Platon
Teajtet
Bo ja całkiem jestem jak te akuszerki: rodzić nie umiem mądrości i o co już nie jeden mnie beształ, że innych pytam, a sam nic nie odpowiadam w żadnej sprawie, bo nic nie mam mądrego do powiedzenia, to słusznie mnie besztają. A przyczyna tego taka: odbierać płody bóg mi każe, a rodzić nie pozwolił. Jestem ci ja sam nie bardzo mądry, nigdym nic takiego nie znalazł, co by moja dusza urodziła. Ale z tych, co ze mną obcują, niejeden zrazu wygląda nawet bardzo niemądrze, ale wszyscy w miarę, jak dłużej z sobą jesteśmy, jeżeli tylko bóg pozwala, dziwna rzecz, ile zyskują we własnej i cudzej opinii. I to jest jasna rzecz, że ode mnie nikt z nich niczego się nigdy nie uczył, tylko w sobie sam każdy nosił swój skarb i tam źródło znajdował natchnienia. A od połogu jest bóg --- i połóg to moja robota. Stąd to widać: wielu już tego nie wiedziało, ufali sobie samym, a na nie z góry patrzeć zaczynali i bądź sami, bądź też pod czyimś wpływem odchodzili prędzej, niż należało, i odszedłszy, ronili przez złe obcowanie to, co w nich zostało, a to, com ja z nich wydobył, ginęło, bo pokarm miało zły --- ono fałsze i widziadła cenili wyżej niż prawdę, a w końcu się niemądrymi okazali i sobie samym, i drugim. Jeden z nich to Arystydes, syn Lizymacha, i innych było wielu. Z nich, jeśli który wraca prosić, żebym z nim znowu obcował, i nie wiadomo, co wtedy wyprawia, z niejednym mi duch, którego mam, obcować nie daje, a z niejednym pozwala --- tacy wtedy znowu korzystają. A cierpią naprawdę ci, którzy ze mną obcują; to samo, co kobiety rodzące. Męczą się, bezradnego pełni bólu, dniami i nocami --- znacznie bardziej niż tamte kobiety. Tę mękę wywołać i koić moja sztuka potrafi. Więc ci naprawdę tak. A czasem, wiesz, Teajtecie, jeśli mi się jakoś wydaje, że któryś nie bardzo tam ciężarny, i widzę, że mu się na nic nie przydam, wtedy go bardzo życzliwie swatam --- i daj Boże tak dalej --- doskonale zgaduję, z kim obcując mógłby zyskać najwięcej. Jużem wielu takich odstąpił Prodikosowi, a wielu też innym mędrcom, których nam niebo zsyła. A to ci, dobra duszo, dlatego tak rozwlekle wywodziłem, bo podejrzewam, że ty --- jaki sam to myślisz --- męczysz się, bo coś masz w środku. Wiec chodź z tym do mnie, przecieżem syn akuszerki, a sam też jestem akuszer i o cokolwiek cię zapytam, staraj się odpowiadać tak, jak potrafisz. I jeżeli ja rozpatrzę coś z tego, co powiesz, i będę uważał, że to widziadło a nie prawda, i wtedy to sprzątnę i wyrzucę, nie gniewaj się o swoje płody, jak te, co pierwszy raz rodzą. Bo do mnie się, mój drogi, niejeden się już tak odnosił, ze po prostu kąsać byli gotowi, kiedym im jakąś niedorzeczność odbierał --- nie myśleli, że ja to z życzliwości robię --- daleko im do tej wiedzy, że żaden bóg źle ludziom nie życzy, ani też ja niczego takiego z nieżyczliwości nie robię, tylko mi się na fałsz zgodzić, a prawdę zakryć, żadna miarą nie godzi.