Polecenie 1

Zapoznaj się z mapą interaktywną i tekstami źródłowymi, a następnie wykonaj polecenia.

R1Bvyf74xYphE1
Mapa przedstawia Europę w trakcie wojen napoleońskich. W 1812 roku Cesarstwo Francuskie zajmowało obszar całej dzisiejszej Francji, Dalmacji, Karyntii, centralnych Włoch, Piemontu, Belgii, Holandii oraz północnych i zachodnich Niemiec. Krajami uzależnionymi od Napoleona była Hiszpania, Księstwo Warszawskie, Związek Reński, Republika Helwecka oraz wszystkie państwa Włoskie. Do wypraw Napoleona z udziałem Polaków należały atak Hiszpanię, bitwa pod Saragossą oraz dotarcie do Madrytu, atak na Rzeszę, a następnie Królestwo Prus, Atak na Cesarstwo Austriackie oraz atak na Cesarstwo Rosyjskie i wyprawa na Moskwę. W 1815 roku doszło do tak zwanych 100 dni Napoleona, powrócił on do Paryża z włoskiej wyspy Elby, a następnie stoczył bitwę pod Waterloo w dzisiejszej Belgii. Napoleon utworzył blokadę kontynentalną Wielkiej Brytanii w której nie uczestniczyło Imperium Osmańskie, Królestwo Norwegii i Portugalia. Zwycięskie bitwy Napoleona to: Samosierra w 1808 roku, Saragossa w 1809 roku, Ulm w 1805 roku, Wagram w 1809, Austerlitz w 1805, Jena w 1806, Auerstedt w 1806 oraz Frydland w 1807. Bitwa pod Raszynem: Bitwa pod Raszynem według relacji gen. Romana Sołtyka
Zagrożona ze wszystkich stron, musiała przednia straż polska cofnąć się do Raszyna. (…)
Austriacy, ośmieleni tym pierwszym powodzeniem, postanowili uderzyć na Raszyn. Mimo gęstych strzałów piechoty polskiej postępowali grobla i opanowali część wioski; Polacy jednak nie dali się wyprzeć z tej części, która bliższą była ich linii bojowej. (…) Ks. Józef zsiadł był z konia i osobiście zagrzewał do walki kanonierów. Przez cały ciąg bitwy raszyńskiej niejednokrotnie narażał swoje życie; wszyscy oficerowie sztabu generalnego byli ranieni lub też konie pod nimi ubito.
Granaty polskie zapaliły Raszyn, a rozsypana w tyraliery piechota, dzięki niezwykłej waleczności, utrzymała się na powierzonym jej stanowisku. (…) O dziewiątej wieczorem strzały ucichły; Austriacy cofnęli się poza most raszyński, poprzestając na zajęciu grobli i lasu, położonego za wioską. Zatem oprócz Falent Polacy nie utracili ani jednej piędzi, ziemi i utrzymali się na polu bitwy.
W dniu tym straty wojska polskiego wynosiły 450 zabitych, 900 rannych i 40 wziętych do niewoli; straty Austriaków, którzy walcząc prawie ciągle na otwartym polu bardziej byli wystawieni na strzały nieprzyjacielskie – dochodziły do 2 500 ludzi.
