Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
Polecenie 1

Zapoznaj się ze schematem dotyczącym problemu stosunków polsko‑żydowskich w noweli Marii Konopnickiej Mendel Gdański. Zastanów się, czy dziś relacje między Polakami i osobami innych narodowości realizują przedstawiony schemat. Uzasadnij swoją odpowiedź.

Zapoznaj się z opisem schematu dotyczącego problemu stosunków polsko‑żydowskich w noweli Marii Konopnickiej Mendel Gdański. Zastanów się i opisz, czy dziś relacje między Polakami i osobami innych narodowości realizują przedstawiony schemat. Uzasadnij swoją odpowiedź.

R1GOpu453RsSr
(Uzupełnij).

Problem stosunków polsko‑żydowskich w Mendlu Gdańskim

R95S6t1YQIBL61
Schemat interaktywny przedstawia problem stosunków polsko‑żydowskich ukazanych w noweli Marii Konopnickiej Mendel Gdański. U góry po lewej stronie znajduje się ramka zatytułowana Optyka polska. Treść ramki: Stereotypizacja, na przykład: Każdy Żyd to złodziej, Żydzi chcą pieniędzy, Żydzi są przebiegli. Uproszczenia wynikające z niewiedzy, na przykład: Żydzi wszystko potrafią wytłumaczyć na swoją korzyść, Żydzi są obcy. Niechęć, brak, szacunku, krótkowzroczność, poczucie wyższości, pogarda, brak chęci zrozumienia, poznania kulturowych wzorców, wyniosłość. Ta postawa nie dotyczy wszystkich bez wyjątku Polaków, niektórzy szanują i lubią Mendla, na przykład sąsiadki, student. Po prawej stronie ramki znajduje się strzałka skierowana w prawą stronę. Jest zatytułowana Eskalacja problemu prowadząca do fizycznej agresji. Treść strzałki: Żydzi stają się kozłem ofiarnym – są obwiniani za niepowodzenia, uznaje się ich za nosicieli wszystkich wad i przywar. Wiedzie do ramki zatytułowanej Antysemityzm, pogrom. Treść ramki: psychologia tłumu, okrucieństwo, brak rozwagi, działanie instynktowne, ślepa agresja. U dołu ramki znajduje się strzałka skierowana w dół. Jest niezatytułowana. Wiedzie do ramki zatytułowanej Bierność, poddanie się. Treść ramki: Mendel Gdański domaga się jedynie prawa do godnego i spokojnego życia, poszanowania dla niego samego i jego pracy na rzecz społeczności, ale nie podejmuje walki, nie broni się. U dołu po lewej stronie znajduje się ramka zatytułowana Optyka żydowska. Treść ramki: Poczucie niezrozumienia, narastającej izolacji, strach, lęk, poczucie niższości, ale też duma z bycia Żydem, wiara w dobroć ludzi, wiara w możliwość współżycia Polaków i Żydów. Po prawej stronie ramki znajduje się strzałka skierowana w prawą stronę. Jest zatytułowana Rezygnacja. Wiedzie ku ramce zatytułowanej Bierność, poddanie się. Opis punktów znajdujących się na ilustracji: 1. Optyka polska
Zmierzchało już w izbie, kiedy przez niskie drzwi wcisnął się gruby zegarmistrz w popielatym haweloku, jakiego stale używał w tej porze.
– Słyszałeś pan nowinę? – zapytał siadając na brzegu stołu, przy którym uczył się malec.

– Nu – odparł Mendel – co mnie po nowinę? Jak una będzie dobra, to una i wtedy będzie dobra, kiedy una nie będzie nowina, a jak zła, nu, to na co ja ją słuchać mam?

– Podobno Żydów mają bić – rzekł tłusty zegarmistrz kiwając nogą w wyciętym trzewiku z błyszczącą stalową sprzączką.

