Jak zbudowana jest cząsteczka benzenu?
Był ciepły, wrześniowy wieczór. Friedrich Kekule wracał zmęczony po całym dniu pracy. Na szczęście udało mu się zdążyć na ostatni odjazd omnibusa. Zajął jedyne wolne miejsce na końcu. Wiedział, że nareszcie może odpocząć po ciężkim pełnym zajęć dniu. Przez okno przyglądał się wyjątkowo pustym o tej porze ulicom Londynu. Mimo że jeździł tą trasą codziennie, zawsze dostrzegał coś niezwykłego.
Często wracał wspomnieniami do życia, jakie prowadził w Gandawie. Architektura była tym, co go fascynowało – te niesamowite kształty budynków, zdobione fasady, kolumny. We wszystkim widział pewnego rodzaju harmonię. Zaczął jednak myślami podążać w innym kierunku. Marzenia pochłonęły go bez reszty aż przymknął powieki... Nagle, przed oczami zobaczył krążące atomy. Twory te były w nieustannym ruchu, widział wyraźnie, jak dwa mniejsze łączą się ze sobą w pary, jak większe otaczają dwa mniejsze, a jeszcze większe utrzymywały to wszystko w zawrotnym tańcu. Większe atomy tworzyły łańcuch, wciągając mniejsze, ale tylko na końcach łańcucha (...).
Nagle Friedrich obudził się, a w omnibusie nie było ani jednego pasażera. Dojeżdżał już na ostatni przystanek, na którym powinien wysiąść. Zebrał torbę z rzeczami, wysiadł i powolnym krokiem ruszył w stronę swojego domu. Wiedział, że to, co zobaczył, mogło mieć coś wspólnego ze strukturami związków.
Nadeszła wolna niedziela, Kekule spędzał czas na spacerze, korzystając z ostatnich promieni słońca. W powietrzu wyczuwalny był już jesienny chłód. Spacerował po parku, znajdującym się dwie ulice od jego domu. Półmrok, który zaczął wylewać się na ulice Londynu, sugerował aby wracać. Friedrich skierował więc kroki na swoją ulubioną trasę.
Będąc już w domu rozpalił ogień w piecu. Wieczory były już naprawdę zimne. Odwrócił fotel w stronę kominka, rozsiadł się i pogrążył w półśnie. Atomy znowu zaczęły harcować przed jego oczami. Tym razem mniejsze grupy trzymały się skromnie z tyłu. Jego czujność, wyostrzona przez powtarzające się podobne wizje, rozróżniała teraz większe twory o różnorodnym kształcie. Długie szeregi, kilkakrotnie ściśle ze sobą złączone, wiły się i skręcały niczym węże. W pewnym momencie zdziwił się. Jeden z tych węży chwycił swój własny ogon i szyderczo kręcił się przed jego oczami.
Kekule ocknął się, zerwał się z krzesła i od razu pobiegł do swojego biurka. Chciał jak najszybciej zapisać wszystko to, co zobaczył w swoim śnie. Resztę nocy spędził na rozpracowywaniu wniosków z tej wizji.
Od czasu, kiedy Kekule ujrzał oczami wyobraźni tańczące węże, prawie w ogóle nie sypiał. Każdą wolną chwilę pochłaniało mu przeglądanie materiałów naukowych czy rysowanie na kartce układów, które wówczas zobaczył. Kreślił bezładnie po wielu kartkach, szukając odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Po kilku tak pracowitych dniach i nieprzespanych nocach, poszukującemu rozwiązania zagadkowej struktury chemikowi przyśniło się sześć małp rozrabiających na drzewie. Nagle, w jednej chwili małpki wyskoczyły w powietrze i utworzyły trudny do rozerwania wirujący, sześciokątny krąg. Każda z nich w jednej łapce trzymała banana. Porażony odkryciem Kekulè, obudził się i natychmiast naszkicował wyśnioną strukturę – sześciokąt. W każdym narożu figury wpisał atom węgla. Naprzemiennie ułożone pojedyncze i podwójne chwyty łapek małp określił jako wiązania pojedyncze i podwójne, a trzymane banany jako wiązania pojedyncze pomiędzy atomami węgla i atomami wodoru. To tworzyło spójną całość – pomyślał. Dumny ze swojego odkrycia – struktury benzenu – odetchnął z ulgą i w końcu położył się spokojnie spać.