Widzieliśmy, jak rozum targał krępujące go pęta, jak niektóre z nich rozluźniał i nieustannie zwiększając swe siły, przygotowywał i przyspieszał moment swego wyzwolenia […]. Dotychczas ukazywaliśmy postęp filozofii wyłącznie poprzez ludzi, którzy ją uprawiali, pogłębiali i doskonalili. Pozostaje nam wykazać, jak przedstawiał się jej wpływ na poglądy ogółu i w jaki sposób, wzniósłszy się wreszcie do poznania niezawodnej metody odkrywania i rozpoznawania prawdy, rozum nauczył się unikać błędów […].
Wkrótce powstała w Europie grupa ludzi, którzy zajmowali się nie tyle wykrywaniem i zgłębianiem prawdy, ile raczej jej rozpowszechnianiem; ludzi, którzy tępili przesądy, gdzie tylko znalazły one schronienie i gdzie popierał je kler, szkoły, rządy oraz dawno ustanowione instytucje. Ludzie ci dążyli raczej do obalenia najbardziej rozpowszechnionych błędów niż rozszerzenia zakresu ludzkiej wiedzy; choć nie bezpośrednio, przyczynili się jednak do jej postępu, i to w sposób połączony z nie mniejszym niebezpieczeństwem i nie mniejszym pożytkiem.
[…] W miarę potrzeby stosowali oni wszelką broń, jakiej dostarczyć może rozumowi erudycja, filozofia, dowcip i talent pisarza. Pisali w różnym tonie, od żartu do patosu, stosowali wszelkie formy, od najbardziej uczonych i obszernych encyklopedii aż do powieści lub aktualnego pamfletu. Okrywali prawdę zasłoną, która oszczędzając zbyt słaby wzrok, pozostawiała ludziom tę przyjemność, że mogli ją odgadywać. Schlebiali zręcznie przesądom, ażeby zadać im cios bardziej niezawodny. Nie zagrażali prawie nigdy wielu przesądom jednocześnie ani nawet żadnemu w całej rozciągłości. Nieraz pocieszali wrogów rozumu, domagając się w religii jedynie połowicznej tolerancji, w polityce połowicznej tylko wolności. Oszczędzali despotyzm, gdy zwalczali absurdy religijne, oszczędzali kult religijny, gdy powstawali przeciw tyranii. […]
Poglądy te mieli zatem wkrótce przyjąć wszyscy ludzie oświeceni, przy czym jedni wyznawali je otwarcie, inni zaś ukrywali je za hipokryzją bardziej lub mniej widoczną, zależnie od stopnia zalęknienia i od tego, czy bardziej dbali o interesy swego stanu, czy zaspokojenie własnej próżności. Próżność ta była jednak tak silna, że ludzie nie zatajali już, jak w wiekach poprzednich, swoich poglądów i wobec samych siebie, a często też wobec innych, poprzestawali na ostrożnej rezerwie. […]
Sztuka drukarska rozpowszechniła się tak szeroko i tak znacznie zwiększyła ilość książek, które umiano już dostosować do różnych poziomów wiedzy, potrzeb, a nawet zamożności, do upodobań i typów umysłowości, a książki te tak dalece ułatwiały kształcenie się, a nawet często czyniły je tak przyjemniejszym, tyle dróg otworzyły prawdzie, że stało się rzeczą niemalże niemożliwą, ażeby zatrzasnąć przed nią wszystkie wrota, i nie było już klas i zawodów, do których można by prawdy nie dopuścić. […]
Ogólna zatem znajomość praw naturalnych człowieka […]; zdecydowane żądanie wolności myśli i słowa, handlu i przemysłu, ulżenia doli ludu, zniesienia wszelkich sankcji karnych przeciw różnowiercom, zniesienia tortur i okrutnych egzekucji; domaganie się łagodniejszego prawa karnego i takiej procedury sądowej, która by niewinnym zapewniała całkowite bezpieczeństwo, oraz mniej skomplikowanego procesu cywilnego, bardziej zgodnego z rozumem i naturą; obojętność wobec religii, zaliczonych wreszcie do zabobonów albo politycznych wymysłów; nienawiść do hipokryzji i fanatyzmu, pogarda dla przesądów, zapał do szerzenia oświaty – oto były zasady i hasła, które przenikając z wolna z dzieł filozofów do wszystkich warstw społecznych, w których wykształcenie sięgało poza katechizm i sztukę pisania, stały się wspólnym przekonaniem, powszechnym, credo [wyznaniem wiary] tych wszystkich, którzy nie byli ani makiawelistami, ani głupcami.