Mając na względzie ogromną mniejszość sił polskich, śmiało zaliczyć można bitwę raszyńską do najchlubniejszych w tej kampanii; jeśli weźmiemy nadto pod uwagę okoliczność, że armia Ferdynanda składała się z wypróbowanych w bojach weteranów, a wojsko Poniatowskiego było – rzec można – wojskiem rekrutów, którzy nigdy ognia nie widzieli – należy podziwiać tym bardziej okazaną przez Polaków waleczność
Za: Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, zeszyt 11: Polska sztuka wojenna w latach 1796-1815, oprac. M. Krwawicz, G. Zych, Warszawa 1955, str. 115-118
  • bitwa pod Borodino: Udział wojsk polskich w bitwie pod Borodino według gen. Jana Weyssenhoffa
    Zbliżyliśmy się nareszcie pod Borodino, wieś położoną na wielkiej drodze o milę od Możajska. Tam w korzystnym położeniu nieprzyjaciel stanął i postanowił przyjąć walną bitwę. Dnia 5 września nasz korpus, postępując zawsze na prawym skrzydle na równi z awangardą, spotkał nieprzyjaciela. Atakowaliśmy natychmiast z natarczywością; nieprzyjaciel spiesznie ustępował aż do krzaków, w których walka stała się uporczywszą i straty znaczne, większe przecież u nieprzyjaciela. Trwał bój po całej linii armii aż do nocy. Skutkiem onego było opanowanie mamelonu [wzgórza] osadzonego działami przed frontem nieprzyjaciela i zupełne odkrycie jego położenia. Dnia 6 września armie stały w cichości naprzeciw siebie i gotowały się wzajemnie do wielkiej walki, która nazajutrz, to jest 7, nieuchronnie nastąpić miała. Napoleon, objeżdżając swoje linie, gdy przybył do naszej, stojącej na wczorajszym pobojowisku, widział wzgórze okryte trupami i zawołał:
    — On s’est bien battu ici! [Dobrze tu walczono!]
    W rzeczy samej mieliśmy przeciwko sobie gwardie rosyjskie, a szczególnie strzelców i pułk pawłowski, które bardzo wiele straciły. (…)
    Za: R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, tom 2., Kraków 1984, str. 96.
  • bitwa nad Berezyną (Studzianka): Przeprawa przez Berezynę według relacji Ignacego Prądzyńskiego
    W tymże samym czasie Wittgenstein po drugiej stronie Berezyny uderzył na Victora, którego siły, po przejściu dywizji Daendelsa na drugą stronę rzeki, z samych już tylko Polaków złożone, a bez żadnej proporcji, od przeciwnika słabsze, przez cuda tylko waleczności utrzymać się przez cały dzień zdołały na zajętym stanowisku przed mostami, do których atoli sięgały kule i granaty nieprzyjacielskie, zrządzały trwogę i do ostatniego stopnia wzmagały nieład w tej ogromnej masie ludzi, koni i wozów, która się przy mostach zapchała i z miejsca ruszyć nie mogła. Scena okropności, która tu nastąpiła, przechodzi wszelkie wyobrażenie, żadnymi słowami określoną być nie może, powiększyła ją tylko noc, podczas której Victor, nie mogąc już wystawić swojego zbyt uszczuplonego korpusu na dalszą walkę w tak niekorzystnym położeniu, nie chcąc na całkowitą i niezawodną zgubę narazić, poszedł za resztą wojska, utorowawszy sobie drogę z jak największą trudnością aż do mostów; wszystko zaś, co po tej stronie wojowników i bagażu zostało, dostało się w ręce rosyjskie.
    Przejście Berezyny, lubo zaszczytne dla tych, co je wykonali, było ostatnim czynem wojennym konającej Wielkiej Armii Napoleona. Przymuszone zatrzymanie się przez kilka dni na tym pustym miejscu dopełniło jej zguby. Korpusy, które dotąd były zachowały swoją organizację, stopiły się w masie z Moskwy wracającej. Masa ta w strasznej pstrociźnie i mieszaninie ciągnęła ku Wilnu, co dzień głodem i wzmagającym się mrozem okropnie przerzedzana. (…)
    Za: R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, tom 2., Kraków 1984, str. 163.
  • bitwa pod Lipskiem: Śmierć księcia Józefa Poniatowskiego wg relacji kapitana Klemensa Kołakowskiego
    W tej ostateczności oficer minierów, czuwający nad mostem, mając rozkaz wysadzenia go za zbliżeniem się nieprzyjaciela, przyłożył lont i most w powietrze wyleciał.
