Konstytucja marcowa – kompromis, który nie spodobał się nikomu
Kiedy 17 marca 1921 roku uchwalano w Sejmie Ustawodawczym konstytucję marcową, posłowie zrezygnowali z przeliczania głosów, demonstrując jedność wobec sprawy tak istotnej dla Polski. Wydawać się mogło, że kompromis zostanie przyjęty z zadowoleniem.
Niestety, mimo doniosłości tego faktu dla dziejów państwa polskiego, po fakcie zasady konstytucji marcowej zostały poddane krytyce przez niemal wszystkie stronnictwa polityczne. Do najbardziej spornych zagadnień należały kwestie takie jak: kształt parlamentu, uprawnienia prezydenta i sposób jego wyboru czy status Kościoła katolickiego oraz mniejszości narodowych.
Stanisław Car, prawnik, późniejszy Minister Sprawiedliwości, zauważał:
„[…] najważniejsze wady ustroju, opartego na konstytucji marcowej, sprowadzają się do tego, że ta konstytucja nie zapewniła mocnej struktury państwa, nie stworzyła silnego rządu, nie otoczyła należytym autorytetem Prezydenta Rzeczypospolitej, nie dała zgranego i zdolnego do działań sejmu, nie utworzyła senatu, który by stanowił czynnik samodzielny w życiu państwowym; senat obecny jest raczej instytucją zbędną. Żaden trzon mocny, na którym mogłaby się oprzeć przyszłość Państwa, nie został przez konstytucję marcową stworzony”.
Krytyki konstytucji marcowej podjął się także Marszałek Państwa Józef Piłsudski:
„Konstytucja zawiera dla pracy Prezydenta Rzeczypospolitej o wiele więcej określników i daje mu na drogę znacznie więcej wskazówek. Przebiegnę tu przed panami pokrótce główne jej działy, tyczące się Pana Prezydenta Rzeczypospolitej. Najczęściej, zgodnie z konstytucją, musi mieć on do czynienia z panami ministrami. Określone to jest w ten sposób, że on sprawuje rządy, rządzą zaś ministrowie, przy czym on jest nieodpowiedzialnym, odpowiedzialnymi są zaś oni. Sytuacja dla Pana Prezydenta Rzeczypospolitej trudna i niewesoła. Albowiem każda jego czynność jest z racji jego nieodpowiedzialności kontrasygnowana. Znajduje się on tak, jak małe dziecko, pod stałą opieką ministrów, że nie użyję tu na serio żartu, że nawet prywatne moje akty w Belwederze muszą być pod opieką i kontrasygnowane. Zarazem jednak Pan Prezydent Rzeczypospolitej ma sprawować rządy. Ile tu pola dla konfliktu, ile tu pola dla tarć i ile tu świadomych lub bezwiednych przeszkód dla pracy Prezydenta Rzeczypospolitej. Rozumiem, że poza Ameryką wszędzie istnieje to samo, a zatem żyć z tym można, a skoro konstytucja nasza tak każe, to i trzeba. Niechybnie jednak wybrnąć z tego Pan Prezydent Rzeczypospolitej może jedynie za pomocą osobistego wpływu, – wpływu, dla którego – prawda – nie ma żadnych ograniczeń, ale też i żadnego przymusu ani dla jednej, ani dla drugiej strony.
Przymus jest raczej po stronie Prezydenta, który musi jednak zgodnie z konstytucją sprawować rządy, ale minusem dla niego jest naturalna u uczciwych ludzi obawa, by wpływ jego nie sięgał tak daleko, aby miał znaczenie przymuszania innych do niesienia odpowiedzialności tam, gdzie on sam jest nieodpowiedzialny. W sytuacji takiej Prezydent powinien mieć umiejętność nieledwie kobiecą dotykania duszy panów ministrów, intuicyjnie szukając do nich drogi i pozostając zarazem pod codzienną i cogodzinną ich opieką. W sprawie ministrów sytuacja w długiej konstytucji jest naprawiona w porównaniu z krótką pod jednym względem, a mianowicie – pod względem załatwiania kryzysów, tych kryzysów, które mają tak smutną historię w ubiegłej dobie. W długiej konstytucji pozostawione to jest indywidualnej, więc szybszej metodzie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej. W tej roli, jak ją określałem, zegarmistrza, któremu przynoszą do naprawy zegarek, nie przez niego zepsuty, będzie miał pracę łatwiejszą, niż poprzednio ja ją miałem”.
Konstytucja marcowa krytykowana była również przez Stanisława Grabskiego, posła na Sejm Ustawodawczy:
„By Polska stała się naprawdę państwem narodu polskiego niezbędne jest:
1) Konsekwentne przeprowadzenie w organizacji władz zarówno państwowych jak samorządowych, zasady, że suwerenem Rzeczypospolitej jest nie ogół jej ludności, a tym mniej jakaś polityczna lub wojskowa koteria – lecz naród polski w swej całości.
2) Ustalenie w organizacji ustawodawstwa państwowego hierarchicznej wyższości spraw dziejowej przyszłości narodu nad sprawami bieżącego życia ludności i poszczególnych jej warstw.
W obecnej naszej konstytucji żadna z tych zasad nie znajduje wyrazu”.