Na rysunku znajduje się ogromna sala. W jej centralnej części, na tronie zasiada król. W ławach po jego lewej i prawej stronie zasiadają mężczyźni. Są to posłowie, biskupi i arcybiskupi. Na przeciwko króla w rzędzie siedzą przedstawiciele szlachty. W tle ktoś z nich trzyma krzyż. Na ścianie sali widoczne są liczne herby szlacheckie.
Demokracja po staropolsku
Oprócz władcy w skład sejmu Rzeczypospolitej wchodzili senatorowie i posłowie, wywodzący się ze stanu szlacheckiego. Chociaż z naszej perspektywy ten skład nie oddaje demokratycznego charakteru państwa, w rozumieniu ówczesnych sejm reprezentował cały naród. Elity były przekonane, że mieszczan królewskich, poddanych w królewszczyznach oraz mniejszości (Żydów, Tatarów, Ormian) na sejmie reprezentował król, osoby duchowne – zasiadający w senacie arcybiskupi i biskupi, a mieszczan i chłopów – posłowie wywodzący się ze szlachty. Układ ten odzwierciedlał feudalny charakter stosunków społecznych. W sesjach brali udział co prawda przedstawiciele Prus Królewskich, ale ich głos miał charakter doradczy i był brany pod uwagę wyłącznie w odniesieniu do spraw miast, których byli wysłannikami.
Król
Król zwoływał sejm co dwa lata i musiał być na nim obecny, nawet jeśli zdrowie mu na to nie pozwalało (zdarzało się, że brał udział w posiedzeniu, leżąc w łóżku). Miał on inicjatywę ustawodawczą – proponował projekty ustaw. Bez jego podpisu żadna ustawa przegłosowana przez szlachtę nie mogła wejść w życie.
Senatorowie
Eustachy Wołłowicz był biskupem wileńskim w latach 1616–1630 i zwolennikiem króla Zygmunta III Wazy. W czasie obrad izb połączonych (senatu i izby poselskiej) zasiadał, tak jak reszta senatorów z Wielkiego Księstwa Litewskiego, po lewej stronie króla. Mianowani przez władcę senatorowie pełnili funkcję jego doradców. Na początku każdego zgromadzenia wygłaszali tzw. wota senatorskie, czyli mowy, w których przedstawiali swoje stanowisko na temat spraw, które miały być podjęte na sejmie, oraz analizę bieżącej sytuacji politycznej. Brali udział w głosowaniach oraz uczestniczyli w deputacjach (komisjach) i sesjach prowincjonalnych (zgromadzeniach posłów danej ziemi). Senat miał stanowić swoisty element równowagi między władcą dążącym do wzmocnienia władzy a demokratycznie (w ówczesnym pojmowaniu) nastawioną szlachtą. Zasiadali w nim arcybiskupi i biskupi rzymskokatoliccy oraz osoby świeckie – wojewodowie, kasztelanowie i ministrowie (marszałkowie wielcy i nadworni, kanclerze, podkanclerze, podskarbiowie wielcy i nadworni). Swoje urzędy pełnili dożywotnio.
Posłowie
Zanim Stanisław Koniecpolski został wojewodą sandomierskim w 1625 r., co dało mu prawo zasiadania w senacie, dwukrotnie posłował na sejmy z województwa podolskiego. Jako mieszkaniec Korony, na początku obrad, gdy król, senat i izba poselska zbierali się w jednym pomieszczeniu, przebieg zdarzeń obserwował zza pleców senatorów koronnych, którzy siedzieli po prawej stronie władcy. Tak jak reszta posłów Koniecpolski reprezentował na sejmie prowincję, która go wybrała na lokalnym zgromadzeniu – sejmiku. W połowie XVII w. izba poselska liczyła ok. 200 parlamentarzystów (populacja Rzeczypospolitej wynosiła wtedy ok. 11 mln osób, przy czym 8–10 proc. stanowiła szlachta). Każdy poseł był zaopatrzony w instrukcje sejmikowe (zbiór wytycznych), według których miał się wypowiadać na sejmie. Czasem dawały mu one dużą swobodę, jedynie zalecając akceptację zdania większości posłów, ale często instrukcje bardzo dokładnie określały oczekiwania prowincji. Po sejmie odbywały się tzw. sejmiki relacyjne, podczas których posłowie składali sprawozdanie ze swojej działalności na sejmie. W ten sposób lokalna szlachta sprawdzała, czy dany poseł wywiązał się z powierzonych mu zadań.
