Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
1
Pokaż ćwiczenia:
11
Ćwiczenie 1

Na podstawie fragmentu Doliny Issy uzupełnij tabelę. Zapisz nazwy środków stylistycznych i określ ich funkcje. Zilustruj figurę stylistyczną przykładem z tekstu.

Czesław Miłosz Dolina Issy

Te okolice Europy długo były pokryte lodowcem i jest w ich krajobrazie surowość północy. Ziemia jest tu na ogół piaszczysta i kamienista, zdatna pod uprawę tylko kartofli, żyta, owsa i lnu. Tym tłumaczy się, że człowiek nie zniszczył tu lasów, które łagodzą nieco klimat i chronią od wiatrów Bałtyckiego Morza. Przeważa w nich sosna i świerk, są również brzozy, dęby i graby, brak całkowicie buków, granica ich zasięgu przebiega o wiele dalej na południe. Można lasami podróżować tu długo, nigdy nie nużąc oczu, bo jak ludzie miasta, społeczeństwa drzew mają swoje niepowtarzalne właściwości, tworzą wyspy, strefy, archipelagi, znaczone tu i ówdzie jakąś drogą z koleinami w piasku, leśniczówką, starą smolarnią, której rozpadające się piece obrosła roślinność. I zawsze w pewnej chwili jest z pagórka widok na niebieską taflę jeziora z białą, ledwo dostrzegalną plamką perkoza, ze sznurem kaczek ciągnących nad trzcinami. Na bagnach lęgną się tutaj masy błotnego ptactwa, na wiosnę w bladym tutejszym niebie trwa wracający seriami warkot, wa‑wa‑wa bekasów – taki dźwięk wydaje powietrze w ich sterach z piór, kiedy odprawiają swoje monotonne akrobacje oznaczające miłość. Ten wątły warkot i bełkot cietrzewi, jakby gdzieś daleko gotował się horyzont, i kumkanie tysięcy żab na łąkach (ich liczba decyduje o liczbie bocianów, mających swoje gniazda na dachach chat i stodół) są tutaj głosami tej pory, kiedy po gwałtownym topnieniu śniegów kwitnie kaczeniec i wilcze łyko – drobne różowoliliowe kwiatki na krzakach jeszcze bez liści. Dwie pory roku są temu krajowi właściwe, jakby dla nich był stworzony: wiosna i jesień – długa, najczęściej pogodna, pełna zapachów moknącego lnu, stukania międlic, biegnących z daleka ech. Gęsi ogarnia wtedy niepokój, zrywają się nieporadnie chcąc wzbić się za dzikimi, które nawołują z wysoka; zdarza się, że ktoś przynosi do domu bociana ze złamanym skrzydłem: to ten, co uratował się od śmierci, jaką towarzyszowi niezdolnemu lecieć w podróż nad Nil wymierzają dziobami strażnicy prawa: opowiada się, że tam i tam wilk porwał komuś wieprzka; z lasów słychać muzykę psów gończych: sopran, bas i baryton szczekają w biegu, goniąc za zwierzyną, i po modulacji poznaje się, czy idą śladem zająca czy sarny.

C9 Źródło: Czesław Miłosz, Dolina Issy, Kraków 1989, s. 5–6.
RpdO4YRZ1tDEX
Środek stylistyczny: epitet złożony. Funkcja: zwiększenie plastyczności obrazu. Cytat: (Uzupełnij). Środek stylistyczny: onomatopeja. Funkcja: (Uzupełnij). Cytat: wa-wa-wa. Środek stylistyczny: wtrącenie. Funkcja: podanie dodatkowych informacji na marginesie głównej narracji. Cytat: (Uzupełnij). Środek stylistyczny: wyliczenie. Funkcja: (Uzupełnij). Cytat: Przeważa w nich sosna i świerk, są również brzozy, dęby i graby Środek stylistyczny: metafora|@zwiększenie wyrazistości wypowiedzi (w oparciu o związki podobieństwa). Cytat: (Uzupełnij).
Rs3a4SLwLsqiu11
Ćwiczenie 2
Oceń prawdziwość poniższych zdań. Przyroda w Dolinie Issy jest przedstawiana wyłącznie w sposób naturalistyczny. Możliwe odpowiedzi: prawda, fałsz. Przyroda w Dolinie Issy jest przedstawiana jako siedlisko sił nadprzyrodzonych. Możliwe odpowiedzi: prawda, fałsz. Sposób obrazowania przyrody w Dolinie Issy nawiązuje do romantycznych ballad oraz do Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. Możliwe odpowiedzi: prawda, fałsz. Przyroda w Dolinie Issy jest przedstawiona jako nieskażona złem Arkadia. Możliwe odpowiedzi: prawda, fałsz
11
Ćwiczenie 3

