Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
Stanisław Grochowiak Rozbieranie do snu

Chodzimy razem
Po tym wielkim wnętrzu
Ona w smołowej
Ja w błękitnej sukni
Ona z zaledwie
Zieloną łysiną

I tu
Powiada
Będzie gwóźdź najpierwszy
Tutaj powiesisz
Cytrę obu rąk

A czy ten szczygieł
Może w nich?
Ja pytam

Ona jest głucha w obu czarnych gwiazdach

I tu
Powiada
Będzie gwóźdź następny
Tutaj powiesisz
Srebrny woal płuc

A czy ta róża
Może w nich?
Ja pytam

Ona jest ślepa w obu ostrych uszach

I tu
Powiada
Będzie gwóźdź na głowę
Wieszaj ją lekko
Dziobem w strop podłogi

A ja
Nie pytam
Ja stoję tak biały
Z kręgiem jak Chrzciciel
Nad drucianą szyją

cyt1 Źródło: Stanisław Grochowiak, Rozbieranie do snu.

Wiersz ma parę bohaterów – ją i jego. Chodzą po jakiejś sali i dekorują ją, zawieszają na gwoździach eksponaty. Ale jakie! Para też jest przedziwna. I ten brak puentypuentapuenty, ta jakaś jakby rezygnacja z dalszego ciągu. Bezsens? Spróbujmy poszukać sensu.

R1MQAoZ11PSiJ
Benjamin Blake, Martwa natura, 1829
Źródło: domena publiczna.

Jest on i ona. Mówi on: o tym, że chodzą razem po wielkim wnętrzu. Nie po jakimś tam wnętrzu – po tym wielkim wnętrzu. Dlaczego mówi tym, skoro my nie możemy zobaczyć, na co wskazuje? Nie znamy go, więc nie wiemy również, do czego się może odwoływać, kiedy mówi tym. A może powiedział to tak sobie, bez celu? Otóż nie, w poezji nie ma słów powiedzianych tak sobie (tym między innymi różni się ona od innych typów wypowiedzi). Zostaje jedna możliwość: że każdy – każdy, do kogo te słowa są wypowiadane – wie, co oznacza owo tym. A jeśli nie wie jeszcze teraz, to ma szansę dowiedzieć się, gdy uważnie doczyta wiersz do końca. To małe słówko tym znaczy: to jest coś, co dotyczy każdego z nas. Każdy z nas ma takie wnętrze.

Chodzą więc po tym wielkim wnętrzu, ona w smołowej, on w błękitnej sukni. Słowem chodzimy, które rozpoczyna wiersz, jesteśmy włączeni w to, co się między nimi dzieje. To słowo mówi nam, że wiersz jest o sytuacji, w której on i ona chodzą. Ale ponieważ ona jest w smołowej, on w błękitnej sukni, to chociaż chodzą tak, jakby zawsze i co dzień tak chodzili, nie jest to sytuacja zwyczajna, taka, w której np. on byłby w swetrze i dżinsach. A więc maskarada? Tylko jakaś niewesoła, mimo że pewnie niejeden roześmieje się przy następnych słowach: ona z zaledwie zieloną łysiną. Śmieszyć może i niecodzienność łysiny u kobiety, i absurdalność zielonej łysiny. Ale znowu ona nie jest po prostu zielona, np. pomalowana, ona jest zaledwie zielona. Jeśli zaledwie zielona, to znaczy, że jest w trakcie procesu zielenienia, i nie ma chyba wątpliwości, że nie chodzi tu o wiosenne rozkwitanie, bo zieleniejąca część ciała - a tym w końcu jest łysina - może kojarzyć się tylko z nadgniłym mięsem. Trudno to sobie wyobrazić?

A może chodzi właśnie o przedstawienie czegoś, co jest niewyobrażalne? Bo gdy poszukamy w dalszej części wiersza wzmianek o tym, jaka ona jest, to dowiemy się, że jest głucha w obu czarnych gwiazdach oraz ślepa w obu ostrych uszach. Wiemy, że gwiazdy to oczy – stara, trochę wytarta metafora. Ale po pierwsze, jak można być głuchym w oczach, po drugie – oczy jak gwiazdy nie mogą oznaczać żadnej ułomności (a tym jest głuchota, nawet jeśli absurdalna w tym kontekście). Na dodatek te gwiazdy są czarne, a więc niejako zaprzeczona jest gwiaździsta jasność.

