Galeria zdjęć interaktywnych
Polecenie 1
Zapoznaj się z opisami z galerii interaktywnej zawierającej wiersze polskich poetów współczesnych oraz ich omówienia. Podaj nazwiska poetów, którzy doświadczyli wojny i wyjaśnij, jak to zdarzenie wpłynęło na ich życie i twórczość.
Zapoznaj się z opisami z galerii interaktywnej zawierającej wiersze polskich poetów współczesnych oraz ich omówienia. Podaj nazwiska poetów, którzy doświadczyli wojny i wyjaśnij, jak to zdarzenie wpłynęło na ich życie i twórczość.
Zapoznaj się z galerią interaktywną zawierającą wiersze polskich poetów współczesnych oraz ich omówienia. Wskaż poetów, którzy doświadczyli wojny i wyjaśnij, jak to zdarzenie wpłynęło na ich życie i twórczość.
Ilustracja interaktywna przedstawia trzech umundurowanych mężczyzn pochylających się nad armatą. Na głowach mają hełmy. Stelaż armaty jest zaopatrzony w duże koła z szerokimi oponami. Lufa armaty skierowana jest w prawo. W tle stoją dwaj mężczyźni. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Krzysztof Kamil Baczyński
Pokolenie Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.
Kłosy brzuch ciężki w górę unoszą
i tylko chmury – palcom czy włosom
podobne – suną drapieżnie w mrok.
Ziemia owoców pełna po brzegi
kipi sytością jak wielka misa.
Tylko ze świerków na polu zwisa
głowa obcięta strasząc jak krzyk.
Kwiaty to krople miodu – tryskają
ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,
pod tym jak korzeń skręcone ciała,
żywcem wtłoczone pod ciemny strop.
Ogromne nieba suną z warkotem.
Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.
Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,
czuwając w dzień, słuchając w noc.
Pod ziemią drążą strumyki – słychać –
krew jak nabiera w żyłach milczenia,
ciągną korzenie krew, z liści pada
rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.
Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
któremu kości kijem złamano,
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble – krew.
Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi – źli troglodyci.
Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.
Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca – bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień – tak – głaz.
I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.
22 VI 43 r. Źródło: Krzysztof Kamil Baczyński, Pokolenie, [w:] Krzysztof Kamil Baczyński, Wybór poezji, oprac. Jerzy Święch, Wrocław 2007, wyd. 3, s. 192–195. Punkt 2. Krzysztof Kamil Baczyński
Pokolenie Drugi wiersz Baczyńskiego pod tym tytułem – wskazuje na silne poczucie wspólnoty pokoleniowej, dla której najważniejszym przeżyciem stała się wojna. W pierwszym tak zatytułowanym wierszu z 1941 r. padają słowa o przedwczesnym dojrzewaniu: „Tak się dorasta do trumny,/ jakeśmy w czasie dorośli”. Drugi utwór zbudowany jest z dwu części: pierwsza (pięć czterowersowych zwrotek) to obrazy przyrody przeplatane koszmarnymi wizjami, pejzaż lata z typowymi motywami (pełne kłosy, obfitość owoców, kwiaty) zostaje „zarażony” wojną i śmiercią („głowa obcięta”, „skręcone ciała”). Druga część (pięć zwrotek o nierównej długości, z których cztery zaczynają się anaforycznym „Nas nauczono”) to charakterystyka pokolenia wzrastającego w tak opisanym, przerażającym krajobrazie. Rzeczywistość wojenna stała się jego nauczycielką, ucząc, że nie ma litości, sumienia, miłości, że „trzeba zapomnieć” o tych wartościach, zamieniając czujące serce w kamień. Ostatnia zwrotka jest przerażającą wizją ludzi‑trupów stojących „na wozach, czołgach,/ na samolotach” i dramatycznym pytaniem o sąd historii, o pamięć, podziw czy współczucie u przyszłych pokoleń.
Ilustracja interaktywna przedstawia trzech umundurowanych mężczyzn pochylających się nad armatą. Na głowach mają hełmy. Stelaż armaty jest zaopatrzony w duże koła z szerokimi oponami. Lufa armaty skierowana jest w prawo. W tle stoją dwaj mężczyźni. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Krzysztof Kamil Baczyński Pokolenie Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.
Kłosy brzuch ciężki w górę unoszą
i tylko chmury – palcom czy włosom
podobne – suną drapieżnie w mrok.
Ziemia owoców pełna po brzegi
kipi sytością jak wielka misa.
Tylko ze świerków na polu zwisa
głowa obcięta strasząc jak krzyk.
Kwiaty to krople miodu – tryskają
ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,
pod tym jak korzeń skręcone ciała,
żywcem wtłoczone pod ciemny strop.
Ogromne nieba suną z warkotem.
Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.
Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,
czuwając w dzień, słuchając w noc.
Pod ziemią drążą strumyki – słychać –
krew jak nabiera w żyłach milczenia,
ciągną korzenie krew, z liści pada
rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.
Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
któremu kości kijem złamano,
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble – krew.
Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi – źli troglodyci.
Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.
Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca – bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień – tak – głaz.
I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.
22 VI 43 r. Źródło: Krzysztof Kamil Baczyński, Pokolenie, [w:] Krzysztof Kamil Baczyński, Wybór poezji, oprac. Jerzy Święch, Wrocław 2007, wyd. 3, s. 192–195. Punkt 2. Krzysztof Kamil Baczyński
Pokolenie Drugi wiersz Baczyńskiego pod tym tytułem – wskazuje na silne poczucie wspólnoty pokoleniowej, dla której najważniejszym przeżyciem stała się wojna. W pierwszym tak zatytułowanym wierszu z 1941 r. padają słowa o przedwczesnym dojrzewaniu: „Tak się dorasta do trumny,/ jakeśmy w czasie dorośli”. Drugi utwór zbudowany jest z dwu części: pierwsza (pięć czterowersowych zwrotek) to obrazy przyrody przeplatane koszmarnymi wizjami, pejzaż lata z typowymi motywami (pełne kłosy, obfitość owoców, kwiaty) zostaje „zarażony” wojną i śmiercią („głowa obcięta”, „skręcone ciała”). Druga część (pięć zwrotek o nierównej długości, z których cztery zaczynają się anaforycznym „Nas nauczono”) to charakterystyka pokolenia wzrastającego w tak opisanym, przerażającym krajobrazie. Rzeczywistość wojenna stała się jego nauczycielką, ucząc, że nie ma litości, sumienia, miłości, że „trzeba zapomnieć” o tych wartościach, zamieniając czujące serce w kamień. Ostatnia zwrotka jest przerażającą wizją ludzi‑trupów stojących „na wozach, czołgach,/ na samolotach” i dramatycznym pytaniem o sąd historii, o pamięć, podziw czy współczucie u przyszłych pokoleń.
Pokolenie Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.
Kłosy brzuch ciężki w górę unoszą
i tylko chmury – palcom czy włosom
podobne – suną drapieżnie w mrok.
Ziemia owoców pełna po brzegi
kipi sytością jak wielka misa.
Tylko ze świerków na polu zwisa
głowa obcięta strasząc jak krzyk.
