Polecenie 1

Zapoznaj się z ilustracją interaktywną, a następnie wykonaj polecenia.

R1PgJ77HgLHlF1
Ilustracja interaktywna. Obraz przedstawia grupę żołnierzy w turbanach pod przewodnictwem mężczyzny w zbroi na białym koniu. Z tyłu są niesione czerwone sztandary ze złotymi napisami. Grupa stoi pod kamiennym łukiem. Pod nimi leżą martwe ciała. Elementy ilustracji interaktywnej: 1. Pierwszy najazd Seldżuków na Azję Mniejszą Bracia udali się do Samarkandy, gdzie sprawował rządy Alitegin, znany pod imieniem Ilek-chana. Skoro doszła go wiadomość o ich powrocie, natychmiast napisał on do królów i książąt Turkiestanu, aby przysłali mu na pomoc wojsko, a gdy zebrał liczną armię, stanął w gotowości bojowej naprzeciw nieprzyjaciela. Bojaźń i przestrach napełniły teraz umysły Seldżuków. Czaghry-bek zaproponował swojemu bratu, aby ze wszystkimi swymi ludźmi powrócił w [niedostępne] stepy, gdy tymczasem on sam wyprawiłby się do Rumu, a wówczas, być może, wrogowie mający nad nimi przewagę zaprzestaliby za nimi pościgu. To postanowiwszy, Toghrul-bek udał się w uciążliwą drogę do [trudno dostępnej] pustyni, zaś Czaghry-bek z trzydziestoma tysiącami doborowych kawalerzystów, za nic mających orężne sukcesy Rustama i Isfandijara, poszedł do Chorasanu, aby stamtąd najechać Armenię. Gdy tylko wieść o zbliżaniu się Czaghry-beka dotarła do rządcy Tusu, ów natychmiast wyprawił swoje wojsko, aby go odszukało i wzięło do niewoli. Jednakże powróciło ono utrudzone i z pustymi rękami i oświadczyło, że Czaghry-bek udał się drogą na Rej i podążył do Rumu. W międzyczasie sułtan Mahmud [Ibn] Sebuktegin napisał do rządcy Tusu ostry list, w którym oskarżał go o opieszałość i wyrzucał jemu, że pozwolił rzeczonemu Czaghry-bekowi przejść bez przeszkód przez środek swoich ziem. Lękając się karzącego gniewu sułtana, rozkazał kilku swoim wypróbowanym pomocnikom, ażeby pieczołowicie zabezpieczyli i strzegli wszystkich wylotów i dojść (na traktach), i tegoż Czaghry-beka, skoro tylko będzie wracał pojmali i do Ghazny przywiedli. Kiedy Czaghry-bek doszedł do granic Rumu, do niego przyłączyło się (tutaj) jedno turkmeńskie plemię. [Czaghry-bek], prowadząc najazdy przeciw niewiernym, zagarnął kilka twierdz, zabrał wielką zdobycz i [tym samym] przygarnął do piersi oblubienicę spełnionego pożądania. Skoro Czaghry-bek osiągnął cel, pożegnał się z [miejscowymi] Turkmenami i odjechał do swojej ojczyzny.

Źródło: Jerzy Hauziński, Średniowiecze powszechne od VI do połowy XV wieku, t. 1, Kraje i kultury śródziemnomorskie, Poznań 1999, s. 276–277., 2. Dziejopis bizantyjski o wczesnej ekspansji Seldżuków przeciw Cesarstwu Tak oto Turcy ujarzmili królestwo perskie i zostali sąsiadami Rzymian. Z kolei uważam za konieczne opowiedzieć, jak wszczęli wojnę z Rzymianami, chociaż przedtem bali się tej wojny i drżeli na samo wspomnienie sławnych czynów trzech ostatnich wielkich cesarzy, mam na myśli Nikefora Fokasa, Jana i Bazylego Porfirogenetę. Przypuszczali bowiem, że męstwo dawnych cesarzy było nadal udziałem Rzymian. Strangolipis po podbiciu królestwa perskiego, o czym była mowa, owładnął wielkimi bogactwami, stał się wodzem ogromnych wojsk. Uspokoił plemiona Saracenów sąsiadujące z Persją – które pozostawały w stanie wojny z Muhamedem, później zawarły z nim pokój – by z kolei przygotowywać się do nowej wojny z Persami. Strangolipis uprzedził zamiary Saracenów. Pierwszy wyprawił się na Pissiriosa, władcę Babilonii, odniósł nad nim zwycięstwo w kilku bitwach, w końcu zabił go i został panem całej Babilonii. Przeciw Karmesowi, władcy Arabów, wysłał swego brata stryjecznego Kutlumusa na czele silnych oddziałów wojskowych. Kutlumus podjął wyprawę na Arabów, poniósł jednak klęskę i ratował się haniebną ucieczką. W czasie odwrotu, zanim jeszcze powziął zamiar przejścia przez ziemie Medów, postanowił stanąć obozem koło Baas. Żywiąc strach przed Rzymianami, którzy podówczas władali Medią, wysłał posłów do namiestnika tej prowincji [namiestnikiem Medii był wtedy Stefan, stryj Konstantyna Likudiasa, cieszący się wielkimi wpływami u cesarza]. Kutlumus poprosił namiestnika o pozwolenie na przemarsz przez Medię, składając jednocześnie obietnicę, że całkowicie wstrzyma się od grabieży kraju. Stefan uznał prośbę za słabość, zebrał swoje miejscowe garnizony i napadł na Turków; niedoświadczony zwarł się z doświadczonym w sprawach wojennych! Napadem swym niczego nie osiągnął, wręcz przeciwnie, poniósł klęskę. Wielu Rzymian poległo, sam Stefan dostał się do niewoli. Zwycięski Kutlumus przybył do Brizios, sprzedał do niewoli jeńców wziętych na polu bitwy, następnie udał się do sułtana i usprawiedliwiał, jak tylko mógł, z nieudanej wyprawy wojennej. Przy sposobności napomknął o przemarszu przez Medię. Opowiedział, że Media jest krajem bogatym we wszelkie płody, będącym w posiadaniu kobiet – tak ironicznie określił owych marnych żołnierzy, nad którymi odniósł zwycięstwo. Zachęcony relacją Kutlumusa, sułtan wysłał przeciwko Cesarstwu Rzymskiemu wojsko w sile około dwudziestu pięciu tysięcy żołnierza. Na czele postawił swego bratanka Asana o przydomku Głuchy, któremu rozkazał jak najszybciej wyruszyć na Medię i ją podbić, o ile się od razu nie podda. Tak rozpoczęły się działania wojenne Turków trwające po dzień dzisiejszy!

