Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
R1ErezJCkUoE01
Maria Kuncewiczowa
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna.

Maria Kuncewiczowa (1895‑1989) – pisarka. Przyszła na świat w Samarze (Rosja) jako córka Józefa (nauczyciela matematyki) oraz Adeliny (skrzypaczki). Studiowała literaturę francuską na uniwersytecie w Nancy (Francja) oraz filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Z woli matki kształciła się również muzycznie w klasie śpiewu operowego w Konserwatorium Warszawskim. Jako pisarka debiutowała na łamach skamandryckiego czasopisma „Pro Arte et Studio” opowiadaniem Bursztyny. Popularność i uznanie krytyków przyniosły jej powieści i opowiadania psychologiczne, m.in. Przymierze z dzieckiem (1927), Dwa księżyce (1933) i  Cudzoziemka (1936). Po wybuchu drugiej wojny światowej pisarka udała się na emigracjęemigracjaemigrację do Francji, Anglii, a następnie do Stanów Zjednoczonych. Do Polski wróciła w 1969 roku. Zamieszkała w Kazimierzu Dolnym. W jej dawnym domu, nazywanym Kuncewiczówką, znajduje się obecnie muzeum pisarki.

Śmierć Kazia

Kaziuczek leży w rozprażonej pościeli i dyszy, dyszy. Buzia tak rusza się jak u rybki... A ja przy łóżku na ziemi. Już nie klęczę i nie siedzę, już sama nie wiem, jak na tej ziemi trzymam się, chciałabym dziurę sobą całą wyłamać w podłodze i zapaść się – zapaść choć w piekło, żeby już nie czuć i nie wiedzieć, nie myśleć i tego żalu okrutnego, krwawego nie mieć o krzywdę tego dziecka. I konsylium było, i operacja była, i profesor z Moskwy sprowadzony, [...] i nie ma, nie ma nadziei! Kaziuczek ten leży, oczki coraz głębiej podchodzą pod czoło, przewracają się w tył, bieleją... I ja widzę to wszystko. I ja nic nie mogę. A ty – ojciec. Ja do ciebie: »Adam! Ratuj, bo oszaleję. Ratuj dziecko [...]«. A ty? No... a cóż ty mnie na to? Głowę tak, ot, po faryzejsku, jak teraz, zwiesiłeś i mówisz maślanym głosem: »Spokoju, Ewelina, spokoju... Trudno, miła moja, Bóg dał – Bóg wziął, nie w mocy ludzkiej sprzeciwiać się Bogu«. Ot, co ty powiedziałeś mnie – ojciec! »Bóg wziął«
Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 41. Indeks dolny koniec

Dzieciństwo Róży w Taganrogu

Kiedy świeciło słońce, kiedy w taganrogskim parku grzmiała muzyka, kiedy siostra mamy, wesoła Jula, śmiała się do oficerów albo konie gwardzistów parskały, albo w stepie kwitły drobno różowe tulipany, [...] Róża czuła się piękna i dumnie patrzyła na ludzi.
Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 11–12. Indeks dolny koniec

Wyjazd Michała z Warszawy na politechnikę do Petersburga

Kiedy Michał odjeżdżał z Warszawy na politechnikę do Petersburga, zawiesiła mu na piersi własny krzyżyk chrzestny – boskie godło, Pobiegli do kościoła. Róża kazała narzeczonemu uklęknąć w prezbiterium przed wielkim ołtarzem, przed tabernaculum ukrywającym Boga. Sama zaś klękła o stopień niżej, żeby w niczym nie przeszkodzić i żeby cała najświętsza moc skupiła się na Michale. Czerwona lampka świeciła nad nimi jak serce. Róża szeptała – nie śmiejąc oczu podnieść na ołtarz, jedną rękę cisnąc do skroni, drugą popychając jak gdyby Michała w ojcowski uścisk Pana: 
– Boże, nasz Stworzycielu, władco całego świata, to jest Michał. To jest Michał mój najukochańszy, który zawsze będzie słuchał Ciebie i wielbił. Każ mu być dobrym. Niech on w rozłączeniu – pamięta. Niech on nie złamie przysięgi. Pozwól mi być z Michałem do śmierci, a ja będę Twoją wierną sługą
.
Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 124. Indeks dolny koniec

Wyjazd z ciotką Luizą do Warszawy

Róży oznajmiono, że tante Louise w wielkiej swojej dobroci, chcąc uchować ją od zmoskalenia w dzikim kraju, zabiera ją do Warszawy, gdzie Róża będzie uczęszczała na prywatną pensję, a także do konserwatorium celem nauki skrzypiec. [...] Ta lawina wrogości: obca ciotka, Warszawa, skrzypce i kolej żelazna – runęły na Różę o październikowym zmroku [...].
Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 27. Indeks dolny koniec

