Ilustracja przedstawia magnatów szlacheckich. Grupa bogato ubranych ludzi, zarówno mężczyzn jak i kobiet. Dominują kolorowe stroje. Mężczyźni w płaszczach przepasani szarfą. Kobiety w sukniach i gorsetach.
1. Magnaci na żołdzie obcych państw Memoriał dyplomaty francuskiego Cailleta z 1662 r. Jan Leszczyński, podkanclerzy koronny, należy do tych, których królowa [Maria Ludwika] wyniosła i na których się zawiodła. Przeszedł był na stronę króla szwedzkiego, wkraczającego w głąb Polski, chociaż już wtedy czuł się obowiązanym dla króla i królowej. Był on pierwszym z tych co wrócili do powinności. Królowa utrzymywała go własnym groszem na Śląsku przez cały czas, gdy tam bawił; poczem za jej wstawieniem się dostał wiele starostw, na koniec pieczęć mniejszą. Wszystko to przecież poszło w niepamięć i dziś żaden z Polaków nie jest tak jawnym nieprzyjacielem królowej i jej zamiarów jak on. Za każdą sposobnością całemi siłami przeszkadzał jej, a ile mi się zdaje, sam dobrze nie wie dla jakich powodów i dla jakiego celu. To jego obchodzenie się względem królowej zbliżyło go do marszałka [Jerzego Lubomirskiego], którego stał się narzędziem do psowania interesów naszych. Wielu mniema, iż on i arcybiskup, brat jego, mają na myśl promocyję elektora brandenburskiego, i dla tego stają nam na zawadzie. Podkanclerzy tak mocno obstawał zawsze za elektorem we wszystkich jego pretensyjach co do Elbląga i innych, które rościł do Polski, iż trudno wątpić, aby nie był jego żarliwym stronnikiem. Chociaż z drugiej strony, być może, iż obiecane od elektora 10000 dukatów w razie otrzymania Elbląga, są jedyną przyczyną tej jego żarliwości. […] Bogusław Radziwiłł. Książe Bogusław Radziwiłł, zawsze okazywał się mało przychylnym dla Polski, i nigdy rządu jej nie lubił; więcej nawet czasu za granicą niż w Polsce przepędzał. Głową jest domu Radziwiłłów i dziedzicem nieboszczyka hetmana w. Radziwiłła, który był powodem wtargnienia Szwedów, ale ani znaczenia jego na Litwie, ani władzy nie odziedziczył. Zbuntowanie się hetmana i księcia Bogusława zmniejszyło mocno ich kredyt w kraju. Nieład interesów domowych i konfiskata dóbr hetmana, które Rzeczpospolita oddała armii litewskiej, przyczyniły się także do upadku tej familyi. Książe Bogusław, skoro przyszło do wojny, pospieszył złączyć się z królem szwedzkim, później przywiązał się do elektora brandenburskiego, który go gubernatorem Prus Książęcych uczynił i 20000 liwrów rocznie mu wyznaczył. Ta posada stała się głównym celem jego troskliwości, dla której zaniedbał znacznie interesów polskich. Królowa wymogła na wojsku litewskim, iż za opłatą 200000 liwrów zezwoliło na odstąpienie księciu Bogusławowi skonfiskowanych dóbr hetmańskich, które są bardzo obszerne. Lecz jako z nich należy się 100000 dukatów posagu jedynaczce córce pozostałej po hetmanie, a przytem trzeba płacić owe 200000, niewielką przeto dziś korzyść dziedzictwo to przynosi. […] Królowa […] zaczęła była wybadywać myśli jego i odkryła w nim wszelką gotowość do popierania naszego interesu. Gadał w tej mierze z panem ambasadorem i ze mną; upewniał nas, iż chętnie oświadczy się za Francją i podejmie się obstawać przy elekcyi, byleby mu zabezpieczono dochód, który ma od elektora brandenburskiego. Zaręczył nam, że elektor nie ma bynajmniej pretensyi do korony polskiej i o żadną sobie partią ku temu celowi w Polsce się nie starał; dodał potem, że porozumiawszy się z Francja gotów był nawet oświadczyć się przeciw elektorowi, jeśliby ten był przeciw Francji. Nie odpowiedziano mu na to nic stanowczego, i cała na tem rzecz stanęła. Zdaje mi się, iż łatwo by nam było pozyskać go […]. Lecz że dla pozyskania go trzeba znacznych wydatków, przeto sądzę iżby dobrze było zostać względem niego tak, jak teraz jesteśmy, i czekać aż się wyraźniej okaże co nam w tym kraju pozostanie do czynienia i do jak dalece ważnej przysługi będzie go można użyć […]. Źródło: Historia Polski 1648–1764. Wybór tekstów , oprac. B. Baranowski, J. Bartyś, J. Michalski, Warszawa 1956, s. 99–100. , 2. Knowania magnaterii możnowładców na sejmie w r. 1689 Wezwał król do siebie mnie i wojewodę bełskiego [M. Matczyńskiego] i pokazał najpierw list marszałka [S. Lubomirskiego] do kanclerza Strattmanna , stwierdzający autentyczność innego cyfrowanego listu, który pisał w cyfrach. Pokazał też inny, gdzie poseł neuburski obiecuje 60.000 zł reńskich Sapiehom, aby bronili choćby nawet orężem sprawy Neuburczyka […]. Król wyznaczył deputację, przed którą sekretarz marszałka miał zaraz wytłumaczyć cyfry; ale kiedyśmy nazajutrz chcieli zacząć badanie marszałek mówił, że nie może bez pozwolenia nuncjusza sprowadzić oskarżonego, gdyż jest on naprawdę księdzem. Wreszcie biskup poznański, jako miejscowy rządca diecezji, poszedł po niego sam i przyprowadził. Tu