Porównaj dwa opisy przyrody litewskiej i polskiego dworku szlacheckiego. Jaki obraz kraju lat dziecinnych wyłania się z tych fragmentów?

Czesław Miłosz Dolina Issy

Od drogi aleją idzie się w stronę domu. Jak tunel, tak gęste są tutaj lipy, zniża się aż do sadzawki koło świrnaświrnaświrna. Sadzawka ma na imię Czarna, bo nigdy nie dosięga jej słońce. W nocy chodzić tutaj jest straszno; widziano tu nieraz czarną świnię, która chrząka, tupie racicami po ścieżkach i przeżegnana, znika. Za sadzawką aleja wznosi się znowu i nagle otwiera się jasność gazonugazonugazonu. Dom jest biały, tak niski, że dach, na którego deszczułkach mieszka gdzieniegdzie mech i trawa, wydaje się go przygniatać. Dzikie wino, którego jagody ściągają język, oplata okna i dwie kolumienki na ganku. Z tyłu dobudowano skrzydło budynku – tam wszyscy przenoszą się na zimę, bo front butwieje i zapada się od wilgoci, jaka przedostaje się spod podłogi. Skrzydło składa się z wielu pokoi, stoją w nich kołowrotki, warsztaty tkackie i prasy do wałowania sukna.

C10 Źródło: Czesław Miłosz, Dolina Issy, Kraków 1989, s. 10–11.
Adam Mickiewicz Pan Tadeusz

Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczajuruczajuruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany,
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów jesieni. 
Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogichędogichędogi,
I stodołę miał wielką, i przy niej trzy stogi
UżątkuUżątkuUżątku, co pod strzechą zmieścić się nie może.
Widać, że okolica obfita we zboże,
I widać z liczby kopickopickopic, co wzdłuż i wszerz smugówsmugówsmugów
Świecą gęsto jak gwiazdy, widać z liczby pługów
Orzących wcześnie łany ogromne ugoru,
Czarnoziemne, zapewne należne do dworu,
Uprawne dobrze na kształt ogrodowych grządek:
Że w tym domu dostatek mieszka i porządek.
Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,
Że gościnna, i wszystkich w gościnę zaprasza.

C11 Źródło: Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz, oprac. Stanisław Pigoń, Wrocław 1982, s. 6–7.
Ra5XS1iOkhR56
(Uzupełnij).
11
Ćwiczenie 4

Do jakiego toposu znajdujesz nawiązania w poniższym fragmencie Doliny Issy? Sformułuj tezę i dwa argumenty, które zilustrujesz przykładami z tekstu.