Uszy są ostre – chyba nie chodzi o kształt, tylko o ich gotowość, czujność, to co mamy na myśli, gdy mówimy o wyostrzonych zmysłach. Ale przecież jest w nich ślepa. Czy to zaprzeczenie funkcji zmysłów z ich pomyleniem, przestawieniem nie oznacza, że ona po prostu zmysłów nie potrzebuje, że jest poza zmysłami, że jest ze świata pozazmysłowego? Czerń gwiazd – oczu koresponduje ze smołową suknią. Właśnie – dlaczego nie po prostu czarną? ,,Smołowość” bardziej ukierunkowuje krąg skojarzeń, gdzie ponurość czerni, choćby przez powiązanie ze smołą diabelskich kotłów, nabiera znaczenia groźnego, ale i pozadoczesnego. Jeżeli ona nie jest z naszej doczesności, jeśli jest ze świata pozazmysłowego, to nie jest człowiekiem. Już wiemy na pewno, że on i ona w Rozbieraniu do snu to nie para kochanków. Chodzą razem nie z wyboru. Są na siebie skazani.

Pada polecenie. Brzmi spokojnie, beznamiętnie. Decyduje i rozkazuje ona.

I tu
Powiada
Będzie gwóźdź najpierwszy

Zaczyna od i, więc to jest kontynuacja, a nawet podsumowanie rozmowy wcześniej prowadzonej. Rozmowy pozornie banalnej, dotyczącej zwykłej, codziennej sytuacji – dekorowania wnętrza, zawieszania czegoś na gwoździu. Ale dosyć już o niej wiemy, żeby mieć pewność, że nie o wieszanie obrazów tu chodzi. I rzeczywiście:

Tutaj powiesisz
Cytrę obu rąk

I już jesteśmy pewni – to nie jest wnętrze jakiegoś budynku, to nie pokój ani sala. To dziwne miejsce, w którym zawiesić można na gwoździu cytrę rąk. Ułożony w piękną, dekoracyjną formę kawałek człowieka. Ale cytra to nie tylko kształt, cytra jest instrumentem. Tak jak instrumentem, narzędziem są ludzkie ręce.

On się nie dziwi, chciałby tylko czegoś więcej. Chciałby, żeby ręce nie były puste. W jego głosie jest nadzieja, ale brzmi ona nieśmiało, wsłuchajcie się w jej melodię:

A czy ten szczygieł
Może w nich?
Ja pytam

Dlaczego szczygieł? Jeżeli porównujemy kogoś do szczygła, to chcemy powiedzieć, że jest radosny, pełen życia, mówimy: wesoły jak szczygieł. I nie da się pominąć tutaj tego skojarzenia. Ale wpisuje się ono w szerszy obraz, mowa jest o doznaniu, które trzeba sobie wyobrazić, w które trzeba się wczuć. Czy schwytaliście kiedyś małe, dzikie, trzepocące się stworzenie? Jest jakby ucieleśnieniem życia. A tutaj dochodzi opiekuńczy, osłaniający gest dłoni, które je chronią.
Ale ona jest głucha na tę prośbę. Znane nam już:

Ona jest głucha w obu czarnych gwiazdach

przez kontekst nabiera nowego znaczenia, które mimo że przenośne, jest mniej abstrakcyjne. Jeśli wyobrazimy sobie twarz człowieka, który nie przyjmuje czyichś słów, który nie bierze wcale pod uwagę możliwości ich wysłuchania, to ujrzymy ślepe oczy, ślepe nie dlatego, że nie widzą, ale dlatego, że są zdecydowane nie dostrzegać. No i może jest także głucha na wesoły szczebiot szczygła.