    Tym to sposobem odwrót wojskom polskim i francuskim, broniącym się jeszcze w ulicach miasta i w alejach, przy Peterskiej bramie przecięty został. Książę Poniatowski na czele garstki walczących, przyparty do Pleissy, wystawiony był na ogień tyralierów nieprzyjacielskich, w gęstych zastępach ze wszystkich stron zbliżających się. Jenerał Bronikowski, przy księciu stojący, radził mu szukać ocalenia wpław. Lecz książę żywo mu odparł:
    — Chcę zginąć śmiercią walecznych!
    Nakazał reszcie eskorty swojej nowy atak na nieprzyjacielskich tyralierów, lecz ten tylko na chwilę zdołał wstrzymać ich postępy. Nie było jednej chwili do stracenia! W tej ostateczności książę nareszcie poszedł za zdaniem otaczających go oficerów, wspiął konia i wskoczył z nim w rzekę!
    Woda wysoko zalewała brzegi; koń porwany jej pędem nie mógł do brzegu przybić. Na ten widok kapitan sztabu Bleschamps rzuca się za księciem, pomaga przepłynąć i dostać się na brzeg przeciwny.
    Niebezpieczeństwo jednak jeszcze nie minęło; głęboka, do tego błotnista odnoga Elstery zostawała do przebycia. Książę szedł pieszo ogrodami leżącymi pomiędzy Elsterą i Pleissą: tu kulą karabinową w bok po raz drugi ugodzony, padł w objęcia otaczających go oficerów. Wkrótce odzyskał jednak przytomność i z pomocą adiutanta dosiadł z trudnością konia, lecz już się chwiał na siodle. Zaczęto go ze wszystkich stron zaklinać, aby się dał opatrzyć i oddawszy komendę innemu generałowi, zachował się dla ojczyzny. Lecz odwaga księcia z niebezpieczeństwem wzmagać się zdawała.
    — Nie! nie! — zawołał — Bóg mi powierzył honor Polaków, Bogu tylko go oddam.
    Oficer inżynierów przybiega i miejsce najdogodniejsze do przeprawy wskazuje; książę brzegiem rzeki postępując, kieruje się w tę stronę, lecz spostrzegłszy nieprzyjacielski oddział, zachodzący mu drogę, zawoła głośno:
    — Otóż oni!
    Konia zwraca i rzuca się do Elstery. Osłabiony ranami, koniem już nie powoduje, ten jednak pasuje się z nurtem i wspiąć się na brzeg wysoki, urwisty nie może. To wszystko działo się pod gradem kul. W tej ostatecznej chwili książę odbiera trzecią ranę, zsuwa się z konia i pędem wody porwany, tonąć zaczyna. Zacny Bleschamps i tu na ratunek spieszy. W szlachetnym zapale rzuca się w rzekę i porywa księcia. Widziano, jak obejmując wpół, starał się unosić głowę księcia nad powierzchnią wody, lecz daremne były usiłowania tego szlachetnego męża. Znikli obaj na zawsze w nurtach zdradliwej rzeki! Taki byt zgon bohatera polskiego, wodza kochanego, przekładającego śmierć nad sromotną niewolę. (…)
    Za: Za: R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, tom 2., Kraków 1984, str. 225-228.
  • ważniejsze bitwy morskie
  • zwycięskie bitwy Napoleona
  • ważniejsze traktaty
  • blokada kontynentalna Wielkiej Brytanii
  • Warszawa: Z walk o Pragę według Pamiętnika gen. Jana Weyssenhoffa
    Pułk śpiesznym krokiem postępował za cofającym się nieprzyjacielem, aż pod Grochowem rozwinęła się austriacka bateria z sześciu armat na samej drodze i zaczęła do nas ognia dawać na mały strzał bez przeszkody. Kule czyniły nam straty, a szczególniej jedna, trafiwszy między doboszów maszerujących na czele, zabiła trzech i nieco uciszyła bębny. Zawołałem wtedy:
    „Dalej wiara! Tej baterii nie trzeba wypuścić!”
