Jestem TU, a chcę być TAM! Osiemnastowieczne egzotyczne światy
Kulturę XVIII wieku często przedstawia się w sposób uproszczony. Podkreśla się zazwyczaj, że to stulecie jest epoką rozumu (tak zresztą je nazywano). Mogłoby to sugerować, że ludzie żyjący w tym czasie nie kierowali się fantazją. To jednak nieprawda. Nasi przodkowie też marzyli… A do największych marzeń należało poznawanie egzotycznych krain.
1) Napisz o swoich marzeniach związanych z podróżowaniem.
2) Obejrzyj w telewizji lub w internecie dwa dowolne programy podróżnicze i wyraź opinię na ich temat. Porównaj sposób przekazywania informacji o prezentowanych krajach.
Dlaczego podróżujemy?
Można dokonać wyboru spośród tekstów, a pozostałe przekazać uczniom wraz z poleceniami do zrealizowania jako pracę domową.
O podróżachPo co podróżujemy? Dlaczego lubimy podróżowanie? Wydaje się, że to niemądre pytanie, bo każdy wie, dlaczego i po co. Jest jednakowoż wiele rzeczy, które wydają się oczywiste, a po zastanowieniu takimi być przestają. Czy podróżowanie jest to zachowanie instynktem wiedzione i co to miałby być za instynkt? Czy doznajemy satysfakcji stąd, że doświadczamy czegoś, co jest po prostu nowe, że nowość jako taka nas przyciąga? A jeśli tak, czy nie jest to dziwne zadowolenie? Wedle wielopokoleniowych doświadczeń, z pewnością jakoś nam przez ewolucję wszczepionych, świat nie odnosi się do nas przyjaźnie, lecz raczej wrogo, powinniśmy więc tego, co nowe i nieznane, się wystrzegać, a cenić sobie to, co już w doświadczeniu oswojone i bezpieczne, siedzieć w znajomych kątach i chodzić po wydeptanych ścieżkach. Ale tak nie jest. Dlaczego w dzieciństwie czytamy z zapałem książki podróżnicze? Dlaczego ludzie, ledwo zlikwidowali białe plamy na mapach, rzucili się do niedawno jeszcze niewyobrażalnych wojaży po wielkiej przestrzeni i o coraz dalszych przestrzeniach marzą? […]
Tu jednak mówimy o podróżach, gdzie chodzi nam, podróżnikom, o doświadczenie czegoś nowego jako nowego właśnie, o kontakt z jakąś rzeczywistością nieznajomą.
W podróżach nie chodzi nam chyba, ściśle biorąc, o to, by się czegoś nauczyć: prawie wszystko, co poznajemy przez podróże, możemy poznać bez nich, często lepiej; zgodnie zaś ze starym, z łaciny przełożonym porzekadłem, „niebo, nie umysł tacy odmieniają, którzy za morza po mądrość biegają”. Nie, nie dla wiedzy podróżujemy. Nie po to też podróżujemy, by na chwilę z codziennych trosk się wyrwać i o kłopotach zapomnieć, jako że, zgodnie z innym łacińskim porzekadłem, „czarna troska za jeźdźcem siada”. Nie, nie żądza wiedzy nas gna ani ochota ucieczki, ale ciekawość, a ciekawość, jak się zdaje, jest osobnym popędem, do innych niesprowadzalnym. Uczeni mówią nam, że ciekawość, czyli potrzeba bezinteresownego badania otoczenia, przechowuje się u ludzi przez całe życie i że to jest właśnie swoiście ludzka zdolność.
Jesteśmy ciekawi nie dlatego, by nieznajome rzeczy obiecywały nam jakieś zaspokojenia albo czymś groziły, czemu trzeba zapobiec, jesteśmy ciekawi po prostu. Ludzie podejmują z ciekawości rozmaite czynności i dzieła, o których wiedzą, że są niebezpieczne, podróżują w różne miejsca mało znane i groźne, giną na wspinaczkach górskich albo w czeluściach jaskiń.
Po przeczytaniu fragmentu tekstu Leszka Kołakowskiego wykonaj następujące polecenia:
Wymień, co – według autora – nie jest przyczyną podróżowania.
Przedstaw pisemnie swoje stanowisko wobec poglądów autora na temat powodów podróżowania.
Osiemnastowieczne podróże
Trzeba pamiętać, że XVIII wiek nie był jeszcze czasem turystyki. Podróżowanie miało wtedy głównie podłoże gospodarcze (handel), polityczne (dyplomacja), naukowe (odkrycia geograficzne) oraz religijne (pielgrzymki). Wprawdzie zaczęto wówczas chodzić w góry, jednak nie po to, aby podziwiać widoki, lecz raczej w celu badania składu skał.
Poznawaniu nowych światów (i Nowego Świata – tak nazywano Amerykę, by odróżnić ją od Europy) sprzyjał rozwój techniczny: poruszanie się ułatwiały coraz to doskonalsze pojazdy i okręty. Europejczycy zdobywali Amerykę Północną i Południową, odkrywali nowe wyspy.
Ludzie żyjący w XVIII stuleciu wybierali się w podróże również powodowani nadzieją na dotarcie do krain opisywanych w dziełach naukowych i literaturze. Właśnie wtedy powstały tak ważne utwory o tematyce podróżniczej, jak Przypadki Robinsona Crusoe Daniela Defoe czy Podróże Guliwera Jonathana Swifta. Wśród najbardziej cenionych pisarzy tego okresu wymienia się również Woltera.