Kwiaty to krople miodu – tryskają
ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,
pod tym jak korzeń skręcone ciała,
żywcem wtłoczone pod ciemny strop.
Ogromne nieba suną z warkotem.
Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.
Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,
czuwając w dzień, słuchając w noc.
Pod ziemią drążą strumyki – słychać –
krew jak nabiera w żyłach milczenia,
ciągną korzenie krew, z liści pada
rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.
Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
któremu kości kijem złamano,
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble – krew.
Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi – źli troglodyci.
Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.
Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca – bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień – tak – głaz.
I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.
22 VI 43 r. Źródło: Krzysztof Kamil Baczyński, Pokolenie, [w:] Krzysztof Kamil Baczyński, Wybór poezji, oprac. Jerzy Święch, Wrocław 2007, wyd. 3, s. 192–195. Punkt 2. Krzysztof Kamil Baczyński
Pokolenie Drugi wiersz Baczyńskiego pod tym tytułem – wskazuje na silne poczucie wspólnoty pokoleniowej, dla której najważniejszym przeżyciem stała się wojna. W pierwszym tak zatytułowanym wierszu z 1941 r. padają słowa o przedwczesnym dojrzewaniu: „Tak się dorasta do trumny,/ jakeśmy w czasie dorośli”. Drugi utwór zbudowany jest z dwu części: pierwsza (pięć czterowersowych zwrotek) to obrazy przyrody przeplatane koszmarnymi wizjami, pejzaż lata z typowymi motywami (pełne kłosy, obfitość owoców, kwiaty) zostaje „zarażony” wojną i śmiercią („głowa obcięta”, „skręcone ciała”). Druga część (pięć zwrotek o nierównej długości, z których cztery zaczynają się anaforycznym „Nas nauczono”) to charakterystyka pokolenia wzrastającego w tak opisanym, przerażającym krajobrazie. Rzeczywistość wojenna stała się jego nauczycielką, ucząc, że nie ma litości, sumienia, miłości, że „trzeba zapomnieć” o tych wartościach, zamieniając czujące serce w kamień. Ostatnia zwrotka jest przerażającą wizją ludzi‑trupów stojących „na wozach, czołgach,/ na samolotach” i dramatycznym pytaniem o sąd historii, o pamięć, podziw czy współczucie u przyszłych pokoleń.
Źródło: Pixabay, domena publiczna.
Ilustracja interaktywna przedstawia twarz starszego mężczyzny. Jego twarz jest owalna, są na niej liczne zmarszczki i bruzdy. Mężczyzna ma krótkie włosy. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Czesław Miłosz
Ars poetica? Zawsze tęskniłem do formy bardziej pojemnej,
która nie byłaby zanadto poezją ani zanadto prozą
i pozwoliłaby się porozumieć nie narażając nikogo,
autora ni czytelnika, na męki wyższego rzędu.
W samej istocie poezji jest coś nieprzystojnego:
powstaje z nas rzecz o której nie wiedzieliśmy że w nas jest,
więc mrugamy oczami, jakby wyskoczył z nas tygrys
i stał w świetle, ogonem bijąc się po bokach.
Dlatego słusznie się mówi, że dyktuje poezję dajmoniom,
choć przesadza się utrzymując, że jest na pewno aniołem.
trudno pojąć skąd się bierze ta duma poetów
jeżeli wstyd im nieraz, że widać ich słabość.
Jaki rozumny człowiek zechce być państwem demonów,
które rządzą się w nim jak u siebie, przemawiają mnóstwem języków,
a jakby nie dość im było skraść jego usta i rękę
próbują dla swojej wygody zmienić jego los?
Ponieważ co chorobliwe jest dzisiaj cenione,
ktoś może myśleć, że tylko żartuję
albo, że wynalazłem jeszcze jeden sposób
żeby wychwalać Sztukę z pomocą ironii.
Był czas, kiedy czytano tylko mądre książki
pomagająca znosić ból oraz nieszczęście.
To jednak nie to samo co zaglądać w tysiące
dzieł pochodzących prosto z psychiatrycznej kliniki.
A przecie świat jest inny niż nam się wydaje
i my jesteśmy inni niż w naszym bredzeniu.
Ludzie więc zachowują milczącą uczciwość,
tak zyskując szacunek krewnych i sąsiadów.
Ten pożytek z poezji, że nam przypomina
jak trudno jest pozostać tą samą osobą,
bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza
a niewidzialni goście wchodzą i wychodzą.
Co tutaj opowiadam, poezją, zgoda, nie jest.
Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie,
pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją,
że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument.
Berkeley, 1968. Źródło: Czesław Miłosz, Ars poetica?, [w:] tegoż, Wiersze, t. 2, Kraków 1987, s. 174–175. Punkt 2. Czesław Miłosz
Ars poetica? Wiersz napisany w Berkeley w 1968 r., zamieszczony w tomie Miasto bez imienia (1969). To manifest poetycki, program (nawiązujący tytułem do słynnego utworu Horacego), ale opatrzony znakiem zapytania. Być może, według współczesnego poety, niemożliwe jest przedstawienie zasad czy reguł twórczości, bo jest ona niepojęta dla samego twórcy, dyktuje ją „dajmonion” (według Platona wewnętrzny głos, pochodzący od bogów, nakazujący „mówić” poecie; to także grecki źródłosłów „demona” – w chrześcijaństwie ducha zła, szatana). Ukończony utwór jest zaskoczeniem dla samego poety, odkryciem czegoś, czego w sobie nie podejrzewał, czegoś pięknego, ale i groźnego (symbol tygrysa). Co ciekawe, podmiot wiersza, sam będący twórcą, dystansuje się wyraźnie od poetów („skąd się bierze ta duma poetów”, utrzymujących, że źródłem ich natchnienia są dobre duchy). Formułuje jednak równocześnie (pomimo wcześniejszych zastrzeżeń) własne oczekiwania wobec poezji: powinna być mądra, pomagać „znosić ból oraz nieszczęście”, niekoniecznie musi być „chorobliwa” i przedstawiać stany psychiczne wykraczające poza normę (to, według autora, cecha współczesnej twórczości), powinna natomiast uświadamiać człowiekowi jego niewiedzę na temat samego siebie, niepoznawalną tajemnicę każdego, jego zmienność, uleganie nieoczekiwanym wpływom. Już w pierwszej zwrotce zwraca się uwagę na stronę formalną utworu, od którego podmiot oczekuje jasności, prostoty, komunikatywności, bycie nie „zanadto poezją ani zanadto prozą”, co można rozumieć jako wypośrodkowanie między próżnym dążeniem do kunsztu artystycznego a zbytnim pogrążeniem się w codzienności i potoczności. „Pojemność” formy, o której marzy poeta, to zapewne umiejętność jak najszerszego, a zarazem jak najbardziej czytelnego ujęcia rzeczywistości w słowo. Ten postulat starał się spełniać Miłosz w całej swojej bogatej twórczości literackiej.
