Galeria zdjęć interaktywnych
Zastanów się, jak można rozumieć użycie określenia palimpsest w stosunku do obrazu Gdańska w powieści Stefana Chwina. Odpowiedź uzasadnij.
A w niedzielne poranki szło się na »sumę« do Katedry. Godzina dziesiąta, przy płocie z drucianek siatki kwitną żółte nasturcje, w ogrodzie pod dziką różą gęste konwalie z kroplami rosy na liściach, niebo zimne, przejrzyste, wysokie, nad głową przelatują wróble i jaskółki, od strony dworca dolatuje przyjazny gwizd lokomotywy pociągu odjeżdżającego do Warszawy, dzwony katedry majestatycznym kołysaniem wzywają nas na uroczystą mszę, którą poprowadzi sam biskup, a my spokojnie idziemy sobie pod starymi lipami ulicą Piastowską w stronę Starej Oliwy, w stronę Parku, a za nami, za Chłopską, za Czerwonym Dworem, za szkołą ćwiczeń, poranna mgła wstaje nad trawiastymi polami poligonu i nadmorskim laskiem w Brzeźnie, zabarwiając poranne powietrze lekkim światłem prześwietlonej słońcem bieli. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 21. 2. Droga do katedry
W swojej twórczości gdański pisarz sięga m.in. po strategię prozy poetyckiej, mającej zarazem długą i chlubną tradycję w literaturze polskiej, a która w jego ujęciu realizuje się poprzez stosowanie długich i rozbudowanych opisów. Jak wskazuje Agata Zawiszewska, w ten sposób autor uzyskuje spowolnienie narracji, „aby dać odbiorcy nie tylko przyjemność estetyczną, lecz również udowodnić, że świat posiada naturę tekstową i można go zrozumieć tylko wówczas, gdy zostanie potraktowany jak literatura oraz że literatura jest najskuteczniejszym narzędziem poznawania rzeczywistości”. Szczególnemu (roz)poznawaniu w twórczości Chwina podlega Gdańsk. P. Czapliński, cyt. za: B. Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
A w niedzielne poranki szło się na »sumę« do Katedry. Godzina dziesiąta, przy płocie z drucianek siatki kwitną żółte nasturcje, w ogrodzie pod dziką różą gęste konwalie z kroplami rosy na liściach, niebo zimne, przejrzyste, wysokie, nad głową przelatują wróble i jaskółki, od strony dworca dolatuje przyjazny gwizd lokomotywy pociągu odjeżdżającego do Warszawy, dzwony katedry majestatycznym kołysaniem wzywają nas na uroczystą mszę, którą poprowadzi sam biskup, a my spokojnie idziemy sobie pod starymi lipami ulicą Piastowską w stronę Starej Oliwy, w stronę Parku, a za nami, za Chłopską, za Czerwonym Dworem, za szkołą ćwiczeń, poranna mgła wstaje nad trawiastymi polami poligonu i nadmorskim laskiem w Brzeźnie, zabarwiając poranne powietrze lekkim światłem prześwietlonej słońcem bieli. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 21. 2. Droga do katedry
W swojej twórczości gdański pisarz sięga m.in. po strategię prozy poetyckiej, mającej zarazem długą i chlubną tradycję w literaturze polskiej, a która w jego ujęciu realizuje się poprzez stosowanie długich i rozbudowanych opisów. Jak wskazuje Agata Zawiszewska, w ten sposób autor uzyskuje spowolnienie narracji, „aby dać odbiorcy nie tylko przyjemność estetyczną, lecz również udowodnić, że świat posiada naturę tekstową i można go zrozumieć tylko wówczas, gdy zostanie potraktowany jak literatura oraz że literatura jest najskuteczniejszym narzędziem poznawania rzeczywistości”. Szczególnemu (roz)poznawaniu w twórczości Chwina podlega Gdańsk. P. Czapliński, cyt. za: B. Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Tamtego dnia między pniami śliw i jabłoni kopaliśmy wielki dół pod bunkier, w którym chcieliśmy pić wieczorem z zielonego gąsiora wino porzeczkowe, ściągnięte z piwnicy rodziców Janusza. Zbliżało się południe. Słońce zaczęło już dobrze przypiekać w plecy. Czułem przez skórę jego dotknięcia.. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 23. 2. „Gott mit Uns”