Stary Mendel zamrugał kilka razy nerwowo, koło ust przebiegło mu nagłe drgnięcie. Wnet opamiętał się jednak i przybrawszy ton jowialnej dobroduszności rzekł:
– Żydów? Jakich Żydów? Jeśli tych, co uni złodzieje są, co uni ludzi krzywdzą, co uni po drogach rozbójstwo robią, co oni z tego biednego skórę ciągną, nu, to czemu nie? Ja sam pójdę ich bić!
– Ale nie! – roześmiał się zegarmistrz. – Wszystkich Żydów...
W sowych źrenicach Mendla zapalił się błysk nagły. Przygasił go jednak współspuszczoną powieką i niby obojętnie zapytał: Nu, za co oni mają wszystkich Żydów bić?

– Za cóż by? – odrzucił swobodnie zegarmistrz. – Za to, że Żydy!
– Nu – rzekł Mendel, mrużąc siwe oczy – a czemu oni do lasa nie idą i nie biją brzeziny za to, że brzezina, albo jedliny za to, że jedlina?...
– Ha! Ha! – roześmiał się zegarmistrz – każdy Żyd ma swoje wykręty! Przecież ta jedlina i ta brzezina to nasze, w naszym lesie, z naszego gruntu wyrosła!

Indeks dolny Źródło: Maria Konopnicka, Mendel Gdański, [w:] tejże, Opowiadania i nowele, Warszawa 2009.
, 2. Optyka żydowska
Mendel aż się zachłysnął, tak mu odpowiedź na usta nagle wykipiała. Pochylił się nieco ku zegarmistrzowi i głęboko zajrzał mu w oczy.
– Nu, a ja z czego wyrósł? A ja z jakiego gruntu wyrósł? Pan dobrodziej mnie dawno zna? Dwadzieścia i siedem lat pan dobrodziej mnie zna! Czy ja tu przyszedł jak do karczmy? Zjadł, wypił i nie zapłacił? Nu, ja tu nie przyszedł jak do karczmy! Ja tu tak w miasto urósł, jak ta brzezina w lesie! Zjadł ja tu kawałek chleba, prawda jest. Wypił też wody, i to prawda jest. Ale za tego chleba i za tej wody ja zapłacił. Czym ja zapłacił? Pan dobrodziej chce wiedzieć, czym ja zapłacił? Wyciągnął przed siebie obie spracowane, wyschłe i żylaste ręce.