Ilustracja interaktywna przedstawia twarz starszego mężczyzny. Jego twarz jest owalna, są na niej liczne zmarszczki i bruzdy. Mężczyzna ma krótkie włosy. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Czesław Miłosz Ars poetica? Zawsze tęskniłem do formy bardziej pojemnej,
która nie byłaby zanadto poezją ani zanadto prozą
i pozwoliłaby się porozumieć nie narażając nikogo,
autora ni czytelnika, na męki wyższego rzędu.
W samej istocie poezji jest coś nieprzystojnego:
powstaje z nas rzecz o której nie wiedzieliśmy że w nas jest,
więc mrugamy oczami, jakby wyskoczył z nas tygrys
i stał w świetle, ogonem bijąc się po bokach.
Dlatego słusznie się mówi, że dyktuje poezję dajmoniom,
choć przesadza się utrzymując, że jest na pewno aniołem.
trudno pojąć skąd się bierze ta duma poetów
jeżeli wstyd im nieraz, że widać ich słabość.
Jaki rozumny człowiek zechce być państwem demonów,
które rządzą się w nim jak u siebie, przemawiają mnóstwem języków,
a jakby nie dość im było skraść jego usta i rękę
próbują dla swojej wygody zmienić jego los?
Ponieważ co chorobliwe jest dzisiaj cenione,
ktoś może myśleć, że tylko żartuję
albo, że wynalazłem jeszcze jeden sposób
żeby wychwalać Sztukę z pomocą ironii.
Był czas, kiedy czytano tylko mądre książki
pomagająca znosić ból oraz nieszczęście.
To jednak nie to samo co zaglądać w tysiące
dzieł pochodzących prosto z psychiatrycznej kliniki.
A przecie świat jest inny niż nam się wydaje
i my jesteśmy inni niż w naszym bredzeniu.
Ludzie więc zachowują milczącą uczciwość,
tak zyskując szacunek krewnych i sąsiadów.
Ten pożytek z poezji, że nam przypomina
jak trudno jest pozostać tą samą osobą,
bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza
a niewidzialni goście wchodzą i wychodzą.
Co tutaj opowiadam, poezją, zgoda, nie jest.
Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie,
pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją,
że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument.
Berkeley, 1968. Źródło: Czesław Miłosz, Ars poetica?, [w:] tegoż, Wiersze, t. 2, Kraków 1987, s. 174–175. Punkt 2. Czesław Miłosz
Ars poetica? Wiersz napisany w Berkeley w 1968 r., zamieszczony w tomie Miasto bez imienia (1969). To manifest poetycki, program (nawiązujący tytułem do słynnego utworu Horacego), ale opatrzony znakiem zapytania. Być może, według współczesnego poety, niemożliwe jest przedstawienie zasad czy reguł twórczości, bo jest ona niepojęta dla samego twórcy, dyktuje ją „dajmonion” (według Platona wewnętrzny głos, pochodzący od bogów, nakazujący „mówić” poecie; to także grecki źródłosłów „demona” – w chrześcijaństwie ducha zła, szatana). Ukończony utwór jest zaskoczeniem dla samego poety, odkryciem czegoś, czego w sobie nie podejrzewał, czegoś pięknego, ale i groźnego (symbol tygrysa). Co ciekawe, podmiot wiersza, sam będący twórcą, dystansuje się wyraźnie od poetów („skąd się bierze ta duma poetów”, utrzymujących, że źródłem ich natchnienia są dobre duchy). Formułuje jednak równocześnie (pomimo wcześniejszych zastrzeżeń) własne oczekiwania wobec poezji: powinna być mądra, pomagać „znosić ból oraz nieszczęście”, niekoniecznie musi być „chorobliwa” i przedstawiać stany psychiczne wykraczające poza normę (to, według autora, cecha współczesnej twórczości), powinna natomiast uświadamiać człowiekowi jego niewiedzę na temat samego siebie, niepoznawalną tajemnicę każdego, jego zmienność, uleganie nieoczekiwanym wpływom. Już w pierwszej zwrotce zwraca się uwagę na stronę formalną utworu, od którego podmiot oczekuje jasności, prostoty, komunikatywności, bycie nie „zanadto poezją ani zanadto prozą”, co można rozumieć jako wypośrodkowanie między próżnym dążeniem do kunsztu artystycznego a zbytnim pogrążeniem się w codzienności i potoczności. „Pojemność” formy, o której marzy poeta, to zapewne umiejętność jak najszerszego, a zarazem jak najbardziej czytelnego ujęcia rzeczywistości w słowo. Ten postulat starał się spełniać Miłosz w całej swojej bogatej twórczości literackiej.
Ars poetica? Zawsze tęskniłem do formy bardziej pojemnej,
która nie byłaby zanadto poezją ani zanadto prozą
i pozwoliłaby się porozumieć nie narażając nikogo,
autora ni czytelnika, na męki wyższego rzędu.
W samej istocie poezji jest coś nieprzystojnego:
powstaje z nas rzecz o której nie wiedzieliśmy że w nas jest,
więc mrugamy oczami, jakby wyskoczył z nas tygrys
i stał w świetle, ogonem bijąc się po bokach.
Dlatego słusznie się mówi, że dyktuje poezję dajmoniom,
choć przesadza się utrzymując, że jest na pewno aniołem.
trudno pojąć skąd się bierze ta duma poetów
jeżeli wstyd im nieraz, że widać ich słabość.
Jaki rozumny człowiek zechce być państwem demonów,
które rządzą się w nim jak u siebie, przemawiają mnóstwem języków,
a jakby nie dość im było skraść jego usta i rękę
próbują dla swojej wygody zmienić jego los?
Ponieważ co chorobliwe jest dzisiaj cenione,
ktoś może myśleć, że tylko żartuję
albo, że wynalazłem jeszcze jeden sposób
żeby wychwalać Sztukę z pomocą ironii.
Był czas, kiedy czytano tylko mądre książki
pomagająca znosić ból oraz nieszczęście.
To jednak nie to samo co zaglądać w tysiące
dzieł pochodzących prosto z psychiatrycznej kliniki.
A przecie świat jest inny niż nam się wydaje
i my jesteśmy inni niż w naszym bredzeniu.
Ludzie więc zachowują milczącą uczciwość,
tak zyskując szacunek krewnych i sąsiadów.
Ten pożytek z poezji, że nam przypomina
jak trudno jest pozostać tą samą osobą,
bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza
a niewidzialni goście wchodzą i wychodzą.
Co tutaj opowiadam, poezją, zgoda, nie jest.
Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie,
pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją,
że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument.