Źródło: Jerzy Hauziński, Średniowiecze powszechne od VI do połowy XV wieku, t. 1, Kraje i kultury śródziemnomorskie, Poznań 1999, s. 278–279., 3. Anonimowa kronika turecka o genezie formacji janczarów Pewnego dnia uczony imieniem Kara Rustam przyszedł z ziemi Karamanu. Ów Kara Rustam zjawił się u Czandarły Chalila, który był sędzią wojska, i powiedział: „Dlaczego zezwalasz, ażeby tak wysoki dochód szedł na straty?” Sędzia wojskowy, Kara Chalil spytał: „Cóż to za dochód, który [zdaniem twoim] idzie na straty? Powiedz mi natychmiast”.
Powiedział Kara Rustam: „Z jeńców, których wojownicy nasi zagarnęli na świętej wojnie, jedna piąta zgodnie z nakazem Boga, należy do padyszaha. Dlaczego nie zabierasz tej części?” Sędzia wojskowy Kara Chalil odrzekł: „Przedstawię tę kwestię padyszahowi!” On przedłożył sprawę Ghazi Muradowi, który powiedział: „Jeśli jest to nakazem Boga, wówczas pobieraj ten [udział]”. Przywołali następnie Kara Rustama i oświadczyli: „Mistrzu, spełniaj nakaz Boga”. Kara Rustam oddalił się i zatrzymał się w Gallipoli. Tutaj zebrał po dwadzieścia pięć asprów od każdego jeńca. Zwyczaj ten datuje się z czasów owych dwóch mężów. Tak to pobranie opłaty za jeńców w Gallipoli stało się zwyczajem od [epoki] Czandarły Kara Chalila i Kara Rustama.
Później on poinstruował również Ghazi Ewrenosa, by zabierał jednego z każdej piątki jeńców pojmanych na wyprawach, a jeżeli ktoś ma tylko czterech jeńców, pobiera się dwadzieścia pięć asprów od niego. Oni postępowali według tej zasady dalej. Dokonywali poboru [tur. devsirme] młodych ludzi; zabierali po jednym z każdych pięciu jeńców pojmanych na wyprawach i przekazywali ich Porcie. Następnie posyłano tych młodych ludzi do Turków w prowincjach, ażeby uczyli ich tureckiego, i z kolei ci posyłali ich do Anatolii. Turcy wykorzystywali tych młodych ludzi przez jakiś czas do pracy w polu i posługiwali się nimi, aż oni nauczyli się tureckiego. Po kilku latach odsyłano ich Porcie i czyniono janczarami, nadając im nazwę Yeni Ceri [nowe wojsko]. Ich początki wywodzą się z tamtych czasów.


