Przeczytaj
Aby zrozumieć poruszane w materiale zagadnienia, zapoznaj się z materiałami:
Filozofia kontynentalna XVII wieku: racjonalizm Kartezjusza‑naukaFilozofia kontynentalna XVII wieku: racjonalizm Kartezjusza‑nauka
Filozofia kartezjańskaFilozofia kartezjańska
Filozofia kartezjańska: wątpienie metodyczneFilozofia kartezjańska: wątpienie metodyczne
Filozofia kartezjańska: dualistyczny system metafizycznyFilozofia kartezjańska: dualistyczny system metafizyczny
Kartezjusz – metafizyk
Po napisaniu Rozprawy o metodzie, Kartezjusz był mocno krytykowany przez środowiska akademickie, zarzucające mu błędy logiczne, spekulacje i podważające możliwość poznania racjonalnego. W odpowiedzi na tę krytykę Kartezjusz pisze Medytacje o pierwszej filozofii, będące pogłębieniem i rozszerzeniem problematyki zawartej w czwartej części Rozprawy o metodzie – będące też istotną jej korektą. Rozpoczyna, jak poprzednio, od stwierdzenia, że skoro nie ma jasnego kryterium odróżnienia jawy od snu, należy przeprowadzić procedurę metodycznego zwątpienia w świadectwo zmysłów, w nauki wynoszone ze szkół, we wszelkie treści świadomości. Zmienia się jednak ton argumentacji (a ostatecznie sam jej przedmiot): wątpienie dotyczy tu już nie tyle prawdziwości poznania w poszczególnych obszarach ludzkiej wiedzy (problem epistemologicznyproblem epistemologiczny), ile raczej istnienia rzeczy do obszarów tych należących. Przeprowadzone jest też bardziej drobiazgowo, a ostatecznie dotyka także samego sedna logikilogiki i matematyki. Oto pojawia się zaskakująca hipoteza „potężnego zwodziciela” (złego demona), który – przyjmijmy na próbę – miesza w umysłach ludzi tak, że podstawowe prawa logiki i matematyki wydają się im oczywiste i prawdziwe, podczas gdy w rzeczywistości mogą być błędne. Hipoteza ta, choć z pozoru tak „dziecinna” i fantastyczna, wzmacnia i radykalizuje procedurę wątpienia – Kartezjańskie wątpienie przybiera dzięki niej charakter hiperboliczny, czyli wyolbrzymiający wręcz proces wątpienia i doprowadzający go do przesady. Poprzez ten zabieg i zastosowanie tak silnej hipotezy prawa logiki przestają obowiązywać. Cóż więc pozostaje? Kartezjusz pisze:
Medytacje o pierwszej filozofii[…] po wystarczającym i wyczerpującym rozważeniu wszystkiego, należy na koniec stwierdzić, że to powiedzenie: „Ja jestem, ja istnieję”, musi być prawdą, ilekroć je wypowiadam lub pojmuję umysłem.
Zwróćmy uwagę na różnicę między takim kształtem formuły Cogito (jak się przyjęło w tradycji to powiedzenie nazywać) a jej kształtem z Rozprawy… Tutaj nie mamy do czynienia z żadnym wnioskowaniem – jest to zwykła konstatacja, zapis bezpośredniej intuicji własnego istnienia. „Punktem Archimedesowym”, niepodważalnym fundamentem wszelkiej możliwej wiedzy staje się samoświadoma pewność istnienia mojego jednostkowego bytu; przy tym warto zauważyć, że ta pewność nie jest wiecznotrwała – słówko „ilekroć” mówi o konieczności wielokrotnego podejmowania wysiłku umysłowego nakierowanego na fakt własnego istnienia.
Jakie są dalsze kroki Kartezjusza po uzyskaniu tej absolutnie pewnej podstawy? Filozof pyta: Czym jestem ja, który istnieję?