    Znowu bębny odezwały się głośniej, żołnierze poszerzyli kroku, ale nieprzyjaciel, mimo piechoty osłaniającej, zwinął baterię i spiesznie cofać się zaczął. W tym porządku pędziliśmy, jedni goniąc, drudzy ustępując ku Wawrowi. Bateria, zająwszy jeszcze raz dobrą pozycję, stanęła i działać zaczęła, ale widząc, że nas nie zatrzymuje, cofała się dalej. Aż przybyliśmy pod sam Wawer. Za nim nieprzyjaciel zdawał się więcej ufać w swoim położeniu: bateria się rozwinęła i dla osłonięcia onej podstąpiło kilka szwadronów huzarów (Kayserhusaren). To był moment krytyczny; dwa bataliony bez żadnej pomocy oprócz dwóch kompanii woltyżerów pułku 8, przestrzeń milowa z tyłu otwartego pola, nieprzyjaciel z armatami i dobrą jazdą, nasz pułk ułanów strasznie miękki, nie zabezpieczający piechoty – oto konsyderacje [uwagi], które mnie trapiły. Lecz trwając przy swoim zdaniu, że w walce z mocniejszym nieprzyjacielem, bez żadnego zabezpieczenia, jedna tylko zuchwałość zbawić może. będąc już blisko baterii i huzarów zakomenderowałem :
    „Za broń! Na bagnety!” – i rozkazałem doboszom bić krok do nacierania (pas de chargé).
    Ta zmiana takie źrebiła na nieprzyjacielu wrażenie, że i bateria, i jazda zaczęły w nieładzie umykać w tył, gdzie je las wkrótce zasłonił i naszej pogoni koniec położył. Piechota nieprzyjacielska rozsypała się po lesie pojedynczo; przekonaliśmy się o tym, słysząc przez całą noc strzały ręcznej broni we wszystkie strony po lesie.
    Za: Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, zeszyt 11: Polska sztuka wojenna w latach 1796-1815, oprac. M. Krwawicz, G. Zych, Warszawa 1955, str. 119-121.

    Opuszczenie Warszawy przez wojska księcia Józefa Poniatowskiego w świetle relacji Romana Sołtyka
    Nazajutrz, 21, dwaj wodzowie zjechali się znowu. Ułożyli punkty zasadnicze umowy, na skutek której wojska polskie ewakuować miały Warszawę. Arcyksiążę nie chciał zrazu przystać na wszystkie żądania Poniatowskiego, lecz spostrzegłszy w jego orszaku jeźdźców pospolitego ruszenia ubranych po cywilnemu i uzbrojonych lancami, nie mógł ukryć doznanego wrażenia. Poznał z tego, że wojna mogła stać się narodową. Chcąc zaś za wszelką cenę uniknąć tej ostateczności, pośpieszył zawrzeć układ, który opiewa, że: „W przeciągu 48 godzin wojsko ustąpi ze stolicy, przez cały ten czas przerwane zostaną wszelkie kroki wojenne. Po upływie tego terminu Austriacy zajmą stolicę, lecz nie będą mogli nakładać na mieszkańców żadnych kontrybucji wojennych. Urzędnicy cywilni, Polacy i Sasi, oficerowie i żołnierze francuscy mają pięć dni pozostawionych sobie do opuszczenia miasta. Armia polska ma prawo zabrać broń i amunicję będącą w Warszawie. Powierzono wreszcie szlachetnej opiece wojska austriackiego chorych i ranionych, którzy, po przyjściu do zdrowia, będą mogli powrócić do swoich oddziałów. Osoby, własności i kościoły wszystkich wyznań będą szanowane”. Umowę tę podpisano 21 kwietnia o godzinie piątej po południu.