Źródło: Jerzy Hauziński, Średniowiecze powszechne od VI do połowy XV wieku, t. 1, Kraje i kultury śródziemnomorskie, Poznań 1999, s. 299., 4. Panowanie Bajazida I Kiedy Ghazi Murad, niech obfitość miłosierdzia Bożego spłynie nań, został zabity w bitwie, [20 VI 1389], begowie skoro tylko o tym posłyszeli, naradzili się wspólnie. W końcu nakłonili oni Jakuba Czelebi do przyjścia, mówiąc mu: „Chodź! Ojciec twój oczekuje ciebie”, a kiedy przyszedł, pojmali go, uprowadzili i posadzili na tronie jako padyszaha Jildirim Bajazida. Także Lazoglu został pojmany w bitwie. Rzucono go przed Jildirim-chana i zabito, skazując na ogień piekielny.
Murad Ghazi rządził przez trzydzieści lat i w końcu zginął. W miejscu, gdzie padł, wzniesiono mauzoleum [turbe], a jest ono dobrze widoczne. Jego mauzoleum do dziś stoi w tym miejscu. Później zwłoki jego przeniesiono do Kaplidży i tam je pochowano. Wydarzyło się to w roku 791 od hidżry [1389 r. n.e.]. Bajazid udał się następnie do Edirne […].
W tymże roku Bajazid Jildirim podbił kopalnie Karatowa i okoliczny rejon. Był tam śmiały wojownik nazywający się Firuz-bek, którego wysłał on naprzód. On nadszedł i zdobył Widyń. Następnie Jildirim-chan zatrzymał się w Edirne. Z kolei, przekazali oni prowadzenie wyprawy Firuz-bekowi, który zaatakował i najechał Wołoszczyznę, i przejął całą zdobycz. Również Pasza Jigit, spadkobierca Ishak-beka, napadł i najechał Bośnię, i podbił ziemie Bośni. Następnie Jildirim-chan przybył do Bursy, gdzie rozpoczął i ukończył budowę meczetu, madrasy i szpitala. Później wzniósł jeszcze szpital w Edirne, który także ukończył. Z kolei powrócił do Bursy, zebrał armię i posłał przeciw Karamanowi. Karamanli wyszli na spotkanie z nim. Następnie Jildirim chan podbił Alaszehir. Ziemie Ajdin i Ajasoluk same mu się poddały. Stąd Jildirim-chan przybył do kraju Saruchan i go zdobył. Potem, gdy nadszedł ich czas, begowie: Ajdinu, Saruchanu i Germijanu – wszyscy pomarli. Wszystkie ich ziemie przeszły na Jildirim-chana […]. Z kolei ziemię Saruchan nadał on swemu synowi, Artugrułowi. Datą owych podbojów jest 792 rok od hidżry [1390 r. n.e.].
Później, sułtan Bąjazid wyruszył na Konstantynopol, zaatakował go i wywołał wojnę. Kiedy był zajęty wojną, wystąpił przeklęty król Węgrów, napadł na Nikopolis i przystąpił do oblegania go. Gdy tylko Jildirim-chan dowiedział się o tym, wycofał się spod Konstantynopola i gdy był już blisko, zebrał swe wojska nocą, dokonał nocnego wypadu, odrzucił króla z jego armią za Dunaj i unicestwił ich. Wydarzyło się to w 793 roku od hidżry [XII 1390 – XI 1391].
Następnie Jildirim-chan wznowił atak na Konstantynopol. Powyżej Galaty jest wysoki wał. Tam wystawił on posterunki wartownicze, kontrolując i oskrzydlając ich, zaś niewierni pozostali bez oparcia. Ostatecznie, zrozpaczony cesarz wyprawił posła i zawarł z sułtanem Jildirim-chanem pokój. Jildirim wyznaczył tam sędziego; przeniósł też załogę z Tarakli Jenidżesi i osadził ich w obrębie Istanbułu. Utworzyli oni dzielnicę miejską i wznieśli meczet. Wydarzyło się to w roku 794 od hidżry [XI 1391 – XI 1392].
Następnie Jildirim-chan zajął Nikopolis i Silistrię, a później udał się do Morei. W Karaferii zrobił postój, na wszystkie cztery strony posłał zagony i zebrał wielkie pieniądze. W Karaferii wzniósł również szpital. Następnie poszedł do Edirne i tam zatrzymał się. Wulkoglu wydał za Jildirim-chana swoją córkę, i oni stali się powinowatymi. Do przybycia córki Wulkoglu, Jildirim-chan nie wiedział czym jest pijaństwo, nie upijał się i nie urządzał żadnych hulanek.
W czasach Usmana, Urchana Ghazi i Murada nie pito wina. Słowa alimów owej epoki odnosiły skutek. W tamtych czasach sułtanów strofowano przed alimami i w niczym nie odstępowano od słów głoszonych przez nich. Jeśli w rodzie Usmana ujawnił się grzech lub nieprawość, oni dawali mu odpór, a gdyby nie powstrzymywali tego, alimowie owego czasu opuściliby ich, i nikt nie odważyłby się podejść do takiego padyszaha. Alimowie tej epoki nie byli grzesznikami, jak to się ma z obecnymi. Byli oni mężami poważanymi, mającymi przystęp do wrót padyszaha. Jeśli w prawie pojawiała się jakaś sprzeczność, bardzo dobrze wiedzieli jak nadać słowom swoim skuteczność.


Źródło: Jerzy Hauziński, Średniowiecze powszechne od VI do połowy XV wieku, t. 1, Kraje i kultury śródziemnomorskie, Poznań 1999, s. 285–288., 5. Demetrios Cydonis do Manuela Kantakuzena o sytuacji w Konstantynopolu (1353 r.) Po swoim powrocie ujrzałem, że miasto [Konstantynopol] jest w tak ciężkim położeniu, iż wiedza ludzka nie jest w stanie niczego dla niego zdziałać, a skuteczna może być tylko pomoc Boga. Miasto przedstawia obraz tak niewiarygodnego nieporządku, że nigdzie na świecie nie znajdziecie takiego chaosu, jaki panuje w stolicy. Barbarzyńcy [Turcy] zdobyli wszystko, co znajduje się poza miastem; właśnie oni są przyczyną wszystkich nieszczęść miasta i nakładają na nie tak ciężkie daniny, że wszystkie dochody publiczne nie wystarczają na zaspokojenie ich żądań. Musielibyśmy nałożyć na biednych podatek pieniężny, gdybyśmy chcieli przynajmniej w części zaspokoić nienasycone żądania naszych nieprzyjaciół. Ale wszyscy uważają, że jest to niemożliwe i że ich chciwości nigdy się nie nasyci, toteż myśli się [coraz powszechniej] o niewoli [poddaniu się Turkom] jako o jedynej możliwości wybawienia nas od nieszczęść zewnętrznych. W dalszym ciągu sroży się coraz bardziej to stare zło, które spowodowało ogólną ruinę: spory między cesarzami o ten cień władzy. Walka ta zmusza ich obydwóch do służenia barbarzyńcom, jest to bowiem jedyna droga, dająca im możność swobodnie odetchnąć […] [ale stają się w ten sposób niewolnikami barbarzyńców].
[…] Miasto, pozbawione swego garnizonu, leży jako bezbronna zdobycz dla tego, kto zechce nim owładnąć. A wewnątrz miasta obywatele i to nie pierwsi lepsi, ale także i tacy, którzy uchodzą w pałacu cesarskim za najbardziej wpływowych – buntują się, sprzeczają jeden z drugim i rywalizują o zajęcie najpierwszych godności. Każdy wkłada cały swój zapał w to, aby wszystko samemu pożreć, a jeżeli mu się to nie udaje, wówczas grozi przejściem na stronę wroga i wystąpieniem wraz z nim przeciwko ojczyźnie i swoim przyjaciołom. Jest to tragedia straszniejsza niż te, o których opowiada Homer i inni poeci […].