Wolter i jego Kandyd
François-Marie Arouet
francuski pisarz epoki oświecenia, był filozofem, historykiem, autorem satyr, powieści i powiastek filozoficznych. W utworach wyrażał opinie, które spowodowały nawet skazanie go na pobyt w więzieniu. Wolter nie zgadzał się bowiem z zabobonami i przesądami, krytykował możnowładców (nie przeszkadzało mu to przyjaźnić się z władcami różnych krajów). Po wielu podróżach (Anglia, Prusy) osiadł w Ferney na granicy francusko‑genewskiej, co pozwoliło mu uniknąć aresztowania przez władze Francji.
Wolter był zwolennikiem racjonalizmu oraz opowiadał się za odrzuceniem przesądów religijnych i ideologicznych. Uważał, że prawdziwą wiarę należy oczyścić z przesądów oraz nietolerancji wobec innych wyznań.
Podobno przed śmiercią tak powiedział o swym życiu: „Umieram, wielbiąc Boga, kochając przyjaciół, nie nienawidząc wrogów, nie cierpiąc przesądów”.
Swoje marzenia o wspaniałym świecie przedstawiał zazwyczaj w postaci krytyki świata rzeczywistego, czyli Francji i Europy. Czynił to jednak, używając lekkiego tonu – jego pouczenia miały często żartobliwy charakter.
Dotyczy to zwłaszcza najsłynniejszego dzieła Woltera, którym jest Kandyd, czyli optymizm.
O dziele
Kandyd, czyli optymizm to wydana w 1759 roku powiastka filozoficzna. Jej powstanie zainspirowane zostało wielkim trzęsieniem ziemi w portugalskiej Lizbonie w roku 1755. Tragedia ta przeczyła twierdzeniu wybitnego filozofa i uczonego niemieckiego Gottfrieda Wilhelma Leibniza, który uważał, że żyjemy na najlepszym ze światów. Zdaniem Woltera takie wydarzenia, jak trzęsienia ziemi czy nieustannie toczone wojny, w sposób racjonalny przeczyły tej optymistycznej tezie.
Utwór ma charakter filozoficzny, ale jednocześnie jest bardzo zabawną opowiastką o przygodach tytułowego bohatera. Wraz z przyjaciółmi przeżywa on fantastyczne przygody w Europie i Ameryce Południowej. Na końcu utworu pojawia się postulat przyjęcia następującej filozofii życiowej: „Trzeba uprawiać swój ogródek”. Może to oznaczać zalecenie pracy, zwrot ku naturze, zajęcie się swoimi prywatnymi sprawami (a nie pełnym szaleństwa światem).
Kandyd to także parodia popularnych wówczas romansów, których bohaterowie trafiali do egzotycznych krain. To samo stało się udziałem Kandyda i jego sługi, a zarazem przyjaciela, MetysaMetysa Kakamby.
Eldorado
EldoradoEldorado to legendarna kraina w Ameryce Południowej. Jej nazwa pochodzi od hiszpańskiego zwrotu el hombre dorado, co znaczy „człowiek olśniony złotem”. Nazwa ta sygnalizowała, że kraina jest niezwykle bogata w złotodajne złoża. Przekonanie, że w Ameryce znajduje się niemal mityczne Eldorado, wiąże się z miejscowym obyczajem obsypywania jednego z wodzów indiańskich sproszkowanym złotem. Miało to charakter rytualny i tradycji tej zaprzestano jeszcze przed dotarciem do Ameryki Krzysztofa Kolumba (1492). Kandyd z Kakambą dotarli do El Dorado (Eldorado), czyli do krainy, którą wyobrażano sobie jako najbogatsze państwo świata leżące w Ameryce Południowej.
Kraina Mwisków. Przewodnik po EldoradoByło zwyczajem wśród tych tubylców, że ten, kto miał zostać władcą lub wodzem, dziedzicząc włości po swym wuju, sześć lat pościł zamknięty w jaskini na ów cel przeznaczonej i przez cały ten czas nie mógł obcować z kobietami, nie jadł mięsa ani soli, […] gdy zaś skończył się post i wszystkie obrzędy, i nastał dzień, w którym władzę obejmował, wtedy udawał się nad wielkie jezioro Guatavita, by tam ofiary i modlitwy złożyć demonowi, a mieli go oni za swego boga i pana. […]
Naówczas zdejmowali szaty z przyszłego władcy i całe jego ciało nacierali lepką żywicą, po czym kładli mu okruchy zmielonego złota tak, że od stóp do głów pokryty był złotym pyłem. Prowadzono go do tratwy, a wraz z nim składano ogrom złota i szmaragdów, które były na ofiarę dla ich boga. Towarzyszyło mu czterech najznaczniejszych wodzów, nagich jak on, lecz strojnych w pióra, złote mitry i bransolety, złote nausznice i pektorałypektorały, każdy zaś z nich miał drogocenne dary na ofiarę […], gdy tratwa docierała na środek jeziora […] wówczas złoty Indianin czynił swą ofiarę, ciskając w głębiny jeziora całe złoto, jakie miał ze sobą, i podobnie czynili wodzowie mu towarzyszący; wtenczas dopiero drzewce wzniesione na czas ofiary opadało w dół, a tratwa powracała do brzegu. […]
Z tej ceremonii wzięła się owa słynna nazwa Eldorado, która tyle istnień ludzkich i straconych fortun kosztowała […].