. I odpowiada: Rzeczą myślącą
; ale co to jest? Jest to rzecz, która wątpi, pojmuje, twierdzi, przeczy, chce, nie chce, a także wyobraża sobie i czuje
. Jak widać, Kartezjusz wylicza tutaj te funkcje, które przypisujemy świadomości, jednak woli (ze względu na swój racjonalizm) zaakcentować myślenie jako najogólniejszą funkcję istniejącego Ja i traktuje wszystkie pozostałe funkcje jako odmiany myślenia. Oczywiście, nie chodzi o to, że przywrócona zostaje pewność istnienia obiektów, na które funkcje te są nakierowane – istnienie tego, co sobie wyobrażamy, pojmujemy bądź czujemy, nadal tkwi w kleszczach wątpienia; pewne może być tylko to, że jako istniejąca rzecz myśląca dysponuję takimi różnymi władzami.
Dalszym krokiem filozofa jest zbadanie treści składających się na moją „rzecz myślącą”, które można nazwać moimi ideamiideami. Ponieważ twórcą wszystkich moich idei mogę być ja sam, nie można odpowiadającym im rzeczom przypisać od razu rzeczywistego istnienia, są bowiem, być może, fantazjami. Z jednym wyjątkiem: oto, twierdzi Kartezjusz, pośród moich idei znajduje się jedna, której treści nie mógłbym sam utworzyć, która jest mi wrodzona: to idea nieskończoności. Jest to idea nieskończoności niestopniowalnej, równoznaczna z ideą doskonałości (Kartezjusz nazywa ją infini), różna od idei nieskończoności negatywnej, stopniowalnej (indefini), którą matematycy tworzą w swych umysłach przez kolejne negacje (n + 1) szeregów liczb. To idea nieskończoności pozytywnej, doskonale prostej i niepodzielnej, zwana inaczej ideą Boga. I tu następuje w rozważaniach filozofa dowód na istnienie Boga, czyli wykazanie koniecznego istnienia rzeczywistego bytu, będącego treścią idei Boga. Jest to tzw. dowód psychologiczny, wyprowadzający rzeczywiste istnienie Boga z treści świadomości podmiotu myślącego. Kartezjusz posługuje się tutaj na ogół unikaną przez siebie terminologią scholastyczną. Odwołuje się przy tym do pewnych dogmatycznie przyjętych założeń co do różnych poziomów bytu i co do zależności przyczynowo‑skutkowych – być może, by zostać lepiej zrozumianym przez przyzwyczajonego do scholastyki czytelnika. W dalszej części Medytacji… pojawia się w pomocniczym charakterze dowód ontologiczny pochodzący od św. Anzelma (więcej informacji na ten temt znajdziesz w materiale „Dowód ontologiczny Anzelma z Canterbury”„Dowód ontologiczny Anzelma z Canterbury”. Sprawa wygląda jednak dziwnie, bo po przeprowadzeniu bardzo skomplikowanego, spekulatywnego i właściwie werbalnego „dowodu” Kartezjusz oświadcza, że idea Boga jest
Medytacje o pierwszej filozofiijak najbardziej jasna i wyraźna […], co wcale nie przeszkadza, że mogę nie rozumieć tego, co nieskończone; albo że są w Bogu niezliczone rzeczy, których w żaden sposób nie mogę zrozumieć, ani może nawet myślą dotknąć.
Powiada też:
Medytacje o pierwszej filozofiipojmuję to zupełnie jasno, że więcej rzeczywistości jest
w substancji nieskończonej niż w skończonej i że zatem jest we mnie w jakiś sposób na pierwszym miejscu ujęcie tego, co nieskończone, przed ujęciem tego, co skończone, czyli ujęcie Boga przed ujęciem mnie samego.
O co w tym wszystkim chodzi? Czy pewność istnienia Boga wyprzedza pewność Cogito? Czy idea Boga‑nieskończoności jest najjaśniejszą czy najbardziej niezrozumiałą z idei? Czy znowu nie mamy tu do czynienia z „błędnym kołem”, gdzie pewność własnego istnienia stanowi podstawę pewności istnienia Boga, a ta z kolei staje się podstawą „ujęcia mnie samego”? Możliwym wytłumaczeniem jest tylko następująca interpretacja: idea Boga (podobnie jak idea Cogito) to nie żadna treść myślowa, żadne pojęcie – to doznanie egzystencjiegzystencji nieskończoności we mnie, podmiocie skończonym, to przeżycie egzystencjalne, intuicyjne „dotknięcie” bytu nieskończonego. Cały „dowód” był jedynie pomocniczą konstrukcją, którą po uzyskaniu bezpośredniej intuicji istnienia tego bytu można odrzucić. Jasność i wyraźność dotyczy istnienia bytu nieskończonego, a nie jego pojęciowej treści – ta może pozostać niezrozumiała. Pierwszeństwo intuicji własnego istnienia czy intuicji istnienia Boga nie ma tu znaczenia, obie te „idee”, Cogito i Boga, mają zupełnie inny charakter niż wszystkie pozostałe (idee liczb, figur, ciał, rzeczy), które są właśnie treściami myślowymi. Obie występują we wzajemnym związku, będąc dla siebie nawzajem racjami swego bycia. „Punktem Archimedesowym” systemu Kartezjusza jest więc egzystencjalne poczucie pewności własnego jednostkowego istnienia nierozerwalnie związanego z istnieniem bytu nieskończonego. W tym intuicyjnym poczuciu dociera się do istoty samego bytu, która… może pozostać niepojęta.
