Panny z Wilka to obraz, który w 1980 roku nominowany był do Oskara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Do tej pory doczekał się wielu interpretacji. Jedne z nich mówią o sile kobiet, inne — o zbyt rozbudowanej roli mężczyzny. Wajda, pozostając wiernym samemu Iwaszkiewiczowi, który zresztą pojawia się jako aktor trzykrotnie w filmie, tworzy swoją wizję losów głównego bohatera. O niektórych zmianach tak pisze Eliza Szybowicz w tekście pt.: Zimna nostalgia Panien z Wilka.
Eliza Szybowicz
Zimna nostalgia Panien z Wilka
Wektory pożądania
(…) obraz Wilka w filmie Wajdy nie jest prostą idealizacją raju utraconego. Dworek to enklawa słodkiego bezczasu, ale enklawa wielowymiarowa, chaotyczna, nieogarniona. Tym silniejsze jej oddziaływanie. Liniową kompozycję opowiadania (Wiktor po kolei spotyka się z „pannami”, które okazują się inne, niż oczekiwał) zastąpiła sieć zwielokrotnionych scen, sytuacji, konfiguracji osób. Spersonalizowana narracja w mowie pozornie zależnej, która w pierwowzorze oddaje punkt widzenia Wiktora skutkuje relacyjnymi portretami bohaterek, przedstawianych prawie wyłącznie w rozmowach z mężczyzną, została w znacznym stopniu rozproszona. Bohaterki w wielu ujęciach są same bądź z siostrami, mężami, dziećmi, innymi osobami, w każdym razie bez Wiktora. Wajda rozbudowuje kobiecy świat, którego Ruben nie zna i nie chce poznać. Szerzej przedstawia sytuację życiową (majątkową, emocjonalną, rodzinną) sióstr. Mąż Joli (Maja Komorowska), w opowiadaniu tylko wzmiankowany, w filmie ma dłuższy epizod i logicznie skonstruowaną rolę. W oryginale ciotka mówi Wiktorowi, że Kawecki źle traktuje Kazię ze względu na jej podrzędny status rozwódki, na ekranie widzimy, jak Kawecki (Zbigniew Zapasiewicz) robi Kazi (Krystyna Zachwatowicz) awanturę o zbyt wystawne przyjęcie. W filmie po pożegnaniu Wiktora Julcia (Anna Seniuk) źle się czuje, a Kazia martwi się, że to jeszcze nie czas na zastrzyk; w opowiadaniu zaś nie ma mowy o tym, że Julcia jest chora. Itd., itd. Uzupełnień jest w scenariuszu sporo, podobnie jak dalszych, nierozwiniętych sugestii, dzięki nim widz może odnieść wrażenie, że więcej o mieszkankach Wilka nie wie, niż wie.
Wiktor pozostaje centrum kobiecego świata, w niektórych scenach nawet wyraźniej niż u Iwaszkiewicza. Tak jest w scenie rozmowy z Zosią (Stanisława Celińska) na trawniku przed domem Wiktor rozmawia z byłą uczennicą, która z niego drwi, a wszystkie pozostałe bohaterki - każda ze swego okna, każda oderwana od zajęć siłą męskiego przyciągania, nie wiedząc o spojrzeniach innych sióstr - bacznie obserwują przełomowy dialog. Oryginał nie zna tak dobitnego przedstawienia wektorów pożądania zbiegających się promieniście wokół bohatera. Bo też w oryginale nie wszystkie siostry lgną do Wiktora. Kazia i Zosia pozostają doskonale obojętne - Kazia jako rzeczowa gospodyni, Zosia jako cyniczna obserwatorka. U Wajdy obie dla gościa wychodzą ze swoich ról, które okazują się kontraktami o ograniczonej funkcjonalności. Najlepiej widać to w scenie wieczorku tanecznego, na którym pierwsza, zwykle przepasana fartuchem, występuje w błyszczącej sukni odkrywającej ramiona, z makijażem i bez okularów, a druga, zazwyczaj kamienna i wyrachowana, spontanicznie podryguje w rytm modnej melodii, rwą się do tańca. Modyfikacjami nie rządzi żadna zasada etyczna.