Kandyd, czyli optymizmO tym, w jakiej niedoli Kandyd, Kunegunda i stara przybyli do Kadyksu i jak wsiedli na okręt
Płyniemy do innego świata – powiadał Kandyd – w nim to bez wątpienia wszystko musi być dobrze; bo trzeba przyznać, że nieraz przychodzi ochota zapłakać nad tym, co się dzieje u nas, zarówno pod fizycznym, jak moralnym względem. […] Z pewnością ten Nowy Świat okaże się najlepszy ze wszystkich możliwych światów.
Po przeczytaniu fragmentu powiastki Woltera wykonaj następujące polecenia:
Przedstaw opinię o Europie, którą formułuje Kandyd.
Powróć do informacji zawartych we fragmencie O dziele i podaj autora stanowiska, do którego nawiązuje ostatnie zdanie przytoczonego powyżej tekstu. Wyjaśnij, jaką postawę przyjął Wolter wobec jego poglądów.
Kandyd, czyli optymizmJak Kandyd i jego sługa przybyli do kraju Eldorado i co tam ujrzeli
Płynęli kilka mil wśród wybrzeży to kwietnych, to jałowych, to równych, to poszarpanych. […] W końcu ujrzeli olbrzymi widnokrąg, otoczony niedostępnymi górami. Kraj był uprawny z widoczną troską o rozkosz zarówno, jak o pożytek; wszędzie użyteczne łączyło się z przyjemnym. Drogi roiły się od pięknych i lśniących pojazdów, ciągnionych chyżo przez duże czerwone barany, które co do szybkości przewyższają najpiękniejsze rumaki Andaluzji, Tetuanu i Mekinezu. W pojazdach tych siedzieli mężczyźni i kobiety osobliwej urody.
– Oto mi kraj – rzekł Kandyd – ładniejszy nieco niż WestfaliaWestfalia.
Po przeczytaniu fragmentu powiastki Woltera wykonaj następujące polecenia:
Wytłumacz, dlaczego – twoim zdaniem – w tekście znalazła się wzmianka, że Eldorado jest otoczone niedostępnymi górami.
Napisz w punktach, czym różniła się kraina, do której dotarli Kandyd i Kakambo, od państwa europejskiego?
Wyjaśnij, o czym świadczy opinia Kandyda, że Eldorado jest nieco piękniejsze niż Westfalia?
Kandyd, czyli optymizmJak Kandyd i jego sługa przybyli do kraju Eldorado i co tam ujrzeli
[…] Ujrzawszy w pobliżu jakąś wioskę, wygramolił się wraz z Kakambą na ląd. Kilkoro wiejskich dzieci odzianych podartym w strzępy złotogłowiemzłotogłowiem grało w palanta; podróżni nasi przypatrywali się im jakiś czas z zaciekawieniem: rakiety ich były dość szerokie, okrągłe, żółte, czerwone, zielone i rzucały szczególny blask. Wędrowców wzięła ochota przyjrzeć się im bliżej: okazało się, iż były ze złota, szmaragdów, rubinów, z których najmniejszy byłby ozdobą tronu Wielkiego Mogoła.
– Bez wątpienia – rzekł Kakambo – te dzieci to muszą być synowie królewscy: grają tu sobie w palanta.
W tejże chwili zjawił się bakałarz wiejski, aby je zapędzić do szkoły.
– A to – rzekł Kandyd – preceptorpreceptor królewskiej rodziny.
Urwisy porzuciły natychmiast grę, zostawiając na ziemi rakiety i inne drobiazgi. Kandyd zbiera je, bieży do preceptora i podaje mu je uniżenie, dając na migi do zrozumienia, że ich Królewskie Wysokości zapomniały swych cacek ze złota i diamentów. Bakałarz, uśmiechając się, rzucił sprzęt na ziemię, popatrzył chwilę zdziwionym wzrokiem na Kandyda i ruszył dalej.
Mimo to podróżni zbierali dalej złoto, rubiny i szmaragdy.
– Gdzież my jesteśmy? – wykrzyknął Kandyd. – Dobrze chowają widocznie dzieci królewskie w tym kraju, skoro je uczą gardzić złotem i klejnotami.
Kakambo dziwił się nie mniej od Kandyda. Dotarli wreszcie do najbliższego domostwa: w Europie uchodziłoby za pałac. Ciżba ludzi tłoczyła się u drzwi, a jeszcze większa wewnątrz; słychać było muzykę nad wyraz przyjemną, a zarazem rozchodził się luby zapach potraw. […] Natychmiast dwóch chłopców i dwie służące, odziani w złotogłów, z włosem zaplecionym krasnymi wstążkami, zaprosili ich, aby zajęli miejsce u wspólnego stołu. Podano kilka rodzajów zup, z których każda okraszona była dwiema papugami; dalej gotowanego kondora ważącego z jakie dwieście funtów, dwie małpy pieczone nader delikatnego smaku, trzysta kolibrów na jednym półmisku i sześćset zimorodków na drugim; doskonałe frykasy, przednie ciasta, wszystko na misach rzeźbionych w skalnym krysztale. Chłopcy i dziewczęta obnosili różne napoje sporządzone z trzciny cukrowej. […] Skoro ukończono biesiadę, Kakambo, zarówno jak Kandyd, mniemając, iż najlepiej zapłacą za gościnę, rzucili na stół duże kawały złota zebrane przed chwilą; ale gospodarz i gospodyni wybuchnęli śmiechem i długo trzymali się za boki. W końcu opamiętali się.
