Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki

Tekst do ćwiczeń

Andrzej Stasiuk Jadąc do Babadag

Widzialne blaknie wobec opowiedzianego. Blaknie, lecz nie znika zupełnie. Traci tylko wyrazistość, ubywa mu nieznośnej oczywistości. To jest specjalność krajów pomocniczych, narodów drugiego rzutu i ludów rezerwowych. To jest ta migotliwość ta zdwojona, potrojona fikcja, krzywe zwierciadło, magiczna latarnia, fatamorgana, fantastyka i fantasmagoria, która wślizguje się litościwie między to jak jest, a to, jak być powinno. To jest ta autoironia, która pozwala igrać własnym losem, przedrzeźniać go, papugować, zmieniać upadek w heroikomiczną legendę, a zmyślenie przeinaczać w coś na kształt zbawienia.

Tam, gdzie wylądowaliśmy w końcu na nocleg, nie było wody. Gospodarz świecił latarką i prowadził nas przez chłodne korytarze. Tłumaczył, że pompa się zepsuła, a mechanik już trzeci dzień jedzie gdzieś z Suczawy albo z Jass. Tłumaczył, że mężczyzna, który mieszka w domu, jest tutaj obcy, przyjechał z dalekich stron, i żeby prowadzić sobie z samotnością, pije tutejsza tanią wódkę, i dlatego nie dba o dom, ale mechanik pewnie wkrótce przyjdzie.

Było chłodno. Położyliśmy się w ubraniach, zgasiliśmy światło i przez okno weszła rumuńska noc. Próbowałem zasnąć, ale zamiast iść z biegiem czasu i snu, w myślach wciąż płynąłem pod prąd tego długiego dnia, gdy przejeżdżaliśmy przez granicę w Petea. Na upalnej równinie stały czarne strażnicze wieże. Wkrótce zaczęło się Satu Mare z murami złuszczonymi ze starości i gorąca, z cieniem ogromnych drzew wzdłuż ulic i kopułami cerkwi w długich zielonych perspektywach. Węgry natomiast zostały z tyłu, został z tyłu nizinny smutek Erdőhát, i chociaż po drugiej stronie granicy było równie płasko, to czułem wyraźną zmianę, czułem w powietrzu inny zapach, a blask nieba z każdym kilometrem nabierał bezwzględności. Daleki cień Karpat na horyzoncie ograniczał tę jasność, zamykał ją, i jechaliśmy w gęstej świetlistej zawiesinie. Szosą toczyły się konne wozy. Zwierzęta lśniły od potu. Starodawne auto wiozło na dachu piramidę worków wypchanych owczą wełną. Ludzie mieli ciemne błyszczące ciała. Wiał wiatr. Może dlatego ich domy wyglądały tak ubogo i nietrwale na wielkiej równinie.

Leżałem w zimnym pokoju i przypominałem sobie to wszystko, tak jak teraz próbuję sobie przypomnieć ten zimny pokój i potem ranek, gdy wstałem i wyszedłem na zewnątrz, by dostrzec, że w nocy był przymrozek i teraz jego resztki znikały w słonecznych plamach. Ludzie szli z wiadrami do studzien i przyglądali mi się, udając, że nie patrzą, że zajęci są swoimi sprawami, że oślepia ich blask wstającego dnia. Teraz przypominam sobie to wszystko i widzę, że na przykład właśnie tam mogła się zacząć jakaś opowieść. Na przykład: „Tego dnia, kiedy widziałem ojca po raz ostatni, bo trzech mężczyzn wsadziło go do samochodu i dokądś zabrało tego dnia dotknąłem piersi Andrei Nopritz”. Albo: „Tego dnia Gizella WeiszGizella WeiszGizella Weisz ruszyła w drogę, wszyscy ją chwalili. Nawet wielki towarzysz Onaga spojrzał jej głęboko w oczy i rzekł: To rozumiem. Ma towarzyszka wspaniałe zamiary i szczytne plany”. No więc tego dnia, tego poranka, mógł się zjawić mężczyzna, który popsuł pompę. Mógł nadejść wąską wiejską uliczką wśród drewnianych płotów i zapytać, co właściwie robię przed domem, w którym mieszka. Opuchnięty, z zaczerwienionymi oczyma, w wymiętym ubraniu, niczym bukowińska wersja Geoffreya FirminaGeoffrey FirminGeoffreya Firmina, wspierając się nonszalancko o sztachety, mógłby dociekać, co, u diabła, przyniosło mnie do tej, powiedzmy, Pîrteștii de JosPârteștii de JosPîrteștii de Jos albo Pîrteştii de SusPârteștii de SusPîrteştii de Sus, do domu, w którym mieszka, żeby oglądać go w tym stanie o szóstej trzydzieści rano, gdy zza płotów popatrują zniemczeni Polacy, zrumunizowani Niemcy, spolszczeni Ukraińcy, cała ta pograniczna hybryda, ten złoty sen wyznawców kultu multikulti... No więc mógłby się zacząć jakiś cyniczny monolog albo nerwowy dialog, mógłby się zacząć od pobrzękiwania wiader przy studniach, od tych wszystkich porannych dźwięków właściwych zapomnianym okolicom – gdakanie kur, rąbanie drewna, człapanie, poklepywanie krowich zadów – a szósta trzydzieści pięć dnem doliny przetoczyłby się zardzewiały osobowy do Suczawy. To byłby dobry początek, rozwinięcie opowieści i losu, wędrówka wstecz czasu, gdy zdarzenia nabierają blasku, w miarę jak odsuwają się od teraźniejszości. Ale człowiek od zepsutej pompy nie nadszedł i jego życie pozostało w sferze domniemania, czyli całkowitej wolności.