Tak oto Kartezjusz ustanawia nowy rodzaj metafizykimetafizyki – dziedziny zajmującej się bytem samym, racjami istnienia. Byt – moje Cogito i Bóg – nie potrzebuje żadnego zewnętrznego poręczenia, uzasadnia się sam; wszystko inne musi uzyskać metafizyczną gwarancję swego istnienia, a to „wszystko” to nic innego jak przedmiot nauki. Dlatego nauka może dążyć jedynie do pewności prawdopodobieństwa, podczas gdy metafizyka dysponuje pewnością absolutną. Pewność to jednak szczególna: dotyczy mianowicie samej zasady istnienia, ale nie jego poszczególnych form; i rzeczywiście, Kartezjusz niezwykle mało mówi na przykład o „naturze” Boga, nie uprawia teologii. Metafizyka Kartezjusza jest z gruntu antynaturalistyczna, ma charakter egzystencjalny, nieprzedmiotowy. Ten rodzaj metafizyki jeszcze długo nie zagości w systemach filozoficznych – pojawi się dopiero w XIX–XX w. – wiek XVII będzie jeszcze na ogół rozwijał metafizykę spekulatywno‑kosmologiczną. W słynnym odwzorowaniu swego systemu w postaci drzewa Kartezjusz porównuje metafizykę do korzeni, fizykę do pnia, a medycynę, mechanikę i etykę do trzech głównych konarów. Warto zwrócić uwagę na to, że korzenie są niewidoczne.
DualizmDualizm
Hipoteza złego demona zostaje zniesiona. Skoro tak, to prawa logiki i matematyki obowiązują, poręczone przez boską prawdomówność. Dlaczego jednak mylimy się czasami przy wydawaniu sądów? Przyczyna tego tkwi – jak twierdzi Kartezjusz – w dysproporcji naszych władz: otóż nasz rozum jest skończony (nie potrafimy wszystkiego pojąć), a wola, jaką dysponujemy, jest nieskończona. Co to znaczy? Znaczy to tyle, że akty woli są niepodzielne, są doskonale proste: jak chcę czegoś, to w sposób absolutny – jak czegoś nie chcę, to akt ten jest również niestopniowalny. Błąd wynika z tego, że często wybiegamy chceniem ponad to, co zdołamy zrozumieć. Dlatego powinniśmy powściągać swą wolę w granicach wyraźnego pojmowania, a unikniemy błędów. „Winą” za tę naszą dysproporcję w żadnym razie nie można obarczać Boga jako stworzyciela – stworzył nas przecież na swoje podobieństwo, dając nam do dyspozycji nieskończoną wolę (czyli wolność wyboru); rozumem zaś obdarzył nas skończonym, bo jesteśmy przecież bytami skończonymi – gdyby człowiek rozporządzał nieskończonym rozumem, sam byłby Bogiem. Na marginesie zauważmy, że racjonalistaracjonalista Kartezjusz, wygłaszając tezę o „nieskończoności” ludzkiej woli (wolności), staje się promotorem tych późniejszych kierunków filozoficznych, które zgłaszały postulaty wolnościowe i kreowały woluntarystycznąwoluntarystyczną wizję człowieka.
