Wróć do informacji o e-podręczniku Wydrukuj Pobierz materiał do PDF Pobierz materiał do EPUB Pobierz materiał do MOBI Zaloguj się, aby dodać do ulubionych Zaloguj się, aby skopiować i edytować materiał Zaloguj się, aby udostępnić materiał Zaloguj się, aby dodać całą stronę do teczki
Polecenie 1

Platon stworzył koncepcję państwa doskonałego. Wskaż, jaka jest – twoim zdaniem – jej największa wada i uzasadnij swoją opinię.

Rr5G5dFyMZg7y
(Uzupełnij).
Polecenie 2

Na podstawie schematu wyjaśnij, dlaczego Platon wygnał ze swojego państwa poetów.

RhgH41FDHuRJk
(Uzupełnij).
R1JyykS7Z9kd01
Schemat interaktywny. Schemat przedstawia piramidę z elementami ułożonymi hierarchicznie. Dusza: od dołu: pożądliwa, impulsywna, rozumna. Cnoty: od dołu: opanowanie, umiar, męstwo, mądrość. Państwo: od dołu: wytwórcy (rolnicy i rzemieślnicy), strażnicy, władcy-filozofowie. Na górze piramidy znajduje się napis: Idea dobra. Po lewej: sprawiedliwość. Po prawej: Poeci. Opisane elementy schematu interaktywnego: 1. Idea dobra. Idee, podstawowy element systemu filozoficznego Platona, tworzą hierarchię, na której szczycie znajduje się idea dobra. W metafizyce, dobro jest ostatecznym celem, do którego dąży wszystko, co istnieje. W filozofii polityki idea dobra również jest naczelną zasadą organizującą państwa. Dążenie do dobra państwa oznacza zachowanie jego trwałości i stabilności., 2. Państwo. Kolektywizm Platona wyraża się w jego przekonaniu, że dobro państwa jest nadrzędne wobec dobra jednostki. Państwo jest również nadrzędne w innym sensie – jako pierwotna i najbardziej podstawowa forma życia człowieka. Człowiek jest w pierwszej kolejności istotą społeczną i właśnie z tego powodu dobro państwa powinno górować nad indywidualnymi skłonnościami. Dotyczące jednostek zasady etyczne wynikają z politycznej organizacji życia społecznego., 3. Hierarchia. Ścisła, niezmienna hierarchia jest pożądanym stanem stosunków społecznych w idealnym państwie Platona. Podobnie jak każda część duszy musi spełniać właściwą sobie funkcję, tak miejsce jednostki w społeczeństwie określa funkcja jaką pełni ona w stosunku do całości. Platon myśli o państwie jako o jednym organizmie, którego dobrostan zależy od prawidłowego i niezaburzonego działania trzech stanów, które odpowiadają za jego prawidłowe działanie – każdy we właściwym sobie zakresie.
Dlatego też wychowane do życia w określonym stanie jednostki należą do niego do końca życia – bariery społeczne są nieprzekraczalne. Wychowanie młodego człowieka jest ściśle dostosowane do funkcji, jaką ma ona odgrywać w przyszłości. Treści mogące mieć negatywny wpływ na jej poczucie obowiązku są w Platońskim państwie cenzurowane., 4. Sprawiedliwość. Platon rozumie sprawiedliwość jako stan harmonii między współzależnymi elementami. W przypadku duszy, sprawiedliwość panuje w niej, gdy każda rozum panuje nad uczuciami i popędami. W ten sposób każda część duszy spełnia właściwą sobie funkcję. W państwie, sprawiedliwość panuje, gdy rozumni władcy, filozofowie, panują nad strażnikami i wytwórcami.
Platon całkowicie odrzuca pogląd, że sprawiedliwość polega na równości wszystkich obywateli. Jak argumentuje, zrównanie ze sobą ludzi, którzy z natury nie są równi – różnią ich bowiem posiadane cnoty (czyli naturalne predyspozycje określające pozycję społeczną) – byłoby niesprawiedliwe. Dlatego w sprawiedliwym państwie należy utrzymywać istniejące między ludźmi nierówności, czyli system kastowy., 5. Poeci. Jednym ze słynnych elementów Platońskiej koncepcji państwa doskonałego jest wygnanie poetów. Mówiąc dokładniej, w państwie Platona nie ma miejsca dla żadnych przedstawicieli sztuk naśladowczych. Oto jak w Państwie Platon wyjaśni ustami Sokratesa rozmawiającego z Glaukonem, na czym polega negatywny wpływ poezji na człowieka.