– Panowie – rzekł gospodarz – widzimy, że jesteście cudzoziemcami; nieczęsto zdarza się nam gościć obcych. Darujcie, iż zaczęliśmy się śmiać, skoroście nam ofiarowali jako zapłatę kamyki z gościńca. Nie posiadacie zapewne tutejszej monety, ale nie trzeba jej zgoła, aby mieć prawo tutaj się pokrzepić. Wszystkie gospody, założone dla dogodności miejscowego handlu, utrzymywane są przez rząd. […]
Kakambo tłumaczył Kandydowi słowa gospodarza, Kandyd zaś słuchał ich z takim samym podziwem i osłupieniem, z jakim przyjaciel mu je powtarzał.
– Cóż za kraj – powiadali obaj – nieznany reszcie ziemi, gdzie cała natura zda się tak bardzo odmienna od naszej? To snać ów kraj, gdzie wszystko jest dobrze: bezwarunkowo musi być bodaj jeden taki na świecie.
Po przeczytaniu kolejnego fragmentu powiastki Woltera wykonaj następujące polecenia:
Na podstawie przytoczonego tekstu ustal prawdziwość poniższych stwierdzeń.
Dzieci we wsi grały w koszykówkę., Miejscowa ludność przyjęła w zapłacie złoto., Wyżywienie w gospodach było darmowe., Dzieci były nieposłuszne wobec nauczyciela., Kandyd i Kakambo znali miejscowy język., Napotkane dzieci były potomkami miejscowego władcy., Kandyd jadł kolibry i zimorodki., We wsi znajdowała się szkoła.
Prawda | |
---|---|
Fałsz |
Udowodnij, że w Eldorado istniała cywilizacja.
Rozstrzygnij, czy w Eldorado doceniano wiedzę.
Oceń reakcję nauczyciela na zachowanie Kandyda, który pozbierał rakietki do palanta porzucone przez dzieci.
Uzasadnij, dlaczego Kandyd pozytywnie ocenił zachowanie nauczyciela.
Ustal, czy opis zachowań władcy Eldorado świadczy o tym, że złoto naprawdę nie miało w jego kraju żadnej wartości.
Wyjaśnij, czemu służy zastosowanie tego środka.
Wypowiedz się na temat usposobienia mieszkańców Eldorado. Swoją opinię poprzyj przykładami z tekstu.
Polski Kandyd
Powiastka Kandyd, czyli optymizm stała się prawdziwym przebojem wydawniczym, ukazując się jednocześnie w kilku krajach. W ojczyźnie autora w roku 1759 pojawiło się aż 17 edycji! Dzieło Woltera niebawem dotarło też do Polski. Czytał je również Ignacy Krasicki, najwybitniejszy polski poeta XVIII wieku.
O dziele
Można wybrać jeden tekst do analizy lub podzielić klasę na dwie grupy i przydzielić każdej z nich wybrany fragment oraz polecenia.
Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki to pierwsza z trzech powieści Ignacego Krasickiego; napisana została w latach 1774–1775, a wydana w 1776 roku. Do roku 1801 utwór miał trzy wznowienia, a także doczekał się tłumaczenia na język niemiecki i francuski. Na jego sukces wpłynęła m.in. forma dzieła, sugerująca, że są to autentyczne zapiski głównego bohatera (narracja prowadzona jest w 1. osobie liczby pojedynczej).
Pamiętnik ukazuje dzieje Mikołaja, którego nazwisko (Doświadczyński) wskazuje, że będzie on w trakcie dorastania doświadczał różnych przygód. Ukazano je w trzech częściach. W pierwszej części dzieła ukazany został okres jego życia w domu rodzinnym. Następnie, po śmierci obojga rodziców Doświadczyński wyjeżdża do Paryża. Prowadzi tu światowe życie: bywa na salonach, uczestniczy w balach, grywa w karty. Po stracie majątku próbuje uciec przed dłużnikami. Wsiada na okręt, ale ten ulega katastrofie, a Mikołaj dociera na nikomu nieznaną wyspę Nipu.
Wyspa Nipu
O przygodach Mikołaja na wyspie Nipu (niektórzy uważają, że nazwa jest aluzją do łacińskiej nazwy Japonii, czyli Nippon, albo że należy ją wywodzić z języka greckiego, w którym ni‑pou oznacza „nigdzie”) opowiada druga część powieści.
Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkiWstałem z miejsca i gdy od morza żadnego już wsparcia ani nadziei mieć nie było można, puściłem się wzgłąbszwzgłąbsz tej ziemi, na którą mnie nieprzewidziane wyroki zaniosły. Bałem się napaści drapieżnych zwierząt. Widok coraz nowych osobliwości bawił mnie i dziwił. Drzewa albowiem, owoce i zioła wszystkie prawie innego były rodzaju niż europejskie. […] Wyszedłem na koniec w pole, a zobaczywszy pilnie uprawne i zbożem już prawie doźrzałym okryte, bardziej jeszcze uradowałem się, wnosząc sobie stąd, iż ten kraj nie tylko miał mieszkańców, ale nawet mieszkańców niedzikich, bo znających rolnictwo i w towarzystwie żyjących. Utwierdził te moje zdanie wkrótce widok pożądany wsi czyli miasteczka; domy albowiem nie zdawały mi się być wspaniałe i wyniosłe, ale obszerne i dobrą symetrią rozłożone.