Gdy koło dwunastej wbiłem łopatę w żółty piach, wyślizgane ostrze trafiło na coś twardego. Odgarnąłem ziemię. Kości. Ciemnożółte. Grube. Zupełnie podobne do bydlęcych. Wyglądały tak jak te, które pan P. Wyrzucał na śmietnik za lodownią ze swojego sklepu rzeźniczego na rogu Czerwonego Dworu. Wbiłem łopatę głębiej. Do wyślizganego ostrza przykleiły się kawałki poczerniałego rzemienia, jakieś strzępy sukna zmieszane z ziemią, czarna od rdzy sprzączka z napisem „Gott mit Uns”. Potem łopata stuknęła o pokarbowaną ładownicę i spod nawisu korzeni wysunął się przerdzewiały hełm. „Nie ruszaj – powiedział Janusz – Trzeba kogoś zawołać. Niech zobaczą
Gdańsk jako „miasto dzieciństwa” pojawia się przede wszystkim na kartach dwóch pierwszych powieści Chwina, Krótkiej historii pewnego żartu i Hanemanna. Mowa jest tu o latach 50. dwudziestego wieku w Gdańsku, na które to właśnie przypadło dzieciństwo pisarza. Gdańsk, a właściwie Oliwa, pełniąca rolę tego miasta, jest miejscem fascynującym dla młodych bohaterów-narratorów: jednocześnie swoim i obcym, pełnym tajemnic, śladów po wojnie i wciąż odkrywanych (choć zarazem coraz szybciej znikających) śladów z czasów przedwojennych. Jest to miasto-palimpsest, którego kolejne warstwy »odkrywają się« i są odkrywane przez literackich mieszkańców tej gdańskiej przestrzeni. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Tamtego dnia między pniami śliw i jabłoni kopaliśmy wielki dół pod bunkier, w którym chcieliśmy pić wieczorem z zielonego gąsiora wino porzeczkowe, ściągnięte z piwnicy rodziców Janusza. Zbliżało się południe. Słońce zaczęło już dobrze przypiekać w plecy. Czułem przez skórę jego dotknięcia.. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 23. 2. „Gott mit Uns”
Gdy koło dwunastej wbiłem łopatę w żółty piach, wyślizgane ostrze trafiło na coś twardego. Odgarnąłem ziemię. Kości. Ciemnożółte. Grube. Zupełnie podobne do bydlęcych. Wyglądały tak jak te, które pan P. Wyrzucał na śmietnik za lodownią ze swojego sklepu rzeźniczego na rogu Czerwonego Dworu. Wbiłem łopatę głębiej. Do wyślizganego ostrza przykleiły się kawałki poczerniałego rzemienia, jakieś strzępy sukna zmieszane z ziemią, czarna od rdzy sprzączka z napisem „Gott mit Uns”. Potem łopata stuknęła o pokarbowaną ładownicę i spod nawisu korzeni wysunął się przerdzewiały hełm. „Nie ruszaj – powiedział Janusz – Trzeba kogoś zawołać. Niech zobaczą
Gdańsk jako „miasto dzieciństwa” pojawia się przede wszystkim na kartach dwóch pierwszych powieści Chwina, Krótkiej historii pewnego żartu i Hanemanna. Mowa jest tu o latach 50. dwudziestego wieku w Gdańsku, na które to właśnie przypadło dzieciństwo pisarza. Gdańsk, a właściwie Oliwa, pełniąca rolę tego miasta, jest miejscem fascynującym dla młodych bohaterów-narratorów: jednocześnie swoim i obcym, pełnym tajemnic, śladów po wojnie i wciąż odkrywanych (choć zarazem coraz szybciej znikających) śladów z czasów przedwojennych. Jest to miasto-palimpsest, którego kolejne warstwy »odkrywają się« i są odkrywane przez literackich mieszkańców tej gdańskiej przestrzeni. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Tamtego dnia między pniami śliw i jabłoni kopaliśmy wielki dół pod bunkier, w którym chcieliśmy pić wieczorem z zielonego gąsiora wino porzeczkowe, ściągnięte z piwnicy rodziców Janusza. Zbliżało się południe. Słońce zaczęło już dobrze przypiekać w plecy. Czułem przez skórę jego dotknięcia. Gdy koło dwunastej wbiłem łopatę w żółty piach, wyślizgane ostrze trafiło na coś twardego. Odgarnąłem ziemię. Kości. Ciemnożółte. Grube. Zupełnie podobne do bydlęcych. Wyglądały tak jak te, które pan P. Wyrzucał na śmietnik za lodownią ze swojego sklepu rzeźniczego na rogu Czerwonego Dworu. Wbiłem łopatę głębiej. Do wyślizganego ostrza przykleiły się kawałki poczerniałego rzemienia, jakieś strzępy sukna zmieszane z ziemią, czarna od rdzy sprzączka z napisem „Gott mit Uns”. Potem łopata stuknęła o pokarbowaną ładownicę i spod nawisu korzeni wysunął się przerdzewiały hełm. „Nie ruszaj – powiedział Janusz – Trzeba kogoś zawołać. Niech zobaczą. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 23. 2. Na starym cmentarzuMimo „rodzinnej” obcości, Gdańsk jest bowiem dla obydwu bohaterów krainą dzieciństwa z wyraźnie zaznaczoną topografią, przestrzenią własną, znajomą i jednocześnie kryjącą w sobie tajemnice – (poniemieckie) ślady, znaki, które chłopcy traktują jako zagadkę do rozwikłania. Jako przestrzeń dzieciństwa jest Gdańsk miejscem ich pierwszych doświadczeń, radości i rozczarowań, przestrzenią zadawania pytań i poszukiwania (niejednoznacznych i nie ostatecznych) odpowiedzi. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Tamtego dnia między pniami śliw i jabłoni kopaliśmy wielki dół pod bunkier, w którym chcieliśmy pić wieczorem z zielonego gąsiora wino porzeczkowe, ściągnięte z piwnicy rodziców Janusza. Zbliżało się południe. Słońce zaczęło już dobrze przypiekać w plecy. Czułem przez skórę jego dotknięcia. Gdy koło dwunastej wbiłem łopatę w żółty piach, wyślizgane ostrze trafiło na coś twardego. Odgarnąłem ziemię. Kości. Ciemnożółte. Grube. Zupełnie podobne do bydlęcych. Wyglądały tak jak te, które pan P. Wyrzucał na śmietnik za lodownią ze swojego sklepu rzeźniczego na rogu Czerwonego Dworu. Wbiłem łopatę głębiej. Do wyślizganego ostrza przykleiły się kawałki poczerniałego rzemienia, jakieś strzępy sukna zmieszane z ziemią, czarna od rdzy sprzączka z napisem „Gott mit Uns”. Potem łopata stuknęła o pokarbowaną ładownicę i spod nawisu korzeni wysunął się przerdzewiały hełm. „Nie ruszaj – powiedział Janusz – Trzeba kogoś zawołać. Niech zobaczą. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 23. 2. Na starym cmentarzuMimo „rodzinnej” obcości, Gdańsk jest bowiem dla obydwu bohaterów krainą dzieciństwa z wyraźnie zaznaczoną topografią, przestrzenią własną, znajomą i jednocześnie kryjącą w sobie tajemnice – (poniemieckie) ślady, znaki, które chłopcy traktują jako zagadkę do rozwikłania. Jako przestrzeń dzieciństwa jest Gdańsk miejscem ich pierwszych doświadczeń, radości i rozczarowań, przestrzenią zadawania pytań i poszukiwania (niejednoznacznych i nie ostatecznych) odpowiedzi. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Od siwej pani z laską pan Falkiewicz kupił szafkę, która potem trafiła do nas na Poznańską. Mama od razu ustawiła ten nabytek w naszym pokoju. Drzwiczki z różowego palisandru, rzeźbione w groteski i kwiaty, leciutko poskrzypywały przy zamykaniu i otwieraniu. Wysoka attyka z półeczek i kolumienek była zwieńczona ozdobnym gzymsem i sięgała prawie do sufitu. Przed zaśnięciem, gdy pokój tonął w czerwieni zmierzchu, lubiłem patrzeć z łóżka na to dzieło nieznanych mistrzów stolarskiego fachu, zachwycony kunsztownymi ornamentami, które połyskiwały w promieniach gasnącego słońca. A gdy zapadała noc, widziałem, jak na kolumienkach z różowego palisandru miękko przepływają odbicia reflektorów nowej Warszawy pana Mierzejewskiego, która przejeżdżała wolno pod naszym oknem i zanim się zatrzymała pod dwudziestką, błyskiem swoich świateł omiatała nasz dom. Kryształowe zwierciadełko, wbudowane w żłobkowaną ramę attyki, w którym za dnia słoneczne promienie grały tęczowym drżeniem, pod wieczór ciemniało jak woda w stawie i dopiero koło północy księżycowy blask, kładący się na podłodze sinymi kwadratami, potrafił zapalić w szlifowanym szkle błękitne refleksy, które, zasypiając, z lubością śledziłem spod przymkniętych powiek. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 33. 2. Różowy palisander