– Nu - zawołał z pewną porywczością w głosie – ja tymi dziesięciu palcami zapłacił! Pan dobrodziej widzi te ręce? [...]
Stary introligator [...] mówił dalej głosem wezbranym, pełnym: Nu, jak pan dobrodziej na tańce bywa i swego smutku nie ma, to panu dobrodziejowi wiadomo jest, że się ludzie do tańca, do wesołości zejdą i po wesołości się rozejdą, i nic. Ale jak te ludzie do smutku się zejdą, jak się uni do płakania zejdą, nu, to już nie jest nic. To już ten jeden temu drugiemu bratem się zrobił, to już ich ten smutek jednym płaszczem nakrył. To ja panu dobrodziejowi powiem, co ja w to miasto więcej rzeczy widział do smutku niż do tańca i że ten płaszcz to bardzo duży jest. Ajaj, jaki on duży!... Un wszystkich nakrył, i ze Żydami też!
Indeks dolny Źródło: Maria Konopnicka, Mendel Gdański, [w:] tejże, Opowiadania i nowele, Warszawa 2009.
, 3. Antysemityzm
Nie skończył, kiedy od załamu uliczki ozwała się głucha wrzawa, jakby z daleka gdzieś przeciągającej burzy. Po twarzy studenta przeleciał kurcz nagły, wpół głośna klątwa wypadła mu przez ściśnięte zęby. Stary introligator umilkł, wyprostował się i, wyciągnąwszy chudą szyję, nadsłuchiwał chwilę. Wrzawa zbliżała się szybko. Słychać już było gwizd przeciągły, śmiechy, wołania, wybuchy krzyków i płaczu lament. Uliczka zawrzała. Zamykano bramy, tarasowano sklepy, jedni biegli wprost na wrzawę, drudzy uciekali od niej. Nagle malec wystraszony rozszlochał się głośno. Student z naciskiem drzwi zamknął i zniknął w pustej sionce. Stary żyd słuchał. Ani szlochania dziecka, ani wyjścia studenta zdawał się nie spostrzegać. Wzrok miał jak gdyby cofnięty w siebie, dolną wargę obwisłą, ucho nastawione. Mimo skórzanego fartucha, widać było drżenie jego starych kolan; twarz z czerwonej stała się brunatna, z brunatnej żółta, z żółtej kredowo-biała. Wyglądał jak człowiek trafiony postrzałem. Chwilka jeszcze, a to stare, osłabłe ciało złamie się i runie. Coraz bliższa, coraz wyraźniejsza wrzawa wpadła nareszcie w opustoszałą uliczkę z ogromnym wybuchem krzyku, świstania, śmiechów, klątw, złorzeczeń. Ochrypłe pijackie głosy zlewały się w jedno z szatańskim piskiem niedorostków. Powietrze zdawało się pijane tym wrzaskiem motłochu; jakaś zwierzęca swawola obejmowała uliczkę, tłoczyła ją, przewalała się po niej dziko, głusząco. Trzask łamanych okiennic, łoskot toczących się beczek, brzęk rozbijanego szkła, łomot kamieni, zgrzyt drągów żelaznych, zdawały się, jak żywe, brać udział w tej ohydnej scenie.
Indeks dolny Źródło: Maria Konopnicka, Mendel Gdański, [w:] tejże, Opowiadania i nowele, Warszawa 2009.
, 4. Bierność, poddanie się
W tej chwili do długiej, wąskiej sionki wpadło kilka kobiet: powroźniczka z dzieckiem na ręku, stróżka, straganiarka.
— Dalej, Mendlu! — krzyknęła od progu stróżka — zejdźta im z oczów! Ja tu duchem w oknie obrazik postawię, albo krzyzik. Już ta po inszych izbach stoi… To tam nie idą!… Chwyciła malca za rękę.
— Dalej, Kubuś! Do alkowy!…
Obstąpiły ich, zasłaniały sobą, pchały ku pąsowej firance. Znały tego żyda tak dawno, był usłużnym, dobrym człowiekiem. Za kobietami zaczęli się wsuwać inni mieszkańcy małej kamieniczki. Izba zapełniała się ludźmi. Stary Mendel jedną rękę oparł ciężko na ramieniu chłopca, a drugą odsunął kobiety.
Oprzytomniał już zupełnie przez tę jedną chwilę.
— Dajta spokój, Janowa! — mówił twardym, brzmiącym jak dzwon głosem. — Dajta spokój! Ja wam dziękuję, bo wy mnie swoją świętość chcieli dać, mnie ratować, ale ja do moje okno krzyż nie chcę stawić! Ja się nie chcę wstydzić, co ja żyd. Ja się nie chcę bać!Jak uny miłosierdzia w sobie nie mają, jak uny cudzej krzywdy chcą, nu, to uny i na ten krzyż nie będą pytali, ani na ten obraz… Nu, to uny i nie ludzie są. To uny całkiem dzikie bestie są. A jak my są ludzie, jak uny są chrześcijany, nu, to dla nich taka siwa głowa starego człowieka i takie dziecko niewinne, też jak świętość będzie.
— Pójdź, Kubuś…
I pociągnąwszy za sobą chłopca, mimo hałaśliwych protestów zebranych, do okna podszedł, oba jego skrzydła pchnięciem ręki otworzył i stanął w nim w rozpiętym kaftanie, w skórzanym fartuchu, z trzęsącą się brodą białą, z głową wysoko wzniesioną, tuląc do swego boku małego gimnazistę w szkolnej bluzie, którego wielkie oczy otwierały się coraz szerzej, utkwione w wyjący motłoch. Widok był tak przejmujący, że kobiety szlochać zaczęły.
Indeks dolny Źródło: Maria Konopnicka, Mendel Gdański, [w:] tejże, Opowiadania i nowele, Warszawa 2009.
Polecenie 2

Na podstawie zamieszczonych w multimedium fragmentów Mendla Gdańskiego opisz w czterech zdaniach postawę Mendla wobec pogromu.

R1GOpu453RsSr
(Uzupełnij).