Podszedłem więc do realnego mężczyzny, który spokojnie stał za swoim płotem i palił. Zaczęliśmy rozmawiać. Osobowy do Suczawy rzeczywiście przetoczył się dnem doliny. Mężczyzna miał około sześćdziesiątki, był zwalisty i ubrany w sprany cajgowy strój. Przypominał większość mężczyzn, których widziałem w życiu. Dym z jego papierosa błękitniał, a potem szarzał i znikał. Był rozmowny. Słuchałem i potakiwałem. Mówił, że teraz jest źle, że kiedy rządził Ceauşescu, było lepiej, że wtedy była sprawiedliwość, ponieważ była równość, była praca i porządek na ulicach. Znałem tę opowieść, ale znów słuchałem z zapartym oddechem, bo jest coś pięknego w tym, że odjeżdżamy tak daleko od domu, a tak niewiele się zmienia. Opowiadał o nocnych wizytach SecuritateSecuritateSecuritate i jednym tchem o zamykanych teraz fabrykach. Zapytałem go, czy wiedział o tych słynnych przesiedleniach, o tym, że siedem tysięcy wsi miało zniknąć, a ludzie mieli się przenieść do betonowych bloków. Tak, wiedział, widział nawet samoloty, z których wykonywano zdjęcia mające pomóc w zaplanowaniu całej operacji, lecz dla sprawiedliwości, czyli dla równości nie ma zbyt wysokiej ceny. No więc nie mówiłem już nic, bo cóż mogłem powiedzieć, skoro zjawiłem się tutaj, przy tym płocie, jako widomy znak nierówności, zjawiłem się i odjadę, kiedy tylko zechcę, zostawiając tego starego mężczyznę w zniszczonym ubraniu, z tanim papierosem dopalającym się w palcach, na wyboistej drodze między pięknymi wiekowymi domami z drewna, które ocalały przez kaprys historii, chociaż ich mieszkańcy wcale tak bardzo tego nie pragnęli. Nie odzywałem się już. Słuchałem opowieści o tęsknocie za dyktatorem. Władza musi się objawiać poprzez konkretne wcielenie i kiedy już ma swoją realną postać, przebywa poza dobrem i złem. Wszyscy jesteśmy osieroconymi dziećmi jakiegoś cesarza albo dyktatora.

2 Źródło: Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wołowiec 2008, s. 20–24.
Securitate
Geoffrey Firmin
Gizella Weisz
Pârteștii de Jos
Pârteștii de Sus
1
Pokaż ćwiczenia:
11
Ćwiczenie 1

Badaczka Urszula Glensk określa metodę pisarską Andrzeja Stasiuka słowami: rzucić okiem i dobrą pointą. Wyraź swoją opinię na temat warsztatu pisarza, odnosząc się do podanych fragmentów Jadąc do Babadag.

RyGSk8wquJyDk
(Uzupełnij).
1
Ćwiczenie 2

Wybitny polski reportażysta i gawędziarz Melchior Wańkowicz akceptował w opisach reporterskich stwarzanie postaci syntetycznych, czyli praktykę tworzenia bohatera na podstawie autentycznych życiorysów, przeżyć oraz zachowań trzech lub czterech osób.