    Pogrążyła ona w smutku wojsko i mieszkańców Warszawy. Książę sam czynił sobie z tego powodu gorzkie wymówki i tymi słowy zwrócił się do generała Pelletier, który przyszedł po rozkazy:
    — Generale, lękam się, czy nie podpisałem mojej niesławy. Pelletier odpowiedział:
    — Mości książę, bądź spokojnym. Sprawa Polski nie straci, lecz zyska na tej umowie. Przeszedłszy na prawy brzeg Wisły, będziesz mógł działać swobodniej, Austriacy zaś uwiężą w Warszawie znaczną część wojsk swoich.
    Za: R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, tom 1., Kraków 1984, str. 301.

    Sejm polski w przededniu wojny 1812 r.
    Dnia 26 czerwca 1812 r. zaczął się sejm ze zwykłą uroczystością. Miał kazanie ksiądz Woronicz, w wielu miejscach pełne życia i ognia wymowy, lecz długie i płaczliwym tonem powiedziane (...)
    Izba miała postać wspaniałą, programma sekretne dyrygowało aktorów. Wszystko szło największym porządkiem. Ostrowski, prezes senatu i ks. Czartoryski, półtora wieku we dwóch liczący, pełni zasługi wzbudzali rzewne uczucia.
    Tu admirować należy zręczność Napoleona, autora całego dramatu (…)
    O godz. 6 był obiad u ks. Czartoryskiego, marszałka sejmowego, obiad dla całego sejmu, rządu, znaczniejszych obywateli. Obiad ten dano na cztery stoły, każdy po 70 osób.
    Właśnie gdy miano siadać, przyszła proklamacja cesarska w następujących słowach.
    „Żołnierze!
    Druga wojna polska zaczęta, pierwsza skończyła się w Friedland i Tylży. W Tylży przysięgała Moskwa wieczne przymierze Francji, wojnę Anglii. Gwałci dzisiaj swoje przysięgi. Nie chce dać żadnej sprawy z niepojętego postępowania swego, póki orły francuskie nie wrócą nad Ren, zostawiając sprzymierzeńców na jej woli i łasce. Moskwa popchnięta jest przez fatalne wyroki. Spełni się wkrótce jej przeznaczenie. Rozumież ona, żeśmy się odrodzili od siebie samych! Nie jesteśmyż już więcej żołnierzami spod Austerlicu? Stawia się nas między hańbą a wojną. Wybór nie może być trudnym. Idźmy więc naprzód! Przechodźmy Niemen, nieśmy wojnę na ziemie jej. Druga wojna polska równą chwalą okryje oręż polski, jak pierwsza, lecz pokój, jaki zawrzemy, przyniesie ze sobą trwałą rękojmię i położy koniec nieszczęsnemu wpływowi, który Moskwa od lat 50 nie przestaje przywłaszczać do sprawy Europy.
    W głównej naszej kwaterze w Wiłkowiszkach, dnia 22 czerwca 1812.” W najsprawiedliwszej wojnie najzwięźlej i najkrócej mówi cesarz. Wspomnienie trzykrotne Polski nie jest bez przyczyny.
    Za: Polska w latach 1795-1864. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, wybór i opracowanie I. Rusinowa, Warszawa 1986, str. 69-70.
