Wyobraź sobie, że pracujesz w laboratorium i testujesz działanie nowego leku. Po eksperymentach przeprowadzonych na grupie trzystu osób dochodzisz do wniosku, że lek jest bezpieczny dla ludzi, i publikujesz wyniki swoich badań w internecie. Twój raport spotyka się jednak z krytyką. Tak naprawdę, pisze ktoś, udowodniono, że lek jest bezpieczny dla tych konkretnych trzystu osób – a nie dla ludzi. Odpowiadasz, że wprawdzie lek zbadano na trzystu osobach, ale wnioski dotyczą wszystkich ludzi. To kogo zbadano, padają pytania, trzysta konkretnych osób, czy ludzi w ogóle? Nie ma „ludzi w ogóle”, odpowiadasz, są tylko konkretne jednostki. To skąd wiadomo, że lek jest bezpieczny „dla ludzi”?
To internetowe nieporozumienie ilustruje problem, przed którym stają naukowcy. Z jednej strony nauka formułuje sądy, które nie dotyczą konkretnych osób – mnie, ciebie czy kogoś innego, ale „ludzi w ogóle”. Ludzi w ogóle nie da się jednak zbadać – dotknąć ich, zmierzyć temperatury ich ciała czy nawet zobaczyć. Problem, przed którym stoisz, nie jest nowy. Jedno z rozwiązań stworzył Arystoteles ze Stagiry (384–322 p.n.e.). Zaproponował on pojęcie substancji, które ma łączyć w jednym bycie to, co specyficzne, konkretne i namacalne, z tym, co ogólne i poznawalne rozumem.
Powiążesz problematykę ontologiczną i epistemologiczną na przykładzie problemu istnienia bytów ogólnych.
Porównasz platońską koncepcję idei z arystotelesowską koncepcją substancji.
Ocenisz znaczenie pojęcia substancji dla rozwoju nauk przyrodniczych.