Rj2Tw4udxrYg7
Dokończ zdanie.
Stwarzanie postaci syntetycznych w „Jadąc do Babadag” Andrzeja Stasiuka jest zabiegiem… Możliwe odpowiedzi: 1. podobnym do przenoszenia dialogów pomiędzy postaciami czy kompilacji zdarzeń., 2. niezgodnym ze sztuką pisarską i zasadami tworzenia reportażu., 3. pozbawionym funkcji semantycznej.
11
Ćwiczenie 3

Na podstawie poniższych wypowiedzi krytyków literackich, dotyczących książki Andrzeja Stasiuka Jadąc do Babadag, odpowiedz, czym w mniemaniu cytowanych osób może być współczesna podróż literacka. Ustosunkuj się do tych opinii.

Justyna Sobolewska

  • W miarę czytania okazuje się, że ta książka nie jest wcale dziennikiem podróży, ale traktatem o naturze świata, z ostrym podziałem na to, co prawdziwe i fałszywe.

Paweł Gołoburda

  • Brak zewnętrznego następstwa wydarzeń znakomicie rekompensuje „fabuła wyobraźni”, ciągłość jednego sposobu patrzenia, równy rytm pięknej frazy.

Robert Ostaszewski

  • Wewnątrz tej wyrazistej ramy pisarz pomieścił impresje – albo lepiej: fotografie prozą – z podróży po krajach Europy Środkowej. Są to podróże zaiste paradoksalne.

Jarosław Klejnocki

  • […] Stasiuk oprowadza nas po gorszej i brzydszej części Europy (mówi o niej moja Europa), po krainach, o których bogatsza część naszego kontynentu wolałaby nie wiedzieć.

Piotr Siemion

  • Bilet do Bangkoku może dziś nabyć każdy, ale to, gdzie się kupuje bilet do Babadag, wie tylko Andrzej Stasiuk.

RE8KD6hrklHPn
(Uzupełnij).
ReHdUy9lIGjFS1
Ćwiczenie 4
Spośród poniższych sformułowań odnoszących się do reportażu Andrzeja Stasiuka Jadąc do Babadag wybierz te, które ilustrują jego związek z literaturą. Możliwe odpowiedzi: 1. posługiwanie się niedosłownością, 2. metaforyzacja wypowiedzi, 3. eseistyczne uogólnienia, 4. refleksje poetyckie, 5. realia geograficzne, 6. język urzędowy, 7. faktografia
R1A3sL233YVIk21
Ćwiczenie 5
Na podstawie fragmentów reportażu Andrzeja Stasiuka Jadąc do Babadag określ prawdziwość stwierdzeń. Andrzej Stasiuk wraca do przeszłości, aby zrozumieć to, co dzieje się dziś. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Autor reportażu stawia trafne diagnozy przemian w Europie Wschodniej. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz. Stasiuk kieruje się jedynie wyobraźnią. Możliwe odpowiedzi: Prawda, Fałsz
31
Ćwiczenie 6
RfakHgSSkVDJS31
Tam, gdzie wylądowaliśmy w końcu na nocleg, nie było wody. Gospodarz świecił latarką i prowadził nas przez chłodne korytarze. Tłumaczył, że pompa się zepsuła, a mechanik już trzeci dzień jedzie gdzieś z Suczawy albo z Jass. Tłumaczył, że mężczyzna, który mieszka w domu, jest tutaj obcy, przyjechał z dalekich stron, i żeby prowadzić sobie z samotnością, pije tutejsza tanią wódkę, i dlatego nie dba o dom, ale mechanik pewnie wkrótce przyjdzie. Było chłodno. Położyliśmy się w ubraniach, zgasiliśmy światło i przez okno weszła rumuńska noc. Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wołowiec 2008, s. 20–21. – (Uzupełnij) No więc nie mówiłem już nic, bo cóż mogłem powiedzieć, skoro zjawiłem się tutaj, przy tym płocie, jako widomy znak nierówności, zjawiłem się i odjadę, kiedy tylko zechcę, zostawiając tego starego mężczyznę w zniszczonym ubraniu, z tanim papierosem dopalającym się w palcach, na wyboistej drodze między pięknymi wiekowymi domami z drewna, które ocalały przez kaprys historii, chociaż ich mieszkańcy wcale tak bardzo tego nie pragnęli. Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wołowiec 2008, s. 23–24. – (Uzupełnij) Mężczyzna miał około sześćdziesiątki, był zwalisty i ubrany w sprany cajgowy strój. Przypominał większość mężczyzn, których widziałem w życiu. Dym z jego papierosa błękitniał, a potem szarzał i znikał. Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wołowiec 2008, s. 23. – (Uzupełnij) Szosą toczyły się konne wozy. Zwierzęta lśniły od potu. Starodawne auto wiozło na dachu piramidę worków wypchanych owczą wełną. Ludzie mieli ciemne błyszczące ciała. Wiał wiatr. Może dlatego ich domy wyglądały tak ubogo i nietrwale na wielkiej równinie.Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wołowiec 2008, s. 21. – (Uzupełnij) (Uzupełnij).
31
Ćwiczenie 7