Berkeley, 1968. Źródło: Czesław Miłosz, Ars poetica?, [w:] tegoż, Wiersze, t. 2, Kraków 1987, s. 174–175. Punkt 2. Czesław Miłosz
Ars poetica? Wiersz napisany w Berkeley w 1968 r., zamieszczony w tomie Miasto bez imienia (1969). To manifest poetycki, program (nawiązujący tytułem do słynnego utworu Horacego), ale opatrzony znakiem zapytania. Być może, według współczesnego poety, niemożliwe jest przedstawienie zasad czy reguł twórczości, bo jest ona niepojęta dla samego twórcy, dyktuje ją „dajmonion” (według Platona wewnętrzny głos, pochodzący od bogów, nakazujący „mówić” poecie; to także grecki źródłosłów „demona” – w chrześcijaństwie ducha zła, szatana). Ukończony utwór jest zaskoczeniem dla samego poety, odkryciem czegoś, czego w sobie nie podejrzewał, czegoś pięknego, ale i groźnego (symbol tygrysa). Co ciekawe, podmiot wiersza, sam będący twórcą, dystansuje się wyraźnie od poetów („skąd się bierze ta duma poetów”, utrzymujących, że źródłem ich natchnienia są dobre duchy). Formułuje jednak równocześnie (pomimo wcześniejszych zastrzeżeń) własne oczekiwania wobec poezji: powinna być mądra, pomagać „znosić ból oraz nieszczęście”, niekoniecznie musi być „chorobliwa” i przedstawiać stany psychiczne wykraczające poza normę (to, według autora, cecha współczesnej twórczości), powinna natomiast uświadamiać człowiekowi jego niewiedzę na temat samego siebie, niepoznawalną tajemnicę każdego, jego zmienność, uleganie nieoczekiwanym wpływom. Już w pierwszej zwrotce zwraca się uwagę na stronę formalną utworu, od którego podmiot oczekuje jasności, prostoty, komunikatywności, bycie nie „zanadto poezją ani zanadto prozą”, co można rozumieć jako wypośrodkowanie między próżnym dążeniem do kunsztu artystycznego a zbytnim pogrążeniem się w codzienności i potoczności. „Pojemność” formy, o której marzy poeta, to zapewne umiejętność jak najszerszego, a zarazem jak najbardziej czytelnego ujęcia rzeczywistości w słowo. Ten postulat starał się spełniać Miłosz w całej swojej bogatej twórczości literackiej.
Czesław Miłosz
Źródło: Arturo Espinosa, Flickr, licencja: CC BY-NC 2.0.
Ilustracja interaktywna przedstawia trzech umundurowanych mężczyzn stojących w wysokiej trawie. Na pierwszym planie stoi statyw z umocowanym karabinem maszynowym. Trzej mężczyźni unoszą ręce w geście poddania się. Stojący po lewej stronie ma gołą głowę. W prawej dłoni trzyma okrągły kamień. Pośrodku stoi mężczyzna z hełmem na głowie. Głowa postaci po prawej jest okryta czapką. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Tadeusz Różewicz
Ocalony Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
To są nazwy puste i jednoznaczne:
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło.
Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.
Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.
Jednako waży cnota i występek
widziałem:
człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.
Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności.
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź. Źródło: Tadeusz Różewicz, Ocalony, [w:] Tadeusz Różewicz, Utwory zebrane, t. VII, oprac. Jan Stolarczyk, Wrocław 2005, s. 21–22. Punkt 2. Tadeusz Różewicz
Ocalony Jeden z najbardziej znanych wierszy Różewicza, pochodzący z tomu Niepokój. Podmiot liryczny, a zarazem bohater utworu to młody człowiek (24-letni) z pokolenia Kolumbów, który ocalał z II wojny. Trzy wersy mówiące o tym fakcie otwierają i zamykają Ocalonego (budowa klamrowa): „Mam dwadzieścia cztery lata/ ocalałem/ prowadzony na rzeź”. Te dwa zdania powtórzone sugerują dramat i zdziwienie. Nie ma w nich radości z ocalenia. Słowo „rzeź” wyzwala skojarzenia, wypowiedziane dalej wprost: „byłem jak zwierzę/ byłem zwierzęciem”. Najprostsze słowa przestały znaczyć, zrównały się pod względem znaczenia z tymi, które uważamy za przeciwstawne (miłość i nienawiść, wróg i przyjaciel, cnota i występek itd.) To nie są filozoficzne rozważania, wydumana teoria, to świadectwo: dwukrotnie powtórzone „widziałem” brzmi jak oskarżenie – tak było, to nie jest także poetycka przenośnia. Wiersz swoją prostotą zdaje się mówić, że nie starczy metafory na wyrażenie wojennej rzeczywistości i tego doświadczenia. Dotychczasowe środki poetyckie zawodzą, dlatego nie ma ich w tym utworze: ani rymu, ani rozpoznawalnego, wyraźnego rytmu, ani wykrzykników, pytań, epitetów, porównań. Pozostają najprostsze słowa, które trzeba na nowo sprawdzać, znaleźć „nauczyciela i mistrza”, który pomoże odzyskać mowę, wzrok, słuch (jak Jezus w Ewangelii). Musi to być ktoś na miarę Boga Stworzyciela, w pierwszym dniu stworzenia oddzielającego „światło od ciemności”, nazywającego świat. Trzykrotnie powtórzone „niech” brzmi jak dramatyczna, rozpaczliwa modlitwa.
Ilustracja interaktywna przedstawia trzech umundurowanych mężczyzn stojących w wysokiej trawie. Na pierwszym planie stoi statyw z umocowanym karabinem maszynowym. Trzej mężczyźni unoszą ręce w geście poddania się. Stojący po lewej stronie ma gołą głowę. W prawej dłoni trzyma okrągły kamień. Pośrodku stoi mężczyzna z hełmem na głowie. Głowa postaci po prawej jest okryta czapką. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Tadeusz Różewicz Ocalony Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
To są nazwy puste i jednoznaczne:
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło.
Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.
Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.
Jednako waży cnota i występek
widziałem:
człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.
Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności.
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź. Źródło: Tadeusz Różewicz, Ocalony, [w:] Tadeusz Różewicz, Utwory zebrane, t. VII, oprac. Jan Stolarczyk, Wrocław 2005, s. 21–22. Punkt 2. Tadeusz Różewicz
Ocalony Jeden z najbardziej znanych wierszy Różewicza, pochodzący z tomu Niepokój. Podmiot liryczny, a zarazem bohater utworu to młody człowiek (24-letni) z pokolenia Kolumbów, który ocalał z II wojny. Trzy wersy mówiące o tym fakcie otwierają i zamykają Ocalonego (budowa klamrowa): „Mam dwadzieścia cztery lata/ ocalałem/ prowadzony na rzeź”. Te dwa zdania powtórzone sugerują dramat i zdziwienie. Nie ma w nich radości z ocalenia. Słowo „rzeź” wyzwala skojarzenia, wypowiedziane dalej wprost: „byłem jak zwierzę/ byłem zwierzęciem”. Najprostsze słowa przestały znaczyć, zrównały się pod względem znaczenia z tymi, które uważamy za przeciwstawne (miłość i nienawiść, wróg i przyjaciel, cnota i występek itd.) To nie są filozoficzne rozważania, wydumana teoria, to świadectwo: dwukrotnie powtórzone „widziałem” brzmi jak oskarżenie – tak było, to nie jest także poetycka przenośnia. Wiersz swoją prostotą zdaje się mówić, że nie starczy metafory na wyrażenie wojennej rzeczywistości i tego doświadczenia. Dotychczasowe środki poetyckie zawodzą, dlatego nie ma ich w tym utworze: ani rymu, ani rozpoznawalnego, wyraźnego rytmu, ani wykrzykników, pytań, epitetów, porównań. Pozostają najprostsze słowa, które trzeba na nowo sprawdzać, znaleźć „nauczyciela i mistrza”, który pomoże odzyskać mowę, wzrok, słuch (jak Jezus w Ewangelii). Musi to być ktoś na miarę Boga Stworzyciela, w pierwszym dniu stworzenia oddzielającego „światło od ciemności”, nazywającego świat. Trzykrotnie powtórzone „niech” brzmi jak dramatyczna, rozpaczliwa modlitwa.