Chwin opisuje przedmiot zmysłowo, unikając pojęć abstrakcyjnych i fachowych, budując długie okresy zdaniowe i nasilając zastosowanie przymiotników. Zabiegi te czynią każdy przedmiot mniej anonimowym, staje się on obok człowieka żywym uczestnikiem zdarzeń historycznych. Perspektywa dziecięcego bohatera konstruuje nieco naiwną formę opisu, za to wzbogaca w treści przez dorosłego niedostrzegane i sprzyja stawianiu pytań podstawowych. (…) Po to przywołuje się rzeczy, aby nie zostały zapomniane, bo niedługo fizycznie przestaną istnieć, a pamięć również zachowa je tylko przez chwilę. Opowiedziane z detalami, poddane zabiegowi odpominania, przetrwają, stając się dowodem na porządek trwania cywilizacji, która rozwija się pomimo zwrotów historii. (…) Opisy budują takie środki poetyckie, jak: powtórzenia, mnogość epitetów, porównania (…), metafory, (…), powtórzenia i wyliczenia, które wprowadzają rytmiczność tekstu, opis wszystkimi zmysłami – wręcz synestezyjny (np. brzęk białości), synekdochy, metonimie, personifikacje. Natalia Mikołajczyk-Wojciechowska, Symfonia rzeczy. Funkcje opisu przedmiotów w prozie S. Chwina, Prace Literackie 47, Wrocław 2007.
Od siwej pani z laską pan Falkiewicz kupił szafkę, która potem trafiła do nas na Poznańską. Mama od razu ustawiła ten nabytek w naszym pokoju. Drzwiczki z różowego palisandru, rzeźbione w groteski i kwiaty, leciutko poskrzypywały przy zamykaniu i otwieraniu. Wysoka attyka z półeczek i kolumienek była zwieńczona ozdobnym gzymsem i sięgała prawie do sufitu. Przed zaśnięciem, gdy pokój tonął w czerwieni zmierzchu, lubiłem patrzeć z łóżka na to dzieło nieznanych mistrzów stolarskiego fachu, zachwycony kunsztownymi ornamentami, które połyskiwały w promieniach gasnącego słońca. A gdy zapadała noc, widziałem, jak na kolumienkach z różowego palisandru miękko przepływają odbicia reflektorów nowej Warszawy pana Mierzejewskiego, która przejeżdżała wolno pod naszym oknem i zanim się zatrzymała pod dwudziestką, błyskiem swoich świateł omiatała nasz dom. Kryształowe zwierciadełko, wbudowane w żłobkowaną ramę attyki, w którym za dnia słoneczne promienie grały tęczowym drżeniem, pod wieczór ciemniało jak woda w stawie i dopiero koło północy księżycowy blask, kładący się na podłodze sinymi kwadratami, potrafił zapalić w szlifowanym szkle błękitne refleksy, które, zasypiając, z lubością śledziłem spod przymkniętych powiek. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 33. 2. Różowy palisander
Chwin opisuje przedmiot zmysłowo, unikając pojęć abstrakcyjnych i fachowych, budując długie okresy zdaniowe i nasilając zastosowanie przymiotników. Zabiegi te czynią każdy przedmiot mniej anonimowym, staje się on obok człowieka żywym uczestnikiem zdarzeń historycznych. Perspektywa dziecięcego bohatera konstruuje nieco naiwną formę opisu, za to wzbogaca w treści przez dorosłego niedostrzegane i sprzyja stawianiu pytań podstawowych. (…) Po to przywołuje się rzeczy, aby nie zostały zapomniane, bo niedługo fizycznie przestaną istnieć, a pamięć również zachowa je tylko przez chwilę. Opowiedziane z detalami, poddane zabiegowi odpominania, przetrwają, stając się dowodem na porządek trwania cywilizacji, która rozwija się pomimo zwrotów historii. (…) Opisy budują takie środki poetyckie, jak: powtórzenia, mnogość epitetów, porównania (…), metafory, (…), powtórzenia i wyliczenia, które wprowadzają rytmiczność tekstu, opis wszystkimi zmysłami – wręcz synestezyjny (np. brzęk białości), synekdochy, metonimie, personifikacje. Natalia Mikołajczyk-Wojciechowska, Symfonia rzeczy. Funkcje opisu przedmiotów w prozie S. Chwina, Prace Literackie 47, Wrocław 2007.