Gdym się ku temu miejscu z jak największą skwapliwością zbliżał, postrzegłem dość wielką ludzi zgraję zapatrujących się na jakoweś widowisko. Ci, skoro postrzegli z daleka strój mój, podobno w tamtych stronach niewidziany, ruszyli się wszyscy ku mnie i w oczemgnieniu otoczony zostałem ludźmi przypatrującymi się ciekawie osobie mojej. […]
Choćby mi był zbyteczny głód nie dokuczał, nie mógłbym się był jednak odjeść jarzyn, i smaku, i zaprawy przedziwne; owoce były nierównie lepsze od naszych, chleb podobny do żytnego, ale smaczniejszy. Łyżkę tylko miałem do jedzenia; chcąc chleba ukroić, dobyłem noża z kieszeni. Zdziwiło bardzo gospodarzagospodarza to zapewne w tamtym kraju niewidziane narzędzie. Doglądał nań z ciekawością i zdało mi się, iż się go nie śmiał dotknąć; gdy mu więc do rąk ofiarowałem, wziął za ostrze i obraził sobie palec. Postrzegłszy krew, rzucił nóż na ziemię, wołać zaczął; a gdy się domownicy zbiegli, opowiedał im, co się stało. Chciałem zdjąć nóż z ziemi, ale mi nie dopuścili tego i ledwom się mógł od śmiechu wstrzymać, gdy po małej chwili przyniósłszy jakiś instrument na kształt grabi, z daleka mój nóż popychali ku drzwiom; wyrzuciwszy go za drzwi, przypatrowali mu się z daleka, podobno chcąc widzieć, czy się nie rusza; wykopali za tym dołek dość głęboki i tam go pochowawszy, przysypali ziemią.
Po przeczytaniu przywołanego fragmentu powieści Ignacego Krasickiego wykonaj następujące polecenia:
Przedstaw obawy Mikołaja, gdy zorientował się, że znalazł się na nieznanej sobie wyspie.
Wyjaśnij, co pozwoliło Mikołajowi uznać, że nie trafił ani na wyspę bezludną, ani na wyspę zamieszkaną przez ludzi nieznających cywilizacji.
Opisz reakcję gospodarza na użycie noża przez Mikołaja.
Wyjaśnij przyczynę takiego zachowania gospodarza, a następnie porównaj swoje uzasadnienie z wyjaśnieniem, dlaczego na Nipu nie używano noży, podanym we fragmencie Mikołaja Doświadczyńskiego przypadków zamieszczonym w „Kontekstach” nr 1a.
Przeprowadźcie w klasie dyskusję na temat tego, co ludzie by zyskali, a co stracili, gdyby zakazano użycia noży (i innych ostrych narzędzi).
Idealnej społeczności wyspy Ignacy Krasicki poświęcił szczególnie dużo uwagi. Przedstawienie zasad, jakimi kierowali się Nipuanie, miało polskim (i europejskim) czytelnikom uświadomić, jak powinno wyglądać wzorcowe państwo. Ten utopijny obraz dotyczył między innymi kwestii gospodarczych, religijnych i prawnych.
Rozwiązania zaproponowane przez polskiego pisarza przypominają nieco te, które pojawiły się w Kandydzie Woltera. To nie był przypadek. Ignacy Krasicki zasugerował bowiem w swojej powieści pokrewieństwo między mieszkańcami wyspy a Indianami z Ameryki Południowej (przypomnijmy, że tam znajdowało się Eldorado). Kiedy Doświadczyński opuścił już Nipu, spotkał Indianina pochodzącego z BoliwiiBoliwii. Ten stwierdził, że Nipuanie to prawdopodobnie jego przodkowie, którzy opuścili ojczyznę, chroniąc się przed najazdami Europejczyków.
Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki– My nie znamy – mówił – tego, co wy nazywacie monarchią, arystokracją, demokracją, oligarchiąoligarchią etc. W zgromadzeniu naszym nie masz żadnej innej zwierzchności politycznej prócz naturalnej rodziców nad dziećmi. Okoliczności wychodzące nad zamiar szczególnych familiifamilii ugodnymiugodnymi sposoby – radą, nie przemocą – przez starszych uspokojone i rozrządzone bywają. Człowiek jednakowo z drugim człowiekiem rodzący się nie może, a przynajmniej nie powinien by sobie przywłaszczać zwierzchności nad nim; wszyscy są równi. Skoro zaś są złączeni w towarzystwo, natenczas toż samo towarzystwo pozwala dla dobra swojego w niektórych okolicznościach niejakiej nad szczególnymi – albo zgromadzeniu, albo niektórym z zgromadzenia – zwierzchności. […]
Wiele jeszcze innych zwyczajów i ustaw od lat niepamiętnych było w tej wyspie. Wszystkie wyliczać nadto by rozszerzyło pisanie moje, niektóre więc tylko w krótkości wyrażę.
Historia kraju nie tylko przez powieści starszych w ucztach obwieszczana bywa; mają ułożone pieśni opowiadające dzieła przodków i ich znaczniejsze przypadki. Poezja ich nie jest tak brzmiąca i wdzięczna jak nasza, ale niedostatek tych ozdób nadgradza prostota tchnąca powagą. Nie znają miłosnych kompozycji ani wolnych wyrazów, obrażających modestiąmodestią. Wszystkie ich pieśni wiodą do dobrego wychwalaniem dzieł cnotliwych, naganą występków, przeklęstwem występnych.