Wyjazd z Adamem do Saratowa

O, jakże wysoko nosiła po Saratowie diese, diese – o ja – wunderschöne Nase!nosdiese, diese – o ja – wunderschöne Nase! 
Ubierała się czarno. Na to jedno jeszcze pozwalała Michałowi: na swoją żałobę po nim
. Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 16‑17. Indeks dolny koniec

Zdrada Michała

[...] w Petersburgu, [...] kiedy spotkali się po raz ostatni na chórku kościoła Świętej Anny – on, drżący w lisiej szubie (dar ślubny przeklętej kursistki) – ona blada, zimna jak marmur – Michał szeptał: 
– Przebacz, Różo moja... Różo mego życia... Najśliczniejsza, jedyna
moja Różo, przebacz nędznikowi. I żegnaj
.Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 35. Indeks dolny koniec

Narodziny Władysława

Władyś miał zdolności do muzyki. Róża nauczyła go grać na fortepianie. Cóż to był za triumf, kiedy szesnastoletni syn akompaniował jej publicznie koncert Vieuxtempsa! Pod deszczem oklasków stali – ramię przy ramieniu – oboje młodzi, urodziwi i nie z tego świata. Oszołomiona wyższością nad tłumem, tęsknymi spojrzeniami dygnitarzy – Róża lubiła po koncercie gawędzić, z dala obserwując syna. W zgrabnym mundurku ośmioklasisty błyskał nieczule zębami, krzywił puszyste wargi, panny cierpiały, a Róża nasycała się zemstą. Ach, wreszcie, wreszcie przestawała być ofiarą, wreszcie kamieniało w niej kobiece, ubroczone serce – niedobrym wzrokiem, niedobrą męską siłą Władysia sama mogła teraz ranić, poniewierać kobiety! 
I – jeżeli odchodziła z Adamem – wszystkim było wiadome, dokąd prowadzi ją droga... Do skromnego domu, do niemiłego małżeńskiego łoża, do jutra bez niespodzianki. Z Władysiem – Róża zawsze odchodziła w nieznane
.Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 56‑57. Indeks dolny koniec

Znajomość z Michałem Bądskim

Michał nosił za Różą skrzypce do domu. Michał zawsze był w przedpokoju, ile razy Róża wkładała salopkęsalopkasalopkę wychodząc z lekcji od pana dyrektora. Michał podkreślił i zaopatrzył w dwa wykrzykniki tytuł pieśni Griega: » [Je t’aime, hélas]kocham ciękocham cię« i te nuty sam położył na pulpicie przed Różą. Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 15. Indeks dolny koniec

Pobyt Róży w Rzymie

Ot, i przyjechałam! Ot, i patrzę na marzenie moje. Ot, i nie tylko do innego świata, ale do czasu innego przedostałam się. No, i co? odwróciła się gwałtownie twarzą do Władysia. – Co z tego? Czy mnie od tego lżej będzie? Piękne! prawda. Ale smutne, smutne! Umierali, umierają, umierać będą. Wszystko jedno, gdzie, kiedy — umierać zawsze i wszędzie jest straszno!... Myślałam, że w cudownym takim kraju, gdzie w końcu października wieczory lipcowe, gdzie na grobach siedzą i całują się, [...] ja myślałam, że tutaj śmierć niestraszna! Ach, Władyś ty mój – straszna, wszędzie zawsze straszna dla człowieka, który urodził się i nie żył. Nie żył wcale! Rozumiesz ty – nie żył?
Zerwała się z ławy – blada, gorejąca stała na tle łagodnego wieczoru, pomieszana z cyprysami, i pytała:
– Władyś, jakże będę umierać, kiedy nie żyłam ja wcale?
Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 109. Indeks dolny koniec Odłożył pióro. Ja śmieszna pewnie byłam: rozjuszona stara jędza, na pół goła... Wstał, z góry spogląda na mnie, oczy ciągle dalekie, olśnione jak gdyby takim światłem, którego ja nie widzę... Raptem gładzi mnie po ramieniu i szepce trochę po polsku, trochę po niemiecku: Nic, nic... Nie gniewać się tak. Nie złościć. Nicht immer so grollen. Poczułam, że coś pęka, że coś twardego jak żelazo łamie się wokoło mnie i zostaję bezbronna, miękka, istny ślimak bez skorupy. Skóra cierpnie, że ot, dotkną... i nie będzie czym osłonić się... nie będzie czym serca uchronić. Zgroza. Ale – Marciu – jakież szczęście! Jakie wyzwolenie! Już chciałam zapłakać... Nie! pycha nie pozwala. Znasz moją ulubioną pieśń. Właśnie przecież: Ich grolle nicht Schumanna – zawsze ją w złych godzinach śpiewałam. Więc naciągam prędko bluzkę i mówię: Czego pan czepia się mnie? Ich grolle nicht. Pan postępuje jak szarlatan. A on... [...] Nic. Siadł z powrotem przy biurku, obserwuje mnie – czasami ojcowie patrzą tak na swoje małe dzieci – z zadumą, z podziwem, z litością... Nareszcie mówi: Mehr Ruhe. Spokoju, spokoju... Und so eine wunderschöne Nase haben wir...”.Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 204–205. Indeks dolny koniec Indeks górny 1 Mehr Ruhe. Spokoju, spokoju... Und so eine wunderschöne Nase haben wir... – niem. Więcej spokoju. [...] I taki prześliczny nos mamy…

