Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
RkXRJhiZNl1qF1
Tiziano Vecelli, Syzyf, 1548‑1549,
domena publiczna

Esej Alberta Camusa Mit Syzyfa ilustruje jego poglądy na temat losu ludzkiego. Punkt wyjścia do tych rozważań stanowi mitycznamitmityczna historia Syzyfa – człowieka skazanego przez bogów na wieczne wtaczanie pod górę głazu, który tuż przed szczytem wymyka mu się z rąk i stacza w dół. Syzyf nie może zmienić swojego losu. Mimo absurdalności wysiłku nie zostaje jednak pokonany, jest w pewnym sensie zwycięzcą, a jego tryumf wynika ze świadomości i akceptacji swego przeznaczenia.

Ten mitologiczny motyw pojawia się także w jednej z najsłynniejszych powieści Camus, Dżumie. Na tle świętujących pokonanie epidemii mieszkańców Oranu wyróżnia się postać doktora Rieux przedstawiona jako współczesny odpowiednik Syzyfa. Obu bohaterów łączy świadomość absurdu, w jaki uwikłany jest człowiek, a także nieuchronnej porażki wszelkich jego wysiłków i walk z losem. Heroizm polega na podejmowaniu walki pomimo wszystko. Kategoria zwycięstwa zawiera się w poczuciu odpowiedzialności za swoje człowieczeństwo, w dorastaniu do prawdy dotyczącej tego, że ludzi powinno się podziwiać, a nie nimi pogardzać.

RQawQXtSkBbvA1
Miedzioryt przedstawiający doktora Schnabla [tj. doktora Dzioba], lekarza dżumy w XVII‑wiecznym Rzymie. Poniżej satyryczny poemat. 1656, domena publiczna.

Mieszkańcy Oranu to najczęściej ludzie, którzy w obliczu dżumy przyjmowali postawę bierną, byli bezsilni wobec ogromu nieszczęścia, często zachowywali się tak, jakby zarazy nie było lub nawet próbowali wyciągnąć z niej korzyści dla siebie. Doktor Rieux przez cały czas trwania dżumy walczył z nią pomimo świadomości ponoszenia klęski. Po zakończeniu epidemii podjął inny wysiłek: postanowił napisać opowiadanie, które tu się kończy, żeby nie należeć do tych, co milczą. Doktor Rieux jako jedyny ma świadomość, że walka ze złem nigdy się nie kończy, a jego wiedza o istniejącym zagrożeniu nie powoduje zaniechania walki. Solidaryzuje się z ludźmi nieświadomymi zagrożenia, usprawiedliwiając ich tym, że „ludzie są zawsze tacy sami”. Widzi w nich „siłę i niewinność”, czyli umiejętność zapominania, dlatego sam bierze na barki brzemię odpowiedzialności.

Albert Camus Mit Syzyfa

Bogowie skazali Syzyfa na nieprzerwane wtaczanie skały aż na szczyt góry, skąd głaz spadał swoim własnym ciężarem. Myśleli nie bez racji, że nie ma kary straszliwszej niż praca bezużyteczna i beznadziejna. (...) Mity zrodziły się po to, aby wyobraźnia mogła je ożywiać. Jeśli idzie o ten, widzimy tylko cały wysiłek napiętego ciała, żeby podźwignąć olbrzymi głaz, potoczyć go, pomóc mu wspiąć się po ścianie już stokroć przebywanej; widać wykrzywioną twarz, policzek przyklejony do kamienia, wysiłek ramienia podpierającego masę pokrytą gliną, stopy nadającej kierunek, ponowienie wysiłku ramion, całkiem ludzką pewność dwóch rąk pełnych ziemi. Wreszcie po tym długim wysiłku, mierzonym przestrzenią bez nieba i czasem bez głębi, cel zostaje osiągnięty. Syzyf spogląda wtedy na głaz, który stacza się w przeciągu kilku chwil ku tym dolnym rejonom, skąd trzeba go będzie wtoczyć ponownie na szczyt. I schodzi na równinę. Syzyf interesuje mnie właśnie podczas tego powrotu, tej pauzy. Twarz, która mozoli się tak blisko kamieni, już sama jest kamieniem. Widzę tego człowieka, jak schodzi krokiem ciężkim, ale równym ku męce, której końca nie pozna. Ta chwila, która jest jakby czasem nabrania oddechu i która powraca równie pewnie jak jego nieszczęście, ta chwila, ta godzina jest momentem świadomości. (...) Syzyf, proletariusz bogów, bezsilny i zbuntowany, zna w całej rozciągłości swoją nędzną dolę; o niej to myśli podczas schodzenia. Jasnowidzenie, które miało być jego męką, obejmuje zarazem jego zwycięstwo. Nie ma przeznaczenia, którego by się nie dało przezwyciężyć pogardą. Jeśli w pewne dni schodzenie takie odbywa się w bólu, może ono także odbywać się w radości. To słowo nie jest niewłaściwe. (...) Szczęście i absurd są dziećmi tej samej ziemi, są nierozłączne. (...) Przeznaczenie jest sprawą ludzką, która musi być rozstrzygnięta przez ludzi. Tu kryje się cała cicha radość Syzyfa. Jego los należy do niego, a jego głaz jest jego własnością... Pozostawiam Syzyfa u podnóża góry. Zawsze odnajduje się swoje brzemię. Ale Syzyf poucza o wyższej wierności, która zaprzecza istnieniu bogów i podnosi skały. On także sądzi, że wszystko jest dobrem... Sama walka w drodze na szczyty wystarcza, aby wypełnić serce człowieka. Trzeba sobie wyobrażać Syzyfa szczęśliwego.

