Przeczytaj
Pustelnia poety
O mojej pustelni z nawoływaniemWłóż, włóżcie papierowe kwiaty do czajników,
pociągajcie za sznury od bielizny
i za dzwony butów
na odpust poezji
na nieustanne uroczyste zdziwienie…!
Cóż to za dziwne wezwanie, sekretna instrukcja kończy wiersz Mirona Białoszewskiego O mojej pustelni z nawoływaniem? Utworem tym trzydziestoczteroletni wówczas poeta zamknął jeden ze swoich najbardziej znanych cykli poetyckich Szare eminencje zachwytu, zamieszczony w debiutanckim tomie Obroty rzeczy (1956). Wiersz ma charakter wypowiedzi programowej, jego podmiotem jest przecież ktoś, kto „ma się za poetę”, a swoje liryczne „ja” ukrywa pod zabawną maską niby to biblijnego „pustelnika”. Dziwny ten anachoretaanachoreta i dziwne jego praktyki. Mieszka w „numerowanej grocie” pod drzewem „ze sznurków”, modli się do ściany, widelca i kurzów, bez żadnego praktycznego powodu zapala i gasi światło, w ciemnościach nasłuchuje odgłosów zza okna. Na dodatek, wbrew pustelniczej regule, zaprasza czytelników do siebie (wszystkich razem i każdego z osobna), pragnie wciągnąć w swoje tajemnicze obrządki, uczynić artystami. Bardzo to dla Białoszewskiego charakterystyczne! We wspomnieniach ludzi, którzy znali poetę, przyjaźnili się z nim i odwiedzali go w jego „numerowanej grocie” (czyli mieszkaniu), stale powraca ten sam motyw: przy nim każdy mógł poczuć się poetą. Rady autora Obrotów rzeczy brzmią jednak dość osobliwie…
Chyba nie wystarczy włożyć do czajnika papierowy kwiat, pociągać za rozwieszone w pokoju sznury od bielizny, bawić się butami, by zostać artystą. A może wyliczone tu czynności to tylko metafora, która wskazuje, jak o poezji myśli sam Białoszewski (cudowne kuglarstwo), skąd czerpie swoje natchnienia (jarmark, odpust), gdzie bije źródło jego wczesnej twórczości (kultura ludowa)?
Owszem, jednak wskazówki poety należy traktować zupełnie dosłownie, gdyż właśnie takie przedmioty gromadził on w swoim domu, właśnie tak urządzał swoją „grotę” w Warszawie na Poznańskiej, potem przy placu Dąbrowskiego i na Lizbońskiej, w ten sposób wreszcie spędzał w niej czas, o czym świadczą liczne świadectwa, fotografie, a nawet fragmenty kronik filmowych. Na jednym z takich minutowych filmików poeta siedzi w fotelu, a nad nim zwiesza się gałąź o malowniczych kształtach przymocowana do ściany. Obok wisi stary, uszkodzony krzyż, widać też odpustowe aniołki, ornat katolickiego kapłana, żydowski świecznik…
Domowy teatr
Żeby uchwycić charakter i cel artystycznych manipulacji zwykłym przedmiotem, warto wspomnieć o rekwizytach w domowym teatrzyku Białoszewskiego i jego przyjaciół (Teatr na Tarczyńskiej, potem Teatr Osobny). Na niewielką scenkę, która mieściła się w alkowie, aktorzy (niezawodowi, w tym gronie sam poeta!) wynosili różne przedmioty domowego użytku: grzebień, solniczkę, żelazko, druciak, ramę od obrazu. Wszystkie one „grały” jakąś rolę, to znaczy, będąc sobą, udawały (niczym aktor!) coś zupełnie innego. Żelazko – kielich mszalny, druciak – koronę, przy czym ilość skojarzeń i ról była praktycznie nieograniczona. Ciekawe, że tego typu teatralne metamorfozy przedmiotów projektował nie tylko poeta (jako autor sztuk i ich reżyser), ale inicjowali je także sami bohaterowie spektakli. Na przykład w Wyprawach krzyżowych (1956) rycerz Baldwin wnosił na scenę kołnierz zakonny jako lampę, by po chwili przemówić do niej z wielką czułością zakochanego poety: Moja oliwna przyjaciółko… miso samotnych z namiotu… korono ulotna…
Większość wierszy z cyklu Szare eminencje zachwytu to zapis podobnych sytuacji i monologów, odgrywanych przez samego poetę w zaciszu czynszowej „groty”.