Źródło: Historia powszechna XIV–XV w. Wybór tekstów, oprac. M. Małowist, Warszawa 1954, s. 200–201., 6. Śmierć Amurata I po bitwie na Kosowym Polu (1389 r.) Skoro dojdzie do was ten firman [oficjalne pismo], niech będzie wiadomo, że po zwycięstwie odniesionym z woli bożej na Kosowym Polu, ojciec mój, sułtan Amurat, którego życie było szczęśliwe, a śmierć męczeńska, nie bacząc na to, iż po widzianym śnie modlił się do najwyższego o darowanie mu męczeńskiego końca, cały i zdrów wrócił z pola bitwy do namiotu wznoszącego się wysoko ku niebu. W czasie, kiedy my doznawaliśmy największej radości patrząc, jak odrąbane głowy banów [ban – namiestnik prowincji] walały się pod końskimi kopytami, jak jeden stoi ze związanymi rękami, a inni z przebitymi mięśniami – nagle zupełnie niespodzianie ktoś imieniem Miłosz Kobylicz chytrze i obłudnie powiedział, że przyjął islam i prosił, by przyjąć go w szeregi zwycięskiego wojska. Gdy dopuszczono go do ucałowania nogi najjaśniejszego pana, zamiast tego wbił on w sławne ciało najjaśniejszego sułtana zatruty nóż, ukryty w rękawie i zadawszy mu ciężką ranę napoił go męczeńskim sorbetem. Gdy wymieniony Miłosz tego dokonał, uciekł między wojowników, którzy błyszczeli, jak jasne gwiazdy na niebie, ale wojownicy dogonili go i porąbali na kawałki. Dowiedziawszy się o tym, podążyłem do męczennika, ale zastałem go martwym; w tymże czasie zdarzyło się, iż brat mój, Jakub-beg przeniósł się do wieczności. Nosze z ciałem mego ojca wyprawiłem z zaufanymi ludźmi, by pogrzebać go w Brussie. Gdy przybędzie ciało, sprawcie mu pogrzeb, nikomu nie mówiąc o wydarzeniu, a przeciwnie pokażcie ludowi oznaki zwycięstwa, aby wrogowie niczego nie mogli dostrzec.

Źródło: Historia powszechna XIV–XV w. Wybór tekstów, oprac. M. Małowist, Warszawa 1954, s. 240–241., 7. Przebieg bitwy pod Warną na podstawie anonimowej kroniki tureckiej Kiedy sułtan Murad spotkał się pod Warną z przeklętymi Węgrami, wywiązała się zacięta walka, w której kule i strzały sypały się z obu stron jak pioruny. Przeklęty król (Władysław) zajął stanowisko w środku szyków; przeklęty Janko (Hunyadi) z prawego skrzydła, a Czarny Michał z lewego skrzydła i rozpoczęli atak przeciw sułtanowi Muradowi, co więcej obydwa skrzydła wojsk sułtańskich wyrzucili z ich stanowisk. Co prawda wojska anatolijskie bardzo zaciekle walczyły z niewiernymi. Bitwa była niezwykle wielka. Gdy jednak beglerbeg Anatolij Göjegü Karadża, zginął śmiercią bohaterską, wojska anatolijskie widząc to rozproszyły się. Gdy jednak wojska rumelijskie oraz akindżi [wojska pomocnicze] ujrzały ich bezwładną ucieczkę, poczęły również uciekać, zanim niewierni wpadliby na nich i nawet nie oglądały się za sobą. Sułtan Murad, widząc ten stan rzeczy wzniósł oczy ku niebu i począł wielkiego Boga w ten sposób błagać z pokorą: „O Boże! Z łaski Twej daj i teraz siłę i zwycięstwo wierze islamu. Za modlitwy Mustafy Mahomeda, za jasność i blask jego oblicza dopomóż jej do zwycięstwa”. Tak błagał sułtan Murad wielkiego Boga. Modlitwa jego zaraz została wysłuchana i wielki Bóg dał zwycięstwo wojskom islamu. Albowiem w sercu przeklętego króla (Władysława) zwyciężyła pokusa szatana, czyniąc go zbyt ufnym. W zarozumiałości swojej, uważając się za bohatera, sądził, że wojska on jeden rozpędzi i dlatego uderzył w ich środek, gdzie stał sułtan Murad. Gdy jednak dotarł do skraju szyku, koń jego potknął się, on sam spadł zeń na twarz. W tym miejscu znajdowało się dwu janczarów, a imię jednego z nich było Kodża Khizr, którzy wraz z innymi rycerzami znajdującymi się w pobliżu, ucięli głowę przeklętego króla i zanieśli do sułtana Murada; ten zaś widząc głowę króla podziękował Bogu. Głowę tę zatknięto na lancę i podniesiono w górę wykrzykując: „ta głowa jest głową króla”. Skoro się o tym dowiedziały uciekające wojska tureckie, natychmiast zawróciły do boku sułtana. Wojska zaś niewiernych, widząc śmierć króla, poczęły uciekać ku przeklętemu Jankowi, głosząc tę wieść, lecz on, widząc co się dzieje, nie pozwolił im się rozbiec. Mówią niektórzy, że ów Janko widząc, że chcą uciekać, nawoływał: „Przecież nie przybyliśmy tu dla króla, tylko dla wiary”. I tymi słowy zatrzymał wojsko. Wówczas też raz jeszcze zaatakował wojska islamu, lecz skoro ujrzał, że oddziały muzułmańskie zawróciły do sułtana, powiększając jego siły […], opuściwszy smutnie głowę, zawrócił się do ucieczki.

