Andrzej Kijowski
Dopiski do „Wyznań” św. Augustyna
Św. Augustyn w swoich Wyznaniach wyznaje nie siebie, lecz swoją wiarę. To nie akt samozniszczenia, lecz samoocalenia. Augustyn wie, że mówiąc o sobie, znalazł się blisko pychy, więc zwraca się nie do czytelnika, lecz do Boga, któremu opowiada, jak On, Bóg, ocalił jego, Augustyna, zsyłając mu łaskę wiary. Próbował poznać Boga drogą filozofii, czyli „przez rzeczy stworzone”, aż uznał, że tej prawdy, której szuka, nie może zawdzięczać zmysłom. Zerwał więc z materializmem stoików, którym (głównie za pośrednictwem Cycerona) zawdzięczał swą formację filozoficzną i poddał się neoplatońskiemu idealizmowi, który dotarł do niego w manichejskim zabarwieniu. Tu zetknął się z ideą zła, które zagrodziło mu drogę do Boga: „W wielkiej gorączce badałem, skąd zło pochodzi”. Podstawą filozoficznego myślenia była dla niego ontologia. Pojmując wszystkie byty jako substancje, nie mógł pogodzić substancji Boga z substancją zła; odetchnął z ulgą wtedy dopiero, gdy doszedł do przekonania, że zło nie jest substancją. Ale od tego ontologicznego przekleństwa, które obarczało go niepojętymi dziś dla nas problemami (np. gdzie Bóg „wylewa” tę resztę swojej substancji, której nie ogarniają niebo i ziemia), od tego greckiego przekleństwa uwolnił się Augustyn wtedy dopiero, gdy znalazł nową zasadę poznawczą: wewnętrzne doświadczenie prawdy. Czyli łaskę wiary.
Byliśmy lub jesteśmy nadal w tej samej rozterce co św. Augustyn, chociaż nie myślimy kategoriami substancji: zło i dobro widzimy obok siebie jako równoważne siły. I wiemy, jak św. Augustyn, że z tej rozterki, z błędnych kół wielorakiej, różnoimiennej rzeczywistości ludzkiej, której nie da się ani wyjaśnić, ani zmienić jednym obrotem filozoficznego klucza, ocalić nas może tylko wewnętrzne doświadczenie prawdy pochodzącej z zewnątrz, prawdy darowanej, prawdy objawionej, ku której zwracamy się z wiarą. Według św. Augustyna wiara jest lekarstwem. Jest lekarstwem na zwątpienie, które jest śmiertelną chorobą duszy. Dusza w zwątpieniu umiera. (...) Wiara przywraca duszy życie. Albowiem dusza żyje, gdy doznaje radości. Radość jest życiem duszy. Radość jest obwieszczeniem aktu poznawczego. W radości poznajemy Boga. Do tej radości dąży każdy człowiek, radość jest jego prawem, radości pragnie, radość mu się należy, otrzymuje ją w darze. (...) Postępując wedle jego prawa, kryjemy się przed łaską, odmawiamy ocalenia, tłumimy w sobie radość i gardzimy nią, bo ją mamy za niegodną.
„Wróg naszego prawdziwego poznania kusi nas, abyśmy radość oderwali od Twojej prawdy i umieścili ją w ludzkim fałszu”. „Wróg naszego prawdziwego poznania” kusi nas, również fałszywą radością, i jak odróżnić ją od prawdziwej? (...)
I mówiąc: „Niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie w Panu”, kładzie kamień węgielny pod gmach kultury, którego zasadą konstrukcyjną – modułem – stanie się posłuszeństwo wiary, a stylem jego budowy radość, owszem, radość ekstatyczna, zbiorowa, czasami święta, czasami groźna (krucjaty!) (...)
Przez dziesięć wieków kultura europejska tworzyła się w duchu Augustyna, dążąc ku radości i pokojowi wiary, aż do kryzysowych stuleci renesansu i reformacji, kiedy to odnowił się stoicki ethos wątpiącego rozumu, w którego przezwyciężenie Augustyn włożył tyle trudu. Zwątpienie staje się najwyższą cnotą intelektu, niepokój – prawdziwą godnością filozofa. Humanistyczna korona męczeństwa i chwały została upleciona z cierpień umysłu walczącego z wszelką pokusą ukojenia. Do humanistycznej korony poznawczego cierpienia późniejsze wieki aż do naszych dni wplatają wciąż nowe katusze.
Augustyn, wychowanek stoików, tę koronę właśnie zdjął, a znał zarówno jej ucisk, jak jej słodycze. Wiedział, że rozum pragnie uwierzyć. Pragnie uwierzyć w rozumną miłość, która ogarnia całość bytu i rodzi z siebie byty poszczególne, zadając im poznanie swej genezy jako cel istnienia. Znał dramat rozumu, który tej wiary odmawia. (...)
Augustyn chyba pierwszy spośród pisarzy chrześcijańskich wypracował psychologię wiary i niewiary. Zauważył np., że jedną z konsekwencji niewiary jest estetyzm. (...) Pisząc o jakimś retorze manichejskim, powiada: „(...) zwracałem uwagę na formę jego wypowiedzi (takie mi zostały jałowe zainteresowania, gdy straciłem nadzieję, że człowiek może znaleźć drogę do Ciebie)”.
Badanie znaków Bożych w człowieku. Sztuka introspekcji pochodzi od stoików. Chrześcijaństwo wszakże nadaje rozwojowi charakteru nową dynamikę – dynamikę „dziejów duszy”. Stwarza nowy powód obserwacji i nową jej zasadę. Tym nowym powodem jest zbawienie duszy, a zasadą spowiedź. Chrześcijanin opowiadając o sobie i o bliźnim, opowiada o przygodach duszy dążącej do Boga. Jest to rodzaj fabuły duchowej; zło sprowadza duszę na manowce, dobro ją ratuje, w końcu zaś przychodzi szczęśliwe rozwiązanie: dusza znajduje swój cel – Boga, który jej oczekuje. Gdyby Odyseję opowiedzieć jeszcze raz jako alegorię duszy wędrującej do Boga, który jej oczekuje na niebieskiej Itace, wyszłaby Boska Komedia. A gdyby ją opowiedzieć prozą, z uwzględnieniem świata realnego, wyszłaby może Komedia ludzka. Toteż cała wielka powieść europejska od Balzaka do Dostojewskiego, mówiąca o rozdarciu człowieka pomiędzy absurd doczesności a absurd transcendencji, ma Augustyna za swego patrona, który w grecko-rzymską formę tchnął nowego ducha.
Tchnął nowego ducha w literaturę, ponieważ zrozumiał, dlaczego ta literatura nudzi go i jałowi. Bo jest rzeczą zewnętrzną umieszczoną we wnętrzu serca. Skonwencjonalizowana literatura jest jak intruz w rodzinnym domu, którego mieszkańcy przestają żyć i porozumiewać się w sobie właściwy sposób, lecz przyjmują język i maniery obcego. Nuda literatury to smutek serca wywłaszczonego. Nuda, smutek. Smutek epoki, czy smutek osobisty? Smutek człowieka, który nie znajduje upragnionego wyrazu we współczesnych formach ani echa u publiczności, czy smutek człowieka, który dotarł do sedna słowa i poznał jego przyrodzone ubóstwo?