Przeczytaj
Rodion Raskolnikow
Zainteresowanie Dostojewskiego myślą filozoficzną współczesnych mu czasów widoczne jest w złożonej kreacji Rodiona Raskolnikowa, byłego studenta prawa, który postanawia zabić bogatą lichwiarkę.
Historia literatury rosyjskiej. ZarysZbrodnia ta dopuszcza możliwość podwójnej motywacji, co akcentuje sam przestępca. Początkowo czytelnik jest przekonany, że do popełnienia tego czynu pchnęła Raskolnikowa niezwykle trudna sytuacja materialna oraz pragnienie ulżenia losu bezimiennym biedakom. Kiedy jednak okazuje się, że zarobione pieniądze i kosztowności nie zostały użyte na żaden cel, motywacja społeczna traktująca przestępstwo jako proces przeciw wadliwemu porządkowi świata, opartemu na wyzysku i krzywdzie ludzkiej, stanęła pod znakiem zapytania.
Kilka miesięcy przed zabójstwem staruszki Raskolnikow publikuje artykuł, w którym przedstawia swoją koncepcję znanego mu społeczeństwa podzielonego na dwie kategorie: jednostki silne i niezwykłe oraz słabe i zwyczajne. Te wybitne i wartościowe osobowości mają według Raskolnikowa prawo do łamania zasad moralnych, gdyż realizują wyższe cele historyczne. Jeśli więc zbrodnia dokonana jest w imię jakiejś idei, np. „zbawienia ludzkości” – jest dopuszczalna, a nawet bywa konieczna.
Historia literatury rosyjskiej. ZarysBohater Dostojewskiego tworzy właśnie taką koncepcję zbrodni filozoficznej. Zalicza się do „Napoleonów”, którzy mogą sięgać po władzę, sprawować przywództwo nad masami. Podbudował on swoją teorię tezami Hegla (historia usprawiedliwia czyny wielkich ludzi, nawet jeśli łamią powszechnie uznawane zasady etyczne), Maxa Stirnera (wybitna indywidualność ma prawo do popełnienia zbrodni, będącej manifestacją absolutnej wolności jednostki) oraz Kanta (koncepcja „czystego rozumu” zdolnego do tworzenia dobra społecznego).
Postawa Raskolnikowa w kontekście filozofii Maxa Stirnera
W kreacji postaci Raskolnikowa widać więc wyraźny wpływ filozofii Maxa Stirnera (1806‑1856), który uważał, że zło i dobro to tylko nazwy klęski lub sukcesu danej jednostki. Raskolnikow był początkowo przekonany, że takie spojrzenie na rzeczywistość jest uzasadnione. Postrzegał siebie jako człowieka w pełni wyzwolonego oraz wybitnego. Jednak już po dokonaniu zbrodni nie znalazł w sobie wystarczającej siły do jej zaakceptowania, więc zgodnie z filozofią Stirnera nie miał prawa zabijać, bo nie był „wolny od poglądu”, że zabójstwo jest „nieczystą sprawą”. Bardzo szybko uświadomił sobie, że odbierając życie lichwiarce, tak naprawdę odebrał je sobie.
To właśnie Max Stirner – filozof niemiecki, sformułował koncepcję stanowiącą uzasadnienie indywidualistycznego anarchizmuindywidualistycznego anarchizmu. Jej celem było uniezależnienie człowieka od wszelkich „fikcji” krępujących jego wolność (takich jak Bóg, społeczeństwo, prawo, państwo). Postulował odrzucenie wszystkich wartości, zwłaszcza moralnych, w imię wolności jednostki. Siła jest u Stirnera prawem i sankcją, ona nadaje wartość ludzkim czynom. Jeżeli jednostka może coś uczynić, ma rację, jeżeli okazuje się, że nie miała dość siły – wówczas nie miała ani prawa, ani racji.
Dostojewski – dramat humanizmówRogPX1KIP8f5W1 Stirner jest indywidualistą, że jego silny – jest Jedynym, nie liczącym się ze społeczeństwem. Pod tym względem Stirner jest raczej uczniem de Sade’a niż Rousseau: „Samowładne Ja – pisze Stirner – nie może nie popełniać w każdej chwili przestępstw, ponieważ w przestępstwie jest jego życie.” Siła jest u Stirnera prawem i sankcją, ona nadaje wartość ludzkim czynom. Jeżeli jednostka może coś uczynić – ma rację, jeżeli okazuje się, że nie miała dość sił – nie miała prawa ani racji. Zło i dobro to tylko nazwy klęski i sukcesu jednostki, bowiem tylko Jedyny może nadawać wartość rzeczom i postępkom. „Moje uprawnienia do zabójstwa czerpię z Samego Siebie – pisze Stirner – mam prawo zabijać, jeśli Sam Sobie tego nie zabraniam, jeśli wolny jestem od poglądu, że zabójstwo jest niesprawiedliwością, nieczystą sprawą.”
