Dziennik, czyli co się dziś wydarzyło
Dziennik pisarki
Warto wiedzieć
Człowiek ma potrzebę osobistej rozmowy z samym sobą. Taką możliwość dawał między innymi dziennik, który w życiu piszącego staje się jego swoistym powiernikiem, a zawarta z nim intymna nić porozumienia, daje ulgę i wytchnienie
od codziennych problemów. Dzienniki pisano w sowieckich łagrach, w więzieniach albo po wydostaniu się z nich - jako świadectwo przeżyć i doświadczeń minionego czasu. Literatura pokazuje, że dziennik mógł się również stać kreacją artystyczną, jak np. Dziennik Witolda Gombrowicza, w którym twórca przedstawił swoje poglądy na sztukę, literaturę, literatów itp., a to, co napisał o sobie, było przez niego bardzo kontrolowane. Współcześnie panuje tendencja do nadmiernego epatowania swoją osobą i wykorzystuje się również ten gatunek, aby opowiedzieć innym o sobie,
ale, jak można zauważyć, powodem do tego nie staje się pogłębiona refleksja o świecie, tylko chęć zysku. Nierzadko do treści dzienników należy więc mieć dystans i zdawać sobie sprawę z tego, że piszący mógł ulegać potrzebie zostawienia po sobie pozytywnego obrazu, a nie odtworzenia wiernego świadectwa epoki. Z drugiej strony istnieje wiele przykładów dzienników fascynujących barwnością opisów i trafnością sądów o świecie, np. Dzienniki Zofii Nałkowskiej, Gustawa Herlinga‑Grudzińskiego, Jerzego Pilcha. Dziennik może towarzyszyć pisarzowi przez wiele lat, stając się czymś więcej, niemal bliskim towarzyszem w pięknej wędrówce, jaką jest życie.
Zofia Nałkowska

Zofia Nałkowska
jedna z największych i najważniejszych osobistości polskiej literatury, arcymistrzyni prozy. Autorka powieści, dramatów, dzienników i esejów.
O Dziennikach Zofii Nałkowskiej
Dzienniki Zofii Nałkowskiej zostały opublikowane dopiero po jej śmierci. Pisała je prawie sześćdziesiąt lat od 1896 aż do śmierci w 1954 roku, zostały zebrane w sześciu tomach i ogłoszone drukiem. Stały się wielkim dziełem nie tylko z uwagi na gigantyczne rozmiary, to świadectwo dramatycznych czasów (wojna, Holokaust, komunizm), ważny autokomentarz do innych utworów pisarki, wreszcie literacki obraz niebanalnej osobowości. Dzienniki miały swój wymiar filozoficzny, ponieważ autorka rozmawiała ze sobą i ze światem.
Pierwsze fragmenty Dzienników były zatem egzaltowaneegzaltowane, pensjonarskiepensjonarskie i dziewczęce. Niemniej jednak już wtedy nawet najbardziej megalomańskiemegalomańskie dziennikowe zapiski Nałkowskiej były rodzajem przenikliwej autoanalizy. Następne to opisy inicjacji w różne wymiary kobiecości. Pokazywały stopniowe osiąganie sławy i pozycji w świecie literackim. Wojna to inny ważny temat tego dziennika. Ostatnie notatki dziennikowe to zmaganie się ze starością i świadomością nieodległej śmierci. Można by więc powiedzieć, że trudne doświadczenia w największej mierze wyznaczały rytm Dzienników Zofii Nałkowskiej.
Większość istotnych egzystencjalnie doświadczeń Zofii Nałkowskiej dotyczyło prywatnej czy wręcz intymnej sfery jej życia. Należały do nich doświadczenie kobiecości i wszystko, co się na nie składało: cielesność, związki z mężczyznami, relacja z matką, starość. Znaczenie dziennikowych zapisów dotyczących tych wątków należało podkreślić. Nie były one wcześniej tematem literatury, ponieważ nie było w literaturze kobiety jako autorki. A jeśli była, to nie mogła pisać o sobie samej. Temat kobiecych doświadczeń długo pozostawał tematem niestosownym.
Dzienniki od wczesnej młodości do starości
Dzienniki 1899‑1905Warszawa, 8 I 1902. Środa
[...]
