David Hume
Traktat o naturze ludzkiej
Możemy, rzecz prosta, zapytać, jakie racje skłaniają nas do tego, by wierzyć w istnienie ciał; próżna rzecz natomiast pytać, czy istnieją, czy też nie istnieją ciała. Oto rzecz, którą musimy przyjąć za bezsporną we wszystkich naszych rozumowaniach.
Przedmiotem więc naszego obecnego dociekania jest to, jakie przyczyny skłaniają nas, byśmy wierzyli w istnienie ciał. I wywody moje w tej sprawie rozpocznę od rozróżnienia, które na pierwszy rzut oka może wydać się zbędne, lecz które przyczyni się bardzo znacznie do pełnego rozumienia tego, co będzie powiedziane dalej. Powinniśmy zbadać oddzielnie dwa zagadnienia, które zazwyczaj ludzie mieszają ze sobą. A mianowicie: dlaczego przypisujemy nieprzerwane istnienie przedmiotom nawet wówczas, gdy nie są dane zmysłom; oraz: dlaczego przyjmujemy, że mają one istnienie odrębne od umysłu i percepcji? Przez to ostatnie rozumiem zarówno ich pozycję, jak też ich stosunki do innych rzeczy, zarówno ich pozycję zewnętrzną, jak i niezależność ich istnienia i oddziaływania. Te dwa zagadnienia dotyczące nieprzerwanego i odrębnego istnienia ciał są ściśle związane ze sobą. Jeśli bowiem przedmioty naszych doznań zmysłowych istnieją nieprzerwanie nawet wówczas, gdy ich nie postrzegamy, to istnienie ich jest, oczywista, niezależne i odrębne od percepcji; i vice versa, jeżeli ich istnienie jest niezależne od percepcji i odrębne od niej, to muszą one istnieć nieprzerwanie, choćbyśmy ich nie postrzegali. Lecz chociaż rozstrzygnięcie jednego pytania decyduje o drugim, to przecież, ażebyśmy mogli tym łatwiej odkryć zasady natury ludzkiej, z których powstaje rozstrzygnięcie, będziemy wciąż pamiętali, o tym rozróżnieniu i rozważymy, co wytwarza to przekonanie o nieprzerwanym czy też odrębnym istnieniu ciał — czy wytwarzają je zmysły, rozum, czy też wyobraźnia. To są jedyne pytania zrozumiałe w tej sprawie. Co się bowiem tyczy pojęcia istnienia zewnętrznego, jeśli je brać jako coś swoiście różnego od naszych percepcji, to wykazaliśmy już powyżej jego niedorzeczność.
Zacznijmy od zmysłów. Jest rzeczą oczywistą, że te władze nie są zdolne dać początku pojęciu o ciągłym istnieniu tego, co jest ich przedmiotem, gdy to już nie jest im dane aktualnie. Jest to bowiem sprzeczność wewnętrzna i zakłada, że zmysły działają nadal nawet wówczas, gdy przestały działać w jakikolwiek sposób. Władze te więc, jeśli mają jakikolwiek wpływ w sprawie rozważanej, muszą wytwarzać przekonanie o istnieniu odrębnym, lecz nie o ciągłym, i ażeby to czynić, muszą dostarczać swych impresji jako obrazów i przedstawień coś reprezentujących, albo też dawać je jako te oto zupełnie odrębne i zewnętrzne istnienia.
Że nasze zmysły nie dają nam swych impresji jako obrazów czegoś odrębnego, niezależnego i zewnętrznego, to jest oczywiste; albowiem nie dają nam one nic innego niż pojedynczą percepcję, nigdy zaś nie ma w nich najlżejszego napomknienia o jakiejś rzeczy poza nimi. Pojedyncza percepcja nigdy nie może wytworzyć idei podwójnego istnienia inaczej niż drogą wniosku, jaki wyprowadza rozum lub wyobraźnia. Gdy umysł spogląda poza to, co mu się bezpośrednio zjawia, jego wniosków nie można nigdy zapisywać na rachunek zmysłów; a z pewnością spogląda on dalej, gdy z pojedynczej percepcji wnioskuje o istnieniu dwóch rzeczy i przyjmuje, że między nimi zachodzą stosunki podobieństwa i przyczynowości (...).