Roku przedziały są według obrotów słonecznych. Lata rachują żniwami. […]
Nie znając kruszców żadnych, zażywają do narzędziów rolniczych ości ryb wielkich, które morze częstokroć na brzeg wyrzuca. Te tak zaostrzają tarciem jednych o drugie, iż i drzewa nimi obrabiać, i zboże żąć mogą.
Pierwszy dzień nowego miesiąca jest powszechnym spoczynkiem. Starsi się naówczas odwiedzają i użytecznymi dyskursy bawią. Młodzież wychodzi w pole i różne czyni igrzyska, wszystkie służące do nabycia rześkości i mocy. […]
Mięsa tak zwierząt, jako i ryb na pokarm nie używają; nawet wierzyć mi Xaoo nie chciał, że my tym żyjemy. Z tej obrzydliwości do mięsa pochodzi, iż myślistwa nie znają, a zwierz tamtejszy bardzo łaskawy; o lwach, tygrysach, wilkach nie wiedzą. Sarn, zajęcy, odmiennych jednak nieco od naszych europejskich – w małej jednak bardzo kwociekwocie – widziałem. Krów i wołów mają dostatek i te chowają w oborach dla pracy rolnej i nabiału. Wełnę owiec, przedziwnie piękną i miętką, dwa razy na rok strzygą; z tej – niewiasty robią materie na odzież, kołdry i materace.
Małżeństwa są dożywotnie; o wielożeństwie, żeby gdzie mogło być, Xaoo tak dalece nie wierzył, iż ledwo mogłem mu wyperswadować, iż jest zaiste. […]
Że zawiłości prawne i wykręty jurystów nie mają tam miejsca, pochodzi to z szczęśliwej niewiadomości tej nauki, która na dobro nasze – jak nam wierzyć każą – wymyślona, nadała umiejętność zatłumienia prawdy i usprawiedliwienia największych występków.
Po przeczytaniu powyższego fragmentu Mikołaja Doświadczyńskiego przypadków wykonaj następujące polecenia:
Rozstrzygnij, które ze stwierdzeń są prawdziwe, a które – fałszywe.
Szczególnie ceniona jest na Nipu poezja miłosna., Nipuanie to wybitni prawnicy., Materiałem na narzędzia są ości ryb., Nipuanie nie tworzą rodzin., Małżeństwa na Nipu są nierozerwalne., Na wyspie Nipu rządził król., O przeszłości Nipuanie dowiadują się z podręczników historii., Na Nipu nie ma niewolnictwa., Nipuanie nie mają czasu na odpoczynek., Nipuanie to świetni myśliwi., Kobiety zajmują się wyrabianiem ubrań.
PRAWDA | |
---|---|
FAŁSZ |
Ignacy Krasicki wyobrażał sobie nipuańską społeczność jako przeciwieństwo tej, którą znał ze Starego Kontynentu. Przedstaw na tej podstawie opinię pisarza na temat współczesnej mu Europy.
Wyjaśnij, jak mogło wpływać na życie mieszkańców Nipu to, że na wyspie nie występowały drapieżne zwierzęta.
Przedstaw, o co Ignacy Krasicki oskarża system prawny panujący w Polsce (i w Europie).
Zderzenie kultur
1a.
Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkiPrzechodząc się raz po sadzie z nauczycielem, postrzegłem ów dołek, w którym mój nóż pochowano, i w tym punkcie nie mogłem się wstrzymać od uśmiechnienia. Postrzegł to czujny Xaoo i natychmiast rzekł:
– […] Gdym się od ciebie potem dowiedział, na co żelaza u siebie zażywacie, o! jakbym was wielbił, gdybyście ten szkodliwy kruszec ziemi oddali. Wy, których bluźnierska zuchwałość skarży się na Opatrzność, iż wam zbyt krótki wieku termin wyznaczyła, szukacie w kunsztach utraty życia i jakby nie dość na tym było, iż niewstrzemięźliwością skracacie dni wasze, domyśliliście się gwałtowniejszych jeszcze sposobów do zginienia.
Żebym cokolwiek oszczędził moich współziomków, zataiłem był przed nim kunszt wojenny. Dociekł tej zdrady Xaoo; naglił mnie więc, żebym mu dokładną w tej mierze dał informacją. Chcąc więc ile możności umniejszyć w nim złą o nas opinią, zacząłem mu przekładać liczbę niezliczoną mieszkańców świata, różnice narodów nie tylko w odzieży i w mowie, ale w obyczajach i skłonnościach. Z tych różnic naturalne niezgody, a przeto potrzebę uzbrojenia, która by ubezpieczała od napaści sąsiedzkiej, broniła słabych od przemocy potężniejszych, czyniła wstręt nieprawej zapalczywości.
Przypadkiem z ziemi wydobyty kruszec, przez długi czasów przeciąg zażyty do rolnictwa i budowli, ułatwiał i skracał udziałanie tego, co przemysł potrzebą przynaglony wynalazł. Jako zaś złe zażycie najlepsze rzeczy skazić może, żelazo w ręku nieprawych stało się narzędziem szkodliwym, instrumentem zguby życia ludzkiego. Stąd poszły zbrojne utarczki człowieka z człowiekiem, towarzystwa z towarzystwem, narodu z narodem. […]
– Nie dziwuję się już temu – rzekł Xaoo – […]. Usprawiedliwiaj, jak chcesz, kunszt wojenny – bardziej was z tej miary żałować niż chwalić należy.