Pomija pytanie i kontynuuje swoje makabryczne dyspozycje:

I tu Powiada
Będzie gwóźdź następny
Tutaj powiesisz
Srebrny woal płuc

Można sobie wyobrazić poezję, w której mówi się o płucach – na przykład o zaczerpnięciu powietrza w płuca. Ale wiersz o płucach jako kawałku wnętrzności nie bardzo mieści się w głowie. I czy rzeczywiście o tym w nim mowa? I tak, i nie. Nie można pominąć nasuwającego się tu obrazu jatki, gdzie na hakach rozwieszono części mięsa. Ale jest on ostro skontrastowany z metaforycznym określeniem srebrny woal, w którym zawiera się sama zwiewność i bezcielesność i które – to tylko pozorny paradoks – ściśle doń przylega znaczeniowo. Wszak płuca to oddech, a oddech jest tym, co w ciele bezcielesne, a jednocześnie tym, co utożsamić można z życiem. W tym srebrnym woalu pięknie będzie wyglądać róża, lecz wiemy już, że i na tę prośbę ona jest ślepa w obu ostrych uszach.

Dalej rozkazuje:

I tu
Powiada
Będzie gwóźdź na głowę
Wieszaj ją lekko
Dziobem w strop podłogi

Nie ma wątpliwości, że nie o głowę ptaka tu chodzi. Ten obraz wiszącej głowy skojarzony z wizerunkiem zabitego ptactwa, które w postaci martwej natury widniało na płótnach flamandzkich mistrzów, mówi nam, że jest potraktowana podobnie: trochę bezdusznie i bezlitośnie, z obojętnością dla jej wcześniejszego indywidualnego istnienia.

RsYFQIJ77YYUs
Paul Gauguin, Życie i śmierć, 1899
Źródło: domena publiczna.

I on już rezygnuje. Nie prosi więcej, nic nie proponuje. Pozbawiony głowy jak Chrzciciel – nie, nie leży martwy – stoi. Stoi biały – więc blady. Ale jak można być bladym bez głowy? Jak można stać bez głowy? Można wówczas, gdy to wielkie wnętrze jest wnętrzem człowieka, wnętrzem wypełnionym myślą o przemijaniu. Przecież tym się różnimy od zwierząt, że mamy świadomość swojej śmiertelności.

Chyba nadszedł już czas, żeby spytać, czy nie przypomina nam czegoś ta literacka sytuacja. Jest przecież taki wiersz, w którym ona – paskudna i nie z tego świata – obojętnie i bezwzględnie odrzuca wszelkie jego prośby i propozycje. I on, mimo że mędrzec, musi skapitulować, tak zresztą jak każdy. Oczywiście chodzi o Rozmowę mistrza Polikarpa ze Śmiercią, wiersz o tym, że ze śmiercią nikt nie wygra, nikt jej nie przegada. Kilka wieków dzieli te dyskusje ze śmiercią. Zmieniła się ich forma. Elokwentny Magister i rozgadana Mors ustąpili miejsca parze bardzo oszczędnej w słowa, która wspólnie jest zajęta niepojętą czynnością – rozwieszaniem we wnętrzu części człowieka, czynieniem z żywego ciała eksponatu, stopniowym pozbawianiem go życia. Czy poeta chciał powiedzieć, że myśl o śmierci nas zabija?

Słownik

eschatologia
eschatologia

(gr. eschatos – ostatni; logos – słowo) – nauka o rzeczach ostatecznych, na przykład śmierci, przemijaniu, piekle i niebie; także wyobrażenia o losie człowieka po jego śmierci

puenta
puenta

krótkie, często dowcipne, podsumowanie jakiejś wypowiedzi lub utworu literackiego; zakończenie jakiegoś procesu, działania lub jakiejś sprawy, które nadaje im szczególny sens

turpizm
turpizm

(łac. turpis – brzydki) – celowe wprowadzanie do utworu literackiego elementów brzydoty; turpizm wiąże się z antyestetyzmem i kultem brzydoty; w poezji polskiej po 1956 roku chwytem tym chętnie posługiwał się Stanisław Grochowiak, Ernest Bryll i Andrzej Bursa

vanitas
vanitas

(łac. vanitas – marność) – związany z tematyką przemijania, ludzkiej marności; vanitas to myśl przewodnia biblijnej Księgi Koheleta (Koh 1, 2): Vanitas vanitatum et omnia vanitas (Marność nad marnościami i wszystko marność)