Czesław Miłosz Dolina Issy

Rozmaite Siły obserwowały Tomasza w słońcu i zieleni i osądzały go według zakresu swojej wiedzy. Te z nich, którym dane jest wyłączać się poza czas, kiwały melancholijnie przezroczystymi głowami, bo zdolne były ogarnąć skutki ekstazy, w jakiej żył. Siłom tym znane są na przykład kompozycje muzyków, próbujących wyrazić szczęśliwość, ale takie wysiłki okazują się niedołężne, kiedy się przykucnie przy łóżku dziecka, które budzi się w letni ranek, a za oknem słychać gwizd wilgi, chór kwakań, gdakań i gęgań od podwórza, wszystkie głosy w świetle, co nigdy się nie skończy. Szczęśliwość to także dotyk – bosymi stopami Tomasz przebiegał od gładkości desek podłogi do chłodu kamiennej posadzki korytarza i do okrągłości bruku na ścieżce, gdzie obsychała rosa. I, trzeba to wziąć pod uwagę, był samotnym dzieckiem w królestwie, co zmieniało się tak, jak zechciał. Diabły, kurczące się szybko, kiedy nadbiegał, i włażące pod liście, zachowywały się jak kury, kiedy, spłoszone, wyciągają szyje i pokazują głupotę oka.

C12 Źródło: Czesław Miłosz, Dolina Issy, Kraków 1989, s. 19–20.
Rdk0F83Z8g2tc
Topos: (Uzupełnij) Argument 1: (Uzupełnij) Przykład 1: (Uzupełnij) Argument 2: (Uzupełnij) Przykład 2: (Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 5

Jaki stosunek do świata ludzi, a jaki do świata przyrody miał Tomasz? Przedstaw te relacje i wskaż elementy, które je ukształtowały.

Czesław Miłosz Dolina Issy

Zawsze przy młóćbie jak u siebie, Tomasz po raz pierwszy zaznał po owej przygodzie z Domciem swojej tutaj obcości. Pogwarki mężczyzn, którzy sennie strzykali śliną żółtą od tabaki i nie zwracali na niego uwagi, oddzielały go od nich. Zamyślenia Sypniewskiego; niecierpliwe sarkania kobiet, żeby nie przeszkadzał, kiedy drapał się na tok; umorusane dzieci w jego wieku, które miały wyznaczony obowiązek: wytaszczać spod młocarni płachtę z pośladem; wszystko to spychało go jakoś na ubocze.
I, być może, inne porażki nabierały teraz wyrazistości. Na przykład ubawiona pobłażliwość, z jaką mężczyźni traktowali go, kiedy próbował kosić albo orać. Także baraban – kawał żelaza zawieszony na drutach, w który Szatybełko barabanił młotkiem, […] wystukiwał na nim całą melodię, a ludzie śmieli się, że baraban mówi: „pan‑gałgan, pan‑gałgan”. Śmieli się bez gniewu, ale Tomasza to trochę urażało.
W czeladnej Antonina i kobiety często rozmawiały o panach, o tym, jacy byli dawniej, jak męczyli. Jedna ich zabawa szczególnie pobudziła jego wyobraźnię: kazali dziewczynie włazić na drzewo i kukać, a wtedy do niej strzelali. […] W westchnieniach Antoniny uchwycił nie tylko gniewną zadumę, ale i poczucie wyższości nad nim, też panem.
Z takich czy innych powodów zaczął garnąć się do dziadka i, kiwając się, z dłońmi wsuniętymi pod uda, wysłuchiwał jego wykładów o azocie, który wdychają rośliny, i o tlenie, który wydychają; o tym, jak dawniej wypalano las i siano rok po roku zboże, aż wyjaławiała się gleba, a później wymyślono trójpolówkę i na czym ona polega. Dziadek powoli stał się jego głównym towarzystwem i Tomasz przewracał kartki jego książek, teraz już domagające się objaśnień. W zielone królestwo roślin wkraczał, kiedy żółkły i opadały z drzew liście – w inne królestwo niż w rzeczywistości. Przebywał w nim bezpiecznie, rośliny nie są złe, wśród nich nie spotka go żadne odtrącenie.

C13 Źródło: Czesław Miłosz, Dolina Issy, Kraków 1989, s. 137.
RqavfdCEBaeR0
(Uzupełnij).
21
Ćwiczenie 6

Przedstaw, jak rozwijała się fascynacja Tomasza światem przyrody. Zastanów się, z czego wynikała i do jakich odkryć prowadziła.