Należy pamiętać, że Dostojewski ukazuje dramat głównego bohatera (który uwierzył w słowa niemieckiego filozofa i uległ niebezpiecznym dla człowieka ideą) Zbrodni i kary, żeby w istocie skrytykować myśl humanistyczną Maxa Stirnera.
Historia literatury rosyjskiej. ZarysPonieważ pisarzowi chodziło o tryumf „prawosławnych idei”, musiał racjom bohatera, prowadzącym do ateizmu i nihilizmu etycznego, przeciwstawić „prawdę wiary”. Reprezentuje ją w powieści Sonia Marmieładowa, uosobienie chrześcijańskich cnót: pokory, przebaczenia, gotowości do poświęceń i cierpienia bez buntu. Tak więc w Zbrodni i karze zderzyły się dwie antagonistyczne koncepcje – świeckiej „prawdy rozumu” i religijnej „prawdy wiary”, doszło do pojedynku filozofii z teologią, dobra ze złem, anioła z szatanem. Stawką jest nawrócenie zbłąkanego grzesznika, jego zmartwychwstanie moralne.
Przyglądając się bliżej myśli niemieckiego filozofa, bez trudu odnaleźć można wyraźne ślady owego „nihilizmu etycznego”:
Jedyny i Jego WłasnośćMasz prawo być tym, co da Ci twa siła. Ja jestem źródłem wszelkich praw i uprawnień; jestem uprawniony do wszystkiego, co jest w mej mocy. Tak więc mam prawo obalić Zeusa, Jahwe, Boga, itd., jeśli tylko potrafię; a jeśli nie — to zawsze siła i słuszność będą po ich stronie; a Ja będę drżał w obliczu ich prawa i mocy, bezsilny, „pełen bojaźni bożej”, przestrzegając ich nakazów i wierząc, iż czynię słusznie, jeśli tylko przestrzegam ich prawa. Tak niegdyś rosyjskie straże graniczne uważały, że mają prawo zastrzelić każdego podejrzanego zbiega, mordując go „w imię wyższej władzy”, tzn. „prawa”. Ja sam jednak daję Sobie prawo, by zabijać, jeśli tylko Sobie tego nie zabraniam, jeśli nie przeraża Mnie mord jako „bezprawie”. Pogląd ten ilustruje poemat Chamisso Das Mordthal, w którym stary Indianin terroryzuje białego, którego towarzyszy wcześniej wymordował. Nie mam prawa wyłącznie do tego, do czego brak Mi odwagi, tzn., do czego sam się nie uprawniam.
Ja decyduję, co jest moim prawem; nie ma żadnego prawa poza Mną. Jeżeli coś Mi odpowiada, to jest słuszne. Możliwe, że nie odpowiada to innym, lecz to już ich zmartwienie, a nie Moje: mogą się opierać. Nawet gdyby nie podobało się to całemu światu, a Mnie odpowiadało, tzn. gdybym Ja tego pragnął, to nie pytałbym świata o zdanie. Tak czyni każdy, kto sam siebie ceni; każdy w takim stopniu, w jakim jest egoistą, gdyż siła idzie przed prawem — i to całkiem słusznie (mit vollem Rechte).
Jako że jestem „z natury” człowiekiem, mam równe prawo do korzystania z wszelkich dóbr — powiada Babeuf. Czyż nie powinien też dodać: ponieważ „z natury” jestem pierworodnym synem króla, mam zatem prawo do tronu? Na jedno wychodzi, czy są to „prawa człowieka”, czy „prawa uczciwie nabyte”, wszystko bowiem sprowadza się do natury, która Mi daje to prawo, tzn. do urodzenia (a dalej — dziedzictwa, itd.) . Urodziłem się człowiekiem oznacza: urodziłem się synem króla. Człowiek z natury posiada wyłącznie naturalne prawo, gdyż ma siłę i naturalne roszczenia; jako pierworodny posiada należne mu prawa. Lecz natura nie może Mi dać prawa do tego, do czego uprawnia Mnie jedynie mój czyn. To, iż dziecko królewskie samo stawia się ponad innymi dziećmi, jest czynem, który zapewnia mu przewagę. Fakt, że inne dzieci na to przystają, jest ich własnym dziełem, które czyni je godnymi losu poddanych.
Bez względu na to, czy prawo daje Mi natura, Bóg, czy naród, to wciąż jest to obce prawo — prawo, którego ani Sobie nie nadaję, ani nie biorę.
