Największe slumsy świata
Slumsy kojarzą nam się na ogół z wielkimi aglomeracjami krajów Trzeciego Świata – Rio de Janeiro, Mumbajem czy Nairobi. Ich historia zaczęła się jednak w zupełnie innym miejscu – w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.
U progu rewolucji przemysłowej mieszkańcy miast stanowili społeczność zróżnicowaną wewnętrznie pod względem statusu społecznego i finansowego, ale zamieszkującą te same dzielnice. Zamożni żyli w okazałych kamienicach usytuowanych przy głównych ulicach, ubodzy - na ich zapleczu w rozpadających się domach stojących wzdłuż wąskich, ciasnych uliczek, zaułków i kanałów.
Intensywny rozwój przemysłu, budowa licznych, oferujących zatrudnienie zakładów usytuowanych często w śródmiejskich częściach miast spowodowały masowy napływ ludności i postępujące w ślad za tym procesy urbanizacji. Niektóre miasta w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat przekształciły się z prowincjonalnych miasteczek w wielkie metropolie.
Intensywnemu rozwojowi miast towarzyszyły jednak problemy związane z mieszkalnictwem i zatrudnieniem. Były one spowodowane między innymi brakiem równowagi między gwałtownym przyrostem ludności a rozwojem urbanistycznym i instytucjonalnym obszarów miejskich. Postępująca industrializacja, masowo przyciągająca ludność do miast, prowadziła do ich przeludnienia, zanieczyszczenia, braku mieszkań, wody, wzrostu czynszu i cen gruntu. Dawne centra miast powoli stawały się zaniedbanymi dzielnicami biedoty, bowiem zamożni mieszkańcy z wyższej klasy średniej opuszczali je, osiedlając się na przedmieściu.
Z czasem zakłady przemysłowe zaczęto przenosić na obrzeża miast, tworząc odrębne dzielnice. W ich granicach budowano osiedla robotnicze o bardzo niskim standardzie. Były zamieszkiwane przez najbiedniejszą ludność. Także i one sukcesywnie przeradzały się w slumsy nazywane niekiedy „oborami dla ludzi”.
W XIX wieku slumsy były powszechne w Stanach Zjednoczonych i Europie, nic więc dziwnego, że są kojarzone z wiktoriańską Wielką Brytanią. Niektóre z nich funkcjonowały nawet do lat czterdziestych XX wieku, kiedy to rząd brytyjski rozpoczął ich likwidację i budowę nowych domów komunalnych. Jednym z takich miejsc był londyński East End przyciągający poszukujących pracy ludzi z innych części kraju. Ta usytuowana na nabrzeżu Tamizy i w labiryncie średniowiecznych uliczek dzielnica Londynu o gęstej, zwartej zabudowie, powszechnie kojarzy się, zwłaszcza czytelnikom dzieł Karola Dickensa, z nędzą, przeludnieniem i patologiami społecznymi.
Katastrofalne warunki panujące w brytyjskich slumsach sprawiły, że już na przełomie XIX i XX wieku powstały pierwsze programy i fundacje charytatywne, takie jak Boundary Estate, Peabody czy Rowntree Joseph. Niektóre z nich nadal działają, starając się nieść pomoc mieszkańcom najuboższych dzielnic brytyjskich miast.
Slumsy były też znakiem szczególnym największych francuskich miast, zwłaszcza Paryża. Podobnie jak te londyńskie, francuskie slumsy powstały w XIX wieku i rozproszone były po całym obszarze miasta. Zamieszkiwali je głównie algierscy i portugalscy emigranci. Szczególnie duże nagromadzenie slumsów występowało w Ivry-sur-Seine, gminie oddalonej o kilka kilometrów od centrum Paryża.
Paryskie slumsy zwane są „bidonville”. Przetrwały one do lat siedemdziesiątych XX wieku, kiedy to znaczna ich część została zburzona, a mieszkańcy przesiedleni zostali do blokowisk usytuowanych na przedmieściach uważanych często za „nowe slumsy”.
Nowy Jork był miejscem, gdzie na początku XIX wieku powstały pierwsze slumsy w Stanach Zjednoczonych. Istniały one przez ponad 70 lat i nosiły nazwę Five Points. Zbudowano je na Dolnym Manhattanie w dnie zasypanego stawu Collect. Otoczone były przez rzeźnie i garbarnie, które początkowo odprowadzały odpady i ścieki bezpośrednio do stawu, a po jego osuszeniu śmieci składowane były w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowań, stwarzając poważny problem sanitarny. Slumsy zasiedlały kolejne fale wyzwolonych niewolników, imigrantów irlandzkich, włoskich i chińskich. Swego miejsca i szansy na lepsze życie szukali tam opuszczający farmy mieszkańcy wsi i licznie napływający do Nowego Jorku emigranci z Europy. Wzdłuż ulic Five Points stały pozbawione światła bary i nędzne kamienice. Przemoc i przestępczość były na porządku dziennym – pod tym względem nowojorski Five Points mógł rywalizować tylko z londyńskim East Endem.
Slumsy istniejące dziś w wielkich miastach Ameryki Południowej, Afryki i Azji zaczęły powstawać dużo później. Rio de Janeiro po raz pierwszy udokumentowało ich istnienie w spisie ludności dopiero w 1920 roku. Zdaniem specjalistów agendy ONZ Habitat, która zajmuje się problemami wielkich miast Trzeciego Świata, wynikało to z faktu, że urbanizacja w najbiedniejszych krajach przebiega odmiennie niż w Europie i Stanach Zjednoczonych w XIX wieku. W przeszłości wydajność rolnictwa wzrastała, co wymuszało emigrację do miast zapewniających nisko płatną, wielogodzinną pracę w przemyśle. Natomiast dziś ludzie przenoszą się do miast, ponieważ produkcja rolna w wielu krajach spada i nie zapewnia podstaw bytu. Niestety przybysze nie mają praktycznie żadnych szans na stałe zatrudnienie, choć w teorii miasto powinno zapewniać lepsze warunki życia niż wieś - wyższe zarobki, łatwiejszy dostęp do szkół i służby zdrowia.
Wbrew pozorom współczesne slumsy to nie tylko tonące w błocie i odpadach, gigantyczne osiedla zbudowane ze śmieci, blachy falistej, dykty i tektury, gdzie rządzi przemoc i anarchia, a napady rabunkowe, kradzieże, narkotyki i prostytucja są codziennością. Slums to także tętniące życiem miasto, w którym - choć nie ma policji ani straży pożarnej - panuje swoisty porządek i niepisane prawo egzekwowane przez mieszkańców. Istnieją tu sklepy, szkoły, kościoły i restauracje odmienne jednak od tych znanych z innych, „lepszych” dzielnic. Kościół często jest prowizoryczną konstrukcją z blachy falistej, a restauracja to uliczny stragan. Mieszkają tu nie tylko niewykształceni przybysze ze wsi, ale także nisko opłacani urzędnicy lub nauczyciele, których nie stać na inne mieszkanie. Niektóre rodziny żyją w zaklętym kręgu biedy i niemocy slumsów już od kilku pokoleń. Dla wielu z nich to więzienie, którego nigdy nie opuszczą. Ale są i tacy, którzy w slumsach odnaleźli swoją szansę na zatrudnienie. Prowadzą działalność chałupniczą, zajmując się garncarstwem, garbarstwem, tkactwem i osiągając dochody ze sprzedaży produktów liczone łącznie w miliardach dolarów. Jest to potencjał, którego w warunkach ciągle rosnącej liczby mieszkańców slumsów nie sposób nie dostrzegać.