Wizyta w Królewcu u doktora Gerhardta

Odłożył pióro. Ja śmieszna pewnie byłam: rozjuszona stara jędza, na pół goła... Wstał, z góry spogląda na mnie, oczy ciągle dalekie, olśnione jak gdyby takim światłem, którego ja nie widzę... Raptem gładzi mnie po ramieniu i szepce trochę po polsku, trochę po niemiecku: »Nic, nic... Nie gniewać się tak. Nie złościć. Nicht immer so grollen«. Poczułam, że coś pęka, że coś twardego jak żelazo łamie się wokoło mnie i zostaję bezbronna, miękka, istny ślimak bez skorupy. Skóra cierpnie, że ot, dotkną... i nie będzie czym osłonić się... nie będzie czym serca uchronić. Zgroza. Ale – Marciu – jakież szczęście! Jakie wyzwolenie! Już chciałam zapłakać... Nie! pycha nie pozwala. Znasz moją ulubioną pieśń. Właśnie przecież: »Ich grolle nicht« Schumanna – zawsze ją w złych godzinach śpiewałam. Więc naciągam prędko bluzkę i mówię: »Czego pan czepia się mnie? Ich grolle nicht. Pan postępuje jak szarlatan«. A on... [...] Nic. Siadł z powrotem przy biurku, obserwuje mnie – czasami ojcowie patrzą tak na swoje małe dzieci – z zadumą, z podziwem, z litością... Nareszcie mówi: »Mehr Ruhe. Spokoju, spokoju... Und so eine wunderschöne Nase haben wir...spokojuMehr Ruhe. Spokoju, spokoju... Und so eine wunderschöne Nase haben wir...«.
Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 204–205. Indeks dolny koniec

Zakupy z Martą

Róża przymierzyła. Sweter był piękny, czarny, jak gdyby przyprószony szronem, z przepysznym, białym kołnierzem i takimiż mankietami. Zapinał się surowo na jeden rząd guzików. Marta stała olśniona przed matką.
– Cudnie, cudnie ci w tym swetrze – powiedziała – wyglądasz jak sen o zimie albo jak Petronela w swojej najlepszej formie – po jedzeniu, kiedy jest uduchowiona.
Petronela to była stara kotka angora.
Róża poczuła wtedy coś gorszego niż śmierć. Poczuła starość swoją, już dokonaną, już nieodwołalnie zapadłą i widoczną każdemu
.
Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 9‑10. Indeks dolny koniec

Śmierć Róży

Uczyniło się cicho. Jeszcze ciszej niż wtenczas, kiedy pośród strasznego milczenia serce Róży śpieszyło do kresu. Wszyscy zapadli w przeszłość: teraz dopiero słyszeli wyraźnie słowa, których Róża – złych i dobrych – wyrzekła tyle w ciągu minionego dnia. Słuchali – każdy osobnym uczuciem – tego, co każdemu było przeznaczone. Nie rozumieli chaotycznych słów. Ale ich dźwięk gorący zachwycał każdego. Nie odróżniali złych od dobrych, myśląc o zmarłej – myśleli: „Róża”. I tym imieniem rozgrzeszali zło, chwalili dobro.Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 244. Indeks dolny koniec

Nadejście Marty

Marta, znana w kraju śpiewaczka, ujrzawszy Różę pośród rodziny – pobladłą, wyrozumiale uśmiechniętą – Marta doznała wyrzutów sumienia okropniejszych, niż gdyby surowo ją zgromiono. Wiedziała, jaki był zazwyczaj cel odwiedzin matki: niepokoje o karierę primadonny. W rannych godzinach córka powinna była pracować nad śpiewem... Pośpieszyła usprawiedliwić swoje niedbalstwo.
Róża wszakże popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
– Moja droga – westchnęła – ja nie przyszłam dzisiaj wcale zaganiać ciebie do śpiewu... Z inną sprawą przyszłam – z moją własną sprawą
.Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 117. Indeks dolny koniec

