ruchy mas ludzkich, tąpnięcia ekonomiki, epidemie narowów psychologicznych, aspiracje zdefektowanych przez zbuntowane geny jednostek i tak jakaś metafizyka czasu, bez której nie byłoby historii. My tu gadu-gadu, a pan pewnie marzy o obiadku.</q> <br/><sub>Tadeusz Konwicki, <cite><em>Mała apokalipsa</em></cite>, Warszawa 2010, s. 83-84.]</sub>, <q>Pod kinem stał spory tłum i czekał nie wiadomo na co, bo seans już się rozpoczął. Po drugiej stronie ulicy, w salonie mięsnym, ogromne okno wypełniała wielka liczba 50 ułożona z kiełbas. Przemysł mięsny świętował pięćdziesięciolecie PRL. Ale kiełbasy były atrapami, z niektórych, widać uszkodzonych, prószyły nawet trociny. Pod złotokryształowymi drzwiami drzemał ogonek starych kobiet. Dziś sklep był zamknięty z powodu święta, pod drzwiami stała pierwsza szychta klientek na dzień jutrzejszy. Bliżej ulicy Foksal chwiała się i zataczała kolejka nietrzeźwych oczekujących na taksówki. Ten postój wyspecjalizował się, obsługiwał tylko pijanych. Podjeżdżali tu taksówkarze pracujący w sektorze alkoholików</q>. <br/><sub>[Tadeusz Konwicki, <cite><em>Mała apokalipsa</em></cite>, Warszawa 2010, s. 67.]</sub>
A. demaskatorski charakter | |
---|---|
B. ekspresywno-retoryczna stylistyka | |
C. skłonność do hiperbolizacji i absurdu | |
D. satyryczne nacechowanie wypowiedzi |
Zapoznaj się z fragmentem wypowiedzi bohatera‑narratora. Wyjaśnij, co według niego było źródłem porządku dawnego świata, a co jest przyczyną upadku współczesnej cywilizacji. Jakie są skutki tego upadku? Nie cytuj.
Mała apokalipsa- Wszystko dzieje się przeciwko mnie. Mój świat, nie wiem, zły czy dobry, ale mój własny świat, który mnie począł, urodził i nauczył prawideł, ten świat rozsypał się w gruzy po wielkiej wojnie. Ta kurewska wojna zakończyła zakończyła jakiś cykl, jakieś kolejne okrążenie na bieżni nieskończoności. A teraz finisz na czworakach, dekadencja, koniec przed nieznanym początkiem. [...] Ja jestem ciągle małym chłopcem z kresów. Łaknę mężczyzn. prawdziwych mężczyzn z honorem, godnością. Powściągliwych, mężnych, ascetycznych rycerskich. A tu wszędzie dookoła mnie małe kobietki w spodniach. Męskie kobietki z długimi włosami, w żąbocikach z dekolcikami. Chciwe, pazerne, bezwstydne baby z penisami ukrytymi w koronkowych majtkach.
Zapoznaj się z fragmentem Małej apokalipsy Tadeusza Konwickiego i określ prawdziwość zdań dotyczących tekstu. Zaznacz w tabeli „Prawda”, jeśli zdanie jest prawdziwe, lub „Fałsz” - jeśli jest fałszywe.
Mała apokalipsaW obie strony przewalały się świąteczne tłumy. Ale nie szły one dostojnie, z uniesionymi godnie głowami, spozierając życzliwym wzrokiem, co tak dobrze pamiętam z dzieciństwa. Te tłumy gnały niczym podczas nerwowego grzybobrania. Węszyły po kramach, zaglądały na zaplecza stoisk, formowały raptowne kolejki i z niewiadomych powodów jednej chwili likwidowały je bezpowrotnie. Te tłumy szukały żeru, okazji kupna czegoś nieodzownego do życia, szczęśliwego trafu we frajerstwie chytrego państwa. [...] Ich wyróżniają małe, bystre i podejrzliwe oczka, pulchne gąbczaste policzki, ich odróżnia brak ust, które zastępuje otworek do wygłaszania referatów. Chryste Panie, kiedy to się stało, kiedy to społeczeństwo zła wiedźma przemieniła za karę w wielki tabun jaskiniowców. Pamiętam ten czas, pamiętam ten straszny okres przepoczwarzania. Było to pod koniec lat sześćdziesiątych albo na początku siedemdziesiątych. Wtedy wchodziły w życie roczniki spłodzone przez sekretarzy, naczelników, milicjantów, cenzorów, mianowanych docentów, dyrektorów więzień i zdradliwych artystów. W fizjonomie ich progenitury bezlitosne geny przeniosły paskudztwo fachu rodziców, liszaje ohydy moralnej, karbunkuły sprzedajności. [...] Nikt już w pieśniach nie opiewa urody Polek, nikt już nigdzie nie podziwia szlachetnej rycerskości Polaków.
Zdanie | Prawda | Fałsz |
Zachowanie opisywanych przez bohatera Małej apokalipsy ludzi charakteryzuje się nieprzewidywalnością. | □ | □ |
Postaci ukazane we fragmencie Małej apokalipsy Tadeusza Konwickiego można określić mianem karykaturalnych. | □ | □ |
Ślady zawodów wykonywanych przez rodziców uwidaczniają się zdaniem podmiotu mówiącego w wyglądzie ich potomków. | □ | □ |
Bohater-narrator, opisując świąteczny pochód, czuje się jego częścią, członkiem zbiorowości. | □ | □ |
Zestawienie teraźniejszości z przeszłością na podkreślać pogłębiającą się degrengoladę moralną polskiego społeczeństwa. | □ | □ |
Ludzie opisywani przez bohatera-narratora mają świadomość, że system, w którym funkcjonują, wpłynął na ich degrengoladę, wykształcił nowy typ człowieka, obywatela państwa komunistycznego. | □ | □ |
Zastanów się, czy w zachowaniu i postawach współczesnych Polaków widać wpływ rzeczywistości PRL‑u. Wskaż cechy i zachowania ludzi, które mogą być pokłosiem obecności systemu komunistycznego w Polsce. Uzasadnij swoją odpowiedź.
Zastanów się, czy Mała apokalipsa Tadeusza Różewicza mogłaby zainteresować twórców współczesnych seriali. Wyraź swoją opinię, formułując dwa argumenty, w których odniesiesz się nie tylko do konkretnych elementów powieści Konwickiego, ale także cech, które powinien posiadać dobry serial.
Wędrówka bohatera Małej apokalipsy Tadeusza Konwickiego trwa jeden dzień i pozwala na zaprezentowanie obrazu rzeczywistości PRL. Stwórz tekst, w którym zawrzesz wrażenia i refleksje dotyczące wędrówki po współczesnej, najbliższej ci okolicy. Zastanów się, na ile świat, w którym żyjemy, różni się od tego, który opisywał Konwicki. Twoja praca powinna liczyć 400 słów.