Ocalony Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
To są nazwy puste i jednoznaczne:
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło.
Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.
Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.
Jednako waży cnota i występek
widziałem:
człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.
Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności.
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź. Źródło: Tadeusz Różewicz, Ocalony, [w:] Tadeusz Różewicz, Utwory zebrane, t. VII, oprac. Jan Stolarczyk, Wrocław 2005, s. 21–22. Punkt 2. Tadeusz Różewicz
Ocalony Jeden z najbardziej znanych wierszy Różewicza, pochodzący z tomu Niepokój. Podmiot liryczny, a zarazem bohater utworu to młody człowiek (24-letni) z pokolenia Kolumbów, który ocalał z II wojny. Trzy wersy mówiące o tym fakcie otwierają i zamykają Ocalonego (budowa klamrowa): „Mam dwadzieścia cztery lata/ ocalałem/ prowadzony na rzeź”. Te dwa zdania powtórzone sugerują dramat i zdziwienie. Nie ma w nich radości z ocalenia. Słowo „rzeź” wyzwala skojarzenia, wypowiedziane dalej wprost: „byłem jak zwierzę/ byłem zwierzęciem”. Najprostsze słowa przestały znaczyć, zrównały się pod względem znaczenia z tymi, które uważamy za przeciwstawne (miłość i nienawiść, wróg i przyjaciel, cnota i występek itd.) To nie są filozoficzne rozważania, wydumana teoria, to świadectwo: dwukrotnie powtórzone „widziałem” brzmi jak oskarżenie – tak było, to nie jest także poetycka przenośnia. Wiersz swoją prostotą zdaje się mówić, że nie starczy metafory na wyrażenie wojennej rzeczywistości i tego doświadczenia. Dotychczasowe środki poetyckie zawodzą, dlatego nie ma ich w tym utworze: ani rymu, ani rozpoznawalnego, wyraźnego rytmu, ani wykrzykników, pytań, epitetów, porównań. Pozostają najprostsze słowa, które trzeba na nowo sprawdzać, znaleźć „nauczyciela i mistrza”, który pomoże odzyskać mowę, wzrok, słuch (jak Jezus w Ewangelii). Musi to być ktoś na miarę Boga Stworzyciela, w pierwszym dniu stworzenia oddzielającego „światło od ciemności”, nazywającego świat. Trzykrotnie powtórzone „niech” brzmi jak dramatyczna, rozpaczliwa modlitwa.
Źródło: Pixabay, domena publiczna.
Ilustracja interaktywna przedstawia fronty dwóch pieców kaflowych. U góry są ozdobione wyobrażeniami ptasich głów. Niżej umieszczono ozdobne, prostokątne kafle. Są obramowane, pośrodku każdego z nich umieszczono relief. Poniżej znajdują się drzwi umożliwiające palenie w piecu. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Miron Białoszewski
Szare eminencje zachwytu Jakże się cieszę,
że jesteś niebem i kalejdoskopem,
że masz tyle sztucznych gwiazd,
że tak świecisz w monstrancji jasności,
gdy podnieść twoje wydrążone
pół – globu
dokoła oczu,
pod powietrze.
Jakżeś nieprzecedzona w bogactwie,
Łyżko durszlakowa!
Piec też jest piękny:
ma kafle i szpary,
może być siwy,
srebrny,
szary – aż senny…
a szczególnie kiedy
tasuje błyski
albo gdy zachodzi
i całym rytmem swych niedokładności
w dzwonach palonych
polanych biało
wpływa w żywioły
obleczeń monumentalnych. Źródło: Miron Białoszewski, Szare eminencje zachwytu, [w:] Obroty rzeczy. Rachunek zachciankowy. Mylne wzruszenia. Było i było, t. 1, Warszawa 2016, s. 55. Punkt 2. Miron Białoszewski
Szare eminencje zachwytu Tytuł wiersza odwołuje się do istot niepozornych, ale mających wielkie znaczenie, budzących zachwyt w podmiocie lirycznym. Pierwsze dziewięć wersów 10-wersowej części to swego rodzaju litania, rozpoczynana anaforycznym „że” („że jesteś”, „że masz”, „że tak świecisz”). Pierwszy wers odwołuje się do „odświętnej”, niecodziennej formuły powitania oczekiwanego i upragnionego gościa („jakże się cieszę”). Opis owego „gościa” pozwala spodziewać się kogoś lub czegoś niezwykłego („niebo i kalejdoskop”, „sztuczne gwiazdy”), a nawet uświęconego, odnoszącego się do sacrum („monstrancja jasności”). Przywołany wreszcie w 10 wersie przedmiot powoduje zaskoczenie: to „łyżka durszlakowa” (metalowe sitko). Druga „szara eminencja” pojawia się od razu w drugiej części utworu: jest nią piec. Następne wersy uzasadniają jego piękno, wykorzystując podobieństwo wyrazów, rym i rytm („szpary – siwy – srebrny – szary”; „palonych/ polanych biało”). Całość zwraca uwagę na niezauważane na co dzień, a kryjące w sobie ogromne możliwości poetyckie przedmioty – „szare eminencje”.
Ilustracja interaktywna przedstawia fronty dwóch pieców kaflowych. U góry są ozdobione wyobrażeniami ptasich głów. Niżej umieszczono ozdobne, prostokątne kafle. Są obramowane, pośrodku każdego z nich umieszczono relief. Poniżej znajdują się drzwi umożliwiające palenie w piecu. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Miron Białoszewski Szare eminencje zachwytu Jakże się cieszę,
że jesteś niebem i kalejdoskopem,
że masz tyle sztucznych gwiazd,
że tak świecisz w monstrancji jasności,
gdy podnieść twoje wydrążone
pół – globu
dokoła oczu,
pod powietrze.
Jakżeś nieprzecedzona w bogactwie,
Łyżko durszlakowa!