— Nieprawdaż, przyjmijmy, że począwszy od Homera wszyscy poeci uprawiają naśladownictwo i stwarzają widziadła dzielności i innych rzeczy, o których piszą, a prawdy nie dotykają. […] A na który pierwiastek człowieka ono działa? Z taką siłą, którą posiada?
— Ty o którym pierwiastku mówisz?
— O takim. Jedna i ta sama wielkość, widziana z bliska i z daleka, nie wydaje się jednaka.
— No, nie.
— I jedno i to samo wydaje się i złamane, i proste, zależnie od tego czy się to widzi w wodzie, czy poza wodą, i wklęsłe, i wypukłe. To dlatego, że barwy wzrok w błąd wprowadzają i stąd to całe jakieś widoczne pomieszanie w naszej duszy i niepewność. Na ten stan naszej natury czyha malarstwo, nie ustępując w niczym zabiegom czarodziejskim. To samo robi sztuka magików i wiele innych tego rodzaju zmyślnych sposobów.
— To prawda.
— A czy mierzenie i liczenie, i ważenie nie okazuje się najmilszą pomocą i lekarstwem na te rzeczy, tak żeby w nas nie miało władzy to pozornie większe albo mniejsze, albo więcej tego, albo cięższe, tylko to, co wylicza i mierzy albo waży?
— Jakżeby nie.
— A to by była robota pierwiastka myślącego w naszej duszy.
— Tak jest, tego przecież. […]
— Więc to, co się [pomiarowi] przeciwi, to by było coś z lichszych pierwiastków w nas.
— Z konieczności.
— Więc ja to chciałem przedyskutować i uzgodnić i dlatego mówiłem, że malarstwo i w ogóle naśladownictwo, jak z jednej strony wykonywa swoją robotę, stojąc z daleka od prawdy, tak z drugiej strony zwraca się i obcuje z tym naszym pierwiastkiem, który jest daleki od rozumu, spoufala się z nim i zaprzyjaźnia, a z tego nie wychodzi nic zdrowego i nic prawdziwego. […]
— Ale nie polegajmy na tym, co się nam tylko zdaje, dlatego żeśmy rozpatrzyli sprawę malarstwa; zwróćmy się teraz także i do tego pierwiastka duszy, z którym ma coś do czynienia naśladownictwo poetyckie, i zobaczymy, czy to pierwiastek lichy, czy zacny. […] Ta sztuka naśladowcza, powiemy, naśladuje ludzi wykonujących czynności przymusowe albo dowolne i przekonanych, że postąpili w nich albo dobrze, albo źle, po czym albo cierpią na tle tego wszystkiego, albo się cieszą. […] Otóż czy w tym wszystkim człowiek zachowuje równowagę i jednolitość wewnętrzną? […]
Nieprawdaż, to, co każe przeciwstawiać się cierpieniu — to jest rozum i prawo, a to, co wlecze do cierpień — to jest ból sam? […] Więc kiedy się równocześnie w człowieku odzywają takie dwa przeciwne popędy w związku z tą samą sprawą, to powiemy, że muszą w nim mieszkać jakieś dwa (przeciwne sobie) pierwiastki. […] Prawo przecież mówi, że najpiękniej jest zachowywać w nieszczęściach spokój, najbardziej jak tylko można, i nie ciskać się, bo ani nie widać dość jasno, co jest dobre, a co złe w takich rzeczach, ani cierpiącemu nic nie przyjdzie z cierpienia, ani też niczego z rzeczy ludzkich nie warto brać poważnie, a smutek i cierpienie przeszkadza tylko i oddala to, czego nam w takich razach potrzeba jak najprędzej […], zgodzimy się, że to, co w nas najlepsze, chce iść za tym wyrachowaniem. […]
— A to, co prowadzi do rozpamiętywania nieszczęścia i do skarg i nigdy się nimi nasycić nie może, czy nie powiemy, że to jest pierwiastek nierozumny i leniwy, i sprzyjający tchórzostwu. […] Więc tę skłonność do wybuchów żalu i do gniewu naśladują często i na różne sposoby, a charakter rozumny i spokojny, który zawsze jest mniej więcej taki sam, ani nie jest łatwy do naśladowania, ani go zrozumieć nie jest łatwo, gdyby go kto naśladował — zwłaszcza wobec tłumów zebranych na święta albo wobec mieszanej publiczności, która się gromadzi w teatrach. […]
Nieprawdaż, więc już sprawiedliwie możemy się do niego [do poety] przyczepiać i postawić go jako odpowiednik obok malarza. On przecież podobny do niego i tym, że lichotę tworzy w porównaniu do prawdy, i tym, że z takim samym pierwiastkiem w duszy ludzkiej obcuje, a nie z tym, który jest najlepszy. To też podobieństwo. Wobec tego słusznie byśmy go nie mogli przyjąć do państwa, w którym by dobre prawa miały rządzić, bo on rozbudza i karmi ten pierwiastek duszy, i potęguje go, a gubi pierwiastek myślący. Zupełnie tak, jakby ktoś w państwie wzmagał na siłach element ciemny i wydawał państwo w jego ręce, a sympatyczniejszych ludzi wytracał.