Powagę świata czuło się dopiero w Katedrze. Światło karminowo-niebieskich witraży, złote litery pod scenami Zmartwychwstania, organy podobne do olbrzymiej czarnej muszli, w której siedziały anioły z mosiężnymi trąbkami, długie gotyckie korytarze pełne poczerniałych malowideł… W Katedrze machnięcie ręką przez Babcię jakby traciło ważność, bo nad wszystkim czuwał archanioł Michał, w rzymskiej zbroi, przebijający włócznią Diabła. Czułem, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że archanioł Michał przyjedzie osobiście do Gdańska, zrobi porządek ze światem i że Moce naprawdę są. Srefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 92. 2. Moce
Owo (roz)poznawanie najbliższej okolicy związane jest z jednoczesnym wartościowaniem, klasyfikowaniem i oswajaniem kolejnych miejsc i rzeczy. Bohater-narrator Krótkiej historii pewnego żartu z uwagą przygląda się swemu otoczeniu okazując szacunek i otwartość wobec jego przekazu. I to właśnie przede wszystkim miejsca i rzeczy, a nie ludzie, pokazały zarówno bohaterowi powieści, jak i jej autorowi oraz uwrażliwiły na wartości, które stały się dla niego cenne. W relacji z owymi miejscami i przedmiotami Chwin odnajduje siebie, określa swoją osobistą tożsamość. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Powagę świata czuło się dopiero w Katedrze. Światło karminowo-niebieskich witraży, złote litery pod scenami Zmartwychwstania, organy podobne do olbrzymiej czarnej muszli, w której siedziały anioły z mosiężnymi trąbkami, długie gotyckie korytarze pełne poczerniałych malowideł… W Katedrze machnięcie ręką przez Babcię jakby traciło ważność, bo nad wszystkim czuwał archanioł Michał, w rzymskiej zbroi, przebijający włócznią Diabła. Czułem, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że archanioł Michał przyjedzie osobiście do Gdańska, zrobi porządek ze światem i że Moce naprawdę są. Srefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 92. 2. Moce
Owo (roz)poznawanie najbliższej okolicy związane jest z jednoczesnym wartościowaniem, klasyfikowaniem i oswajaniem kolejnych miejsc i rzeczy. Bohater-narrator Krótkiej historii pewnego żartu z uwagą przygląda się swemu otoczeniu okazując szacunek i otwartość wobec jego przekazu. I to właśnie przede wszystkim miejsca i rzeczy, a nie ludzie, pokazały zarówno bohaterowi powieści, jak i jej autorowi oraz uwrażliwiły na wartości, które stały się dla niego cenne. W relacji z owymi miejscami i przedmiotami Chwin odnajduje siebie, określa swoją osobistą tożsamość. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Sala kina „Delfin” była długa, niska i wąska jak ciepły futerał na skrzypce. Fotele wybite bordowym pluszem, pamiętające jeszcze lata czterdzieste, głębokie, stabilne, z mosiężnymi ćwiekami i brązowym obramowaniem na oparciach, stały w stu rzędach przykręcone śrubami do pochyłej podłogi, która wznosząc się płynnie ku górze, znikała w półmroku pod pięcioma okienkami kabiny kinooperatora. (…) Podczas filmowego seansu wyciągniętą ręką strzelaliśmy pestkami czereśni w ogolone głowy uczniów z klas młodszych, którzy siedzieli na gorszych miejscach, to znaczy przed ekranem.. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 40. 2. Kino „Delfin”.
