Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
1
Pokaż ćwiczenia:
Polecenie 1

Zapoznaj się z treścią audiobooka. Wypisz fragmenty, w których narrator wprowadza obrazy z przeszłości. Określ, jaka zasada organizuje przywołanie tych obrazów.

R15YYXzegsGZz
(Uzupełnij).
RLcqpDjlfUckx
Nagranie dźwiękowe Andrzej Stasiuk, Miejsce.
Andrzej Stasiuk Miejsce

Bardzo szybko się uwinęli. W dwa miesiące. Pozostał prostokąt szarej, gliniastej ziemi. W lesistym i bezludnym pejzażu ta nagość wygląda jak płatek zdartej skóry. W przyszłym roku, pierwszy raz po dwustu latach, wyrośnie tutaj trawa. Albo raczej pokrzywy — one najprędzej zjawiają się w miejscach porzuconych przez ludzi.
— Co tu było? — zapytał mnie mężczyzna. Miał plecak, w ręku mapę, a na szyi aparat fotograficzny.
— Cerkiew — odpowiedziałem.
— I co się stało?
— Nic. Zabrali ją do muzeum.
— Całą?
— Całą, ale po kawałku.
Wszedł na udeptany placyk i rozejrzał się wokół, jakby szukał ścian i sklepienia. Potem wynalazł słoneczną plamę, obejmowała prezbiterium, i pstryknął prakticą.
— Szkoda — powiedział.
— Tak — odmruknąłem.

[...]

Pomyślałem sobie, że mężczyzna, zapewne przez przypadek, sfotografował przestrzeń, w której znajdował się ikonostas. Teraz była opróżniona z kształtów, lecz wypełniało ją światło. Jak zwykle przed zachodem słońca. W jesienne pogodne popołudnia słońce znajdowało się naprzeciw wejścia. Wystarczyło pchnąć wrota i blask wlewał się do wnętrza. Jasna fala toczyła się przez wypełnioną zbutwiałym zapachem nawę, omiatała pospiesznie pokryte złuszczoną polichromią ściany i rozbijała się właśnie o ikonostas. Przez te kilka minut zetlałe złoto snycerki i szarzejące barwy ikon odzyskiwały pierwotne, nadprzyrodzone lśnienie powstałe w wyobraźni i tęsknocie wiejskich artystów. Chwila była krótka. Słońce kryło się za trawiastym pagórkiem i do świątyni powracał półmrok. Twarz świętego Dymitra ciemniała, na powrót stawała się ludzka, nagie ciało Adama przybierało bury odcień gliny.
To było jak zerknięcie na drugą stronę. Rzeczywistość przełamywała się i po chwili znów zasklepiała, ani śladu szczeliny, korniki podejmowały przerwaną pracę, myszy i pleśń nadal robiły swoje. Mężczyzna patrzył przez wizjer aparatu na stos przegniłych desek.
— Złożą ją od nowa?
— Nie wiem. Taki mają zamiar — odpowiedziałem.

[...]

Gdy niedawno otwarto wschodnią granicę, zaczęli się tutaj zjawiać potomkowie budowniczych pięćdziesiąt lat temu, przemocą albo podstępem, wysiedleni z rodzinnej wsi. Stare kobiety przestępowały próg cerkwi, wchodziły do nawy, klękały na gliniastym klepisku, bo podłogi już dawno nie było, żegnały się i biły pokłony. Komu? Ołtarz stał koślawo, wsparty o ścianę, ze wspaniałości nie pozostał nawet ślad. Tabernakulum z wyrwanymi drzwiczkami przypominało odrapaną skrzynkę. Części ikon, tych najważniejszych: Chrystusa, Matki Bożej, św. Mikołaja, nie było. Inne, te z wyższych szeregów ikonostasu, tonęły w ciemności, spęczniałe od wilgoci, trudne do rozróżnienia. Zapach wnętrza był zapachem piwnicy. Lecz kobiety klękały.
Albo ten starzec, którego przywiozła rodzina mieszkająca kilkanaście kilometrów dalej. Siedział wyprostowany na krześle ustawionym w środku zwykłego chłopskiego wozu. Myślałem, że to z uszanowania wożono go tak uroczyście. Lecz dwóch mężczyzn musiało go zdjąć i wnieść razem z krzesłem do cerkwi. Był sparaliżowany. Jego dziewięćdziesięcioletni umysł zachował jednak jasność.
— Panie, byłem na Syberii, byłem w Kazachstanie i widziałem mahometan, byłem i w Mongolii, widziałem buddystów. Widziałem i Ruskich, którzy od urodzenia w nic nie wierzyli. Mój ojciec w 95 roku pomagał zmieniać tutaj dach. Gont przykrywali blachą. A potem tutaj mnie ochrzcili.
Szedłem później obok wozu, a stary człowiek wskazywał miejsca, gdzie stały domy, wymienił imiona, opowiadał okruchy jakichś zdarzeń. Jechał przez wieś, która istniała w jego pamięci. Ani czas, ani ogień, ani kruchość nie miały do niej dostępu. W końcu, na pożegnanie, uśmiechnął się trochę kpiąco. Jego twarz przypominała zwarzone mrozem jabłko. I powiedział z prawie wesołym błyskiem w oku:
— No, właściwie to można by już umierać.

[...]

Nie jestem miłośnikiem ruin. Ale wizja odnowionej świątyni stojącej pomiędzy innymi domami i sprzętami tak samo wyjętymi z ich czasu i miejsca ma w sobie skazę jednowymiarowości. Badacze owadzich nogów będą się spierać o rutenizację albo latynizację fryzów i przedstawień. Barok będzie szedł o lepsze z bizantyjskością, policzone zostaną proporcje i ktoś ostatecznie ustali typ i czystość bryły. Lecz miejsca nie można przenieść. Miejsce nie ma wymiarów. Jest punktem i nieuchwytną przestrzenią. Dlatego wciąż nie mam pewności, czy rzeczywiście ją zabrano.
Mężczyzna zamknął futerał aparatu.
— A w którym miejscu było wejście? — zapytał.
— Tu. Stoi pan na progu.

stasiuk Źródło: Andrzej Stasiuk, Miejsce, [w:] tegoż, Opowieści galicyjskie, Wołowiec 2012, s. 38–47.
Polecenie 2

Wyjaśnij znaczenie pointy wypowiadanej przez narratora: Lecz miejsca nie można przenieść. Miejsce nie ma wymiarów. Jest punktem i nieuchwytną przestrzenią. Dlatego wciąż nie mam pewności, czy rzeczywiście ją zabrano

R4t4sFvjV4zzR
(Uzupełnij).
1
Ćwiczenie 1

W opowiadaniu Miejsce funkcjonują dwa plany narracyjne. Podaj je.

R1aW96FnzZh8o
(Uzupełnij).
1
Ćwiczenie 2

Udowodnij, że język przywołanego w multimedium fragmentu opowiadania Miejsce ma charakter poetycki.

RSRqQQSN7fKZY
(Uzupełnij).

Słownik

fryz
fryz

dekoracyjna belka w świątyniach

ikonostas
ikonostas

(gr. eikón – obraz, stásis – pozycja, umiejscowienie) – przeznaczona dla wiernych ozdobna, sakralna ściana wewnętrzna cerkwi

latynizacja
latynizacja

proces wpływania kultury łacińskiej lub łaciny na coś lub kogoś

rutenizacja
rutenizacja

proces wpływania kultury ukraińskiej lub języka ukraińskiego na coś lub kogoś

snycerka
snycerka

narzędzie służące do rzeźbienia w drewnie