Zapoznaj się z poniższym schematem, a następnie wykonaj polecenia.
Robotnicy fabryk bawełny wstają o piątej rano, od szóstej do ósmej pracują, by wrócić na 30–40 minut do domu na śniadanie składające się przeważnie z herbaty, kawy i pieczywa. Wracają do fabryk na trzy godziny, by o dwunastej znów wrócić do domu, tym razem na obiad. Wśród tych z najniższym uposażeniem obiad to gotowane ziemniaki, smalec, masło czy czasami kawałek mięsa. Rodzina pośpiesznie zjada, po czym wszyscy wracają do swoich zajęć. Praca w fabryce trwa średnio do siódmej wieczorem, godzinie, o której przychodzi czas na odprężenie i ostatni posiłek, zazwyczaj trochę chleba i herbata z niewielką ilością alkoholu.
W niektórych miejscowościach Anglii kobiety zajmują się wyrabianiem cegły. Układają suszące się cegły w rzędy na ziemi, pomagają przy deptaniu gliny, chodzą boso po mokrej glinie, a czasem i po rozgrzanych rurach. Tysiące kobiet pracuje w fabrykach: w farbiarniach, w zakładach powroźniczych, w hutach, w fabrykach bawełny, kleju, naczyń glinianych, tytoniu; pracują też w ogrodach warzywnych i owocowych, w polu, a zawsze przypada na nie najtrudniejsza i najwięcej przykra robota.W okręgu Wiganu wyrobem gwoździ trudnią się kobiety. Można tam także widzieć kobiety pracujące w kanałach, już to podnoszące śluzy, już to poganiające konie, czasem nawet ciągnące po kanale Gabary.Kobiety również pracują w nadmiernie rozgrzanych ścianach fabryk bawełnianych; ażeby jako tako znosić rozpalone powietrze, zmuszone są pracować na wpół nago. Wir kół maszynowych wytwarza kurz tak nieznośny, że biedne pracownice zatykają sobie nos i usta gałganami lub watą, ażeby uniknąć uduszenia. Po skończonej robocie każda z nich wychodzi oblepiona brudem i klejowatym pyłem bawełny.
Nie ma wychowania publicznego dla dziewcząt, nie ma wykształcenia zawodowego, nie ma sposobu życia bez małżeństwa, nie ma małżeństwa bez posagu. Jako żony nie posiadają prawnie swego majątku, nie mogą ani dać, ani przyjąć zostają pod naciskiem wiecznego zakazu. Jako matki, nie mają równego prawa w kierowaniu wychowaniem dzieci, nie mogą ani dozwalać, ani przeszkadzać im w zawieraniu związków małżeńskich, ani oddalać ich z rodzicielskiego domu, ani też je w nim zatrzymywać. Jako obywatelki nie mogą być ani opiekunkami innych sierot, oprócz swych synów lub wnuków, ani należeć do rad familijnych, ani być świadkami przy testamentach. Nie mają prawa w urzędzie stanu cywilnego oznajmiać urodzenia dziecka! Ktoraż klasa rzemieślników jest najnędzniejsza? Kobiety. Na kogo spadają wszystkie ciężary dzieci naturalnych? Na kobiety.
Ktokolwiek przechadzał się po biedniejszych dzielnicach Manchesteru, ktokolwiek, szczególnie w niedzielę, zapuszczał się w to mrowisko, dziwił się zapewne na widok takiej liczby dzieci biegających boso, w podartych koszulach, umorusanych i źle uczesanych. Te dzieci między drugim a dziesiątym życia tłoczą się wszędzie, obierają sobie za miejsca zabaw śmietniki i błotniste kałuże. Radość ich spojrzeń to chwilowy i iluzoryczny tryumf ludzkiej natury, która potrafi przetrwać tak hańbiące warunki bytu. Przechodzień mógłby jeszcze uwierzyć w ich szczęście, gdyby nie natrętnie powracająca wizja okropnego przeznaczenia, które ciąży na nich niczym fatum i czuwa nad ich losem. Tak przebiega dzieciństwo, z dala od kościoła, szkoły, bez jakiejkolwiek opieki. Te dzieci są wolne, jednak każdy dzień tej wolności przybliża do zgubnego jutra.Począwszy od osiągnięcia wieku sześciu lat dzieci są wysyłane przez rodziców do pracy w mieście. Z reguły mogą do domu nie wracać bez pieniędzy. Zaczepiają ludzi żebrząc o jałmużnę, szukają jakiejkolwiek pracy, a już w wieku dwunastu lat niektóre decydują się kraść i prostytuować. Ich los wydaje się z góry przesądzony.
[…] miałem 7 lat to musiałem postronki kręcić u powroźnika. Zarabiałem rubel 20 kopiejek na tydzień. […] Do pracy poszedłem w 1910 roku do Scheiblera. Ojciec znał majstra, poprosił go, żeby mnie wziął do pracy. Pracowałem na wykończalni przy towarze. Przesuwałem bele materiału, żeby się suszyły. Zarabiałem 3 ruble na tydzień, oddawałem matce. Na niedzielę matka dawała po 15 kopiejek na karuzelę. […] To była ciężka praca dla dziecka, gorąco było, nogi bolały.
Jak mieszkają robotnicy? […] Nie zatrzymuję się przed domkami drewnianymi, lecz staję przed jedną z okazalszych tam kamienic. Posiada ona dajmy na to osiem lokalów po dwie izby każdy. […] W izbach panuje straszny zaduch, brud szpadlem byłoby można zgarniać; izdebki są ciasne, niskie, o małych oknach, a dom cały licho budowany, stąd ciągła wilgoć i stałe zimno. Przypatrzmy się urządzeniu którejkolwiek z izb: dwa liche łóżka, kołyska, tapczan, trochę naczyń kuchennych, stolik, dwa krzesełka z połamanymi nogami, ławka, piecyk kuchenny, gliniany, a wszystko to wraz z pościelą, czymś w rodzaju firanek w oknach i skrzynką do rzeczy — nędzne i cuchnące. W tej właśnie izbie mieszka para małżeńska, która chodzi do fabryki; tak zwany stołownik — kawaler, również robotnik fabryczny; baba do pilnowania dzieci i gotowania posiłku oraz troje drobnych dzieci — razem 7 osób. W izbie tej wszyscy sypiają, gotują, jadają, chorują i załatwiają mnóstwo czynności w gospodarstwie i życiu domowym niezbędnych. Takie jest typowe mieszkanie przeciętnego robotnika łódzkiego.
Wypisz niedogodności życia XIX‑wiecznych robotników, biorąc za punkt odniesienia dzisiejsze standardy mieszkaniowe.
Czy zgadzasz się z tezą Ernesta Legouvé, że w XIX w. najnędzniejszą klasą rzemieślników są kobiety? Uzasadnij swoje stanowisko.
najnędzniejszą klasą rzemieślników są kobiety