cyt Źródło: Albert Camus, Mit Syzyfa, [w:] tegoż, Mit Syzyfa i inne eseje, tłum. Joanna Guze, Warszawa 2004.
Albert Camus Dżuma

Ciekawe wypadki, które są tematem tej kroniki, zaszły w 194. r. w Oranie. Według powszechnego mniemania nie były one tu na swoim miejscu, wykraczały bowiem nieco poza zwyczajność. W istocie, na pierwszy rzut oka Oran jest zwykłym miastem i niczym więcej jak prefekturą na wybrzeżu algierskim.
Miasto trzeba przyznać jest brzydkie. Wygląda spokojnie i dopiero po pewnym czasie można zauważyć, co je odróżnia od tylu innych miast handlowych pod wszystkimi szerokościami. Jakże wyobrazić sobie na przykład miasto bez gołębi, bez drzew i ogrodów, gdzie nie uderzają skrzydła i nie szeleszczą liście, miejsce nijakie, jeśli już wyznać całą prawdę? Zmiany pór roku czyta się tylko w niebie. Wiosnę oznajmia jedynie jakość powietrza lub koszyki kwiatów, które drobni sprzedawcy przywożą z okolicy: wiosnę sprzedaje się na targach. W lecie słońce zapala zbyt suche domy i pokrywa mury szarym popiołem; wówczas można żyć tylko w cieniu zamkniętych okiennic. Jesienią natomiast potop błota. Pięknie bywa tylko zimą.
Najdogodniej można poznać miasto starając się dociec, jak się w nim pracuje, jak kocha i jak umiera. W naszym małym mieście, może za przyczyną klimatu, wszystko to robi się razem, z miną jednako szaleńczą i nieobecną. To znaczy, że ludzie tu się nudzą i starają się nabrać przyzwyczajeń. Nasi współobywatele dużo pracują, ale zawsze po to, by się wzbogacić. Interesują się przede wszystkim handlem i zajmują się głównie, jak to sami nazywają, robieniem interesów. Oczywiście mają również upodobania do prostych radości, lubią kobiety, kino i kąpiele morskie. Bardzo jednak rozsądnie zachowują sobie te przyjemności na sobotę wieczór i na niedzielę, usiłując w inne dni tygodnia zarobić dużo pieniędzy. Wieczorem, po wyjściu z biur, spotykają się o umówionej godzinie w kawiarniach, przechadzając po tym samym bulwarze albo siadają na swych balkonach. Pragnienia młodszych są gwałtowne i krótkie, a grzechy starszych nie wykraczają poza związki amatorów kręgli, bankiety stowarzyszeń i zebrania, gdzie gra się grubo w karty. Można zapewne powiedzieć, że nie są to osobliwości naszego miasta i że, razem wziąwszy, wszyscy nasi współcześni są tacy. Bez wątpienia, nic dziś bardziej naturalnego niż ludzie pracujący od rana do wieczora, którzy potem przy kartach, w kawiarni i na gadaniu tracą czas, jaki pozostał im do życia. Ale są miasta i kraje, gdzie ludzie od czasu do czasu podejrzewają istnienie czegoś nowego. Na ogół nie zmienia to ich życia. Ale zaznali podejrzeń, a to zawsze jest wygrana. Natomiast Oran jest wyraźnie miastem całkowicie nowoczesnym, a zatem nie jest rzeczą konieczną określać dokładnie, w jaki sposób kochają się u nas. Mężczyźni i kobiety albo łączą się pospiesznie w tym, co nazywa się aktem miłosnym, albo powoli przyzwyczają się do siebie. Między tymi krańcami często nie ma środka. To także nie jest oryginalne. W Oranie, jak gdzie indziej, z braku czasu i zastanowienia trzeba kochać nie wiedząc o tym.
Bardzo oryginalna w naszym mieście jest trudność, z jaką przychodzi tu umierać. Trudność nie jest zresztą właściwym słowem i raczej należałoby mówić o niewygodzie. Nigdy nie jest przyjemnie chorować, ale są miasta i kraje, gdzie można w pewien sposób popuścić sobie cugli. Choremu trzeba łagodności, pragnie znaleźć jakieś oparcie, to naturalne. W Oranie jednak klimat, waga załatwianych interesów, błaha dekoracja, szybki zmierzch i jakość rozrywek – wszystko wymaga dobrego zdrowia. Chory czuje się tu bardzo samotny.