Do tej postawy odnosi się w powieści główny bohater, rozważając słuszność swojego postępowania:
Zbrodnia i karaR1eN0uXsy0A0S Wszystko wiem. Wszystko to już przemyślałem i przeszeptałem sobie, gdym leżał wtedy po ciemku... Wszystko to sam ze sobą przedyskutowałem aż do ostatniego, najdrobniejszego szczególiku i wiem wszystko, wszystko! Jakże mi obmierzła, och, jak obmierzła wtedy ta cała gadanina! Wszystko chciałem zapomnieć i rozpocząć na nowo, Soniu, i przestać ględzić! Czyż naprawdę sądzisz, że poszedłem jak głupi, na złamanie karku? Poszedłem jak człowiek roztropny i to mnie właśnie zgubiło! Czy sądzisz na przykład, żem nie wiedział tego nawet, iż skoro już zacząłem pytać i badać siebie: czy mam prawo posiadać władzę? Jest to dowód, że nie mam prawa posiadać władzy. Albo skoro zadaję pytanie: czy człowiek jest wszą? Więc widocznie człowiek nie jest wszą dla mnie, jest nią zaś dla takiego, komu to wcale nie przychodzi do głowy i kto działa wprost, bez pytania... Jeżeli już tyle dni się męczyłem: czy poszedłby na to Napoleon czy nie? to z pewnością czułem wyraźnie, że Napoleonem nie jestem... Całą, całą męczarnię tego ględzenia zniosłem, Soniu, i zapragnąłem otrząsnąć się, zrzucić to z karku; zapragnąłem, Soniu, zabić bez kazuistyki, zabić dla siebie, dla siebie tylko! Nie chciałem okłamywać nawet siebie. Zabiłem nie po to, by wspierać matkę – to nonsens. Nie po to zabiłem, aby posiadłszy środki i władzę stać się dobroczyńcą ludzkości. Bzdury! Po prostu zabiłem; zabiłem dla siebie, dla siebie tylko, a czy stałbym się później czyimś tam dobroczyńcą czy też całe życie, jak pająk, wciągałbym wszystkich w sieć i ze wszystkich wysysał soki – to w onych chwilach musiało mi być obojętne!... I nie pieniądze były mi potrzebne przede wszystkim, Soniu, kiedy zabiłem, nie tyle pieniądze były mi potrzebne, jak co innego... Teraz wiem to wszystko... Zrozum: może idąc tą samą drogą, już bym nigdy nie powtórzył morderstwa. Czego innego musiałem się dowiedzieć, co innego popychało mnie: musiałem się dowiedzieć wtedy, dowiedzieć czym prędzej, czy jestem wszą jak wszyscy, czy też człowiekiem? Czy potrafię przekroczyć zasady moralne czy też nie potrafię? Ośmielę się schylić po władzę czy nie? Czy jestem drżącą kreaturą czy też mam prawo...
– Zabijać? Czy masz prawo zabijać? – załamała ręce.
– E‑ej, Soniu! – rzucił opryskliwie, chciał coś tłumaczyć, ale z pogardą umilkł.
– Nie przerywaj mi, Soniu! Chciałem ci tylko jedno wykazać: że wtedy powlókł mnie diabeł, a dopiero później mi wyjaśnił, że nie miałem prawa tam iść, ponieważ jestem taką samą wszą jak inni! Natrząsnął się ze mnie diabeł, więc przyszedłem do ciebie!
Podejmuj gościa! Gdybym nie był wszą, to czyżbym przyszedł do ciebie? Słuchaj: gdy wtenczas poszedłem do starej, poszedłem tylko spróbować... Zapamiętaj to sobie.
– I zabiłeś ! zabiłeś!
– Ale j a k zabiłem? Czyż tak się zabija? Czyż tak idzie się zabijać, jak ja wówczas poszedłem! Kiedyś ci opowiem, jakem szedł... Czyż ja zabiłem staruchę? Siebie zabiłem, a nie staruchę. Ot tak, od razu, zakatrupiłem siebie na wieki!...Tę zaś starą zabił diabeł, nie ja... Dosyć, dosyć, Soniu, dosyć! Zostaw mnie! – wykrzyknął nagle w spazmatycznej udręce – zostaw!
Słownik
(gr. anarchía — bezrząd, chaos) ideologia i ruch społeczny, postulująca m.in. zlikwidowanie państwa oraz uznające nieograniczoną wolność jednostki za wartość nadrzędną
nurt polityczny zapoczątkowany w XIX wieku przez Williama Godwina; jego fundamentalnym postulatem jest radykalny sprzeciw wobec poddania jednostki woli pochodzącej z zewnątrz