Sprawdź się
Wskaż cechy typowe dla dzieł mistrzów włoskiego renesansu.
- idealizacja tematu
- umiłowanie kontrastów
- harmonia i symetria
- nagromadzenie wielu elementów, przepych
- proporcje, zasady matematyczne
- inspiracja antykiem
Zredaguj opis wybranego dzieła renesansowego mistrza.
Zdecyduj, które z dzieł renesansowych twórców można uznać za najbardziej reprezentatywne dla światopoglądu epoki. Uzasadnij wybór.
Wyjaśnij, jak rozumiesz następujące stwierdzenie Leonarda da Vinci: My dzięki sztuce możemy się zwać wnukami Boga
(Leonardo da Vinci, Traktat o malarstwie, oprac. Maria Rzepińska, Wrocław 1984, s. 13).
Przeczytaj wiersz Zbigniewa Herberta i zaznacz na zielono wszystkie fragmenty opisujące obraz Leonarda da Vinci.
i powieszone mosty szedłem – przez wodospady schodów wiry morskich skrzydeł i barokowe niebo całe w bąblach aniołów – do ciebie Jeruzalem w ramach stoję w gęstej pokrzywie wycieczki na brzegu purpurowego sznura i oczu
no i jestem widzisz jestem
nie miałem nadziei ale jestem
pracowicie uśmiechnięta smolista niema i wypukła
jakby z soczewek zbudowana na tle wklęsłego krajobrazu
między czarnymi jej plecami które są jakby księżyc w chmurze
a pierwszym drzewem okolicy jest wielka próżnia piany światła
no i jestem czasem było czasem wydawało się nie warto wspominać
tyka jej regularny uśmiech głowa wahadło nieruchome
oczy jej marzą nieskończoność ale w spojrzeniach śpią ślimaki
no i jestem mieli przyjść wszyscy jestem sam
kiedy już nie mógł głową ruszać powiedział jak to się skończy pojadę do Paryża
między drugim a trzecim palcem prawej ręki przerwa
wkładam w tę bruzdę puste łuski losów
no i jestem to ja jestem wparty w posadzkę żywymi piętami
tłusta i niezbyt ładna Włoszka na suche skały włos rozpuszcza
od mięsa życia odrąbana porwana z domu i historii
o przeraźliwych uszach z wosku szarfą żywicy uduszona
jej puste ciała woluminy są osadzone na diamentach
między czarnymi jej plecami a pierwszym drzewem mego życia
miecz leży wytopiona przepaść

Mona Lisa to jedno z najbardziej rozpoznawalnych arcydzieł renesansu. Da Vinci sportretował na nim najprawdopodobniej florencką patrycjuszkę Lisę Gherardini, zwaną Monną Lisą del Giocondo (stąd inny tytuł obrazu: La Gioconda). Obraz przedstawia kobietę na tle skalistego krajobrazu, który malarz spowił mgłą. Uwagę widza przykuwa delikatny, niemal niezauważalny uśmiech modelki. Dominującymi barwami na obrazie są ciemne, stonowane i chłodne kolory. Postać niemal wtapia się w krajobraz. Dzieje się tak za sprawą zastosowanego przez malarza miękkiego światłocienia (technika sfumato). Brak ostrych konturów i intensywnych barw oraz zagadkowy wyraz twarzy modelki tworzą tajemniczą, onirycznąoniryczną atmosferę.
Zredaguj w imieniu bohatera lirycznego wiersza Mona Liza opis jego wrażeń z muzeum. Zastosuj formę kartki z pamiętnika.
Zadania dodatkowe
Zapoznaj się z materiałami źródłowymi, a następnie napisz streszczenie tekstu Marii Poprzęckiej Mona Liza na pocztówce. Epizod z życia arcydzieła liczące 40–60 słów**.**

Mona Liza na pocztówce. Epizod z życia arcydziełaMona Liza z wąsami to oczywiście Mona Liza sprofanowana przez Marcela Duchampa, który w 1919 r. – jak znudzony uczeń dorysowujący wąsy i brody sławnym ludziom w podręczniku historii – dorysował je temu słynnemu portretowi, podpisując go ponadto własnym nazwiskiem i literami: L.H.O.O.Q. – fonetycznie składającymi się na napis z publicznej latryny. Gest Duchampa otwiera nowy rozdział w dziejach Giocondy. Dotąd, cokolwiek by o niej nie pisano, czegokolwiek nie dopatrywano się w jej wizerunku – samo wyobrażenie pozostawało nietknięte. Odtąd stało się materiałem, tworzywem dla niezliczonych trawestacji, przeróbek, kpin, żartów bardziej lub mniej udanych. Giocondolkaści wyparli Giocondofilów. L.H.O.O.Q. Duchampa jest najbardziej znana, ale użycie Mony Lizy jako artystycznego półfabrykatu jest wcześniejsze – w 1914 r. Kazimierz Malewicz użył jej jako elementu do swojego kolażu, gdzie strzępek reprodukcji ma przekreśloną czerwoną krechą twarz. Kiedy kilkanaście lat później Fernand Léger wprowadził Monę Lizę do swojego obrazu, uważał za konieczne wyjaśnić, że nie oznacza to zmiany jego stosunku do włoskiego renesansu, który widział jako okres totalnej dekadencji walorów plastycznych. Szukając czegoś, co stworzyłoby silny kontrast wyszedł z pracowni: „I cóż widzę w witrynie? Pocztówkę z Moną Lizą! Zrozumiałem natychmiast. To było to, czego mi trzeba. Potem dodałem pudełko sardynek. To zrobiło ostry kontrast”. [...]