Piec też jest piękny:
ma kafle i szpary,
może być siwy,
srebrny,
szary – aż senny…
a szczególnie kiedy
tasuje błyski
albo gdy zachodzi
i całym rytmem swych niedokładności
w dzwonach palonych
polanych biało
wpływa w żywioły
obleczeń monumentalnych. Źródło: Miron Białoszewski, Szare eminencje zachwytu, [w:] Obroty rzeczy. Rachunek zachciankowy. Mylne wzruszenia. Było i było, t. 1, Warszawa 2016, s. 55. Punkt 2. Miron Białoszewski
Szare eminencje zachwytu Tytuł wiersza odwołuje się do istot niepozornych, ale mających wielkie znaczenie, budzących zachwyt w podmiocie lirycznym. Pierwsze dziewięć wersów 10-wersowej części to swego rodzaju litania, rozpoczynana anaforycznym „że” („że jesteś”, „że masz”, „że tak świecisz”). Pierwszy wers odwołuje się do „odświętnej”, niecodziennej formuły powitania oczekiwanego i upragnionego gościa („jakże się cieszę”). Opis owego „gościa” pozwala spodziewać się kogoś lub czegoś niezwykłego („niebo i kalejdoskop”, „sztuczne gwiazdy”), a nawet uświęconego, odnoszącego się do sacrum („monstrancja jasności”). Przywołany wreszcie w 10 wersie przedmiot powoduje zaskoczenie: to „łyżka durszlakowa” (metalowe sitko). Druga „szara eminencja” pojawia się od razu w drugiej części utworu: jest nią piec. Następne wersy uzasadniają jego piękno, wykorzystując podobieństwo wyrazów, rym i rytm („szpary – siwy – srebrny – szary”; „palonych/ polanych biało”). Całość zwraca uwagę na niezauważane na co dzień, a kryjące w sobie ogromne możliwości poetyckie przedmioty – „szare eminencje”.
Szare eminencje zachwytu Jakże się cieszę,
że jesteś niebem i kalejdoskopem,
że masz tyle sztucznych gwiazd,
że tak świecisz w monstrancji jasności,
gdy podnieść twoje wydrążone
pół – globu
dokoła oczu,
pod powietrze.
Jakżeś nieprzecedzona w bogactwie,
Łyżko durszlakowa!
Piec też jest piękny:
ma kafle i szpary,
może być siwy,
srebrny,
szary – aż senny…
a szczególnie kiedy
tasuje błyski
albo gdy zachodzi
i całym rytmem swych niedokładności
w dzwonach palonych
polanych biało
wpływa w żywioły
obleczeń monumentalnych. Źródło: Miron Białoszewski, Szare eminencje zachwytu, [w:] Obroty rzeczy. Rachunek zachciankowy. Mylne wzruszenia. Było i było, t. 1, Warszawa 2016, s. 55. Punkt 2. Miron Białoszewski
Szare eminencje zachwytu Tytuł wiersza odwołuje się do istot niepozornych, ale mających wielkie znaczenie, budzących zachwyt w podmiocie lirycznym. Pierwsze dziewięć wersów 10-wersowej części to swego rodzaju litania, rozpoczynana anaforycznym „że” („że jesteś”, „że masz”, „że tak świecisz”). Pierwszy wers odwołuje się do „odświętnej”, niecodziennej formuły powitania oczekiwanego i upragnionego gościa („jakże się cieszę”). Opis owego „gościa” pozwala spodziewać się kogoś lub czegoś niezwykłego („niebo i kalejdoskop”, „sztuczne gwiazdy”), a nawet uświęconego, odnoszącego się do sacrum („monstrancja jasności”). Przywołany wreszcie w 10 wersie przedmiot powoduje zaskoczenie: to „łyżka durszlakowa” (metalowe sitko). Druga „szara eminencja” pojawia się od razu w drugiej części utworu: jest nią piec. Następne wersy uzasadniają jego piękno, wykorzystując podobieństwo wyrazów, rym i rytm („szpary – siwy – srebrny – szary”; „palonych/ polanych biało”). Całość zwraca uwagę na niezauważane na co dzień, a kryjące w sobie ogromne możliwości poetyckie przedmioty – „szare eminencje”.
Źródło: Wikimedia Commons, licencja: CC 0 1.0.
Ilustracja interaktywna przedstawia dwupasmową drogę. Po prawej stronie stoi mur. Pojedyncze cegły, które leżały w górnych rzędach unoszą się. Za murem ukazane są pola. Po lewej stronie stoi niski płot i słupy energetyczne. Teren za płotem porasta łąka. W tle zachmurzone niebo. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Zbigniew Herbert
Przesłanie Pana Cogito Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy
czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź. Źródło: Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito, Kraków 2008, s. 439. Punkt 2. Zbigniew Herbert
Przesłanie Pana Cogito Jeden z najsławniejszych i najczęściej cytowanych wierszy w poezji polskiej. Pisany nietypowymi dla Herberta długimi wersami, potęgującymi wrażenie powagi, podniosłości, ważności przesłania, rozważnie i powoli podającymi kolejne polecenia, poparte przykładami z tradycji kultury europejskiej i judeochrześcijańskiej. Długie, rytmiczne wersy imitują też pochód, przywołany kilkakrotnie (na początku i końcu) powtórzonym słowem „idź”. Pan Cogito wygłasza kolejno wezwania do zachowania godności (pozycja wyprostowana), odwagi, słusznego gniewu i pogardy (nazwy obu tych postaw personifikowanych w wierszu, pisane są wielką literą). Są też stany ducha, przed którymi bohater ostrzega: niepotrzebna duma, oschłość serca. Ostatni wers, wzywający do wierności i wyjścia we wrogi, okrutny świat, jest krótki, jakby niedokończony, zawieszony. Jego kontynuacja jest już pozostawiona odbiorcy. Wiele jest w utworze odwołań do tradycji, m.in.: mitologii (złote runo), Iliady (Hektor), Biblii (wędrówka do Ziemi Obiecanej), jednego z najstarszych znanych eposów (Gilgamesz), średniowiecznej Pieśni o Rolandzie (etosu rycerskiego). Koncepcja ludzkiego życia i obraz świata, jakie wyłaniają się z utworu, są głęboko pesymistyczne i nawiązują do tekstów przedstawicieli egzystencjalizmu: świat jest pełen cierpienia, ludzi „poniżonych i bitych”, „szpiclów katów tchórzy”. To właśnie oni wygrają na tym świecie, człowiekowi wiernemu sobie i wielkiej tradycji pozostaje bunt, opór, gniew pomimo pełnej świadomości, że jest bezsilny wobec zła, że dobro jest poza zasięgiem jego dążeń, a jedynym osiągalnym dobrem jest właśnie wierność sobie i wielkim przodkom.