  • Kraków: Zajęcie Krakowa przez wojska polskie i rosyjskie według wspomnień Ambrożego Grabowskiego
    Rano dnia 15 lipca, około godz. 4-tej, przebudził mnie turkot kół po bruku prędko pędzącej bryczki. Wyjrzałem oknem i spostrzegłem oficera polskiego siedzącego w tej bryczce, który z ulicy Grodzkiej udawał się na Rynek, a około niego czterech ułanów polskich cwałujących. Zebrawszy się naprędce, pośpieszam ku Kleparzowi, dokąd także dążył, kto w Boga wierzył. Wychodzę za rogatki za Św. Florianem, a tam już stała piechota polska, która w ten moment przy odgłosie bębnów ruszyła do miasta. Gdym przybył ku bramie Floriańskiej, ujrzałem oddział jazdy polskiej spieszno idącej z ulicy Długiej do bramy Sławkowskiej i razem spostrzegłem szwadron huzarów moskiewskich, stojących w szyku na Kleparzu. Nie bawiąc, biegniemy w Rynek krakowski, a za chwilę zaczęła się wysypywać z ulic piechota, jazda i artyleria polska, które stają w Rynku, jak również kłusem z ulicy Grodzkiej do Rynku tłoczy się jazda, piechota i artyleria konna rosyjska. Po niedługiej przerwie zjawia się i ks. Józef Poniatowski, otoczony głównym sztabem, przy nim generałowie Dąbrowski, Zajączek i inni, poprzedzeni oddziałem guidów [rodzaj kompanii honorowej]. Tuż pod kościółkiem Św. Wojciecha zastępuje drogę księciu-dowódcy Magistrat i znakomitsi obywatele miasta Krakowa, oddając mu klucze do bram miasta. Krótko zabawił książę przy tej delegacji, gdyż nagliła potrzeba wydawania dalszych rozkazów i rozporządzeń, wskutek których kolumna ułanów polskich popędziła do ulicy Grodzkiej, dążąc na Podgórze na prawy brzeg Wisły. Podgórze bowiem, stosownie do umowy dnia poprzedniego z arcyksięciem Ferdynandem, miało zająć wojsko polskie i razem taką przestrzeń miejsca za Podgórzem, jaka była potrzebną na rozwinięcie się całego korpusu polskiego. W ulicy Grodzkiej wojsko polskie napotkało się z ciągnącym do miasta od Podgórza wojskiem rosyjskim, skąd powstało wielkie zamieszanie, a nareszcie oba wojska tak się ciasno zeszły, w stojącej jeszcze wówczas Grodzkiej bramie, że ułani polscy nie mogli się za tę bramę na Stradom dostać i aż boczną bramą wokoło zamek obiegli udając się za Wisłę.
    Zjawienie się wojsk rosyjskich w Krakowie, jak było niespodziewane, tak też i niemiłe, aż wreszcie dało powód do wniosku, że Austriacy nie dotrzymali umowy i onych dla zwiększenia trudności sprowadzili. W krótkiej chwili Rynek krakowski tak się obu wojskami, piechotą i jazdą zapełnił, że pomimo znacznej obszerności jego ani ruszyć się nie było można.
    Po południu, aż do wieczora trwało rozlokowanie tymczasowe wojsk na kwaterach w mieście i na przedmieściach. Umowa, czyli rozejm z arcyksięciem Ferdynandem, kończyć się miała w dniu następnym, kiedy tymczasem przybiegł w nocy kurier francuski z głównej kwatery cesarza Napoleona, donosząc o zawieszeniu broni, wskutek warunków którego wojska z sobą walczące miały z obu stron pozostawać w tych stanowiskach, jakie w tej chwili zajmowały; z tego zatem powodu cała postać wypadków się zmieniła. Według kombinacji z generałem Suworowem, dowódcą przybyłych do Krakowa wojsk rosyjskich, synem owego starego i pamiętnego z czasów upadku Polski Suworowa, Moskale zajęli kwaterami Stradom, Kazimierz, Podgórze i cały prawy brzeg Wisły; Polacy stanęli na kwaterach w mieście pod Grodzką bramą, tudzież na wszystkich przedmieściach i wsiach okolicznych na lewym brzegu Wisły. Ks. Poniatowski założył kwaterę główną swoją w pałacu pod Krzysztoforami, a generał Suworow stanął kwaterą w pałacu Spiskim obok niego. W Rynku ustawiono baraki, czyli budy drewniane (były to kramy jarmarczne), w których mieścili się żołnierze polscy, a w osobnych znowu Moskale. Główny odwach polski był przed pałacem pod Krzysztoforami, a rosyjski przed generałem Suworowem. Armaty polskie stały przy kościółku Św. Wojciecha, naprzeciwko ulicy Grodzkiej, a rosyjskie pod kościołem Panny Marii; liczne zaś pikiety jazdy tak polskiej, jak i rosyjskiej, obozowały w kilku stanowiskach pośród Rynku, tak się stykając z sobą, że trudno było przejść pomiędzy nimi; stąd też na Rynku tak było nieczysto, że ten wydawał się jak wielka obora i musiano spędzać fury miejskie, żeby te barłogi i nawóz zbierały i wywoziły.