Wszystko, co spotyka mię w życiu, rozpatruję l i t e r a c k o ; mam specjalną formę przyjmowania wrażeń, specjalną formę marzeń i wspomnień, w ogóle myśli – formę, że tak powiem – epicznąepiczną. Siebie przedstawiam sobie zawsze w trzeciej osobie, akcję – w czasie przeszłym, uczucia w formie wyrazów twarzy, póz i gestów, marzenia – w formie czegoś, co się już stało i jest opowiadane. Najdrobniejszy epizod w mym życiu przyjmuje w mym umyśle formę nowelki, jakiś nowo spotkany typ człowieka jest moim bohaterem powieści, czyjeś trafne lub charakterystyczne wyrażenie – mottem do jakiegoś utworu. W mym życiu nie ma bezpośredniości wrażeń; w godzinach rozmowy, śmiechu, zabawy – mózg pracuje mi bezustannie, z natężeniem i uporem, nad literacką formą wszystkiego, co przyjmuje jako wrażenia z zewnątrz.[...]
O ile żyję literacko, o tyle ten dziennik piszę, żyjąc. Tu nie ma 'literatury'. Pisząc – spieszę się zawsze, by umieścić jak najwięcej, by możliwie mało opuścić – o formę nie dbam, fakty tłoczę jeden nad drugim, opuszczam refleksje i efekty. Tym sposobem osiągam pewną bezpośredniość, pewną świeżość życia – którą bardzo cenię. Nie ma tu nic z tych okresów, artystycznie cyzelowanychcyzelowanych w spokojne chwile oczekiwania snu lub w leniwe, ciemnawe poranki. Jest akcent pośpiechu i szczerości, jak w starej „letopisi”„letopisi”, jak w szkicu, z którego artysta zrobi obraz,
jak w notatce do psychologicznego studium. Wszystko to napisałam, dlatego, byście sądzili, że nie jestem tak głupią, jak by się to zdawało z tego dziennika, byście wiedzieli, że prócz tego życia, jakie tu się odbija – mam jeszcze w sobie inne, dziesięć – sto innych.[...]
Warszawa, 28 I 1902. Wtorek
[...]
Byłam tam najładniejszą i jedną z najładniej ubranych; mam
tę rzadką zaletę, że ubranie, choćby najskromniejsze, jest na mnie eleganckim; zwłaszcza ślicznie leżała suknia – między moimi nie mam tak ładnie uszytej. Teoretycznie byłam z tego zadowolona – ale w rzeczywistości nie miałam już sił na zadowolenie; nie miałam sił na błyszczenie i flirt, nie miałam też nadzwyczajnego powodzenia. Taka konwencjonalna wesołość, sztywny uśmiech na ustach, obojętna uprzejmość, dla wszystkich jednakowa – nie pociąga. A we mnie już nie było prawdziwej wesołości. Stale asystowało mi dwóch zupełnie nieszczególnych panów, a pewien student, wodzirej, który wydał mi się najbardziej miłym – zajmował się bardziej pewną pensjonarkąpensjonarką – brzydką i głupią, ale wesołą i flirtującą na zabój. Owa pensjonarka właśnie przypomniała mi mnie sprzed dwóch lat, kiedy sama siebie gorszyłam swą kokieterią; jednakże patrząc na jej zalotne miny, słysząc z ust jej grad wyrazów, jak 'facet', 'sztubak', 'fafuła' – pocieszałam się, że nawet w czasach pensjonarskich, we flircie z uczniami, nie przestawałam być wykwintną – a później zdziwiłam się, że to ja, która mam się za wolnomyślną i gardzącą opinią ludzką – należę do tych, które od życia wolą świadomość, że go nie użyły. Tańczyłam dużo – bez końca, bez ustanku – i widziałam się co chwila w którymś z luster długich do ziemi – jasną, zgrabną i wesołą – jakby nie siebie, w jakichś czarnych objęciach, z odchyloną głową, uśmiechem na spieczonych, czerwonych ustach, brylantowym blaskiem w oczach. Gdybym tak na siebie patrzyła nie ja – tobym sądziła, że jestem szczęśliwa i upojona tańcem. Ludzie zamęczają mię obecnie 'inteligentnymi' rozmowami; są nad wyraz zainteresowani mym zdaniem o PrzybyszewskimPrzybyszewskim, o Weselu Wyspiańskiego – a następnie wytaczają zabójcze baterie przeciw chorobliwości, dekadencji, brakowi idei. Boże – jak mię to niemożliwie nudzi i męczy! Jak mi zupełnie wszystko jedno, czy poezja ludzi do życia i czynu pobudza, czy też ich zniechęca, czy modernizm ma przyszłość przed sobą, czy Przybyszewski jest już w TworkachTworkach, czy nie jeszcze, czym Wyspiański różni się od Kasprowicza lub Tetmajera.[...]
W każdej przerwie między tańcami zamęczają mię głupotą. A podczas kolacji mój towarzysz z jednej strony rozśmiesza całe towarzystwo, deklamując wiersz modernistyczny pt. Syczący sykSyczący syk, a sąsiad z drugiej, mały, tłusty, czerwony studencik broni 'dekadentów', gdyż właśnie przeczytał Wesele i podobało mu się.