Źródło: Anna Paner, Jan Iluk, Na tabliczce, papirusie i pergaminie. Źródła historyczne dla uczniów szkoły średniej. Starożytność, średniowiecze, Koszalin 1997, s. 256–257., 8. Zdobycie Konstantynopola (1453 r.) Chciał on [tj. Mehmed] przejść do Rumelii przez Gallipoli, lecz oni rzekli doń: „Potężny sułtanie! Nadejdą statki niewiernych i zamkną Cieśninę Gallipoli. Zabrali sułtana i przywiedli go do Kodżaeli. W Akczahisar, na wybrzeżu Bosforu, powyżej Istanbułu, wystawili obóz. Tam, gdzie ojciec jego przechodził, on wkroczył do Rumelii i urządził obóz naprzeciw Akczahisar”. Powiedział Chalil Paszy: „Lala, potrzebuję tutaj twierdzy!” Ten wydał natychmiast rozkaz, i w krótkim czasie zaczęto wznosić fortecę, i ją ukończono. Następnie wyprawił on Akczajlu-oglu Mehmed Beja, mówiąc: „Pospiesz się i osacz Istanbuł!” Mehmed Bej poszedł, usunął ludzi spod bram miasta, i z okolicznych wiosek przepędził owce i kozy.
Powiedziano cesarzowi: „Turek uderzył nas w serce i wali nam na głowy nasz dom”. Cesarz rzekł: „Granica pomiędzy nim a nami przypomina granicę pomiędzy sokołem a wroną”, a następnie powiedział: „Jeśli nie ma innej drogi do naszego ocalenia przed tym Turkiem, musimy znowu zwrócić się do druha naszego, Chalil Paszy. Obecnie należy posłać Chalil Paszy taką małą rybę”.
On napełnił wnętrze owej ryby florenami i posłał ją Chalil Paszy. Cesarz miał wezyra, który zwał się Kir Łukasz. Powiedział on: „Ach! Chalil Pasza połknie rybę i to nic dobrego nam nie przyniesie. Dłużej już nie jest on w stanie nam pomagać. Wejrzyj, o panie, na własne środki”.
Chalilowi rzucono rybę, a on ją jadł i wrzucał jej zawartość do swej skrzyni na monety, następnie zaś działał dla niewiernych. Przybył do sułtana i wypowiedział mu wiele słów na temat niewiernych. Sułtan powiedział: „Ach, Lala, pozwól niech nadejdzie lato, a wtedy zobaczymy! Co Bóg postanowi, my uczynimy”. Przez pewien czas byli oni zajęci przygotowaniami do zdobycia miasta. Gdy wszystko już zostało przygotowane i nadeszło lato, sułtan Mehmed rzekł: „To lato spędzimy w Istanbule”.
Oni nadeszli i wokół obwarowań Istanbułu wystawili obóz. Od strony lądu i z okrętów na morzu, otoczyli oni wokół całe miasto. Było tam na morzu czterysta statków, a siedemdziesiąt statków przeszło powyżej Galaty suchym lądem. Wojownicy stanęli w gotowości i rozwinęły się ich proporce. Do stóp murów oni przybyli morzem i ponad wodą wznieśli most, a następnie atakowali. Przez pięćdziesiąt dni, dniem i nocą trwała walka. Na pięćdziesiąty pierwszy dzień sułtan nakazał wolną grabież. Przystąpili do szturmu. Pięćdziesiątego pierwszego dnia, we wtorek, została zdobyta cytadela [29 V 1453]. Była tam wielka zdobycz i rabunek. Złoto i srebro, klejnoty i delikatne materiały zostały wyrzucone i wyłożone na obozowym targowisku. Oni zaczęli je sprzedawać. Uczynili ludność miasta niewolnikami i zabili jej cesarza, a ghazi [wojownicy] posiedli ich śliczne dziewczyny. W środę aresztowali Chalila Paszę i jego synów, i jego klientów. Wtrącono ich do więzienia. To długa historia, lecz ja ją skróciłem ponieważ wszystko to, co dotyczy Chalila Paszy jest dobrze znane.
Krótko mówiąc, w pierwszy piątek po podboju, odmówili oni w Świętej Zofii wspólną modlitwę, i odczytano chutbę [kazanie wygłaszane w meczecie podczas wspólnej piątkowej modlitwy] w imieniu sułtana Mehmeda chana Ghazi, syna sułtana Murada Ghaziego […]. Drzewo ich rodziny przytoczyłem w rozdziale pierwszym.
Zwycięstwo to zostało osiągnięte przez sułtana Mehmeda chana w roku 857 od hidżry.