W czasie panowania Jana II Kazimierza Wazy (1648–1668) doszło do zdarzenia, które wywarło duży wpływ na praktykę sejmową w późniejszym okresie i do którego, jak się wydaje, doprowadził widniejący na portrecie magnat litewski Janusz Radziwiłł. To on w 1652 r. zlecił posłowi z litewskiej Upity, Władysławowi Sicińskiemu, zerwanie sejmu. Siciński nie zgodził się wówczas na przedłużenie obrad sejmowych i opuścił zgromadzenie. W tych okolicznościach posłowie nie mogli kontynuować pracy i rozjechali się do domów. Od tego czasu coraz częściej zdarzało się, że sejmy kończyły po upływie regulaminowych sześciu tygodni bez podjęcia uchwał, a pod koniec stulecia sprzeciw jednego posła już w trakcie obrad skutkował rozejściem się zgromadzenia. Szlachta stosowała zasadę liberum veto z różnych powodów i zwykle, chociaż słowa te wypowiadała jedna osoba, za jej działaniem stała większa grupa. W ten sposób szlachta uznająca dawne prawa za najlepsze chroniła je i blokowała działania dworu, według niej zawsze dążącego do wprowadzenia absolutyzmu. Innym ważnym czynnikiem, który sprzyjał upowszechnieniu tej zasady, były konflikty polityczne i rywalizacja między ugrupowaniami, gdyż zerwanie obrad udaremniało projekty przeciwników.
Na rysunku znajduje się ogromna sala. W jej centralnej części, na tronie zasiada król. W ławach po jego lewej i prawej stronie zasiadają mężczyźni. Są to posłowie, biskupi i arcybiskupi. Na przeciwko króla w rzędzie siedzą przedstawiciele szlachty. W tle ktoś z nich trzyma krzyż. Na ścianie sali widoczne są liczne herby szlacheckie.
Demokracja po staropolsku
Oprócz władcy w skład sejmu Rzeczypospolitej wchodzili senatorowie i posłowie, wywodzący się ze stanu szlacheckiego. Chociaż z naszej perspektywy ten skład nie oddaje demokratycznego charakteru państwa, w rozumieniu ówczesnych sejm reprezentował cały naród. Elity były przekonane, że mieszczan królewskich, poddanych w królewszczyznach oraz mniejszości (Żydów, Tatarów, Ormian) na sejmie reprezentował król, osoby duchowne – zasiadający w senacie arcybiskupi i biskupi, a mieszczan i chłopów – posłowie wywodzący się ze szlachty. Układ ten odzwierciedlał feudalny charakter stosunków społecznych. W sesjach brali udział co prawda przedstawiciele Prus Królewskich, ale ich głos miał charakter doradczy i był brany pod uwagę wyłącznie w odniesieniu do spraw miast, których byli wysłannikami.
Król
Król zwoływał sejm co dwa lata i musiał być na nim obecny, nawet jeśli zdrowie mu na to nie pozwalało (zdarzało się, że brał udział w posiedzeniu, leżąc w łóżku). Miał on inicjatywę ustawodawczą – proponował projekty ustaw. Bez jego podpisu żadna ustawa przegłosowana przez szlachtę nie mogła wejść w życie.
