Audiobook
Zapoznaj się z nagraniem, a następnie wykonaj kolejne polecenia.
Rozwój motoryzacji w II Rzeczypospolitej
Okres dwudziestolecia międzywojennego nieodłącznie wiąże się z postępem w zakresie motoryzacji. Samochody osobowe cieszyły się coraz większą popularnością. Niestety próby skonstruowania polskiego samochodu kończyły się niepowodzeniem, dlatego początkowo auta były sprowadzane z zagranicy od firm takich jak Citroën, Fiat, Renault czy Skoda. Dopiero w 1931 roku przedstawiciele włoskiego Fiata oraz Państwowych Zakładów Inżynierii zawarli umowę licencyjną na produkcję w Polsce. Seryjny montaż ruszył jednak dopiero cztery lata później, kiedy wyprodukowano samochód o oznaczeniu 508 III Junak. Był on jednym z najtańszych aut w Polsce i kosztował około 5400 zł. Do wybuchu II wojny światowej zdołano wyprodukować około 3600 egzemplarzy tego samochodu.
Aby móc prowadzić samochód, należało uzyskać prawo jazdy, które poprzedzał kilkumiesięczny kurs oraz egzamin. Już w 1921 roku powstały pierwsze szkoły jazdy. Kandydat na kierowcę musiał mieć ukończone 18 lat oraz „nie podlegać nałogom". Obowiązywał także wymóg biegłego czytania i pisania w języku polskim, ale wkrótce z niego zrezygnowano. W 1921 roku wprowadzono także pierwszy kodeks drogowy regulujący zasady poruszania się na drogach. Sukcesywnie wprowadzano różne rodzaje znaków drogowych - rok przed wojną było ich już 23, pojawiła się także pierwsza sygnalizacja świetlna. Maksymalna dozwolona prędkość wynosiła początkowo 25 km na godzinę, natomiast w 1939 roku było to już 40 km na godzinę. Niestety na tle europejskim stan i sieć polskich dróg nie przedstawiały się najlepiej. W całym kraju funkcjonowało zaledwie 63 tys. km dróg o utwardzonej powierzchni, dlatego transport motoryzacyjny rozwijał się powoli. Problemem było to, że Polska rozwijała się bardzo nierównomiernie. O ile na ziemiach byłego zaboru pruskiego sieć dróg przedstawiała się dość zadowalająco, o tyle np. w byłym Królestwie Polskim było 67 m dróg bitych na 1 km², na Wołyniu 17, na Polesiu 4. Dla porównania w Wielkiej Brytanii wskaźnik ten wynosił 764, a we Francji 1114 m na km².
Rozwój motoryzacji pozwolił jednak na skrócenie czasu podróży, zarówno po mieście, jak i w trakcie dłuższych wypraw, co sprzyjało rozwojowi turystyki. Dużą popularność zdobyły np. taksówki, które stanowiły znacznie szybszy środek transportu niż tramwaj czy dorożka.
Oceń, czy przeciętnego Polaka było stać na zakup i utrzymanie jednego z najtańszych aut wspomnianych w nagraniu. Weź pod uwagę fakt, że około roku 1930 przeciętne wynagrodzenie netto wynosiło mniej więcej 250 zł (robotnik zarabiał ok. 100 zł miesięcznie; benzyna w 1936 r. kosztowała 58 gr za litr). Ile pensji musiałby odkładać, aby zrealizować to marzenie? Czy współcześnie jest podobnie?
Przeczytaj poniższy tekst z gazety z 1937 r. Czy potwierdza on informacje z audiobooka? Z jakimi utrudnieniami borykali się właściciele pojazdów mechanicznych w II RP?
Zapoznaj się z poniższym tekstem z gazety z 1937 r. Czy potwierdza on informacje z audiobooka? Z jakimi utrudnieniami borykali się właściciele pojazdów mechanicznych w II RP?
Nerwy i tętniceŁatwo popełnić błąd, sądząc pewną krainę po jej głównym mieście. Łuck to nie Wołyń, Warszawa – nie Mazowsze, Brześć – nie Polesie. Żeby odnaleźć duszę kraju trzeba pokornie pielgrzymować po drogach i bezdrożach. […]
Skrupulatniej już i bardziej rzeczowo bada się drogi. Mapa Automobilklubu optymistycznie dzieli drogi na dobre, średnie i złe. W praktyce okażą się wszystkie złe lub conajmniej, jak dawny tytoń rosyjski: „niższe średnie”. […] Kto chce zbadać całą rozpiętość blagi i frazesu w Polsce, niech porówna publiczne deklamacje z siecią dróg. Tu się nie da nic zagadać ani upiększyć. Mapa naszych dróg wygląda, jak ślady nóg pijanego chrabąszcza. Czerwone i czarne linie rozłażą się bezmyślnie lub zbliżają do siebie na parę kilometrów, aby nagle uciec w popłochu i wyciąć niezrozumiałego zakrętasa.
Zwłaszcza na granicy dawnych zaborów dzieją się horrenda. Co tu gadać o zjednoczeniu, zgojonych bliznach i żywym ciele kiedy między tak zwaną Galicją i tak zwanym Królestwem urywa się szosa na dwadzieścia parę kilometrów. I to nie w jednym miejscu: między Rozwadowem i Kraśnikiem, Niskiem a Janowem, Biłgorajem a Tarnogórą czy Sieniawą.
Wybieramy drogę Tarnobrzeg – Puławy, wzdłuż Wisły. Trasa, która mogłaby się stać reprezentacyjną atrakcją turystyczną. Trasa, obejmująca Sandomierz, Zawichost, Kazimierz nad Wisłą i piękne widoki z wysokiego wiślanego brzegu. Za ten pomysł jesteśmy surowo ukarani, bo i tu brak dwudziestu czterech kilometrów szosy.
Mapa głosi w tym miejscu: „gościniec możliwy do przejechania, zależnie od stanu pogody”. […] W pewnych punktach mapa wywołuje w nas niedowierzanie. Podejrzewamy pomyłkę. Bo chyba niemożliwe jest, żeby szosa wyczyniała takie dziwy: od Tarnobrzega do Sandomierza biegnie równolegle po obu brzegach Wisły, potem przerzuca się tylko na lewy brzeg i zbliża – pod Zawichostem – tuż do rzeki, aby potem zrobić wielki łuk do Ożarowa i wrócić dopiero pod Annopol. Z drugiej strony Wisły gościniec podchodzi do Janiszowa, staje naprzeciw Zawichostu i także zawraca w nagłej wolcie.
Nie można się uwolnić od przykrego uczucia nonsensu.
Źródło: Jerzy Ostrowski, Nerwy i tętnice, „Prosto z Mostu” Warszawa, R. 3, nr 55 (163) 1937.