Oto wchodzi do pokoju wypełnionego powszednimi sprzętami, zasłania okno, gasi lub zapala światło, słowem – aranżuje rodzaj domowego spektaklu i już po chwili jego mieszkanie zamienia się w magazyn kontemplacjikontemplacji.
Sztuki piękne mojego pokojuWieczorem
dotknąć kroju krzesła –
brzdąknąć na linii siennika –
posmakować suchy okruch sufitu –
to wpadają stadami
wszystko co się skojarzy
jak ćmy –
czego by nie pomyśleć.
Tyle ich! Tyle ich!
Domysły rzeczywistości
Choć krzesło, siennik, okruch sufitu same w sobie nie są czymś wyjątkowym, w sposób wyjątkowy się je tu traktuje – krzesło jak muzealny eksponat, siennik jak instrument, okruch jak tajemniczą strawę (nawet samą hostię), a wszystko po to, by obudzić w wykonawcy tych zwykłych‑niezwykłych czynności mnóstwo myśli i skojarzeń. Podmiot wiersza nazwie je domysłami rzeczywistości i właśnie w tym wyrażeniu kryje się cel aranżowanych przez niego – i przez samego poetę – domowych spektakli.
Chodzi więc nie o sam przedmiot, ale o twórczą aktywność tego, kto bierze przedmiot do ręki, dotyka go, patrzy nań, nawet go smakuje, a przy tym pozwala pracować swojej wyobraźni. Mówiąc o naturze poezji, Białoszewski od początku koncentrować się będzie nie na dziele i nawet nie na akcie twórczym, ale na działaniu akt ten poprzedzającym, zrodzonym z artystycznego natchnienia. W debiutanckim tomie poety wyrażają je takie pojęcia, jak „zdziwienie”, „zachwyt”, „radość”. Bez nich – przekonuje Białoszewski – bez filozoficznego zdziwienia wszystkim, co otacza człowieka, bez religijnego zachwytu nad każdą, nawet najzwyklejszą cząstką bytu, wreszcie bez radości obcowania z sobą samym, innymi ludźmi, wszelkimi rzeczami i zjawiskami nie ma szans na prawdziwą poezję! Największą przeszkodą w jej uprawianiu, jak wynika z wiersza Sztuki piękne mojego pokoju, nie jest brak artystycznych kompetencji, ale – „do rzeczy przyzwyczajenie”, czyli zanik spontanicznego, wolnego od jakiejkolwiek rutyny, afirmatywnegoafirmatywnego spojrzenia na rzeczywistość.
W kolejnych wierszach z tomu Obroty rzeczy Białoszewski afirmuje świat bliski na wyciągnięcie ręki w sposób bardzo oryginalny – zderza „niski” przedmiot opisu z wysokim stylem poetyckiej wypowiedzi. Na cześć uniesionej do światła łyżki durszlakowej układa quasiquasi-kościelny hymn, na cześć obserwowanej od dołu szafy – niby‑operową arię, stale inkrustującinkrustując swoje liryczne monologi o buraku, piecu czy podłodze formułami biblijnymi i liturgicznymi. Najstarsza, antyczna tradycja poetycka chwyt taki zalicza do arsenału środków komicznych i parodystycznychparodystycznych, ale Białoszewski nadaje mu inny charakter. Owszem, jawnie bawi się regułami wzniosłych stylów i gatunków, ale jego „parodie” i „groteski” nigdy nie tracą uroczystego charakteru. Białoszewskiemu udało się stworzyć zupełnie wyjątkowy styl, w którym powaga miesza się z komizmem, wzniosłość z ironią, brzydota z pięknem, to, co święte, z tym, co świętości całkowicie pozbawione.