Senatorowie
Eustachy Wołłowicz był biskupem wileńskim w latach 1616–1630 i zwolennikiem króla Zygmunta III Wazy. W czasie obrad izb połączonych (senatu i izby poselskiej) zasiadał, tak jak reszta senatorów z Wielkiego Księstwa Litewskiego, po lewej stronie króla. Mianowani przez władcę senatorowie pełnili funkcję jego doradców. Na początku każdego zgromadzenia wygłaszali tzw. wota senatorskie, czyli mowy, w których przedstawiali swoje stanowisko na temat spraw, które miały być podjęte na sejmie, oraz analizę bieżącej sytuacji politycznej. Brali udział w głosowaniach oraz uczestniczyli w deputacjach (komisjach) i sesjach prowincjonalnych (zgromadzeniach posłów danej ziemi). Senat miał stanowić swoisty element równowagi między władcą dążącym do wzmocnienia władzy a demokratycznie (w ówczesnym pojmowaniu) nastawioną szlachtą. Zasiadali w nim arcybiskupi i biskupi rzymskokatoliccy oraz osoby świeckie – wojewodowie, kasztelanowie i ministrowie (marszałkowie wielcy i nadworni, kanclerze, podkanclerze, podskarbiowie wielcy i nadworni). Swoje urzędy pełnili dożywotnio.
Posłowie
Zanim Stanisław Koniecpolski został wojewodą sandomierskim w 1625 r., co dało mu prawo zasiadania w senacie, dwukrotnie posłował na sejmy z województwa podolskiego. Jako mieszkaniec Korony, na początku obrad, gdy król, senat i izba poselska zbierali się w jednym pomieszczeniu, przebieg zdarzeń obserwował zza pleców senatorów koronnych, którzy siedzieli po prawej stronie władcy. Tak jak reszta posłów Koniecpolski reprezentował na sejmie prowincję, która go wybrała na lokalnym zgromadzeniu – sejmiku. W połowie XVII w. izba poselska liczyła ok. 200 parlamentarzystów (populacja Rzeczypospolitej wynosiła wtedy ok. 11 mln osób, przy czym 8–10 proc. stanowiła szlachta). Każdy poseł był zaopatrzony w instrukcje sejmikowe (zbiór wytycznych), według których miał się wypowiadać na sejmie. Czasem dawały mu one dużą swobodę, jedynie zalecając akceptację zdania większości posłów, ale często instrukcje bardzo dokładnie określały oczekiwania prowincji. Po sejmie odbywały się tzw. sejmiki relacyjne, podczas których posłowie składali sprawozdanie ze swojej działalności na sejmie. W ten sposób lokalna szlachta sprawdzała, czy dany poseł wywiązał się z powierzonych mu zadań.
W czasie panowania Jana II Kazimierza Wazy (1648–1668) doszło do zdarzenia, które wywarło duży wpływ na praktykę sejmową w późniejszym okresie i do którego, jak się wydaje, doprowadził widniejący na portrecie magnat litewski Janusz Radziwiłł. To on w 1652 r. zlecił posłowi z litewskiej Upity, Władysławowi Sicińskiemu, zerwanie sejmu. Siciński nie zgodził się wówczas na przedłużenie obrad sejmowych i opuścił zgromadzenie. W tych okolicznościach posłowie nie mogli kontynuować pracy i rozjechali się do domów. Od tego czasu coraz częściej zdarzało się, że sejmy kończyły po upływie regulaminowych sześciu tygodni bez podjęcia uchwał, a pod koniec stulecia sprzeciw jednego posła już w trakcie obrad skutkował rozejściem się zgromadzenia. Szlachta stosowała zasadę liberum veto z różnych powodów i zwykle, chociaż słowa te wypowiadała jedna osoba, za jej działaniem stała większa grupa. W ten sposób szlachta uznająca dawne prawa za najlepsze chroniła je i blokowała działania dworu, według niej zawsze dążącego do wprowadzenia absolutyzmu. Innym ważnym czynnikiem, który sprzyjał upowszechnieniu tej zasady, były konflikty polityczne i rywalizacja między ugrupowaniami, gdyż zerwanie obrad udaremniało projekty przeciwników.
Giacomo Lauro , Polski sejm w czasie panowania Zygmunta III Wazy , 1622 r.
Źródło: Wikimedia Commons , domena publiczna.