Z wielości ludzi można wnosić różnice charakterów, z tej różnicy sprzeczki; ale żeby do takowego stopnia przyszły, iżby stąd strata życia nastąpić mogła – sposób takowych konsekwencji u nas nieznajomy jest. […] Dobrzy ludzie, mówisz, pisali i mówili przeciw takowej zdrożności, prawodawcy chcieli ją wykorzenić, ale ich zabiegi, ich starania były daremne. Musi to być u was rzecz bardzo rzadka ci dobrzy ludzie, kiedy nie mogli dobrać tylu podobnych sobie, którzy by jak oni pismem, słowem i przykładem mogli przezwyciężać pierwiastki złego nałogu. […]
Co się tycze kunsztów, pojmuję ja to, iż wynalazek kruszców był nader pożyteczny, aleście zbyt drogo tę korzyść zapłacili. Zbytek potrzeby rodzi; te, które przyrodzenie nadaje i wyznacza, mogą się obejść bez złota, srebra, żelaza i miedzi. Prawda, iż narzędzia z kruszcu sporządzone oszczędzają w robotach i czas, i pracę. Z tym wszystkim, naszym przykładem oświecony, widzisz, iż przemysł z cierpliwością może zastąpić takowe niedostatki.
1b.
Mikołaja Doświadczyńskiego przypadkiNamieniłem wyżej, iż osądzony za dzikiego, oddany byłem gospodarzowi mojemu na naukę. Nimem miał satysfakcją słyszeć jego maksymy, przez czas dość długi odbywałem wszystkie powinności parobka bardziej niż ucznia. W tej szkole nauczyłem się pierwej żąć i kosić niż reguł, według których siać, żąć i kosić trzeba. Widząc lud gospodarny, pytałem się raz wśród roboty mistrza mojego, czyli też oni spekulizująspekulizują nad agronomiąagronomią i mają swoje efemerydyefemerydy. Wspojźrzał się na mnie z zadziwieniem i strząsnąwszy głową, żął jak w najlepszą.
Po przeczytaniu fragmentu powieści Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki zamieszczonego w „Kontekstach” nr 1b napisz notatkę na temat systemu nauczania stosowanego na Nipu. W swojej wypowiedzi wyraź również opinię o tym systemie.
Kraina inteligentnych koni
Podróże GuliweraPonieważ mieszkałem tam przez całe trzy lata, bez wątpienia czytelnik mój ode mnie czeka, abym na wzór wszystkich podróżujących obszernie mu opisał obyczaje, zdania i sposoby życia mieszkańców tego kraju.
Szlachetni Houyhnhnmowie rodzą się z wielką do cnoty skłonnością i nie mają nawet wyobrażenia, czym jest zło u rozumnych stworzeń, stąd pierwszą u nich zasadą jest doskonalić swój rozum i mieć go za przewodnika we wszystkich sprawach. […] Nie wiedzą oni, co to jest podawać wszystko w wątpliwość, co utrzymywać zdania dzikie, nauki nieuczciwe i szkodliwe. Cokolwiek mówią, wszystko w sobie zawiera przekonanie umysłu, bo nic nie mówią ciemnego, nic wątpliwego, nic, co by namiętności lub korzyść w fałszywą postać przyodziewały. […]
Dysputy więc, sprzeczki i kontrowersje są złem nieznanym u Houyhnhnmów. Wyśmiał mnie, jakem mu opowiedział różne systema naszej filozofii natury, dziwiąc się, że stworzenie, co się rozumnym mieni, może opierać mniemanie o sobie na dociekaniach innych ludzi, a także rozmyślać o materiałach, w których wiedza, choćby i pewna, na nic się nie zda. […]
Przyjaźń i uczynność są głównymi cnotami Houyhnhnmów, a nie są to przymioty jednostek, lecz całej tej rasy. Obcy, z najodleglejszej okolicy kraju przybywający, doznaje tak dobrego przyjęcia jak najbliższy sąsiad, wszędzie, gdzie tylko przychodzi, postępuje sobie, jakby był u siebie w domu. Houyhnhnmowie zachowują jak najściślej przystojność i grzeczność, ale nie znają wcale komplementów.
Ku swoim źrebiętom nie mają ślepej miłości, troskliwość wszelako, z jaką im jak najlepsze dają wychowanie, pochodzi z przepisów rozumu. Dostrzegłem, iż pan mój miał równą przychylność ku dzieciom sąsiada jak ku własnym; utrzymują, że natura wymaga, aby kochano cały rodzaj bez wyjątku i że tych tylko najbardziej szanować i kochać należy, którzy się niezwykłą cnotą odznaczają. […]
Małżeństwa są u nich dobierane z wielką starannością […]. Galanteria, miłostki, podarki, zapisy i dożywocie nie są im znane i nawet słów nie mają na to. Młoda para łączy się za wolą rodziców i przyjaciół. Tak bywa zawsze i uważają to za jedynie zgodne z rozumem. Rozerwanie małżeństwa i każdą inną niemoralność mają za rzecz niesłychaną i młoda para przepędza całe swoje życie, przejęta równą ku sobie życzliwością i przyjaźnią, jaką mają dla wszystkich swoich współbraci. Zazdrość, pieszczoty, kłótnie, nieukontentowanie lub niespokojność są im równie nieznajome.