Źródło: Jerzy Hauziński, Średniowiecze powszechne od VI do połowy XV wieku, t. 1, Kraje i kultury śródziemnomorskie, Poznań 1999, s. 300–301. , 9. Kronikarz Khodia Efendi o upadku Konstantynopola w 1453 r. Przy końcu wiosny sułtan Mehmet I [chodzi o sułtana Mehmeda II Zdobywcę] widząc, że wszystko jest już przygotowane i że wszystkie oddziały zebrane, ruszył z Bożą pomocą na wyprawę, każąc jednocześnie załadować na wozy wielkie działa, które polecił przygotować dla burzenia murów i baszt. Przed wyruszeniem w pochód dokonał generalnego przeglądu swej armii, w czasie którego złożywszy dzięki Bogu i zachęciwszy dowódców, wezyrów i oddziały, aby dali dowody swej dzielności, oznajmił im, że celem jego jest zdobycie miasta Stambułu i uczynienia z niego stolicy wiary muzułmańskiej, zgodnie z zapowiedziami proroka. I tak widząc powszechny zapał całej armii, widząc, że nie ma ani jednego człowieka, który nie byłby gotów przelać całej swej krwi dla tak pięknej sprawy, ruszył w drogę ku Stambułowi. […] Przybywszy pewnego ranka na miejsce, cała armia rozsypała się i zajęła pozycje przed murami od strony ziemi, przy wielkim przerażeniu oblężonych, którzy przestraszyli się tak wielkiej ilości wojska; mimo że cesarz [Konstantyn IX], uprzedzony o decyzji sułtana, rozkazał wzmocnić wszystkie słabsze miejsca obwarowań, które łatwiej można było zdobyć, i przygotował się do zaciętej obrony. Zanim sułtan Mehmet rozpoczął oblężenie, cesarz przesłał mu propozycję, aby wziął wszystkie miejscowości poza Stambułem wraz z ich okolicami, a samo tylko miasto Stambuł mu zostawił, za co cesarz będzie płacił sułtanowi coroczny trybut. Sułtan nie słuchając tych propozycji odpowiedział, że szabla i jego religia są nierozłączne, i zażądał, aby cesarz zdał mu miasto. Cesarz otrzymawszy odpowiedź ustawił na swych wieżach i murach artylerię, żołnierzy uzbrojonych w muszkiety i zaopatrzonych w wielkie zapasy smoły.
W końcu pierwszego dnia, przed nadejściem nocy, sułtan kazał ustawić w stosownych miejscach baterie i rozpoczął postępować ku miastu przy pomocy janczarów i azapów [wojska rekrutujące się spośród chrześcijan], a ledwo działa zostały ustawione, polecił im skierować silny ogień na mury, nic już nie mówiąc o nieprzerwanym gradzie strzał i kamieni, miotanych przez machiny, jednocześnie, jak deszcz, spadających na miasto. Oblężeni ze swojej strony posyłali bez przerwy salwy z muszkietów i dział ładowanych kamiennymi kulami, którymi sprawiali męki wielu muzułmanom, zraszającym ziemię swą krwią. W tymże czasie przybyły dwa wielkie statki przysłane przez Franków na pomoc cesarzowi i wyładowały znaczne posiłki niewiernych, które rzuciły się do miasta. Następnie, jako że muzułmanie zmuszeni byli z powodu licznych wypadów [oblężonych] ustąpić spod murów, oblężeni poczęli wznosić głośne okrzyki z murów i niezmiernie naigrawać się z nich. […] Opór ze strony oblężonych był tak silny, że Turcy, dopiero gdy noc zapadła, byli w stanie wedrzeć się do miasta przez wyłom w murze. […] Nie zwracając uwagi na strzały muszkietów i dział oraz grad kamieni, rzucili się jak lwy na wyłom, z takim męstwem przez nich dokonany, stali się wreszcie jego panami i zatknęli na nim swoją chorągiew; w tym samym czasie miasto zostało opanowane, oddziały wkroczyły do niego i rozpoczęła się rzeź i rabunek.
[…] Cesarz wówczas przebywał w swoim pałacu, na północy bramy Edrireh, starając się pod zasłoną wystrzałów muszkietów i artylerii oddalić się od atakujących go muzułmanów; gdy dowiedział się jednak, że chorągiew, do której przyczepiony był alkoran, powiewała już w sercu miasta, stracił odwagę i począł wycofywać się do zewnętrznego pałacu wraz z grupą swych ludzi. W drodze spotkawszy kilku grabiących muzułmanów rzucił się na nich i wyciął ich wszystkich. Natknąwszy się na azapa, ciężko rannego, chciał go zabić, jednakże azap, mimo swą słabość, uczynił wysiłek dla uniknięcia ciosu i przedłużenia sobie życia i zadał mu jednocześnie cios, który powalił cesarza na ziemię i wówczas [azap] zabił go. Zmusiło to wszystkich, którzy byli przy tym obecni, do ucieczki i rozproszenia się. W końcu gdy nie zostało ani jednego człowieka z bronią w ręku, ani jednego zdolnego do obrony, otworzono bramy i sułtan wraz ze swą jazdą wjechał w nie.
Grabież trwała trzy pełne dni, i nie było ani jednego żołnierza, który nie zdobyłby bogatego łupu i licznych niewolników. Po upływie trzech dni sułtan Mehmet zakazał pod groźbą surowych kar uprawiania rabunków i rzezi, które trwały dotychczas. Gdy wreszcie wszystko w pełni się uspokoiło, zamiast nieprzyjemnych dźwięków dzwonów rozległ się miły głos muezzina, pięć razy dziennie wzywający muzułmanów do modlitwy. Z kościołów wyrzucano wizerunki bóstw pogańskich, świątynie oczyszczano od wszystkich zapachów, którymi były przepojone, i zmieniono dotychczasową ich postać, urządzając nisze dla oznaczenia miejsca, gdzie należy zwrócić wzrok dla modlitwy; dodano im też minarety, tak więc nie zapomniano niczego, ażeby uczynić z nich miejsca modlitwy dla muzułmanów.