Ilustracja interaktywna przedstawia dwupasmową drogę. Po prawej stronie stoi mur. Pojedyncze cegły, które leżały w górnych rzędach unoszą się. Za murem ukazane są pola. Po lewej stronie stoi niski płot i słupy energetyczne. Teren za płotem porasta łąka. W tle zachmurzone niebo. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Zbigniew Herbert Przesłanie Pana Cogito Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy
czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź. Źródło: Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito, Kraków 2008, s. 439. Punkt 2. Zbigniew Herbert
Przesłanie Pana Cogito Jeden z najsławniejszych i najczęściej cytowanych wierszy w poezji polskiej. Pisany nietypowymi dla Herberta długimi wersami, potęgującymi wrażenie powagi, podniosłości, ważności przesłania, rozważnie i powoli podającymi kolejne polecenia, poparte przykładami z tradycji kultury europejskiej i judeochrześcijańskiej. Długie, rytmiczne wersy imitują też pochód, przywołany kilkakrotnie (na początku i końcu) powtórzonym słowem „idź”. Pan Cogito wygłasza kolejno wezwania do zachowania godności (pozycja wyprostowana), odwagi, słusznego gniewu i pogardy (nazwy obu tych postaw personifikowanych w wierszu, pisane są wielką literą). Są też stany ducha, przed którymi bohater ostrzega: niepotrzebna duma, oschłość serca. Ostatni wers, wzywający do wierności i wyjścia we wrogi, okrutny świat, jest krótki, jakby niedokończony, zawieszony. Jego kontynuacja jest już pozostawiona odbiorcy. Wiele jest w utworze odwołań do tradycji, m.in.: mitologii (złote runo), Iliady (Hektor), Biblii (wędrówka do Ziemi Obiecanej), jednego z najstarszych znanych eposów (Gilgamesz), średniowiecznej Pieśni o Rolandzie (etosu rycerskiego). Koncepcja ludzkiego życia i obraz świata, jakie wyłaniają się z utworu, są głęboko pesymistyczne i nawiązują do tekstów przedstawicieli egzystencjalizmu: świat jest pełen cierpienia, ludzi „poniżonych i bitych”, „szpiclów katów tchórzy”. To właśnie oni wygrają na tym świecie, człowiekowi wiernemu sobie i wielkiej tradycji pozostaje bunt, opór, gniew pomimo pełnej świadomości, że jest bezsilny wobec zła, że dobro jest poza zasięgiem jego dążeń, a jedynym osiągalnym dobrem jest właśnie wierność sobie i wielkim przodkom.
Przesłanie Pana Cogito Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy
czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź. Źródło: Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito, Kraków 2008, s. 439. Punkt 2. Zbigniew Herbert
Przesłanie Pana Cogito Jeden z najsławniejszych i najczęściej cytowanych wierszy w poezji polskiej. Pisany nietypowymi dla Herberta długimi wersami, potęgującymi wrażenie powagi, podniosłości, ważności przesłania, rozważnie i powoli podającymi kolejne polecenia, poparte przykładami z tradycji kultury europejskiej i judeochrześcijańskiej. Długie, rytmiczne wersy imitują też pochód, przywołany kilkakrotnie (na początku i końcu) powtórzonym słowem „idź”. Pan Cogito wygłasza kolejno wezwania do zachowania godności (pozycja wyprostowana), odwagi, słusznego gniewu i pogardy (nazwy obu tych postaw personifikowanych w wierszu, pisane są wielką literą). Są też stany ducha, przed którymi bohater ostrzega: niepotrzebna duma, oschłość serca. Ostatni wers, wzywający do wierności i wyjścia we wrogi, okrutny świat, jest krótki, jakby niedokończony, zawieszony. Jego kontynuacja jest już pozostawiona odbiorcy. Wiele jest w utworze odwołań do tradycji, m.in.: mitologii (złote runo), Iliady (Hektor), Biblii (wędrówka do Ziemi Obiecanej), jednego z najstarszych znanych eposów (Gilgamesz), średniowiecznej Pieśni o Rolandzie (etosu rycerskiego). Koncepcja ludzkiego życia i obraz świata, jakie wyłaniają się z utworu, są głęboko pesymistyczne i nawiązują do tekstów przedstawicieli egzystencjalizmu: świat jest pełen cierpienia, ludzi „poniżonych i bitych”, „szpiclów katów tchórzy”. To właśnie oni wygrają na tym świecie, człowiekowi wiernemu sobie i wielkiej tradycji pozostaje bunt, opór, gniew pomimo pełnej świadomości, że jest bezsilny wobec zła, że dobro jest poza zasięgiem jego dążeń, a jedynym osiągalnym dobrem jest właśnie wierność sobie i wielkim przodkom.
Źródło: Wellcome Images, Wikimedia Commons, licencja: CC BY 4.0.
Ilustracja interaktywna przedstawia wnętrze sali zebrań. Po prawej stronie za drewnianą mównicą stoi brodaty mężczyzna. Ukazuje lewy profil. Jest szczuły. Ma pociągłą twarz. Jego brwi są uniesione, oczy rozszerzone. Postać ma duży nos. Przemawia, gestykulując. Mężczyzna jest ubrany we frak i spodnie. Po jego prawej stronie siedzą słuchacze. Siedzenia są ustawione amfiteatralnie. Na najniższych ławach siedzą trzej mężczyźni. Dojrzały mężczyzna siedzący pośrodku ma usta zamknięte na dużą kłódkę. Klucz do niej znajduje się na piersi postaci. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Stanisław Barańczak
Określona epoka Żyjemy w określonej epoce (odchrząknięcie) i z tego
trzeba sobie, nieprawda, zdać z całą jasnością.
Sprawę. Żyjemy w (bulgot
z karafki) określonej, nieprawda,
epoce, w epoce
ciągłych wysiłków na rzecz, w
epoce narastających i zaostrzających się i
tak dalej (siorbnięcie), nieprawda, konfliktów.
Żyjemy w określonej e (brzęk odstawianej
szklanki) poce i ja bym tu podkreślił,
nieprawda, że na tej podstawie zostaną
określone perspektywy, wykreślane będą
zdania, które nie podkreślają dostatecznie, oraz
przekreślone zostaną, nieprawda, rachuby
(odkaszlnięcie) tych, którzy. Kto ma pytania? Nie widzę.
Skoro nie widzę, widzę, że będę wyrazicielem,
wyrażając na zakończenie przeświadczenie, że
żyjemy w określonej epoce, taka
jest prawda, nieprawda,
i innej prawdy nie ma.
Źródło: Stanisław Barańczak, Określona epoka, [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Kraków, s. 178. Punkt 2. Stanisław Barańczak
Określona epoka Wiersz z tomu Ja wiem, że to niesłuszne (1977), stylizowany na przemówienie wygłaszane podczas jakiegoś zebrania, zapewne partyjnego. Jest on kilkakrotnie przerywany tekstem nawiasowym, pisanym kursywą, który stanowi swego rodzaju komentarz narratora, opisującego zachowanie przemawiającego (np. odchrząknięcie, siorbnięcie). Potok słów, dziwacznie dzielonych (zapewne pauzami w wypowiedzi, co poeta oddaje stawiając np. kropkę w miejscu zupełnie niewłaściwym z punktu widzenia logiki). Mówca wtrąca co parę słów wyraz „nieprawda”, będący niewątpliwie rodzajem przerywnika, w sposób niezamierzony jednak komentującego wygłaszany tekst. Bohater wiersza potraktowany jest ironicznie. Poprzez ukształtowanie utworu zostaje uwydatniony zebraniowy bełkot, nieprzekazujący żadnej treści, wygłaszany z obowiązku powiedzenia czegoś pomimo braku czegokolwiek do przekazania. Przemawiający posługuje się gotowymi frazesami, wskazującymi na jego prawomyślność. Konwencjonalne jest zakończenie mowy: „Kto ma pytania? Nie widzę”. Puenta nadal zaciemnia i niczego nie wyjaśnia, jednocześnie jednak ostatecznie obnaża fałsz sytuacji i całego przemówienia: „jest prawda, nieprawda/ i innej prawdy nie ma”.
