Klamrą spajającą dramat jest duchowa ewolucja Fausta [...].
Pierwszemu stadium rozwoju [bohatera można nadać] określenie marzyciela [...]. Słynny monolog Fausta otwierający tragedię Goethego jawi się jako wielkie oskarżenie ludzkiej kondycji i związanej z nią ograniczoności wobec nieprzekraczalnej tajemnicy bytu. [...] Faust dochodzi do wniosku, że trud zdobywania wiedzy okazuje się nieefektywny, zaś lata intelektualnego wysiłku sprawiły, iż odizolował się od zewnętrznego świata wypełnionego gwarem życia, emocji i trosk. Wiedza, która jawiła się uczonemu jako droga spełnienia, okazuje się więzieniem ducha, przykuwając Fausta do ciasnej gotyckiej izby będącej symbolem rozwarstwionego społecznie świata średniowiecza, w którym specjalizacja cechowa, w tym także naukowa, separuje jednostki od tłumów [...]. Zrezygnowany, posiadłszy pełną wiedzę epoki, w tym także tę z obszarów alchemii, przywołuje Ducha Ziemi [...]. Wzbierająca fala beznadziei, dla której tłem jest noc, doprowadza Fausta do aktu negacji ostatecznej. Gdy przykłada kielich z przygotowaną trucizną do ust, pracownię zalewa blask światła, a mury zaczynają drżeć, czego źródłem są dzwony kościelne obwieszczające poranek Zmartwychwstania. [...] Dźwięki dzwonów przywracają zatarte w pamięci bohatera wspomnienie dzieciństwa, [...] fala beztroskich wspomnień radości i tęsknoty lat dziecinnych przywraca go światu zewnętrznemu i wypędza za mury „grobowca” pracowni. [...] Powrót do tłumu skrzętnie odpychanego podczas samotnego zgłębiania wiedzy, licznie gromadzącego się na miejskich placach i błoniach, sprawia Faustowi początkowo radość, co podkreślają głoszone przez niego tyrady na cześć życia. Jednakże, spotkanie z dawno niewidzianymi ludźmi, uprzytamnia mu bolesną przeszłość, która zmusiła go do zamknięcia się w swej gotyckiej pracowni. Znajome postacie przypominają z wdzięcznością i uznaniem Faustowi o praktykowaniu przez niego wespół z ojcem medycyny. Faust, który nie umie ukryć przed sobą swego niezadowolenia z powodu owej praktyki, która jego zdaniem zabiła więcej osób niż zdołała uratować, powraca zrozpaczony do pracowni. [...] Jest to moment istotny. Każe bowiem zwrócić uwagę, iż w pragnieniach Fausta zagościły niedające się pogodzić tendencje. [...] Faust pozbawiony zostaje wszelkiego oparcia [...]. Swej „roli” nie widzi już ani w osamotnionej gotyckiej celi, ani w bezowocnym życiu społecznym, stąd musi poszukać dla siebie formy realizacji umożliwiającej funkcjonowanie, w którym - parafrazując samego Fausta - dwie duszę mają mieszkanie.
Owo [...] napięcie, w którym przebija się oświeceniowy charakter nauki z jej zamiarem „poprawy” bytu społecznego oraz indywidualna pasja poznania, sprawiają, że powracając do pracowni, Faust otwiera Nowy Testament i dokonuje korekty prologu z ewangelii św. Jana. Janowe ,,Na początku było słowo” pod wpływem reinterpretacji Fausta uzyskuje postać ,,Był na początku czyn”. [...] A zatem [...] nabiera charakteru swoistego manifestu aktywizmu. Idea Boga, który definiuje się poprzez aktywność stworzenia, oznacza w istocie dla Fausta podszept do naśladowania, a nie tylko biernej kontemplacji aktu stwórczego. [...] Faust, aby dopełnić inkarnacji własnej osobowości w przestrzeni twórczej, musi współdziałać z siłami destrukcji, gdyż te sprzęgnięte są nierozerwalnie z każdym aktem kreacji. Mówiąc inaczej, chcąc tworzyć i przekształcać rzeczywistość, Faust musi pozbyć się marzenia o nieskazitelności aktu twórczego [...].
Novum Fausta [...] jako postaci literackiej zasadza się na tym, iż pragnienie samorozwoju, które potwierdza, zawierając pakt z diabłem, oscyluje wokół pomnażania siebie samego, symbolicznego kapitału nowoczesnej ekonomii samorozwoju. [...] Dzięki pomocy mrocznych potęg, jakie reprezentuje Mefisto, Faust z łatwością pokonuje podstawowe przeszkody modernizacyjne swego wieku, jaką jest opór przestrzeni przemierzając świat z zawrotną prędkością. Szykowny strój oraz odwar odmładzający sporządzony przez czarownicę na życzenie Mefista są tymi elementami, które szatańska postać oferuje uczonemu jako swoisty bilet wstępu do świata samorozwoju. [...] Od teraz podstawowym motorem działań Fausta, od którego zależy powodzenie nie jest uzyskany status społeczny, lecz wiara w siebie, którą Mefisto tuż po zawarciu paktu sugeruje Faustowi onieśmielonemu wobec otwierających się możliwości. ,,Mój przyjacielu, wszystko się znajdzie w potrzebie. Żyć się nauczysz, kiedy zyskasz wiarę w siebie...”. [...]
Finalne stadium rozwoju Fausta znamionuje człowieka czynu [...]. Faust jako marzyciel prowadził wyizolowane społecznie życie jednostkowe, w którym prym wiodły teoretyczne dywagacje. Wyzwalając się z gotyckich ram swej pracowni i przypieczętowując pakt z Mefistofelesem [...], [wciela] w życie ideę samorozwoju w wymiarze politycznym i społecznym.