[...]
Warszawa, 28 III 1903. Sobota
W dzienniku moim strasznie mało odbija się życie poza mną.
Złe to jest nie dlatego, że odbiera mym zwierzeniom wartość historyczną dokumentu, ale że nie daje tła własnej mej psychice. Wszelkie sprawy prasowe, towarzyskie, polityczne – w życiu interesują mię i odbijają się na mnie w pewnym stopniu – a tutaj nie chce mi się o nich pisać. Nie zapisuję tu mych myśli o życiu, ciekawych niekiedy spostrzeżeń, w ogóle nie widać tu wcale,
że jestem wyjątkowo mądra. Piszę rzeczywiście tylko dla siebie. Dziennik ten nie ma celu, ma tylko przyczynę – chęć wypowiedzenia tego, czego ludziom nie mówię, wierszem napisać nie potrafię, a w noweli przeprowadzić nie mam nadziei.Źródło: Zofia Nałkowska, Dzienniki 1899‑1905, oprac. Hanna Kirchner, Warszawa 1975, s. 195–196.
Po zapoznaniu się z fragmentami Dzienników wykonaj poniższe ćwiczenia.
Wynotuj cechy gatunkowe dziennika, które dostrzegasz we fragmentach zapisków Zofii Nałkowskiej.
Wymień tematy podejmowane w Dziennikach przez Nałkowską.
Określ, w jakim stylu pisze autorka.
Wyjaśnij, jak rozumiesz sformułowanie Nałkowskiej, że wszystkie swoje życiowe doświadczenia 'rozpatruje literacko'.
Wytłumacz deklarację autorki, że 'żyje literacko', a dziennik 'pisze, żyjąc'.
I to jest ta rzecz, której nie mogę znieść jak największej niesprawiedliwości. Miłość nie ma nic wspólnego z wzajemnym uwielbieniem, z przyjaźnią, z „braterstwem dusz”. Jeżeli małżeństwo zawarte jest z miłości – to wprędce kończy się idyllaidylla. Konieczna jest bowiem jeszcze „spójnia duchowa”, przyjaźń, przywiązanie. Ktoś powiedział (JoubertJoubert?): „Na żonę należy wybierać tylko taką kobietę, jaką by się wybrało na przyjaciela, gdyby była mężczyzną”. Mężczyzna żeni się wtedy, gdy go już zmęczyła miłość prawdziwa, gdy pragnie w gorszym razie domowych obiadów i zacerowanej bielizny, w lepszym – wspólności przekonań, „towarzyszki idei”, przyjaźni. A ja wobec mężczyzny nie pragnę być ideałem ani kapłanką domowego ogniska. Chcę być tylko kobietą, chcę prawdziwej miłości. Wchodząc w życie nie będę jeszcze miłością zmęczona, wcale nie będę jej znała, nie będzie mnie obchodziło jak długo trwać będzie małżeńska zgoda. I spotkam się z teorią, że w małżeństwie zwierzęca miłość nie wystarcza. W takim razie nie chcę małżeństwa – tylko miłości. A wiem , że wybierając dwie te krańcowości, kobieta wybiera na śmierć i życie. Miłość święta, idealna, miłość z przysięgą kościelną – jakie to kłamstwo.
[...]
Ale ten wybór, wybór straszny – na śmierć i życie! Nierówne są szanse w walce mężczyzny i kobiety. Mężczyzna może poznać pełnię życia, bo w nim żyje jednocześnie mężczyzna i człowiek. Dla kobiety zostaje tylko ułamek życia musi być albo człowiekiem, albo kobietą. Nigdy nie jest tworem doskonałym. Oto zbliża się chwila, w której muszę wybrać. To znaczy zostać kaleką, zatrzymać w rozwoju połowę swej istoty. Piszę i płaczę. Dlaczego? Jestem w takiej otchłani.... Tyle już doznałam rozczarowań. Jestem spragniona życia – nie zaznałam go jeszcze, a cała jestem poraniona, bezsilna.
Sformułuj dwa argumenty potwierdzające tezę wysuntą przez Nałkowską w jej dzienniku: małżeństwo jest niczym więzienie dla kobiety.
Wyjaśnij, czym dla Nałkowskiej jest pełnia życia.
Sprawdź, czy umiesz!
Wypisz, jakie są cechy dziennika.
Ustal i wymień, jakie są rodzaje dzienników. Skorzystaj z zasobów internetowych.
Jaki portret kobiety, pisarki wyłania się po lekturze jej dzienników. Wypisz przymiotniki określające cechy Nałkowskiej.
Słownik
pogodne, beztroskie życie
oryginalny, niezwykły