Nie popadając więc w katastroficzny lament, nie można nie pytać: czy to śmiertelnie zmęczone i zamęczone arcydzieło jest stracone? Czy może doznać jeszcze jakiegoś cudownego oczyszczenia, strząsnąć z siebie cały balast treści dodanych, narzuconych? A odbiorca, czy może obronić się przed skojarzeniami, niekoniecznie wzbogacającymi? Czy Mona Liza zdolna jest wzbudzić inną reakcję niż krótkie parsknięcie śmiechem z jeszcze jednego dowcipu? Ożywa tu romantyczne marzenie o „niewinnym oku” – bezpośrednim widzeniu, niezaćmionym przez rzeczy widziane i wiedziane, które pozwoliłyby je zobaczyć w ich pierwotnej – jednak chcemy wierzyć, że doskonałej – formie. Żałosny los Giocondy, Dawida Michała Anioła i kilku jeszcze ofiar popularności i popularyzacji, komercjalizacji i interpretacyjnych nadużyć zdaje się główną przyczyną odarcia z wartości i kompromitacji nie tylko ich samych, ale samej idei wiecznotrwałych arcydzieł. [...] Godzimy się z Umberto Eco, że „wartość estetyczna dzieła jest tym większa, im bogatsze są możliwości jego interpretacji, im różnorodniejsze budzi ono reakcje, im więcej aspektów ukazuje odbiorcy nie tracąc zarazem własnej tożsamości”. Lecz to, co stało się z Moną Lizą – to właśnie całkowita utrata tożsamości przez dzieło. Problemem jest zatem znalezienie kompromisu między martwotą skamieniałej doskonałości dzieł kanonicznych a ich waloryzacją. To dobrze, że arcydzieła mają swoje zmienne fortuny. Żywotność sztuki polega także i na tym, że dzieła sztuki mają nie jedną, lecz wiele wartości, z których jedne mogą być cenione w jednym czasie, inne kiedy indziej, jedne mogą być doświadczane przez jednych, inne przez drugich, i nie ma metody (choć oczywiście nieraz próbowano je formułować, a nawet narzucać) pozwalającej orzec, które z tych wartości są czysto „estetyczne”, właściwe i ,jedynie słuszne”. Nawet jednak będąc w pełni przekonanym o potrzebie utrzymywania kanonu arcydzieł, nie sposób nie widzieć degradacji, jaka grozi dziełom kanonicznym w roli powszechnie rozpoznawanych „symbolicznych obrazów kultury”, zawłaszczonych przez kulturę masową. Zmiany kanonu nie powinny więc niepokoić. Przeciwnie, rotacja w salach honorowych „muzeum zbiorowej wyobraźni” pozwala żywić nadzieję, że niektórym dziełom uda się uniknąć niechlubnego losu idoli, inne – odrzucone jako zbyt spowszedniałe – mogą po okresie zapomnienia i niełaski powrócić w pełnym blasku. Czy taka szansa istnieje nawet dla Mony Lizy? Bardzo trudno sobie coś takiego w tej chwili wyobrazić. Musiałaby najpierw zostać zapomniana. Ale, jeśli nawet nie możemy sobie czegoś wyobrazić, nie znaczy to przecież, że jest to niemożliwe.
Źródło: Maria Poprzęcka, Mona Liza na pocztówce. Epizod z życia arcydzieła, [w:] tegoż, Aksjosemiotyka karty pocztowej, red. P. Banaś, Wrocław 1992, s. 159–163.
Określ, jaki problem podejmuje Maria Poprzęcka w podanym tekście. Zajmij stanowisko wobec rozwiązania przyjętego przez autorkę, odwołując się do tego tekstu oraz innych tekstów kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 300 słów.