Czesław Miłosz Dolina Issy

Nazwy łacińskie podobały mu się ze względu na ich dźwięczność – np. trznadel – Emberiza citrinella, albo kwiczoł – Turdus pilaris, albo sójka – Garrulus glandarius. Niektóre takie nazwy odznaczały się niebywałą ilością liter i przeskakiwał ciągle oczami ze swego zeszytu na stronicę starej ornitologii, żeby którejś nie opuścić. Jednak jeżeli się powtórzyło kilka razy, też brzmiały dobrze – a orzechówka zupełnie już magicznie: Nucifraga caryocatactes.
Ów zeszyt dowodził zdolności Tomasza do skupienia uwagi na tym, co go pasjonowało. Trud się opłacał, bo nazwać i zamknąć ptaka w piśmie to prawie to samo, co mieć go na zawsze. Nieskończona ilość barw, odcieni, świstów, gwizdów, trzepotów – przewracając karty miał je tutaj przed sobą, działał i porządkował jakoś nadmiar tego, co jest. W ptakach wszystko właściwie skłania do niepokoju: dobrze, one są, ale czy można tylko to stwierdzić i dalej nic? Światło mieni się na ich piórach, kiedy lecą, od żółtego, ciepłego wnętrza dziobów, które młode otwierają w gnieździe utajonym w gąszczu, przenika nas prąd miłosnej wspólnoty. I ludzie uważają ptaki za drobny szczegół, taką sobie ruchomą ozdobę, ledwo raczą ją zauważyć – kiedy powinni by byli całe życie poświęcić temu jednemu celowi, jeżeli znaleźli się razem z podobnymi dziwami na ziemi: rozpamiętywaniu szczęścia.

C13 Źródło: Czesław Miłosz, Dolina Issy, Kraków 1989, s. 137.
R1MiHmkzBbfc7
Motywacja Tomasza: (Uzupełnij) Skutki badań Tomasza: (Uzupełnij).
31
Ćwiczenie 7

Jak w kontekście słów broń zwiodła go na pokuszenie można odczytać doświadczenie Tomasza z wiewiórką? Sformułuj tezy interpretacyjne i uzasadnij je w odniesieniu do fragmentu utworu.

Czesław Miłosz Dolina Issy

Któregoś dnia broń jednak zwiodła go na pokuszenie i bardzo źle wtedy wypadło. Na szczytach leszczyn zauważył wicie się kolorowego węża, pół w zieleni, pół w powietrzu. Wiewiórka, choć inna niż te, jakie widywał, może dlatego, że w tym poziomym przesuwaniu się, które ją wydłużało i dodawało jej urody. Pod nią rozlegały się przestraszone okrzyki małych ptaszków, widocznie zagrażała ich gniazdu. Tomasz z samej miłości do niej, nie mogąc się oprzeć, strzelił.
Była to młoda wiewiórka, tak mała, że to, co wziął za nią tam w górze, nie było wcale nią, tylko smugą jej skoków, w której długo chwiała się barwa. Zginała się wpół i prostowała się na mchu, chwytając się łapkami za pierś w białej kamizelce, na której wystąpiła krwawa plamka. Nie umiała umrzeć, próbowała wydrzeć z siebie śmierć jak oścień, na który nagle została wbita i tylko dokoła którego mogła się obracać. 
Tomasz klęcząc obok niej płakał i twarz kurczyła mu się od wewnętrznej męczarni. Co teraz robić, co robić. Oddałby pół życia za to, żeby ją uratować, ale uczestniczył w jej agonii bezsilnie, ukarany przez ten widok. Pochylał się nad nią, a jej łapki z drobnymi palcami składały się, jakby go błagała o pomoc. Wziął ją na ręce i jeżeli, gdyby ją tak miał, ogarnęłaby go chęć całowania i pieszczenia, to teraz zaciskał usta, bo już nie żeby posiadać, wołał w nim głos, ale żeby jej oddać siebie, a to było niemożliwe. 
Najtrudniej znosił tę jej małość i skręcanie się, jakby żywe srebro broniło się przed zastygnięciem. Odsłaniała mu się znów jakaś tajemnica, na mgnienie tak krótkie, że zaraz tracił do niej dostęp. Płynne ruchy zmieniły się w urwane podrzuty i ciemne pasemko wsiąkało w sierść puchatych policzków. Coraz słabsze drgnięcia. Martwa.
Siedział na pieńku, las szumiał, przed chwilą tutaj bawiła się, zbierając orzechy. Było to bardziej przerażające niż śmierć babki Dilbinowej, z powodów, których dokładnie nie rozróżniał. Jedna, jedyna, nigdy pośród wszystkich wiewiórek, jakie dotychczas istniały, nie znalazłoby się takiej samej i nigdy już nie wskrześnie. Bo ona jest ona, a nie inna. Ale gdzie podziewa się jej czucie, że ona jest ona, i jej ciepło i jej giętkość? Zwierzęta nie mają duszy. W takim razie zabijając zwierzę zabija się je na wieczność. Chrystus nie zdoła jej pomóc. Babka wołała: »uratuj«. Ją Chrystus przygarnie i poprowadzi. Mógłby zbawić wiewiórkę, jeżeli wszystko może. Nawet jeśli wiewiórka nie modli się, to przecie ta się modliła, modlić się to to samo co chcieć, chcieć żyć. I on tutaj winien. Podły.