Metoda Houyhnhnmów wychowywania młodzieży płci obojga godna jest podziwu i naśladowania. Nie wolno źrebiętom tknąć ani ziarenka owsa okrom pewnych dni, póki osiemnastego roku nie dosięgły, również mleko dostają bardzo rzadko. W lecie pasą się przez dwie godziny rano i wieczór, co też czynią ich rodzice. Służący używają tylko połowy tego czasu i część trawy, z której się żywią, przynoszą sobie do domu, ażeby mogli zjeść w czasie wolnym od roboty.
Umiarkowanie, pilność, ćwiczenie ciała i ochędóstwo są bez przerwy młodzieży obojga płci wpajane. Pan mój uważał to za szkaradne postępowanie, iż dajemy niewieście naszej płci różne od męskiej wychowanie, wyjąwszy kilka punktów tyczących się gospodarstwa. Przez to, mówił, połowa mieszkańców naszego kraju do niczego więcej nie jest zdatna, jak do wydawania dzieci, a to, że ich wychowanie powierzamy tak nieużytecznym stworzeniom, jest jeszcze jednym dowodem okrucieństwa. […]
Co czwarty rok w czasie wiosennego porównania dnia z nocą odprawiają zgromadzenie całego narodu na wielkiej równinie o dwadzieścia mil od naszego domu odległej i trwa ono pięć lub sześć dni. Wypytują wtedy o stan różnych kantonów, czy mają pod dostatkiem siana, owsa, krów i Jahusów, czy też cierpią w tym niedostatek. W takim wypadku (a nader rzadko się to zdarza) niedostatek zniesiony zostaje przez wspomożenie jednomyślne i dobrowolne całego zgromadzenia. Zajmują się też rozporządzeniami tyczącymi się dzieci, na przykład, jeżeli Houyhnhnm ma dwoje dzieci płci męskiej, mienia się z jednym ze swoich współbraci mającym dwoje płci żeńskiej; jeżeli jedno dziecię przez przygodę zginęło, a matka nie jest już w wieku płodności, postanawiają, która familia kantonu ma spłodzić inne dziecię, aby uzupełnić stratę.
Przeczytaj zamieszczony w „Kontekstach” nr 2 fragment Podróży Guliwera Jonathana Swifta. Jej bohater trafił do krainy, w której rządziły… inteligentne konie. Guliwer, mieszkając wśród nich, poznał ich cechy i obyczaje. Zapoznaj się z jego opiniami i napisz notatkę na temat życia społecznego w krainie Houyhnhnmów.
Cywilizacja za wszelką cenę?
Czy Europejczycy postępują słusznie, chcąc cywilizować ludy, które uznają za słabiej rozwinięte? Pomocą niech posłużą poniższe fragmenty książki Adama Elbanowskiego.
1a.
Kraina Mwisków. Przewodnik po EldoradoZnamy słynny cytat z Montaigne’aMontaigne’a porównującego Indian z Europejczykami: „Co dotyczy pobożności, posłuszeństwa prawom, dobroci, hojności, uczciwości i otwartości, dobrze wyszliśmy na tym, żeśmy tyle co oni tych cnót nie posiadali, przez nie bowiem oni sami się zgubili, sprzedali i zdradzili”. Współczesny […] Montaigne’owi Hiszpan Mancio Serra z kolei gorąco wychwalał Inków: „Tak rozumnie zarządzali swoimi królestwami – pisał – że nie znalazłbyś tam złodzieja, rozpustnika, próżniaka ani wiarołomnej kobiety; niemoralność była wzbroniona i każdy wykonywał jakiś godny zawód”.
1b.
Kraina Mwisków. Przewodnik po EldoradoByć może wiele jest przesady w tym, co piszą hiszpańscy kronikarze, ale to zadziwiające zdanie, zaczerpnięte z relacji Pedro Simona, trzeba uznać za wiarygodne świadectwo: „I mawiają teraz ci Indianie, że to od Hiszpanów nauczyli się kłamać i kraść, bo nim tamci przybyli, nie znali jednego i drugiego, tak dobrze byli przyuczeni”. Mieli zatem Mwiskowie mocno zakorzenione poczucie prawa i sprawiedliwości. System prawny, regulujący życie wspólnoty, stawia ten lud pośród najwyżej rozwiniętych kultur Nowego Świata. Stworzyli precyzyjnie normy, które dokładnie określały rodzaj przestępstwa i odpowiadający mu rodzaj kary: od śmierci, chłosty i usunięcia z zajmowanego stanowiska po infamię, symboliczne obcięcie włosów i publiczne rozdarcie manty.
Zadaniowo
Przedstawcie w dowolnej formie (plakat, wywiad, itp.) konsekwencje sytuacji, w której złoto jest powszechnie dostępne, np. w postaci kamieni przy drodze.
Obejrzyj fragment spektaklu Kandyd. Możesz skorzystać np. ze źródeł internetowych. Napisz krótką recenzję, w której wyrazisz swoją ocenę sposobu ukazania krainy Eldorado przez reżysera spektaklu.
Wyobraź sobie, że jesteś Kandydem, który trafił do Eldorado, albo Mikołajem Doświadczyńskim, który znalazł się na wyspie Nipu. Napisz mejl do wybranej osoby, w którym opiszesz to, co cię najbardziej zdziwiło w jednej z tych krain.