Prawdomówność Boga jest też na koniec gwarancją pewności istnienia naszego własnego ciała i całego świata fizycznego. By to wykazać, Kartezjusz zastanawia się najpierw nad naturą ciała. Na słynnym przykładzie wosku, który przy wzroście temperatury traci wszystkie swoje własności oprócz tej jednej, iż zajmuje jakąś przestrzeń, filozof przekonuje, że jedyna niezmienna, a więc istotna własność każdego ciała to rozciągłość. Ów atrybut wszelkiej cielesności jest dla naszego rozumu oczywisty, a zatem – może istnieć zmatematyzowana mechanika: nauka o świecie cielesnym, zdeterminowana charakterem tego atrybutu. Pojmujemy więc zupełnie jasno i wyraźnie, że istnieje substancja, której atrybutem jest myślenie (Cogito, czyli dusza ludzka, a właściwie wiele ludzkich dusz) i że może istnieć substancja cielesna, której atrybutem jest rozciągłość. Problem tylko w tym, jak przekonać się, że taka substancja istnieje naprawdę. Otóż dysponujemy wrażeniami zmysłowymi o takiej sile działania, iż nieodparcie skłaniamy się ku wierze, że informują nas one o prawdziwie istniejącym świecie zewnętrznym. Ale wrażenia zmysłowe często łudzą – zgoda, jednak dla celów praktycznych, dla naszej orientacji w świecie w życiu codziennym, mimo swej mętności i niewyraźności, wystarczają. Jeśli zaś chodzi o tezę o istnieniu świata zewnętrznego, to ostateczną rękojmią jej prawdziwości jest dobroć i prawdomówność Boga – Bóg nie mógłby nas przecież stworzyć jako istot skłaniających się ku wierze w istnienie świata cielesnego, gdyby tego świata nie było. Dlaczego jednak tak często się mylimy, poznając zmysłowo? I znowu, jak w przypadku wydawania błędnych sądów, nie ma w tym „winy” Boga.
Przyczynę mętności niewyraźności danych zmysłowych stanowi dysproporcja dwóch substancji: myślącej i rozciągłej. W człowieku jako jedynym stworzeniu bożym dochodzi do ich połączenia czy raczej interakcji między nimi. Kartezjusz sugeruje, że odbywa się to w części mózgu zwanej szyszynką. To tutaj sygnały z materiimaterii cielesnej zostają przetworzone na pojęcia substancji myślącej. Dla praktycznego funkcjonowania istoty złożonej z dwóch substancji, jaką jest człowiek, ten niedoskonały przekaz wystarcza, jednak nauka o świecie fizycznym musi mieć postać czysto rozumową, matematyczną. Tak oto Kartezjusz ustanawia radykalny dualizm metafizyczny – tezę o istnieniu dwóch odrębnych substancji (rodzajów bytu), które tylko w człowieku wchodzą ze sobą w nie do końca jasny kontakt.
Niesatysfakcjonujący charakter tego rozwiązania nie dawał jednak Kartezjuszowi spokoju. Uwidoczniło się to w Namiętnościach duszy i w korespondencji, jaką prowadził pod koniec życia. Już w odpowiedzi na zarzut Antoine’a Arnauda, dotyczący rzekomego „angelizmu” (platonizmu) Kartezjuszowej koncepcji człowieka, filozof pisze w Medytacjach…, że przecież oprócz różnic między umysłem a ciałem wykazał też, że umysł jest z ciałem „substancjalnie złączony”. W liście do Regiusa natomiast wyjaśnia:
Listy do RegiusaUmysł jest złączony z ciałem realnie i substancjalnie […] gdy doznajemy bólu czy wszelkich innych odczuć, nie odbieramy ich jako czystych myśli powstających w umyśle odrębnym od ciała, lecz jako mieszane doznania umysłu realnie zjednoczonego z ciałem; gdyby bowiem w ciele ludzkim przebywał anioł, nie doznawałby jak my, lecz postrzegałby jedynie ruch spowodowany przez przedmioty zewnętrzne, a przez to różniłby się od prawdziwego człowieka.
W odpowiedzi na pytania księżniczki Elżbiety Kartezjusz próbuje wyjaśnić, w jaki sposób pojmuje jedność duszy i ciała oraz „jak to się dzieje, że dusza posiada siłę, by poruszać ciałem”. Powiada, że:
Listy do księżniczki Elżbietydo ciała w szczególności stosuje się jedynie pojęcie rozciągłości […], do duszy zaś stosuje się jedynie pojęcie myślenia […];
w końcu, do duszy i ciała razem stosuje się jedynie pojęcie ich jedności, od którego zależy pojęcie siły, którą posiada dusza, by poruszać ciało, i ciało, by oddziaływać na duszę, powodując jej doznania i uczucia.
