Tadeusz Kotarbiński
Dzieła wszystkie
O potrzebie zaniechania wyrazów „filozofia”, „filozof”, „filozoficzny” itp.
(fragmenty)
Nie tylko sadzić trzeba na zagonie mowy nowe twory, nie tylko wyrosłe już pędy we właściwą stronę kierować, ale i pleć chwasty od czasu do czasu, zwłaszcza gdy wybujały i same zemrzeć nie chcą. Pozbądźmy się „filozofii”, „filozofów”, „filozoficzności” itp. starych jak skrzyp nieproszonych wtrętów. [...] Dlaczegoż tak trzeba? W czym leży ich wina gardłowa?
Oto zachodzi kumulacja przestępstw dostępnych wyrazom. Przede wszystkim tedy wieloznaczność, na domiar złego tak właśnie umiarkowana, iż nie razi jeszcze publiczności, tak zaś rozwinięta, że stwarza chaos. [...] Wyraz „filozoficzny” utracił już dzisiaj nawet ten przywilej, który przysługuje nazwom o greckiej lub łacińskiej genezie, przywilej łączenia ludów kultury europejskiej wspólnością terminologii, bo angielskie np. „philosophical” znaczy po prostu tyle mniej więcej, co „naukowy” lub „teoretyczny”, wymieniając się częstokroć z przymiotnikami „speculative” i „scientifical”; i dlatego Anglik nazwie śmiało filozoficznym pismo fizykalne, co u nas nikomu na myśl nie przyjdzie. [...] Jakąż [...] mieni się tęczą sens wyrazów „filozofia” itd. w miarę przewracania kolejnych kart historycznego kompendium! Na początku, gdy mowa o filozofach jońskich i innych przedsokratykach, do filozofii należą wszelkie aforyzmy. Potem „filozofia zwraca się ku problematom moralnym”, następnie „filozofia przybiera kierunek epistemologiczny”, później znowu „stanie się systemem ogarniającym całość wiedzy współczesnej”. Zmiany olbrzymie, dość duże, by zapytać z podziwem: czy podobna pod jednym mianem łączyć takie rozbieżne sprawy? [...] Wieloznaczność spełniła swoją oszukańczą rolę, stwarzając pozór jednolitości w rzeczach zgoła różnego autoramentu.
Ale tu się zaczyna to, co jest najgorsze w całej działalności konsorcjum „Filozofia i S‑ka”. Istnieje mianowicie na uniwersytetach owa „filozofia ścisła” − „filozofia w ściślejszym tego słowa znaczeniu”. Ma ona osobne katedry i seminaria. Są czasopisma jej poświęcone i towarzystwa pielęgnujące ją specjalnie. Zapewne więc − tak by się zdawało − istnieje też odrębna gałąź wiedzy w postaci owej filozofii. Musi to być nawet odrębna nauka, co więcej, podobno „królowa nauk”. Złudzenie. Filozofia programów uniwersyteckich nie jest bynajmniej odrębną nauką; jest to zlepek bardzo rozmaitych zakresów badania, przypominających byłą monarchię austriacką, której każda niemal część w bliższym pozostawała pokrewieństwie z czymś na zewnątrz niż z pozostałymi częściami. Czegoż tu nie ma! Psychologia, logika z teorią poznania i metodologią, etyka, estetyka, metafizyka..., a nie zapomina się jeszcze czasami zrobić miejsca dla historiozofii, socjologii, filozofii przyrody. [...] Zarówno metody, jak przedmioty z innego tutaj kruszcu w każdym niemal dziale. Zespolić wykład psychologii z wykładem logiki w programie działań obowiązkowych jednego profesora, to zazwyczaj skazać bądź logikę na ciężką chorobę psychologizmu, bądź psychologię na dedukcyjność, książkowość, papierowość. Tu potrzebny zmysł spekulacyjny, zdolność wybitna do nadawania słowom wyraźnych znaczeń i konsekwentnego trzymania się ich, tam − bystrość obserwacji, pomysłowość w eksperymentowaniu, bogactwo natury i wczuwanie się w cudzą duszę. [...] A z drugiej strony symbioza logiki z etyką! Jakże trudno znaleźć człowieka, co by łączył w sobie kwalifikacje do naukowego traktowania obu tych działów, tak niejednakowo podatnych do naukowego traktowania. [...] Krótko: tzw. „filozofia” uniwersytecka czy filozofia „ścisła” nie jest bynajmniej odrębną nauką, lecz jest różnolitym konglomeratem dziedzin badania niezwiązanych bliżej ani przedmiotem, ani metodą, ani naturalnymi warunkami pracy [...] A profesor filozofii, nie mogąc być kompetentnym we wszystkich, tyle rozbieżnych działań, bądź uprawia uznany oficjalnie dyletantyzm na katedrze, bądź też ogranicza się do jednej części powierzonego sobie zakresu, reszta zaś leży ugorem. I bywa tak, że student, podążając za syrenim śpiewem „filozofii”, znajduje u profesora nie to, czego szukał, a ukończywszy studia, otrzymuje świadectwo kompetencji nie z tego, nad czym pracował.
[...]
Zaniechajmy zatem urządzania zjazdów filozoficznych, lecz jeśli okaże się potrzeba, róbmy zjazdy bądź psychologów, bądź poświęcone np. zagadnieniom historii i teorii nauk; a jeśli idzie o hasło syntezy wyników dociekań teoretycznych, to skrzyknijmy uczonych z różnych dziedzin, ludzi o szerokim horyzoncie, i niechaj ci wymienią ze sobą myśli. [...] Słowem, niechaj wielki zlepieniec − „filozofia”, krążąca dokoła słońca prawdy planeta, rozsadzana przez siły odśrodkowe, rozpadnie się na grupę planetoid: słońce wówczas obficiej świecić im zacznie