Pomyślcie więc o kimś, kto ma umrzeć w pułapce, oddzielony od innych setkami ścian trzeszczących od żaru, gdy w całej chwili cała ludzkość rozmawia przez telefon lub w kawiarniach o wekslach, frachtachfrachtfrachtach morskich i dyskontach. Zrozumcie, jak niewygodna jest śmierć, nawet nowoczesna, jeśli zjawi się niespodziewanie w skwarnym mieście. Tych kilka uwag daje wystarczające pojęcie o Oranie. Zresztą nie należy w niczym przesadzać. Trzeba tylko podkreślić banalny wygląd miasta i życia. Czas jednak mija tu łatwo, skoro tylko nabierze się przyzwyczajeń. Z chwilą gdy nasze miasto zacznie sprzyjać przyzwyczajeniom, można powiedzieć, że już wszystko jest dobrze. Pod tym względem życie na pewno nie jest zbyt pasjonujące. Ale przynajmniej nie ma u nas nieporządku. Toteż nasza ludność, szczera, sympatyczna i aktywna, zawsze budziła w podróżnych rozsądny szacunek. To miasto, pozbawione malowniczości, roślinności i duszy, w końcu staje się odpoczynkiem i człowiek zapada tu wreszcie w sen. Należy jednak dodać, że zaszczepiono je w niezrównanym pejzażu, pośrodku nagiego płaskowzgórza otoczonego świetlistymi dolinami nad zatoką o doskonałym rysunku. Można tylko żałować, że miasto zbudowano tyłem do zatoki, niepodobna więc dostrzec morza, którego zawsze trzeba szukać.

cyt2 Źródło: Albert Camus, Dżuma, Warszawa 1960.
Albert Camus Dżuma

Z ciemnego portu wzlatywały rakiety towarzyszące oficjalnym zabawom. Miasto powitało je długim i głuchym okrzykiem. Cottard, Tarrou, ona, wszyscy, których kochał i stracił, martwi lub winni, byli zapomniani. Stary miał rację, ludzie są zawsze tacy sami. Ale w tym była ich siła i ich niewinność, i mimo całego bólu Rieux czuł, że tu z nimi się łączy. Wśród mocniejszych i dłuższych teraz okrzyków, które echo niosło aż do stóp tarasu, w miarę jak coraz więcej różnokolorowych bukietów pojawiało się na niebie, doktor Rieux postanowił napisać opowiadanie, które tu się kończy, żeby nie należeć do tych, co milczą, żeby świadczyć na korzyść zadżumionych, żeby zostawić przynajmniej wspomnienie niesprawiedliwości i gwałtu, jakich doznali, i powiedzieć po prostu to, czego można się nauczyć, gdy trwa zaraza: że w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę. Wiedział jednak, że ta kronika nie może być jednak kroniką ostatecznego zwycięstwa. Może być tylko świadectwem tego, co należało wypełnić i co niewątpliwie powinni wypełniać nadal, wbrew terrorowi i jego niestrudzonej broni, mimo rozdarcia osobistego, wszyscy ludzie, którzy, nie mogąc być świętymi i nie chcąc zgodzić się na zarazy, starają się jednak być lekarzami. Słuchając okrzyków radości dochodzących z miasta, Rieux pamiętał, że ta radość jest zawsze zagrożona. Wiedział bowiem to, czego nie wiedział ten radosny tłum i co można przeczytać w książkach, że bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, że może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony w meblach i bieliźnie, że czeka cierpliwie w pokojach, w piwnicach, w kufrach, w chustkach i w papierach, i że nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście.

cyt2 Źródło: Albert Camus, Dżuma, Warszawa 1960.

Słownik

dżuma
dżuma

ciężka choroba zakaźna przenoszona na człowieka ze szczurów za pośrednictwem pcheł, objawia się obrzękiem węzłów chłonnych i niewydolnością krążenia

esej
esej

(fr. essai – doświadczenie, próba) – gatunek paraliteracki, łączący formy narracyjne, liryczne, z retorycznymi i naukowymi, a także z refleksją i rozważaniem problemów

mit
mit

(gr. mýthos – opowieść, narracja) opowieść wyrażająca i organizująca wierzenia danej społeczności, często o sakralnym charakterze, odwołująca się do odległej przeszłości. Opowiada o początkach świata, o powstaniu bogów i ludzi, prezentuje dzieje znamienitych rodów. Bohaterami mitów są bogowie i ludzie. Z mitów swój początek wzięły archetypy i toposy. Mity tworzyły więź społeczną, określały obyczaje i tradycje. Inspirowały artystów wszystkich epok

fracht