Michał Paweł Markowski
Nietzsche. Filozofia interpretacji
W służbie woli mocy
Wola życia? Na jej miejscu zawsze odnajdywałem tylko wolę mocy.
Jeszcze raz od początku:
Oto co przenika moje pisma: to, że wartość świata tkwi w naszych interpretacjach (…), że dotychczasowe interpretacje były ocenami perspektywicznymi, zgodnie z którymi podtrzymujemy swe życie, to znaczy swą wolę mocy, w imię wzrostu mocy, że każde wywyższenie człowieka niesie z sobą przezwyciężenie węższych interpretacji, że każde uzyskane wzmocnienie i powiększenie mocy otwiera nowe perspektywy i skłania do wiary w nowe horyzonty.
Co dla Nietzschego „jest”? Przede wszystkim wola mocy (…). Z tego twierdzenia Martin Heidegger wyprowadził wniosek o metafizycznym charakterze późnej filozofii Nietzschego. W jego interpretacji wola mocy określa fundament bytu i z tej pozycji całościowo określa to, co jest stanowiąc jego podstawową właściwość. A skoro „metafizyka myśli całościowo byt według jego pierwszeństwa wobec bycia”, to wola mocy musi być zasadą metafizyczną (…), a sam autor Narodzin tragedii ostatnim myślicielem metafizycznym w tradycji filozofii zachodniej.
Jak słusznie jednak podkreślają interpretatorzy „nauki” Nietzschego o „woli mocy” woli nie należy, posługując się tradycyjnymi kategoriami ontologicznymi, ujmować substancjalnie, traktując ją jako stabilną podstawę jakiejkolwiek tradycyjnej metafizyki oraz przypisując jej, jak czynił to Heidegger, atrybut „bycia” w mocnym sensie. (…) Tym, co charakteryzuje wolę mocy, jest przede wszystkim jej nieciągłość, nietożsamość w każdym z punktów swego przejawu oraz wielość i zdarzeniowość. Wszystko, co istnieje, składa się z dyskretnych, osobnych porcji mocy, różniących się między sobą tylko stopniem ilości, porcji będących w różnych stanach aktywności. Nie są to ani rzeczy, ani ostateczne, nieredukowalne całostki w jakimkolwiek znaczeniu. Porcje te toczą nieustanną walkę o zwiększenie własnego potencjału kosztem innych („Wojna jest matką wszystkich dobrych rzeczy”, powtarza Nietzsche za Heraklitem). Grupują się one w konstelacje, Machtkonstellationem, by zbiorowo wzmacniać swoją moc. Są tym jedynie, co czynią i jaki wywołują skutek (…). Dlatego, tak jak rzeczy, są one tylko sumą wywoływanych przez siebie efektów i lepiej jest mówić o nich jako zdarzeniach. A jeśli tak, jeśli istota rzeczy jest tylko sumą wywoływanych przez nią efektów, czyli funkcją zdarzenia, to dana rzecz zmienia swoją istotę zależnie od płaszczyzny swego oddziaływania (nie ma rzeczy samej w sobie, niezależnej od oddziaływania innych rzeczy), co oznacza, że istotę zdefiniować można tylko przez jej relacyjność i zdarzeniowość. (…) Interpretacja (jako czynność poznawcza, jako działanie) jest właśnie takim relacyjnym ujmowaniem rzeczy, możliwym tylko dlatego, że tak właśnie, relacyjnie, rzeczy istnieją. W notatkach Nietzschego z zimy 1887 roku czytamy:
Wedle całkiem bezużytecznej hipotezy rzeczy posiadają istotę samą w sobie, niezależną od interpretacji i subiektywności. Zakłada ona, że interpretowanie i bycie subiektywnym nie jest istotne, że rzecz pozbawiona wszelkich stosunków byłaby jeszcze rzeczą. Odwrotnie: pozornie przedmiotowy charakter rzeczy: czy nie mógłby on sprowadzać się jedynie do różnicy w stopniu upodmiotowienia?
Podobnie jak w przypadku tradycyjnych różnic: prawdy i fałszu, wiedzy i niewiedzy, dobra i zła, tak i tutaj Nietzsche zamiast ostrych dychotomii, wspartych na założeniu o trwałym, substancjalnym istnieniu ich poszczególnych składników, mówi o stopniowalności w ramach wspólnego continuum:
Przyczyna i skutek – pisze w trzeciej księdze Wiedzy radosnej – taka dwoistość prawdopodobnie nie istnieje. Naprawdę mamy przed sobą pewne continuum, w którym wyodrębniamy jakieś części, tak jak ruch postrzegamy zawsze poprzez wyizolowane punkty, nie tyle widząc go, co wnioskując o jego istnieniu.
Świat z całą pewnością istnieje, problem tylko, w jaki sposób? Z pewnością zależny od interpretacji. Dlaczego interpretujemy? Bo jest to nam potrzebne, niezbędne do życia, do podtrzymywania życia. Kto jednak interpretuje? Wola mocy. Dlaczego? Bo jeśli świat jest tylko światem wieczyście się różnicującym, to także podmiot, różniący się od świata jedynie stopniem zsubiektywizowania (istnieją jedynie „stopnie bytu”, nie zaś „jeden byt” – pisał Nietzsche w 1887 roku, stale jest ze sobą poróżniony. (…) Tak właśnie opisywany podmiot ostatecznie traci swą substancjalność i rozpisany zostaje na wielość zderzających się ze sobą sił. Nie ma mowy o jednym podmiocie, albowiem jedność (Einheit), podobnie jak samopoznanie czy samoświadomość, w świecie Nietzscheańskim nie istnieje (a raczej istnieje tylko jako projekt nałożony na świat pozbawiony jedności). Zastępuje ją wielość, Vielheit, gdyż „Człowiek jest wielością sił”. Mówi o tym w lapidarny sposób krótka notatka z lata 1884: „Wielość osób (masek) w jednym »ja«” .
(…)
Skąd to zróżnicowanie? Z poddania się podmiotu woli mocy. Wola mocy jest więc – co szczegółowo opisywał Deleuze – radykalnym „żywiołem różnicującym”. Do tego stopnia – że, jak pisze Nietzsche:
Nie należy pytać: „któż więc interpretuje?”; to raczej samo interpretowanie, jako pewna forma woli mocy, ma istnienie (ale nie jako „byt”, lecz jako proces, stawanie się), jako pewne uczucie.
Interpretacja zaczynająca się na poziomie popędów i uczuć (ba! na poziomie organicznym: „proces organiczny zakłada nieustanne interpretowanie” nie jest niczym innym jak symptomem woli mocy, czyli „środkiem do tego, by czymś zawładnąć” . Czym jest wola mocy? Dążeniem do panowania.
Wola mocy może się uzewnętrznić tylko w postaci oporu; szuka ona czegoś, co by się jej opierało. (…) Przyswojenie sobie i wcielenie są przede wszystkim pragnieniem zawładnięcia, kształtowaniem i przekształcaniem, dopóki coś opanowanego nie przejdzie całkowicie we władanie napastnika i go nie pomnoży.
Interpretacja jest więc wolą mocy o tyle, o ile do istoty obu należy „pragnienie zawładnięcia, kształtowanie, przekształcanie”, „wyzysk”, selekcja i asymilacja. Jeżeli Nietzsche pisze: „Ten świat jest wolą mocy – i niczym innym! I także wy sami jesteście tą wolą mocy i niczym innym!”, to myśli o życiu, które nie jest biernym poddawaniem się zewnętrznym zdarzeniom, ale tych zdarzeń wytwarzaniem, nadawaniem im sensu, ich perspektywiczną interpretacją. (…)