C14 Źródło: Czesław Miłosz, Dolina Issy, Kraków 1989, s. 220–221.
R13d3X3VdxStB
(Uzupełnij).
31
Ćwiczenie 8

Czym dla bohatera jest wiosna? Wskaż metaforyczne znaczenie tej wiosny niepodobnej do żadnej innej w życiu Tomasza.

Czesław Miłosz Dolina Issy

Nastąpiła wreszcie wiosna niepodobna do żadnej innej w życiu Tomasza. Nie tylko przez wyjątkową nagłość topnienia śniegów i gwałtowną siłę słońca. Również przez to, że nie czekał biernie, aż rozwiną się liście, na trawniku ukażą się żółte kluczyki świętego Piotra, a w krzakach odezwą się wieczorami kląskania słowików. Wychodził wiośnie naprzeciw, ledwo naga ziemia zaczęła dymić pod światłem bez chmur, i na drodze do Borkun śpiewał i gwizdał wymachując kijem. Las za Borkunami, w który zaszył się zaraz po południu, wywoływał chęć, żeby wyskoczyć z własnej skóry i zamienić się w to wszystko naokoło, coś od wewnątrz rozsadzało aż do bólu i wrzasku zachwytu. Jednak zamiast wrzeszczeć, skradał się cicho, tak żeby żadna gałązka nie trzasnęła pod nogą, i na najmniejszy odgłos czy szmer kamieniał. Tylko w ten sposób przenika się w świat ptaków, te boją się nie kształtu człowieka, ale ruchu. Koło niego spacerowały nakrapiane drozdy, które umiał odróżnić od kwiczołów (te pióra na głowie mają niebieskawe, a nie szarobrązowe), odkrył, obchodząc wysoki świerk, że grubodzioby tam uwiły już gniazdo, co do gniazda sójek, to byłby je przegapił, gdyby nie ich niespokojne skrzeczenie. Tak, to tu, ale tak schowane, że z dołu nikt by się nie domyślił. Na tym młodym świerku gałęzie zaczynały się tuż przy ziemi, wspinał się najpierw z łatwością, ale im wyżej, tym trudniej, bo gęsto, kolce igieł siekły go po twarzy i spocony, podrapany wynurzył głowę na szczycie tuż przy gnieździe. Chwiał się uczepiony cieniutkiego tu pnia, a one atakowały go z góry desperacko, z wyraźnym zamiarem, żeby uderzyć dziobem, i w ostatniej dopiero chwili zwyciężał strach, zwijały się w miejscu, zawracały, żeby za chwilę ponowić napaść. Znalazł cztery jajeczka bladosine w rdzawe plamki, ale ich nie ruszył. Dlaczego większość leśnych ptaków składa kropkowane jajeczka? Nikt nie potrafił tego mu wyjaśnić. Tak już jest. Ale dlaczego? Zsunął się zadowolony z osiągnięcia celu. Wracał upojony spostrzeżeniami, przede wszystkim leśną wiosną, której piękność nie polega na niczym z osobna, na chórze nadziei złożonym z tysiąca głosów. Na ostrych szczytach, czarnych na tle nieba zachodu, wyciągały swoje melodie drozdy (Turdus musicus, a nie Turdus pilaris i nie Turdus viscivorus! Tylko głupcy mieszają te gatunki). W górze pobekiwały bekasy, jak baranki biegnące gdzieś bardzo daleko za barwą różowozielonego jedwabiu. Antonina utrzymywała oczywiście, słysząc takie odgłosy, że to czarownica Ragana jeździ na diable zamienionym w latającego kozła i męczy go ostrogami. Ale Tomasz wiedział, że ten bek to nic innego niż specjalny świst ich piór.