Ilustracja interaktywna przedstawia wnętrze sali zebrań. Po prawej stronie za drewnianą mównicą stoi brodaty mężczyzna. Ukazuje lewy profil. Jest szczuły. Ma pociągłą twarz. Jego brwi są uniesione, oczy rozszerzone. Postać ma duży nos. Przemawia, gestykulując. Mężczyzna jest ubrany we frak i spodnie. Po jego prawej stronie siedzą słuchacze. Siedzenia są ustawione amfiteatralnie. Na najniższych ławach siedzą trzej mężczyźni. Dojrzały mężczyzna siedzący pośrodku ma usta zamknięte na dużą kłódkę. Klucz do niej znajduje się na piersi postaci. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: Punkt 1. Stanisław Barańczak Określona epoka Żyjemy w określonej epoce (odchrząknięcie) i z tego
trzeba sobie, nieprawda, zdać z całą jasnością.
Sprawę. Żyjemy w (bulgot
z karafki) określonej, nieprawda,
epoce, w epoce
ciągłych wysiłków na rzecz, w
epoce narastających i zaostrzających się i
tak dalej (siorbnięcie), nieprawda, konfliktów.
Żyjemy w określonej e (brzęk odstawianej
szklanki) poce i ja bym tu podkreślił,
nieprawda, że na tej podstawie zostaną
określone perspektywy, wykreślane będą
zdania, które nie podkreślają dostatecznie, oraz
przekreślone zostaną, nieprawda, rachuby
(odkaszlnięcie) tych, którzy. Kto ma pytania? Nie widzę.
Skoro nie widzę, widzę, że będę wyrazicielem,
wyrażając na zakończenie przeświadczenie, że
żyjemy w określonej epoce, taka
jest prawda, nieprawda,
i innej prawdy nie ma.
Źródło: Stanisław Barańczak, Określona epoka, [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Kraków, s. 178. Punkt 2. Stanisław Barańczak
Określona epoka Wiersz z tomu Ja wiem, że to niesłuszne (1977), stylizowany na przemówienie wygłaszane podczas jakiegoś zebrania, zapewne partyjnego. Jest on kilkakrotnie przerywany tekstem nawiasowym, pisanym kursywą, który stanowi swego rodzaju komentarz narratora, opisującego zachowanie przemawiającego (np. odchrząknięcie, siorbnięcie). Potok słów, dziwacznie dzielonych (zapewne pauzami w wypowiedzi, co poeta oddaje stawiając np. kropkę w miejscu zupełnie niewłaściwym z punktu widzenia logiki). Mówca wtrąca co parę słów wyraz „nieprawda”, będący niewątpliwie rodzajem przerywnika, w sposób niezamierzony jednak komentującego wygłaszany tekst. Bohater wiersza potraktowany jest ironicznie. Poprzez ukształtowanie utworu zostaje uwydatniony zebraniowy bełkot, nieprzekazujący żadnej treści, wygłaszany z obowiązku powiedzenia czegoś pomimo braku czegokolwiek do przekazania. Przemawiający posługuje się gotowymi frazesami, wskazującymi na jego prawomyślność. Konwencjonalne jest zakończenie mowy: „Kto ma pytania? Nie widzę”. Puenta nadal zaciemnia i niczego nie wyjaśnia, jednocześnie jednak ostatecznie obnaża fałsz sytuacji i całego przemówienia: „jest prawda, nieprawda/ i innej prawdy nie ma”.
Określona epoka Żyjemy w określonej epoce (odchrząknięcie) i z tego
trzeba sobie, nieprawda, zdać z całą jasnością.
Sprawę. Żyjemy w (bulgot
z karafki) określonej, nieprawda,
epoce, w epoce
ciągłych wysiłków na rzecz, w
epoce narastających i zaostrzających się i
tak dalej (siorbnięcie), nieprawda, konfliktów.
Żyjemy w określonej e (brzęk odstawianej
szklanki) poce i ja bym tu podkreślił,
nieprawda, że na tej podstawie zostaną
określone perspektywy, wykreślane będą
zdania, które nie podkreślają dostatecznie, oraz
przekreślone zostaną, nieprawda, rachuby
(odkaszlnięcie) tych, którzy. Kto ma pytania? Nie widzę.
Skoro nie widzę, widzę, że będę wyrazicielem,
wyrażając na zakończenie przeświadczenie, że
żyjemy w określonej epoce, taka
jest prawda, nieprawda,
i innej prawdy nie ma.
Źródło: Stanisław Barańczak, Określona epoka, [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Kraków, s. 178. Punkt 2. Stanisław Barańczak
Określona epoka Wiersz z tomu Ja wiem, że to niesłuszne (1977), stylizowany na przemówienie wygłaszane podczas jakiegoś zebrania, zapewne partyjnego. Jest on kilkakrotnie przerywany tekstem nawiasowym, pisanym kursywą, który stanowi swego rodzaju komentarz narratora, opisującego zachowanie przemawiającego (np. odchrząknięcie, siorbnięcie). Potok słów, dziwacznie dzielonych (zapewne pauzami w wypowiedzi, co poeta oddaje stawiając np. kropkę w miejscu zupełnie niewłaściwym z punktu widzenia logiki). Mówca wtrąca co parę słów wyraz „nieprawda”, będący niewątpliwie rodzajem przerywnika, w sposób niezamierzony jednak komentującego wygłaszany tekst. Bohater wiersza potraktowany jest ironicznie. Poprzez ukształtowanie utworu zostaje uwydatniony zebraniowy bełkot, nieprzekazujący żadnej treści, wygłaszany z obowiązku powiedzenia czegoś pomimo braku czegokolwiek do przekazania. Przemawiający posługuje się gotowymi frazesami, wskazującymi na jego prawomyślność. Konwencjonalne jest zakończenie mowy: „Kto ma pytania? Nie widzę”. Puenta nadal zaciemnia i niczego nie wyjaśnia, jednocześnie jednak ostatecznie obnaża fałsz sytuacji i całego przemówienia: „jest prawda, nieprawda/ i innej prawdy nie ma”.
Polecenie 2
Opisz, który wiersz odwołuje się do zjawiska nowomowy. Wyjaśnij, w jakim celu zastosowano ten rodzaj języka i jak się on przejawia w samym utworze.
Opisz, który wiersz odwołuje się do zjawiska nowomowy. Wyjaśnij, w jakim celu zastosowano ten rodzaj języka i jak się on przejawia w samym utworze.
Wskaż wiersz, który odwołuje się do zjawiska nowomowy. Wyjaśnij, w jakim celu zastosowano ten rodzaj języka i jak się on przejawia w samym utworze.
Polecenie 3
Podaj, który z twórców wymienionych w prezentacji jest „poetą codzienności” i wyjaśnij, na czym polega specyfika poezji tego autora.
Podaj, który z twórców wymienionych w prezentacji jest „poetą codzienności” i wyjaśnij, na czym polega specyfika poezji tego autora.
Wskaż „poetę codzienności” i wyjaśnij, na czym polega specyfika poezji tego autora.