Słownik
(łac. abstractio – odrywanie) – kierunek w sztuce, który eliminuje wszelkie przedstawienia mające bezpośrednie odniesienie do form lub przedmiotów obserwowanych w naturze (antymimetyzm). Malarze abstrakcjoniści odrzucali figuratywność na rzecz wewnętrznej konstrukcji obrazu – układu linii, plam barwnych, form geometrycznych
(łac. affirmativus – twierdzący) – uznający coś, aprobujący, pozytywny
(gr. anachōrētḗs) – mnich pustelnik, samotnik, człowiek świątobliwy, żyjący w odosobnieniu, praktykujący ascezę
(łac. przeciwdawka) – środek zaradczy na coś, odtrutka
(łac. dissonans – różnie brzmiący) – rażące zakłócenie harmonii, sprzeczność
(ang. wydarzenie) – wydarzenie, działanie artystyczne o nieustalonym scenariuszu, podejmowane w zaskakujących okolicznościach, wobec nie zawsze świadomych widzów, z improwizującym artystą w roli głównej. Materią happeningu jest czyste „dzianie się”
(łac. conceptus = koncept, pomysł) – powstały w latach 60. kierunek, w którym pomysł, idea dzieła jest ważniejsza niż realizacja. Konceptualiści kładli nacisk na przekaz myślowy, natomiast nie interesowały ich problemy warsztatowe
(łac. incrusto – powlekam, zdobię) – technika zdobnicza polegająca na układaniu na powierzchni przedmiotu wzorów, np. z masy perłowej, metali; też: motyw zdobniczy wykonany tą techniką
(łac. contemplatio – przyglądanie się, rozważanie) – pogrążenie się w myślach, przyglądanie się czemuś w skupieniu; w mistycyzmie: modlitwa wewnętrzna
neologizm Białoszewskiego oznaczający „ironię Mirona”. Połączenia dwóch pierwszych głosek słowa może także sugerować zwrotny charakter „mironii”, czyli autoironię. Przejawiała się ona najczęściej w literackiej zabawie Białoszewskiego własnym wizerunkiem poety‑dziecka, poety‑anachorety (pustelnika) czy poety – niepiśmiennego prostaczka
(ang. stojący z dala) – człowiek nieakceptowany przez jakąś społeczność lub sam się od niej izolujący
(gr. parōidía) – wypowiedź lub utwór będące ośmieszającym naśladowaniem jakiegoś stylu, dzieła, gatunku literackiego itp.
(ang. wykonanie) – sytuacja artystyczna, której przedmiotem i podmiotem jest performer – artysta występujący przed publicznością jest tu zarówno twórcą, jak i materią sztuki
(lingwistyka – nauka zajmująca się badaniem języków, językoznawstwo; od łac. lingua – język) – na przełomie lat 50. i 60. rozwinął się w Polsce wpływowy kierunek poezji określanej jako poezja lingwistyczna. Poeci (Miron Białoszewski, Tymoteusz Karpowicz, Zbigniew Bieńkowski, Witold Wirpsza i in.) przyjęli założenie, że głównym celem poezji jest wypróbowywanie możliwości języka (obnażenie jego słabości, a wykorzystanie siły). Traktowali go jako instrument podejrzany, który potrafi spychać użytkownika na manowce ekspresji i komunikacji, a niekiedy paraliżować jego kontakt z innymi ludźmi
(łac. jak gdyby) – jakby, rzekomo, pozornie, prawie; pierwszy człon wyrazów złożonych tworzący nazwy i określenia osób, rzeczy lub zjawisk, które są czymś tylko pozornie lub nie są tym w ogóle