To samo, powiemy, robi i poeta-naśladowca; on w duszy każdego poszczególnego człowieka zaszczepia zły ustrój wewnętrzny, folguje temu i schlebia, co jest poza rozumem w duszy, i nie potrafi rozróżnić ani tego, co większe, ani tego, co mniejsze, tylko jedno i to samo raz uważa za wielkie, a raz za małe. Widziadła tylko wywołuje, a od prawdy stoi bardzo daleko. […]
Ale jeszcześmy przeciw takiej sztuce nie wytoczyli najcięższego zarzutu. To, że ona potrafi psuć nawet ludzi przyzwoitych, z jakimiś nielicznymi wyjątkami, to chyba rzecz najstraszniejsza.[…] Przecież i najlepsi z nas, słuchając Homera albo któregoś innego z tragików, jak naśladuje kogoś z bohaterów pogrążonego w cierpieniu i ten długie tyrady wygłasza pośród łkań, albo i śpiewają, i biją się tam w piersi, to wiesz, że z przyjemnością poddajemy się temu sami, idziemy za poetą, czując razem z nim, bierzemy go poważnie i kto nas najbardziej w ten sposób nastraja, tego chwalimy, że to dobry poeta. […] A jeżeli któregoś z nas opadnie osobista troska, to uważasz, że bywamy dumni z postawy wprost przeciwnej: jeżeli potrafimy zachować spokój i siłę ducha, bo to jest postawa męska, a tamto jest kobieca, którąśmy wtedy chwalili.
— Uważam — powiada.
— A czy to w porządku — dodałem — pochwała w tym sposobie, kiedy widzi się człowieka takiego, jakim by się samemu być nie chciało, bo to poniżej godności i tylko wstyd nie brzydzić się, lecz się cieszyć i chwalić?
— Na Zeusa — powiada — to nie wygląda mądrze.[…]
Ten pierwiastek powstrzymywany gwałtem w nieszczęściach osobistych, ten, który łaknie łez i skarg do sytości, on już ma taką naturę, że tych rzeczy pożąda, i jemu właśnie poeci przynoszą pokarm i przyjemność. A ten nasz pierwiastek, który jest z natury najlepszy, ale niedostatecznie wykształcony myśleniem i nawykiem, zaniedbuje się i opuszcza straż nad tamtym łzawym, bo patrzy na cierpienia nie swoje, i jego to nie szpeci, jeżeli ktoś inny podaje się za dzielnego, a cierpi nie w porę: i chwalić go, i litować się nad nim. On myśli, że zyskuje przyjemność — i za nic by się jej nie chciał pozbyć, odrzucając poemat w ogóle. Mało kto potrafi sobie wyrachować, że trzeba z cudzych przypadków wynosić korzyść dla siebie. A jak w tamtych wypadkach podkarmisz i wzmocnisz to, co rozczula i litość budzi, niełatwo to powstrzymasz i we własnych nieszczęściach.
— Święta prawda — powiedział. […]
— Tak samo działa na nas naśladownictwo poetyckie, jeżeli chodzi o życie płciowe i gniew, i o wszystkie pożądania, i przykrości, i przyjemności, które w duszy mieszkają, a towarzyszą każdemu naszemu działaniu. Ono karmi i podlewa te dyspozycje, które by powinny uschnąć, i kierownictwo nad nami oddaje tym skłonnościom, które same kierownictwa potrzebują, jeżeli mamy się stać lepsi i szczęśliwsi, a nie gorsi i mniej szczęśliwi.
— Nie umiem inaczej tego ująć w słowa — powiedział.
— Nieprawdaż, Glaukonie? — dodałem — kiedy spotykasz wielbicieli Homera głoszących, że ten poeta Helladę wykształcił i wychował i jeżeli chodzi o ustrój i o kulturę we wszystkich sprawach ludzkich, to warto go wciąż czytać na nowo i wszystko sobie w życiu według tego poety urządzać, wtedy się im kłaniaj i pozdrów ich serdecznie, bo to są ludzie najlepsi, o ile tylko potrafią, i zgódź się z nimi, że Homer jest najlepszym poetą i pierwszym z tragediopisarzy, ale trzeba wiedzieć, że z utworów poetyckich wolno dopuszczać do państwa jedynie tylko hymny na cześć bogów i pochwały dla ludzi dzielnych. A jeżeli wpuścisz muzę, która serca pieści liryką albo epiką, wtedy ci w państwie królować zacznie przyjemność i przykrość, zamiast prawa i tej myśli, która się pospolicie zawsze wyda najlepszą.
Źródło: Platon, Państwo, tłum. W. Witwicki, ks. X, 4090–4210., 6. Władcy-filozofowie. Rządzić w państwie doskonałym powinni filozofowie. Podobnie jak w etyce rozum panuje nad uczuciami i popędami człowieka, tak rządy w państwie powinny opierać się na mądrości. Ci, którzy posiedli najwyższą mądrość to filozofowie, a zatem to oni powinni sprawować rządy. W ten sposób, jak sądził Platon, władcy będą kierować się wiedzą, nie zaś namiętnościami i popędami, takimi jak chciwość lub rządza władzy.
Źródło: Englishsquare.pl sp. z o.o., licencja: CC BY-SA 3.0.