Nie traćmy jednak czasu na to, by badać, czy jest rzeczą możliwą, iżby nasze zmysły nas mamiły i przedstawiały nam nasze percepcje jako coś odrębnego od nas samych, co jest czymś zewnętrznym w stosunku do nas i od nas niezależnym; rozważmy natomiast, czy te zmysły rzeczywiście nas tak mamią i czy ten błąd wynika z bezpośredniego wrażenia zmysłowego, czy też z jakichś innych przyczyn.
Zacznijmy od sprawy istnienia zewnętrznego. Być może, można powiedzieć, pozostawiając na uboczu metafizyczne pytanie co do identyczności substancji myślącej, że nasze własne ciało w sposób oczywisty należy do nas; że zaś różne impresje wydają się czymś zewnętrznym w stosunku do ciała, przeto przyjmujemy, że są one czymś zewnętrznym również w stosunku do nas samych. Papier, na którym teraz piszę, jest poza moją ręką. Stół jest poza papierem. Ściany pokoju są poza stołem. Rzucając zaś okiem ku oknu, spostrzegam duży krąg pól i budynków, które są poza moim pokojem. Z tego wszystkiego można wnioskować, że nie potrzeba żadnej innej władzy poza zmysłami, by nas przekonać, iż ciała istnieją zewnętrznie w stosunku do naszej osoby. Ażeby jednak zapobiec takiemu wnioskowi, trzeba zważyć tylko trzy rzeczy następujące. Po pierwsze to, że właściwie mówiąc, postrzegamy nie nasze ciało, gdy patrzymy na nasze kończyny i członki, lecz tylko pewne impresje, które dochodzą do zmysłów; tak iż przypisywać realne i cielesne istnienie tym impresjom czy też temu, co jest ich przedmiotem, jest to akt umysłu, który równie trudno wyjaśnić, jak to, co badamy obecnie. Po wtóre, dźwięki, jakości smakowe i zapachy, choć potocznie umysł uważa je za jakości niezależne od siebie i trwające nieprzerwanie, nie ukazują się zmysłom jako coś, co ma istnienie w przestrzeni, a co za tym idzie, nie mogą się im ukazywać jako coś, co jest położone na zewnątrz naszego ciała. Rację, dla której przypisujemy pewne miejsce tym jakościom, rozważymy później. Po trzecie, nawet nasz wzrok informuje nas o odległości rzeczy lub o ich, by tak rzec, zewnętrzności, nie bezpośrednio i nie bez pewnego rozumowania i doświadczenia, jak to przyznają najbardziej rozsądni filozofowie. (….)
Nawiązując do tego, co już powiedziałem o zmysłach, nie dają nam one pojęcia o istnieniu ciągłym, albowiem: nie mogą one operować poza tym zasięgiem, w jakim rzeczywiście operują. Nie mogą też one zgoła wytworzyć przeświadczenia o istnieniu rzeczy od nas odrębnych, albowiem nie mogą przedstawić takiej rzeczy umysłowi ani jako czegoś, co jest tylko reprezentowane, ani jako czegoś, co jest dane pierwotnie i bezpośrednio. Ażeby przedstawić to coś jako rzecz tylko reprezentowaną, zmysły musiałyby przedstawić i rzeczową, i jej obraz. Ażeby zaś mogły ją ukazać jako rzecz daną pierwotnie, musiałyby one dać fałszywe świadectwo, i to świadectwo musiałoby dotyczyć pozycji przestrzennej danej rzeczy i jej do innych stosunku. A na to musiałyby one być zdolne porównać tę rzecz zewnętrzną z nami samymi: lecz nawet w tym przypadku nie oszukałyby nas, ani też nawet nie mogłyby nas oszukać. Możemy więc pewnie wyprowadzić wniosek, że pogląd, iż coś jest rzeczą odrębną i nieprzerwanie istniejącą, nie może nigdy wywodzić się ze zmysłów.