Powrót Róży do mieszkania w towarzystwie Adama

Zamyśliła się, z żałością patrzyła na mijane domy, na niebo…
– No, a teraz, ot, patrz... Polska. Nie bardzo ja ją, Adam, lubiłam – westchnęła. – I matkę moją, i mnie przymusili do niej. [...] Tyle mego szczęścia było, co w Taganrogu! [...] Tak, ot, z dnia na dzień kazano całą moją radość, dzieciństwo moje porzucić – i do Polski wracać, do której dziadowie tęsknili. Dla nich ona krajem była szczęśliwej młodości. Ale dla mnie czym? Wygnaniem.
Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 188. Indeks dolny koniec

Przygotowania do wyjazdu do Królewca

Marta oplotła matkę ramionami.
– Cicho! – zaszlochała. – Nie patrz tak! Dokąd chcesz odchodzić, szalona?
Osunęły się obie na sofę, drżąc w uścisku. Niebawem Róża otarła łzy, odetchnęła z głębi piersi.
– Dokąd? Czyż nie domyślasz się? Napisałam w zeszłym tygodniu do niego, czy mogę przyjechać. W sobotę, o piątej po południu otrzymałam wiadomość: »Czekam«.
Opuściła ręce.
– Jadę uczyć się życia. »Następnym razem – powiedział – proszę przyjść uśmiechniętą«. Przyjdę uśmiechnięta
.Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 213. Indeks dolny koniec

Ślub z Adamem

Róża postanowiła się zemścić. Na Polsce, gdzie ją nieszczęście spotkało, i na mężczyznach. Uroda błyszczała na niej wtedy jak książęcy strój, wszyscy na ulicy odwracali głowy. Nie chciała ładnych paniczyków ani potężnych starców – takiego właśnie chciała: cichego, nic nie znaczącego Adama, żeby na niego zwalić swoją piękność jak miażdżący głaz. Żeby nic jej nie mógł ofiarować w zamian za dar okrutny – ani rozkoszy, ani bogactwa – żeby za nic nie musiała być wdzięczna. Chciała takiego właśnie bezwolnego petersburskiego studenta z Darwinem pod pachą, z obrazkiem Częstochowskiej w kieszeni, z kacapską brodą i romantycznym, nadwiślańskim sercem.Indeks dolny Maria Kuncewiczowa, Cudzoziemka, Warszawa 2016, s. 16‑17. Indeks dolny koniec

nos
salopka
kocham cię
spokoju
Polecenie 1
Podaj poniżej brakujące wydarzenia z życia Róży. W ustaleniu chronologii zdarzeń pomogą ci cytaty zamieszczone powyżej.
Podaj poniżej brakujące wydarzenia z życia Róży. W ustaleniu chronologii zdarzeń pomogą ci cytaty zamieszczone powyżej.
R1ImR6SMZz2Cb
(Uzupełnij) (Uzupełnij) Lekcje gry na skrzypcach u Januarego Bądskiego (Uzupełnij) (Uzupełnij) Wyjazd Róży na stypendium do Petersburga (Uzupełnij) (Uzupełnij) (Uzupełnij) (Uzupełnij) Narodziny Kazia (Uzupełnij) Narodziny Marty Wizyta w Berlinie u Władysia i jego narzeczonej Ślub Władysia z Jadwigą I wojna światowa (Uzupełnij) (Uzupełnij) (Uzupełnij) Wizyta u Marty Nadejście Adama Nadejście Zbyszka Nadejście Władysia (Uzupełnij) (Uzupełnij) Wizyta Marty u matki Opowieść Róży o wizycie u doktora Gerhardta (Uzupełnij) Śmierć Róży.

Słownik

czas narracji
czas narracji

w utworze epickim odcinek czasu obejmujący wydarzenia relacjonowane bezpośrednio przez narratora będącego ich świadkiem bądź uczestnikiem

czas fabuły
czas fabuły

w utworze epickim odcinek czasu obejmujący wszystkie wydarzenia wspominane przez narratora i bohaterów; zawiera w sobie czas narracji oraz czas wydarzeń ją poprzedzających

emigracja
emigracja

(łac. emigratio) wyjazd z ojczystego kraju do innego państwa w celu osiedlenia się tam

ewokacja
ewokacja

(łac. evocare – wyjaśniać) wywołanie wspomnień, skojarzeń lub wizji czegoś

narracja auktorialna
narracja auktorialna

narracja prowadzona przez narratora, który nie należy do świata przedstawionego i zachowuje wobec niego dystans, a jednocześnie dysponuje pełną wiedzą na jego temat; ta wiedza pozwala mu interpretować i oceniać wydarzenia oraz informować odbiorcę o okolicznościach nienależących do akcji

narracja personalna
narracja personalna

narracja prowadzona przez narratora należącego do świata przedstawionego (np. będącego zarazem jednym z bohaterów) lub przyjmującego punkt widzenia bohaterów; wiedza narratora nie wykracza poza zakres wiedzy bohaterów