Miesiąc później Kartezjusz dopisał jeszcze:
Listy do księżniczki Elżbietyto, co przynależy do jedności duszy i ciała, pojmujemy wprawdzie zarówno samym intelektem, jak i intelektem wspomaganym wyobraźnią, ale jedynie bardzo niejasno, podczas gdy [samymi] zmysłami bardzo jasno. Dlatego właśnie ci, którzy nigdy nie filozofują i posługują się jedynie swymi zmysłami, nie wątpią wcale, że dusza porusza ciało, a ciało oddziałuje na duszę, lecz uważają i jedno, i drugie za jedną rzecz, to znaczy pojmują ich jedność; albowiem pojmować jedność dwu rzeczy to pojmować je jako jedną rzecz.
Z kolei w Zasadach filozofii Kartezjusz, zapowiadając jakby zajęcie się niebawem uczuciami, czyli namiętnościami, które są odmianami świadomości specyficznymi tylko dla ludzkiego zespolenia duszy i ciała, pisze, że oprócz dwóch przyjmowanych przez niego „najwyższych rodzajów rzeczy”, czyli substancji:
Zasadach filozofiidoświadczamy w sobie i jakichś innych, których nie można odnieść ani do samego umysłu, ani do samego ciała; te [rzeczy] wypływają ze ścisłego i najtajniejszego związku naszego umysłu z ciałem; mianowicie pożądanie głodu, pragnienia itd. […] poruszenie gniewu, wesołości, smutku, miłości itd. […] wreszcie wszystkie wrażenia zmysłowe […]
Słownik
(gr. anti – przeciw; łac. naturalis – przyrodniczy, naturalny, wrodzony) stanowisko filozoficzne, które głosi, że natura człowieka, kultura lub sama rzeczywistość (jak u Platona) rządzą się własnymi, niezależnymi od przyrody prawami
(gr. duo – dwa, podwójny, łac. dualis) w ontologii: pogląd mówiący, że istnieją tylko dwa rodzaje substancji – np. duch i materia; dualizm psychofizyczny Kartezjusza jest ujęciem człowieka jako umysłu dokonującego autorefleksji (refleksji nad sobą samym) oraz ciała, które uwikłane jest w relacje przyczyn i skutków
(łac. existere z ex — na zewnątrz + sistere — stać, znajdować się) istnienie kogoś lub czegoś; materialne warunki czyjegoś życia; w egzystencjalizmie: swoisty sposób istnienia właściwy tylko człowiekowi
(gr. idéa — wyobrażenie, wzór) samoistny byt idealny, wieczny i niezmienny; według Kartezjusza idee to wrodzone, proste, jasne i wyraźne treści należące do umysłu, będące stałą dyspozycja umysłu do tworzenia pewnych przedstawień; u Platona: samoistne, wieczne, niezmienne, niezłożone, ogólne i doskonałe byty duchowe, które są wzorami zmiennych bytów materialnych
(gr. logike (techne) — powód) dyscyplina naukowa zajmująca się regułami poprawnego myślenia i wnioskowania; w węższym znaczeniu: logika formalna
(łac. materia — tworzywo, materiał) u Arystotelesa: element bytu, który jest podłożem zachodzących w nim zmian. Materia pierwsza – czysta, czyli w żaden sposób nieokreślona, potencjalność
(gr. ta meta physika – to, co jest po fizyce) dział filozofii zajmujący się bytem jako takim – jego podstawowymi własnościami, leżącymi u podstaw świata, który jest nam dostępny poprzez doświadczenie zmysłowe
(gr. episteme — wiedza + logos — nauka) próba odpowiedzi na pytanie o relację między poznawaniem, poznaniem a rzeczywistością; u Kartezjusza: poszukiwanie pewności wiedzy
(łac. rationalis — rozsądny, łac. ratio — rozum) kierunek filozoficzny przyznający rozumowi główną bądź wyłączną rolę w procesie poznania
(łac. voluntarius — zależny od woli) pogląd, według którego wola ludzka jest głównym czynnikiem kształtującym zarówno poznanie, jak i przedmiot poznania