Źródło: Wiek X–XV w źródłach. Wybór tekstów źródłowych z propozycjami metodycznymi dla nauczycieli historii i studentów, oprac. M. Sobańska-Bondaruk, S.B. Lenard, Warszawa 1997, s. 321–322., 10. Turcy w świetle relacji ambasadorów weneckich Teraz najjaśniejszy książę porządek mojej relacji wymaga, bym opisał miasto Konstantynopol, byłoby to jednak zadanie dla historyka […] przejdę przeto do rzeczy najważniejszych […]. W r. 1453 miasto to, które było stolicą i metropolią Cesarstwa wschodniego, przeszło pod panowanie Ottomanów, gdy Mahomet tego imienia drugi, ojciec obecnego władcy, zdecydowany zdobyć imię i sławę dla swej młodości z olbrzymim zasobem wojska i artylerii odebrał je cesarzowi Konstantynowi Paleologowi, po 1121 latach od wybudowania go przez Konstantyna, syna św. Heleny.
Ze względu na położenie, łagodny klimat i dwa morza, które je z jednej strony okalają, i piękno krajów sąsiednich uważane jest to miasto za najpiękniejsze, nie tylko w Azji, lecz w całym świecie. Naprzeciw niego leży Pera, która kiedyś należała do Genueńczyków, obszerna, wspaniała, godna największego księcia świata. Więcej w niej skarbów niż u wszystkich władców chrześcijańskich. […] Bajazet […] jest synem sułtana Mahometa, szczycącego się zajęciem Konstantynopola, wysp całego Archipelagu, wypędzeniem Genueńczyków z Kaffy i wielkich zbrojeń przeciw chrześcijanom, przerwanych przez śmierć. Pierworodny syn Mahometa, który miał wstąpić na tron, Mustafa, zmarł w młodości z rozpusty. Drugi syn Bajazet jest obecnie sułtanem […], trzeci Cizimo [Dżem] […].
[Bajazet] jest religijnym w swej sekcie, często odwiedza meczet, rozdaje wiele jałmużny, zdradza znajomość filozofii, lecz nade wszystko interesuje się kosmografią, w której, jak mówią, jest bardzo bity. Ponad te wszystkie sprawy przedkłada wojsko, dzięki czemu pokonał brata, w czwartym roku panowania urządził wyprawę na Wołoszę, co miało ogromne znaczenie. Później poniósł [jednak] klęskę od Mameluków pod Tarsem, jedną z największych klęsk, jakie Turcy ponieśli […]. Obecnie formuje wojsko, chcąc zmazać przyczynę hańby, brak dyscypliny. Powiększył najpierw liczbę janczarów, którzy są wybierani ze wszystkich narodów i wychowani w wielkiej karności. Na nich opiera się potęga wojsk tureckich. Postarał się o broń dla tego wojska, jak i dla innych oddziałów, lepszą i bardziej ofensywną niż była pierwotnie. Na artylerię nie szczędzi żadnego wydatku, ulepszając ją tak, by była przenośna na każdą pozycję, i szkoląc jej obsługę. Dla jazdy wydał szereg godnych podziwu zarządzeń. I tak można widzieć, że pod jednym dowództwem bardzo szybko rzuca się ludzi, to do piechoty, to do jazdy, to znów jako marynarzy do obsługi galer. Dzięki tej organizacji i zarządzeniom dokonał potem rzeczy nadzwyczajnych. W roku 1493, gdy wysłał Kadu-baszę do Kroacji przeciw Kroatom, Słoweńcom i Węgrom, którzy się połączyli, odniósł wspaniałe zwycięstwo.
[Opowiedziawszy następnie o rodzinie sułtana i wybitnych osobistościach dworu, przechodzi Gritti do omówienia stosunków Turcji z Zachodem].
Mówię więc, że dla Jego Świątobliwości papieża, po śmierci Dżema [Cizimo] swego brata nie ma [sułtan] wiele szacunku, wiedząc, że sam jeden nie może mu zaszkodzić […].
Wie, że Jego Świątobliwość jest prawie zawsze zaprzątnięta wojnami książąt świeckich, że raz łączy się z Francją, raz z Italią, z czego nie wyniknie nic innego, jak zużycie tych sum, które by trzeba wydać na wojnę z nim [sułtanem], i nieufność wśród książąt uniemożliwiająca włączenie ich do wspólnej akcji.
W stosunku do cesarza Maksymiliana, jak słychać, nie ma złego nastawienia […], nie mając z nim zatargów […].
Króla francuskiego śmiertelnie nienawidzi, z racji usiłowania opanowania Neapolu z ewentualnym zamiarem przejścia do Macedonii i Grecji. Rzecz tę przedstawił sułtanowi poseł najjaśniejszego króla Neapolu D. Camillo Pandone oraz poseł Jego Świątobliwości [tj. papieża]; wie też od [swoich] płatnych szpiegów, których stale trzyma we Włoszech i którzy mu donoszą pilnie o każdym ważniejszym wypadku.
[Dalej mówi o porozumieniu Bajazeta z papieżem Aleksandrem VI w sprawie Dżema i wspólnym froncie przeciw Francji [Karol VIII] […]. Króla węgierskiego nienawidzi bardzo, kontynuując walkę o granice. Z Neapolem stosunki ułożyły się po niefortunnym zajęciu Otranto, ze względu na Francję […].


Źródło: Józef Garbacik, Krystyna Pieradzka, Teksty źródłowe do historii powszechnej wieków średnich, Kraków 1978, s. 81., 11. Jan Długosz o zwycięstwie chrześcijan w bitwie z Turkami pod Belgradem 1456 r. Jakoż sułtan turecki powziąwszy wiadomość od szpiegów i z pogłosek, że w krajach chrześcijańskich przeciw niemu zbrojono wojsko i przygotowywano się do wojny, w zapale postanowił nie odpierać wroga, lecz wszcząć wojnę […], Zebrawszy potęgę ze swoich posiadłości obiegł Belgrad, dawniej zwany Taurinum, położony u ujścia Sawy do Dunaju, sądząc, że zdobywszy go, swobodnie będzie mógł plądrować Węgry i osłabiać potęgę Węgrów. To nieszczęście dodane do poprzednich klęsk, jakich chrześcijaństwo i królestwo Węgier doznało od Turków, przeraziło króla Węgier i wszystkich; [cóż by to było] jeżeliby tak warowny i mocny zamek, port i brama królestwa, został wzięty? Sam król Węgier z powodu małoletności nie mógł temu nieszczęściu zaradzić. Jednak legat apostolski kardynał Jan i czcigodny ojciec Jan Kapistran […] radami, prośbami i łzami nakłaniali radców królestwa Węgier a zwłaszcza Jana Hunyadyego, rządcę tego królestwa, do niesienia pomocy oblężonym. Jan Hunyady w tylu i takich niebezpieczeństwach, jakimi zagrażała królestwu Węgier potęga Turków, oddany raczej lepszej myśli niż rozpaczy, nieustraszenie podjął wyprawę przeciw Turkom. Ojca Jana Kapistrana wraz z innymi krzyżowcami przybyłymi do Budy z Polski i Czech w celu niesienia pomocy wiernym, wsadził na okręty, poleciwszy, aby jak mogą najszybciej, dążyli do Belgradu, aby dać pomoc oblężonym i umysły uratować od rozpaczy. Albowiem po trzynastu tygodniach oblężenia przez Turków, po zburzeniu jedenastu wież i całych murów przez nieustanne dzienne i nocne niszczenie setką dział ogromnej wielkości, wzrosły wszystkie trudności i myślano albo o zagładzie przyszłej, albo o poddaniu się. [Jan Hunyady] zaś podążał drogą lądową wraz z wojskiem zebranym spośród Węgrów i krzyżowców polskich, czeskich i niemieckich, mając nadzieję, że z dawna obiecywana flota papieża i króla Aragonii będzie oblegać Konstantynopol, a Turcy odstąpią od oblężenia Belgradu […].
[…] Turek zaś dowiadując się, że wojsko chrześcijańskie i brat Jan Kapistran dostali się do zamku, aby odpierać ich ataki – jak mówią – powiedział do swoich: „Jeżeli w ciągu trzech dni nie nastąpi zdobycie [zamku], to nigdy nie będzie można [nim zawładnąć]” […].
[…] Trzeciego dnia szturmu, który wypadł w uroczystość św. Jakuba apostoła, skoro Turcy zajęci byli szturmowaniem i skoro dwa dni i tyleż nocy walczyli oblegający z obleganymi wytrwale o zdobycie zamku, a Turcy na miejsce znużonych żołnierzy stawiali nowych i wypoczętych, walczono [dalej]. Ponieważ oba wojska trwały w walce, w dniu św. Marii Magdaleny zwycięstwo [chwiało się] na obie [strony]. Turcy przeważali liczebnie; wojsku katolickiemu dodawała ducha konieczność i ostateczne niebezpieczeństwo, najskuteczniejsza ze wszystkiego wytrwałość, a przede wszystkim zachęta do oporu przeciw Turkom ze strony Jana Kapistrana i braci […]. Tymczasem nagle zginął – trafiony pociskiem – młodszy wódz Turków, na którym opierało się całe kierownictwo walki. Wskutek tego Turcy doprowadzeni do rozpaczy, oddawszy zwycięstwo chrześcijanom, wraz z sułtanem rzucili się do ucieczki. Ów dumny sułtan turecki [Mehmed II Zdobywca], uważany dotąd za niepokonanego i zwany postrachem narodów, pokonany został w boju i uszedł z obozu. Gdy uciekający pierzchali ze zwykłą zbiegom trwogą, wojsko chrześcijan ścigało ich. 24 000 [ludzi] z wojska [Turków] zginęło w bitwie i w ucieczce. Sułtan turecki widząc, że uciekających nie może powstrzymać, sam oddany ucieczce, z wielkim płaczem i jękiem, że tak wielką i niezwykłą klęskę zadano zwycięzcy wielu narodów, najpierw [przybył] do miasta Sofii, gdzie znakomitych w swym wojsku panów pościnał za to, że źle walczyli i ucieczką swą innych do ucieczki pociągnęli; uchodząc stąd przybył do Konstantynopola. Wojsko katolickie chwalebnie zdobywszy obóz turecki i wszystkie łupy, które Turcy ze sobą wieźli, 100 znakomitych dział, 64 statki, tłum jeńców, których strudzona ręka oszczędziła [w boju], składało dzięki Bogu, który małej liczbie dał zwycięstwo nad przepotężnym wrogiem, sławiąc ojca Jana Kapistrana, iż z łaski Najwyższego pokonał długo zwycięskich Turków nie przy pomocy zastępców rycerzy, lecz pastuchów i wieśniaków. Po tym zwycięstwie wielorządca Jan Hunyady za radą ojca Jana Kapistrana zaczął odnawiać zniszczone wieże i mury. Zwycięskie wojsko odprowadził do Budy, mając zamiar [uzupełnić je] nowymi zaciągami, przewidując, że sułtan turecki dla pomszczenia klęski i doznanej hańby wkrótce wyruszy z nowymi wojskami.


