W powszechnej opinii lądolód położonej w Arktyce Grenlandii jest bardziej narażony na intensywne topnienie w związku z ociepleniem klimatu niż lądolód Antarktydy, który jest uważany za bardziej stabilny. Zastanówmy się, czy jest tak w rzeczywistości.
Od dawna uwaga badaczy zajmujących się badaniami klimatu jest skierowana ku Arktyce, gdzie w ostatnich latach notowany jest najwyższy w skali świata wzrost średniej rocznej temperatury powietrza powodujący intensywne topnienie pokrywy lodowej. Świadczą o tym między innymi badania grenlandzkich lodowców Helheim, Jakobshavn i Kangerdlugssuaq, wskazujące na coraz szybszą utratę masy lodowej. Szacuje się, że tylko te trzy odległe od siebie lodowce odpowiadają za utratę kilkunastu procent masy lodowej Grenlandii. Obszar objęty topnieniem pokrywy lodowej z każdym rokiem powiększa się, stopniowo obejmując tereny, na których wcześniej zjawisko to nie było obserwowane. Niepokojące zmiany dotyczą też niewielkich lodowców szelfowych.
Na szczęście obszary leżące w centralnych rejonach Grenlandii na razie nie podlegają intensywnym roztopom, ponadto można tam zaobserwować przyrost masy lodu, który częściowo kompensuje jej utratę na wybrzeżach. Wbrew pozorom jednak nawet ta pozytywna zmiana może świadczyć o postępujących zmianach klimatu. Wzrost temperatury wód oceanicznych wpływa bowiem na zwiększenie parowania, czego konsekwencją jest wzrost opadów. Dzięki nim w rejonach o bardzo niskich temperaturach pokrywa lodowa narasta. Nie rekompensuje to jednak w znaczącym stopniu obserwowanych strat. Szacuje się, że w ostatnich latach średnia roczna utrata lodu na Grenlandii wyniosła 195 km³ na rok. Wpływa na to przede wszystkim topnienie niewielkich lodowców przybrzeżnych. Przewidywany jest dalszy ubytek lądolodu i przyspieszanie tego procesu.
Sytuacja na Antarktydzie – przynajmniej z pozoru – wygląda nieco inaczej. Kontynent ten położony jest w pobliżu bieguna południowego, co wpływa na występowanie niższych wartości temperatury niż na Grenlandii. Wystarczy dodać, że temperatura najcieplejszego miesiąca jest tam zawsze ujemna, podczas gdy na północy Grenlandii sięga kilku stopni powyżej 0ºC. Ponadto cyrkulacja atmosferyczna w rejonie bieguna południowego oraz Prąd Wiatrów Zachodnich izolują Antarktydę od dopływu ciepłych mas powietrza z północy. Czy oznacza to, że lądolód Antarktydy nie topnieje? Niestety nie.
Stosunkowo bezpieczna pod tym względem jest Antarktyda Wschodnia przykryta rozległą, grubą czapą lodową. Temperatura wzrosła tam nieznacznie, a w jej centralnej części notowany jest nawet pewien niewielki przyrost masy lodu. Całkowity bilans masy pokrywy lodowej Antarktydy Wschodniej jest uważany za zrównoważony, a nawet nieznacznie dodatni, co oznacza, że więcej lodu akumuluje się, niż odpływa. Wyraźnie ociepla się natomiast obszar Antarktydy Zachodniej i Półwyspu Antarktycznego, a prowadzone obserwacje lodowców wskazują, że stabilność lądolodu w tym rejonie jest poważnie zagrożona.
W 2002 roku rozpadł się lodowiec szelfowy Larsen u wybrzeża Półwyspu Antarktycznego. Był on stabilny przez 12 000 lat, tymczasem w niespodziewanie krótkim czasie uległ zniszczeniu. Skierowało to uwagę badaczy na marginalizowane wcześniej procesy topnienia lądolodu Antarktydy. Okazało się, że przyczyną rozpadu lodowca było wnikanie wód roztopowych w szczeliny w lodzie. Naruszyło to spoistość lądolodu, przez co zaczął się on rozpadać. Wydarzenie to ma jednak szerszy wymiar niż tylko wynikający ze zniszczenia jednego z antarktycznych lodowców. Wskazuje bowiem na procesy zachodzące aktualnie i być może w przyszłości w zachodniej części Antarktydy. Lodowce szelfowe Antarktydy topnieją bowiem także „od dołu” wskutek omywania cieplejszymi wodami oceanicznymi. Tymczasem pełnią one funkcję specyficznej zapory ograniczającej spływ lądolodu do morza. Kiedy jej brakuje, masy lodu zsuwają się z lądu w stronę oceanu, pchając przed sobą lód pływający. Uważa się, że topnienie kolejnych lodowców – Pine Island i Thwaites – spowodowałoby destabilizację całego lądolodu Antarktydy Zachodniej, który najprawdopodobniej zsunąłby się do Morza Amundsena, a także stworzyłoby zagrożenie dla części lądolodu Antarktydy Wschodniej.
Szacuje się, że w ostatnich latach średnia roczna utrata lodu na Antarktydzie wynosi około 160 km³ na rok. Wpływa na to przede wszystkim topnienie lodowców w Antarktydzie Zachodniej i na Półwyspie Antarktycznym. Podobnie jak w przypadku lądolodu grenlandzkiego przewidywane jest nasilenie tego procesu i dalszy ubytek lodu.
Przed laty uważano, że lądolód Grenlandii nie roztopi się przez setki, a Antarktydy tysiące lat. Dziś nie możemy być tego już tak pewni, szczególnie w przypadku obszarów leżących w pobliżu oceanu.