Dziejopisarstwo było jednym z ważniejszych gatunków pisarstwa średniowiecznego. Dzieła historyczne powstające wówczas nazywano kronikami i zaliczano je do kategorii literatury pięknej. Pierwszym w Polsce, który podjął się napisania kroniki, był przybyły prawdopodobnie z Francji mnich benedyktyński nazwany umownie Gallem Anonimem. Dzieło jego powstało w latach 1112–1116 na dworze księcia polskiego Bolesława Krzywoustego. Celem było uzasadnienie praw dynastii piastowskiej do panowania w Polsce. O swoich motywach napisania kroniki anonimowy jej autor pisze w ten sposób:
„Ponieważ na rozległych obszarach królowie i książęta dokonują nader wielu czynów godnych pamięci, które z powodu i niedbałości, a może nawet z braku ludzi uczonych, okrywa się milczeniem – mieliśmy za wartą trudu niektóre czyny książąt polskich opisać raczej skromnym [naszym] piórem ze względu na pewnego chwalebnego i zwycięskiego księcia imieniem Bolesław [Krzywousty], niźli nic w ogóle z tych godnych uwagi zdarzeń nie zachować dla potomności, a to z tego zwłaszcza względu, że narodził się [on] z daru Bożego i na prośbę świętego Idziego, dzięki któremu, jak wierzymy, zawsze towarzyszy mu powodzenie i zwycięstwo. […] Jest zaś zamiarem naszym pisać o Polsce i przede wszystkim o księciu Bolesławie i ze względu na niego opisać niektóre godne pamięci czyny jego przodków. Teraz więc w takim porządku zacznijmy wykładać nasz przedmiot, aby od korzenia posuwać się w górę ku gałęziom [...].
Kronika Galla Anonima skupia się przede wszystkim na czasach panowania Bolesława Krzywoustego, ale tematycznie autor cofa się do wydarzeń wcześniejszych, próbując na przykład zrekonstruować początki powstania państwowości polskiej:
“Księga pierwsza - O księciu Popielu [zwany Chościsko]
Był mianowicie w mieście Gnieźnie, które po słowiańsku znaczy tyle co „gniazdo”, książę imieniem Popiel, mający dwóch synów; przygotował on zwyczajem pogańskim wielką ucztę na ich postrzyżyny, na którą zaprosił bardzo wielu swych wielmożów i przyjaciół. Zdarzyło się zaś z tajemnej woli Boga, że przybyli tam dwaj goście, którzy nie tylko że nie zostali zaproszeni na ucztę, lecz nawet odpędzeni w krzywdzący sposób od wejścia do miasta. A oni oburzeni nieludzkością owych mieszczan skierowali się od razu na przedmieście, gdzie trafili zupełnym przypadkiem przed domek oracza wspomnianego księcia, który urządzał ucztę dla synów. Ów biedak, pełen współczucia, zaprosił tych przybyszów do swej chatki i jak najuprzejmiej roztoczył przed nimi obraz swego ubóstwa. A oni z wdzięcznością przychylając się do zaprosin ubogiego człowieka i wchodząc do gościnnej chaty, rzekli mu: „Cieszcie się zaiste, iżeśmy przyszli, a może nasze przybycie przyniesie wam obfitość dobra wszelakiego, a z potomstwa zaszczyt i sławę [...]. Mieszkańcami gościnnego domu byli: niejaki Piast, syn Chościska, i żona jego imieniem Rzepka”.
Najwięcej miejsca anonimowy autor kroniki poświęcił księciu, na dworze którego ona powstała – Bolesławowi Krzywoustemu. Celem kronikarza było przedstawienie chwalebnych dokonań swojego chlebodawcy, który zdaniem twórcy już w dzieciństwie i w okresie wczesnej młodości wykazywał szczególne cechy i zwiastował przyszłe pełne chwały życie. Tak pisał o nim Gall Anonim:
„Tymczasem niech się nikomu nie wyda w żadnym stopniu dziwnym, jeśli zapiszemy coś pamięci godnego o chłopięcym wieku Bolesława. Nie uganiał się on bowiem za czczymi zabawami, jak to zwykła [czynić] częstokroć swawola chłopięca, lecz starał się naśladować dzielne i rycerskie czyny, o ile mógł w tym wieku. I aczkolwiek jest zwyczajem chłopców szlachetnego rodu zabawiać się psami i ptakami, to Bolesław jeszcze w pacholęctwie więcej cieszył się służbą rycerską. Jeszcze bowiem nie zdołał o własnych siłach dosiąść lub zsiąść z konia, a już wbrew woli ojca lub niekiedy bez jego wiedzy, wyruszał na wyprawę przeciw wrogom jako wódz rycerstwa.
[...] Bolesław, Marsowe chłopię, wzrastał w siły i lata, i nie oddawał się próżnemu zbytkowi, jak to zwykli czynić chłopcy w jego wieku, lecz gdziekolwiek zasłyszał, że wróg grabi, tam natychmiast śpieszył z rówieśnymi młodzieńcami, a częstokroć potajemnie z nieliczną garstką zapędzał się do kraju nieprzyjacielskiego i spaliwszy wsie przyprowadzał jeńców i łupy. Już bowiem wiekiem chłopię, lecz zacnością starzec, dzierżył księstwo wrocławskie, a jeszcze przecież nie uzyskał godności rycerza. A że w myśl ogólnych nadziei zapowiadał się na młodzieńca wybitnych zdolności i już widoczne były w nim zadatki wielkiej sławy rycerskiej, kochali go wszyscy możni, ponieważ dopatrywali się w nim kogoś wielkiego w przyszłości.
Tenże chłopczyna, z Marsowego zrodzon rodu, pewnego razu wyruszył na Pomorze, gdzie już wyraźniej objawił sławę swego imienia. Albowiem takimi siłami obiegł gród Międzyrzecze i z taką gwałtownością doń szturmował, że w kilku dniach zmusił jego załogę do poddania się. Tam też cześnik Wojsław taki znak męstwa zyskał na głowie, że zaledwie uratował go umiejętny zabieg lekarski, polegający na wyciągnięciu kości. Wróciwszy stamtąd niezmordowany chłopiec dał nieco wytchnienia rycerstwu, lecz zaraz powiódł ich tamże z powrotem. A pragnąc ujarzmić kraj barbarzyńców, nie dbał o to, by najpierw łupy zbierać i wzniecać pożary, lecz przemyśliwał nad zajęciem ich warowni i miast lub nad ich zniszczeniem. Wkroczył więc pospiesznie z zamiarem oblężenia pewnego, wcale znamienitego i warownego grodu, który jednak nie oparł się jego pierwszemu szturmowi. Uprowadził też stamtąd mnogie łupy i jeńców, a z wojownikami postąpił wedle prawa wojennego. A im więcej zasługiwał sobie na miłość, tym większą ściągnął na siebie zawiść i wywołał zasadzki przeciwników [obliczone] na jego zgubę”.