Gdy tylko na ekranie pojawiał się Hitler, a sławny aktor Andrzej Łapicki zaczynał dobitnie wyliczać jego grzechy, całym kinem wstrząsał nasz ryk, gwizd i śmiech. Nie pomagały napominania nauczycielki pani Jadwigi, która swoim dźwięcznym sopranem próbowała przekrzyczeć wzbierającą burzę i skłonić nas do stosownej powagi. Tupaliśmy, krzyczeliśmy, wyliśmy. „Adolf! Hycler! Adolf! Hycler!” O, cóż za radość! O, cóż za używanie! Co za boska bezkarność, tak wyć w ciemnej sali kinowej jak młode wilki, wiedząc, że możemy sobie pozwolić na wszystko
W prozie Chwina istotną rolę odgrywają te elementy i przestrzenie, które związane są z przeżyciami autobiograficznymi twórcy: to, co jednostkowe, indywidualne, związane z miejscem zamieszkania i czasem dzieciństwa, a później i dorosłego życia. Dlatego też literacki Gdańsk Chwina, z umiejscowioną w jego centrum Oliwą, określić można mianem miasta dzieciństwa lub też miasta/miejsca magicznego. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Sala kina „Delfin” była długa, niska i wąska jak ciepły futerał na skrzypce. Fotele wybite bordowym pluszem, pamiętające jeszcze lata czterdzieste, głębokie, stabilne, z mosiężnymi ćwiekami i brązowym obramowaniem na oparciach, stały w stu rzędach przykręcone śrubami do pochyłej podłogi, która wznosząc się płynnie ku górze, znikała w półmroku pod pięcioma okienkami kabiny kinooperatora. (…) Podczas filmowego seansu wyciągniętą ręką strzelaliśmy pestkami czereśni w ogolone głowy uczniów z klas młodszych, którzy siedzieli na gorszych miejscach, to znaczy przed ekranem.. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 40. 2. Kino „Delfin”.
Gdy tylko na ekranie pojawiał się Hitler, a sławny aktor Andrzej Łapicki zaczynał dobitnie wyliczać jego grzechy, całym kinem wstrząsał nasz ryk, gwizd i śmiech. Nie pomagały napominania nauczycielki pani Jadwigi, która swoim dźwięcznym sopranem próbowała przekrzyczeć wzbierającą burzę i skłonić nas do stosownej powagi. Tupaliśmy, krzyczeliśmy, wyliśmy. „Adolf! Hycler! Adolf! Hycler!” O, cóż za radość! O, cóż za używanie! Co za boska bezkarność, tak wyć w ciemnej sali kinowej jak młode wilki, wiedząc, że możemy sobie pozwolić na wszystko
W prozie Chwina istotną rolę odgrywają te elementy i przestrzenie, które związane są z przeżyciami autobiograficznymi twórcy: to, co jednostkowe, indywidualne, związane z miejscem zamieszkania i czasem dzieciństwa, a później i dorosłego życia. Dlatego też literacki Gdańsk Chwina, z umiejscowioną w jego centrum Oliwą, określić można mianem miasta dzieciństwa lub też miasta/miejsca magicznego. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Niemieckie piękno… Mieszczański sznyt. Wszystko było na swoim miejscu: podniosłe i z lekka ociężałe, wykończone, wygładzone, wypieszczone… I taka była też Stara Oliwa. Rzeźbione drzwi w prawie każdej kamienicy, poręcze z wygładzonego dębu (wygodne i pięknie dopasowane do dłoni), w każdej klatce schodowej polerowane kolumienki balustrad, żeliwne klapki z napisem „Briefe” pięknie dopasowane do kształtu drzwi, nawet ona zharmonizowane z kształtem podestów – rombowate na półpiętrach, trójkątne na mansardach, okrągłe lub owalne na strychach… I jeszcze powiekówki: okna na mansardach w kształcie zmrużonego oka z dachówkową powieką. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 94. 2. Niemiecki sznyt.