Źródło: Wiek X–XV w źródłach. Wybór tekstów źródłowych z propozycjami metodycznymi dla nauczycieli historii i studentów, oprac. M. Sobańska-Bondaruk, S.B. Lenard, Warszawa 1997, s. 321–323., 12. Kronikarz wenecki o sile zbrojnej państw chrześcijańskich i muzułmańskich (druga połowa XV w.) […]
Król Wągier ze wszystkimi książętami, panami, wojewodami, baronami, prałatami, duchownymi i świeckimi, wykorzystując wszystkie swoje dochody może utrzymać w swoim kraju 80 000 konnych, poza granicami kraju 40 000 konnych.
[…]
Król Polski za wszystkie swoje dochody wraz z książętami, możnowładcami, mieszczanami i gminami może wystawić w swoim kraju. 50 000 konnych, poza granicami kraju 25 000 konnych. Wołosi ze wszystkich swych dochodów i posiłków mogliby utrzymać w kraju 20 000 konnych, poza granicami kraju 10 000 konnych.
[…]
Cała Albania, Chorwacja, Słowenia, Serbia, Rascja i Bośnia ze wszystkich swych dochodów [utrzymują] w kraju 30 000 konnych, poza granicami 15 000 konnych. Król Cypru za wszystkie swe dochody może u siebie na wyspie wystawić 2000 konnych, poza granicami 1000 konnych.
[…]
Wielki Mistrz Rodos ze wszystkich swych dochodów i posiłków jego komendantów duchownych i świeckich mógłby wystawić na tejże wyspie 4000 konnych, poza granicami 2000 konnych.
[…]
Potęga władców niewiernych.
Turek z całą swą władzą może wystawić w kraju 40 000 konnych, silnych ludzi do walki z chrześcijanami. Karamania z całą swoją potęgą może u siebie wystawić 60 000 konnych, ale poza granicami kraju 30 000 konnych. Usun Hassan [turkmeński chan Persji] z całą swoją potęgą wystawiłby w kraju 20 000 konnych na służbę Mahometa, poza granicami 10 000 konnych.
[…] Tamerlan z całą swoją potęgą tatarską może wystawić w swym kraju milion konnych, poza granicami 500 000. Król Tunisu, Granady i innych miast Barbarii daje galery i małe statki na zniszczenie chrześcijan; w kraju 100 000 konnych, poza granicami 50 000 […].


Źródło: Historia powszechna XIV–XV w. Wybór tekstów, oprac. M. Małowist, Warszawa 1954, s. 170–174.
Upadek Konstantynopola w 1453 r.
Źródło: Fausto Zonaro, domena publiczna.
Polecenie 2
RSnlfAI123PmJ
Ułóż wymienione wydarzenia w kolejności chronologicznej. Elementy do uszeregowania: 1. klęska armii węgierskiej w bitwie pod Warną, 2. porażka armii tureckiej podczas oblężenia Belgradu, 3. klęska armii tureckiej w bitwie z armią Timura pod Ankarą, 4. zwycięstwo Murada I w bitwie na Kosowym Polu, 5. zdobycie Konstantynopola przez Turków osmańskich
Polecenie 3

Przedstaw organizację armii tureckiej oraz turecką sztukę wojenną u schyłku średniowiecza.

RKLyR9kcJgWef
Twoja odpowiedź (Uzupełnij).