„Kraj bez stosów”, „azyl heretyków”, „gospoda wygnańców” – te i wiele innych haseł przez wieki opisywały jedną z najbardziej charakterystycznych cech ustroju Rzeczypospolitej: tolerancję religijną. Jej niezwykłość na tle europejskich państw z jednej strony budziła podziw i zazdrość, z drugiej zaś oburzenie pomieszane z niedowierzaniem. Bo jak w jednym kraju, w tym samym mniej więcej czasie, można z dumą głosić hasła o „przedmurzu chrześcijaństwa” i zachodniej cywilizacji, prowadzić wojny z innowiercami – prawosławną Rosją, protestancką Szwecją, muzułmańską Turcją, by potem posyłać dzieci do dysydenckich szkół w Lesznie i Rakowie, czy w końcu zasiadać przy wspólnym stole, by w zgodzie i szacunku prowadzić dysputy na temat boskości Jezusa? W Rzeczypospolitej nikt nie dostrzegał w tym sprzeczności, gdyż polska tolerancja oparta była na silnych związkach stanowych i solidarności szlacheckiej, której wspólnota ważniejsza była od religijnych różnic i sposobu odprawiania nabożeństw.
Scharakteryzujesz akty prawne stanowiące podstawę tolerancji religijnej w Rzeczypospolitej.
Wskażesz czynniki, które wpłynęły na wolność religijną w Rzeczypospolitej.
Uzasadnisz, dlaczego tolerancja religijna była tak ważna dla stanu szlacheckiego.
Przeanalizujesz i ocenisz etapy kształtowania się wolności religijnej i odchodzenia od niej.
Ocenisz, czy Rzeczpospolita na pewno była „gospodą wygnańców” i „krajem bez stosów”.