C15 Źródło: Czesław Miłosz, Dolina Issy, Kraków 1989, s. 153.
RDoNnw5AGBzBH
1. (Uzupełnij) Funkcja: (Uzupełnij) 2. (Uzupełnij) Funkcja: (Uzupełnij) 3. (Uzupełnij) Funkcja: (Uzupełnij).
Praca domowa

Człowiek odkrywający prawdę o swojej naturze – rola świata przyrody w inicjacji w dorosłość. Sformułuj swoją odpowiedź w postaci tezy i uzasadnij ją dwoma argumentami zilustrowanymi odwołaniami do poniższego fragmentu Doliny Issy oraz do wybranego epizodu powieści.

Czesław Miłosz Dolina Issy

Powstaje podejrzenie co do rodzaju egzaltacji, w jaką Tomasz wpadał na każdą wiadomość o głuszcach i w ogóle pod wpływem wszystkiego, co odnosiło się do przyrody. Czy wyobrażenie ptaka dużego jak indyk, z wyciągniętą szyją i rozstawionym wachlarzem ogona go podniecało, czy raczej wyobrażenie siebie samego, skradającego się w półmroku? Czy zanurzając się w gąszczu, niemy i ostrożny, albo słuchając grania gończych, nie doznawał zdziwienia, że jemu samemu przypadło uczestniczyć w niezwykłych przygodach, jak prawdziwemu myśliwemu? A więc widział nie tylko szczegóły naokoło, ale także siebie widzącego te szczegóły, czyli zachwycał się rolą, w jakiej występował. Na przykład to wygięcie jego stopy przy podchodzeniu zwierzyny – w tym wygięciu wyrażała się świadomość własnej zręczności, trochę za mocna. Ale przecież dorośli nie mają racji, jeśli wierzą, że nie bawią się tak samo. Niech się przyznają, że ciekawość, jak ktoś się czuje w roli kochanka, ważniejsza dla nich bywa niż obiekt miłości. Chcą (nieprawdaż?) smakować swoją sytuację i zyskać w ten sposób tytuł do dumy. Ich gesty i słowa muszą wtedy być trochę fałszywe, bo odgrywane przed sobą, pod kontrolą, w imię zbliżenia się do ideału, jaki sobie wyznaczyli. Żądają, żeby ich uczucia do bliskich im osób odpowiadały ich własnemu obrazowi miłości, jeżeli brak im uczuć takich, jakich potrzeba, fabrykują i zręcznie siebie przekonują, że są prawdziwe. Aktorstwo polegające na tym, że jest się kimś, a równocześnie, drugą częścią siebie, stwierdza się, że jest się tym kimś niezupełnie, jest ich specjalnością i Tomasz tutaj powinien być wzięty w obronę.

C16 Źródło: Czesław Miłosz, Dolina Issy, Kraków 1989, s. 154–155.
RBUFqy0cE686g
(Uzupełnij).
świrna
gazonu
ruczaju
chędogi
Użątku
kopic
smugów