Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki

Boryna, pięćdziesięciokilkuletni bogaty gospodarz, oświadczył się młodej pięknej Jagnie. Na wesele zaproszono wszystkich liczących się we wsi chłopów. Uroczystości zaślubin towarzyszyło wiele zachowań rytualnychrytuałrytualnych utrwalonych w świadomości społecznej. Pomimo że Boryna żenił się po raz kolejny, nie zaniechał żadnego ze zwyczajów. Przygotowania do właściwego obrzędu weselnego trwały długo. Zaczęło się od zrękowin (zaręczyn), które odbyły się w karczmie przed Dniem Zadusznym. Przed samym ślubem przygotowano uroczystość weselną i przystrojono domostwo, w którym odbywało się wesele. W najważniejszy dzień nastąpiły kolejno: błogosławieństwo matki, wyprowadzenie panny młodej z domu i wreszcie uroczystość ślubna w kościele. Po hucznym weselu odbyły się poprawiny, a następnie przenosiny dziewczyny do domu pana młodego. Wszystkim tym czynnościom towarzyszyła społeczność wiejska, która była świadkiem zmiany statusu pary narzeczonych. Stała zatem na straży moralności małżonków. Obrzędy nie były jedynie weselną zabawą, ale pełniły również funkcję magicznąfunkcja magiczna językafunkcję magiczną i stanowiły rytuał przejścia ze stanu wolnego, bez zobowiązań, do wzajemnych powinności: względem siebie, rodziny i całej lipeckiej gromady.

R1Kw7HCAI2Yd91
Włodzimierz Tetmajer, Zrękowiny (Zaręczyny), 1895
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna.
spencerek
dziewosłęby
sielny
ciżba
Władysław Stanisław Reymont Chłopi

Wesele Boryny

Ale w Lipcach huczało jakby na jarmarku.
Jak tylko przedzwonili na nieszpory, muzyka wywaliła się od wójta na drogę.
Najpierwsze szły skrzypki w parze z fletem, a za nimi warczał bębenek z brzękadłami i basy, przystrojone we wstęgi, wesoło podrygiwały.
Za muzyką szły oba dziewosłębydziewosłębydziewosłęby i drużbowie – sześciu ich było.
A wszystko chłopaki młode, dorodne, kiej sosny śmigłe, w pasie cienkie, w barach rozrosłe, taneczniki zapamiętałe, pyskacze harde, zabijaki sielnesielnysielne, z drogi nieustępliwe – same rodowe, gospodarskie syny.
Walili środkiem drogi, kupą całą, ramię przy ramieniu, aż ziemia dudniła pod nogami, a tak radośni, weselni i przystrojeni pięknie, że ino w słońcu grały pasiaste portki, czerwone spencerkispencerekspencerki, pęki wstęg u kapeluszów i rozpuszczone na wiatr, kiej skrzydła, kapoty białe…
Krzykali ostro, podśpiewywali wesoło, przytupywali siarczyście i szli tak szumno, jakoby się młody bór zerwał i z wichurą leciał…
Muzyka grała polskiego, bo zaś ciągnęli od domu do domu zapraszać weselników – gdzie im wynosili gorzałki, gdzie zapraszali do wnętrza, gdzie zaś śpiewaniem odpowiedzieli – a wszędy wychodzili przystrojeni ludzie, przystawali do nich i szli dalej społem, i już wszyscy w jeden głos śpiewali pod oknami druhen:

Wychodź, druhenko, wychodź, Kasieńko,
Na wesele czas –
Będą tam grały, będą śpiewały
Skrzypice i bas –
A kto się nie naje, kto się nie napije…
Pójdzie do dom wczas!
Oj ta dana, dana, oj ta dana, da!…

Hukali społem i z mocą taką, aż się po wsi rozlegało, aż na pola szły weselne głosy, pod borami śpiewały, we świat leciały szeroki.
Ludzie wychodzili przed domy, do sadów, na płoty, a jaki taki, choć nie weselny, przystawał do nich, by się aby napatrzeć i nasłuchać, że nim doszli, już się prawie cała wieś stłoczyła i okrążała weselników ciżbąciżbaciżbą, iż coraz wolniej szli, a dzieci chmarą nieprzeliczoną i z wrzaskiem a przyśpiewywaniem przodem biegły.
Doprowadzili gości do weselnego domu, przegrali im na godne wejście i zawrócili do pana młodego.
A Witek, któren ze wstęgami u spencerka hardo był spólnie z drużbami chodził, skoczył teraz naprzód.
– Gospodarzu, a to muzyka z drużbami wali! – krzyknął w okna i poleciał do Kuby.
Rzęsisto zagrali na ganku, a Boryna w ten mig wyszedł, drzwi na rozcież wywarł, witał się a do środka zapraszał, ale wójt z Szymonem ujęli go pod boki i już prosto do Jagny powiedli, bo czas było do kościoła.

1 Źródło: Władysław Stanisław Reymont, Chłopi, t. 1, Warszawa 2001, s. 202–203.

Słownik

funkcja magiczna języka
funkcja magiczna języka

wykorzystanie środków językowych do zaklinania, zamawiania, odczyniania złego, błogosławieństwa, klątwy; wiara w moc stwarzania pewnych stanów rzeczywistości za pomocą słów

obrzęd
obrzęd

(obrządek, rząd) – ustalony zwyczaj, obchody, ceremonia; akt o znaczeniu symbolicznym, element uroczystości, wynikający z tradycji, odbywający się cyklicznie (w ustalonym terminie), np. obrzęd religijny, obrzęd zaślubin

obyczaj
obyczaj

przyjęty w społeczności sposób postępowania w danych okolicznościach, poparty tradycją (przekazywany z pokolenia na pokolenie). Obyczaj jest elementem kontroli społecznej, stąd jego naruszenie powoduje zazwyczaj negatywną reakcję ze strony grupy

rytuał
rytuał

(łac. ritus – obrządek, zwyczaj, przepis) – czynności o charakterze symbolicznym, realizowane wg ściśle określonych, sformalizowanych reguł, stanowiące zewnętrzną formę społecznie doniosłego aktu; początkowo rytuał był traktowany jako synonim obrzędu; później zaczęto go odnosić zwłaszcza do praktyk religijnych i zabiegów magicznych

tradycja
tradycja

(łac. traditio) – przekazywane z pokolenia na pokolenie elementy kultury (obyczaje, poglądy, wierzenia, normy społeczne) uznane przez daną zbiorowość za ważne dla jej tożsamości