Wykorzystaj poniższe wypowiedzi Andrzeja Stasiuka i stwórz własną opowieść o swoich podróżach i związanych z nimi przemyśleniach.

Andrzej Stasiuk Jadąc do Babadag

Teraz przypominam sobie to wszystko i widzę, że na przykład właśnie tam mogła się zacząć jakaś opowieść. Na przykład:

[...]

No więc mógłby się zacząć jakiś cyniczny monolog albo nerwowy dialog, mógłby się zacząć od pobrzękiwania wiader przy studniach, od tych wszystkich porannych dźwięków właściwych zapomnianym okolicom – gdakanie kur, rąbanie drewna, człapanie, poklepywanie krowich zadów – a szósta trzydzieści pięć dnem doliny przetoczyłby się zardzewiały osobowy do Suczawy.

[...]

To byłby dobry początek, rozwinięcie opowieści i losu, wędrówka wstecz czasu, gdy zdarzenia nabierają blasku, w miarę jak odsuwają się od teraźniejszości. Ale człowiek od zepsutej pompy nie nadszedł i jego życie pozostało w sferze domniemania, czyli całkowitej wolności.

3 Źródło: Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wołowiec 2008, s. 22–23.
Rv7jtyO0SGhWD
(Uzupełnij).
2
Ćwiczenie 8

Przeczytaj tekst i dokończ zdanie.

Zapoznaj się z tekstem i dokończ zdanie.

Andrzej Stasiuk Jadąc do Babadag

Najlepsza mapa, jaką posiadam, to słowacka dwusetka. Jest tak dokładna, że wydostałem się kiedyś za jej pomocą z bezkresnych kukurydzianych pól gdzieś u podnóża Gór Zemplén. Na wielkiej, obejmującej cały kraj płachcie zaznaczono nawet polne ścieżki. Jest podarta i postrzępiona. Miejscami przez płaski wizerunek ziemi i nielicznych tutaj wód przeziera nicość. Ale zawsze ją zabieram, chociaż jest nieporęczna i zajmuje dużo miejsca. Przypomina to trochę magię, bo przecież drogę do Koszyc i potem do Sátoraljaújhely znam właściwie na pamięć. No ale zabieram ją, ponieważ ciekawi mnie właśnie jej rozpad, jej zniszczenie. Przetarła się najpierw na złożeniach. Pęknięcia i załamania ułożyły się w nową siatkę, znacznie wyraźniejszą niż ta kartograficzna, którą naniesiono za pomocą delikatnych błękitnych linii. Miasta i wsie powoli przestają istnieć, zużywają się w miarę składania i rozkładania, w miarę upychania w zakamarkach auta albo plecaka. Przepadają Michalovce, przepada Stropkov, dziurawa nicość sięga na przedmieścia Użhorodu. Niedługo zniknie Humenne, przetrze się Vranov nad Toplą i zetleje Cigánd nad Cisą.

1 Źródło: Andrzej Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wołowiec 2008, s. 14.
R3gbJkucw8RWv3
Symbolika zniszczenia mapy ma związek z... Możliwe odpowiedzi: 1. zacieraniem się wspomnień., 2. projektowaniem przyszłości., 3. brakiem bezpieczeństwa., 4. marzeniami o powrocie.
Praca domowa

Zdarza mi się płakać, ale raczej w samotności. Nie wzrusza mnie cierpienie, lecz prostota ludzkich gestów. Napisz wypowiedź argumentacyjną, w której rozważysz myśl Andrzeja Stasiuka zawartą w cytacie.

RM5ZbDrBNov7C
(Uzupełnij).