    Za: Polska w latach 1795-1864. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, wybór i opracowanie I. Rusinowa, Warszawa 1986, str. 64-66.

    Wkroczenie wojsk polskich do Krakowa w świetle raportu księcia Józefa Poniatowskiego
    (…) rozkazałem natychmiast wyruszyć wojsku i o godzinie szóstej rano szef szwadronu hrabia Włodzimierz Potocki stanął przy bramie Krakowa na czele jednego plutonu.
    Znalazł tam jenerała Sievers [dowódca oddziałów rosyjskich], który rzekł do niego:
    — Rozkazano mi wzbronić panu wstępu do miasta. Szef szwadronu, hrabia Potocki, odpowiedział:
    — A ja mam rozkaz wnijść do niego w imieniu najjaśniejszego cesarza Francuzów i spodziewam się, że mnie pan jenerał nie zechcesz zmuszać, abym przemocą drogę sobie otworzył.
    (…)
    Tak stały rzeczy, gdym wjechał do miasta z moim głównym sztabem. Widziałem na rynku 12 armat rosyjskich wyrychtowanych przeciw ratuszowi. Przybywszy do ulicy prowadzącej na most, zastałem ją zamkniętą przez szwadron huzarów rosyjskich w szyku bojowym, tyłem obróconych do nieprzyjaciela [Austriaków]; szwadron nie chciał mnie przepuścić i musiałem otworzyć sobie przejście, potrącając koniem tych, którzy mi drogę zastępowali. (…)
    Jeszcze nie wiedziałem o okolicznościach, jakie poprzedziły wejście wojsk rosyjskich. Najznamienitsi obywatele udali się do mnie i opowiedzieli mi wszystko, co się stało.
    Pokazuje sią z ich opowiadania:
    1. Że przez ten czas, gdy jenerałowie austriaccy umawiali się z jenerałem Rożnieckim, wysłali czym prędzej po oddział wojska rosyjskiego, żeby go wpuścić do miasta przed wnijściem wojsk naszych, że dnia 14 wieczorem weszły dwa oddziały piechoty kozaków i dragonów, że ich przyprowadził pułkownik austriacki Latour i sam wskazał im, jakie stanowiska zająć mają.
    (…)
    3. Że wojska rosyjskie, wszedłszy do miasta bez żadnej umowy, pozwoliły cofnąć się Austriakom i wypuściły spokojnie wszystkich, a mianowicie czterech jenerałów.
    (…)
    Wojska moje zebrały się pod Krakowem, nie wiem, co uczynią Rosjanie, lecz dzisiejsze wypadki dostatecznie dowiodły, jak niebezpieczną byłoby rzeczą stanąć między nim i nieprzyjacielem. Położenie moje tym jest przykrzejsze, że teraz niepodobna mi puszczać się w pogoń za uchodzącym.
    Za: R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, tom 1., Kraków 1984, str. 301.
  • Źródło: Contentplus.pl, licencja: CC BY-SA 3.0.
    Polecenie 2

    Oceń strategię prowadzenia wojny z Austrią przez księcia Józefa Poniatowskiego podczas wojny w 1809 roku.

    RT2n8RXOQ0QiC
    Oceń strategię prowadzenia wojny z Austrią przez księcia Józefa Poniatowskiego podczas wojny w 1809 r. (Uzupełnij).
    Polecenie 3

    Wyjaśnij przyczyny zagłady Wielkiej Armii.

    RMGqNhvw6q6QT
    Wyjaśnij przyczyny zagłady Wielkiej Armii. (Uzupełnij).