Na kartach gdańskiej prozy pamięć bardzo mocno związana jest z przedmiotami. Mówi się, że przedmioty są odbiciem kultury i przez ich pryzmat na kulturę patrzymy. Przedmioty, rzeczy, są jednocześnie pierwszym elementem łączącym człowieka z otaczającą rzeczywistością, one także pozwalają i pomagają człowiekowi w określeniu jego tożsamości. Rzeczy to łącznicy pomiędzy człowiekiem a przestrzenią. W gdańskich powieściach Chwina są tym ważniejsze, że właściwie powiedzieć można, iż proza ta dotyczy opisu świata mieszczańskiego. A czy możliwe byłoby istnienie świata kultury mieszczańskiej bez przedmiotów?. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Niemieckie piękno… Mieszczański sznyt. Wszystko było na swoim miejscu: podniosłe i z lekka ociężałe, wykończone, wygładzone, wypieszczone… I taka była też Stara Oliwa. Rzeźbione drzwi w prawie każdej kamienicy, poręcze z wygładzonego dębu (wygodne i pięknie dopasowane do dłoni), w każdej klatce schodowej polerowane kolumienki balustrad, żeliwne klapki z napisem „Briefe” pięknie dopasowane do kształtu drzwi, nawet ona zharmonizowane z kształtem podestów – rombowate na półpiętrach, trójkątne na mansardach, okrągłe lub owalne na strychach… I jeszcze powiekówki: okna na mansardach w kształcie zmrużonego oka z dachówkową powieką. Stefan Chwin, Krótka historia pewnego żartu, Gdańsk 2011, s. 94. 2. Niemiecki sznyt.
Na kartach gdańskiej prozy pamięć bardzo mocno związana jest z przedmiotami. Mówi się, że przedmioty są odbiciem kultury i przez ich pryzmat na kulturę patrzymy. Przedmioty, rzeczy, są jednocześnie pierwszym elementem łączącym człowieka z otaczającą rzeczywistością, one także pozwalają i pomagają człowiekowi w określeniu jego tożsamości. Rzeczy to łącznicy pomiędzy człowiekiem a przestrzenią. W gdańskich powieściach Chwina są tym ważniejsze, że właściwie powiedzieć można, iż proza ta dotyczy opisu świata mieszczańskiego. A czy możliwe byłoby istnienie świata kultury mieszczańskiej bez przedmiotów?. Barbara Weżgowiec, Miasto i pisarz. Gdańsk i jego historia w prozie Stefana Chwina, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 2013.
Wypisz z cytowanych fragmentów powieści elementy wskazujące na mityzację przestrzeni dzieciństwa.
Słownik
in. facjata, facjatka, pomieszczenie mieszkalne znajdujące się w kondygnacji strychowej, wydzielone z niej ścianami i przykryte odrębnym dachem
(od stgr. palimpseston) – rękopis spisany na używanym już wcześniej materiale piśmiennym, z którego usunięto poprzedni tekst
bryła z przezroczystego materiału o ci najmniej dwóch ścianach płaskich nachylonych do siebie pod tzw. kątem łamiącym pryzmatu; potocznie: także punkt widzenia, perspektywa
wygląd lub sposób bycia charakterystyczny dla jakiegoś środowiska i uznawany przez nie za najwłaściwszy lub elegancki