sekretarz odrazu oświadczył, że spalił klucz do tych cyfr […]. Nareszcie po wielu sporach 31 marca Szołkowski wyszedł z protestem, ale wrócił z oświadczeniem, że pozwala tylko następnego dnia pożegnać króla. Pierwszego kwietnia zaczęła się sesja o godzinie pierwszej po południu i trwała do drugiej po północy. Nic się tam nie działo tylko wciąż słano poselstwa do Szołkowskiego, aby wracał, nikt jednak nie umiał go znaleźć. Posłał król do wojewody wileńskiego [H. Sapiehy], zaklinając go na wszystkie świętości, by namówił owego Szołkowskiego do powrotu i do przywrócenia czynności sejmu. Wojewoda odrzekł, że zgoła nie wie, gdzie jest Szołkowski i nie widział go od trzech dni. Wiedziano jednak na pewno, że ów poseł był u wojewody w nocy, więc ten ostatni jest przyczyną zerwania sejmu […]. A ponieważ Szołkowskiego nie zdołano odnaleźć, więc odłożono żegnanie publiczne do jutra. Drugiego kwietnia pokazał nam król notatkę zgubioną przez Wicherta, posła brandenburskiego, którą następnie doręczono królowi: pisze tam Brandenburczyk, że Sapiehowie doskonale prowadzą rzecz i że im już wypłacił pewna sumę pieniężną […]. Źródło: Historia Polski 1648–1764. Wybór tekstów , oprac. B. Baranowski, J. Bartyś, J. Michalski, Warszawa 1956, s. 130–131. , 3. Sejmiki w świetle relacji sekretarza Jerzego Lubomirskiego, Sebastiana Cefali Król, naradziwszy się z ministrami, rozsyła uniwersały, w których przekłada potrzeby Rzplitej, proponuje o czym mają radzić i naznacza dzień zebrania się sejmu. Uniwersały ogłaszają się w grodzie każdego powiatu i ziemi. W dniu wyznaczonym szlachta posiadająca dobra ziemskie zjeżdża się do miasta wskazanego prawem i sejmikuje w kościele, gdzie posłaniec królewski oddaje list jednemu z urzędników ziemskich, który go w głos czyta. Jeżeli znajdują się jacy senatorowie, po ich krótkim przemówieniu przystępują do obrania marszałka sejmiku, który dla uniknienia zamieszania daje głos komu się mu podoba. Marszałek sejmowy wybrany czyli raczej okrzykniony powszechną zgodą, który nie może być senatorem, przemówiwszy do zgromadzenia, zapytuje porządkiem każdego senatora, czy nie ma co do powiedzenia o propozycyjach królewskich lub innych potrzebach i niedostatkach Rzplitej wymagających zaradzenia. Senatorowie przełożywszy swe zdanie zazwyczaj opuszczają sejmik, czasem jednak kiedy mają być roztrząsane sprawy bliżej ich samych lub Rzplitę obchodzące pozostają nie jako senatorowie, lecz jak prosta szlachta, co im jedna popularność i powszechne oklaski. Czynią to także wielcy panowie, głowy partyi, żeby sejmikiem w tę lub ową stronę podług woli kierować. Po roztrząśnieniu propozycyi królewskich, ich przyjęciu lub odrzuceniu, pisarz ziemski spisuje na co się zgodzono nemine reclamante [bez sprzeciwu], tak co do punktów podanych, jako też tych, które sejmik od siebie podać postanowił, z czego wszystkiego układa się instrukcyja, od której wybrani posłowie ziemscy na krok sub fide, honore et conscientia [pod przysięgą na wiarę, honor i sumienie] odstąpić, ani na nic zgodzić się nie mają, coby przywilejom stanu szlacheckiego uszczerbek przynieść mogło. Źródło: Teksty źródłowe do nauki historii w szkole , nr 20, Ustrój Polski w XVI–XVIII wieku , oprac. W. Szczygielski, Warszawa 1960, s. 21–22. , 4. Łukasz Opaliński, Rozmowa plebana z ziemianinem (fragment) Pleban: […] Ale teraz, gdy już poselska izba do tego rozdwojenia z senatem przyszła i sama tylko prawa pisze, i wprzód umawia, wielce na tym należy, aby miała pewny porządek traktowania tak wielkich spraw, na których się całość Rzeczypospolitej i bezpieczeństwo ojczyzny sadzi, przykładem wszystkich państw wolnych i narodów, które nigdy bez pewnego porządku opisanego na odprawowanie comitiorum aut concionis [wyborów lub zgromadzeń] nie były. […] U nas tylko tego nie masz, bo lubo obieracie marszałka dla rządu, jednak żaden mu tytuł mniej nie służy jako ten, który mu czasem dawacie: directoris . Albowiem nic więcej władze nie ma z tego urzędu nad to, że głos rozdawa, woła: Ciszej ! a laską kołace. Interim [w międzyczasie]każdy czyni, jaką chce propozycyją i wszystkie rady wasze jako zwyczajną kwestyją zaczyna: O czym pierwej mówić – tak taż one też kończy. Albowiem od materyjej przez marszałka proponowanej daleko odstąpiwszy, jeden czyta z instrukcyjej punkt i artykuł, który mu solemni verbo ante omnia [surowo przede wszystkim] kazano proponować. Drugi woła, że pirwej trzeba staremu prawu uczynić dosyć, niż nowe stanowić; ante omnia [przede wszystkim] tedy o rozdanie wakancyji. Drugi ante omnia podług prawa wyraźnego od recesu zacząć. Nuż inszy znowu: Pacta conventa, senatus consulta, oeconomiae – to są publiczne materyje, za czym o nich ante omnia . Na co drugi: Religia, z którąm do Korony przyszedł, ta u mnie jest ante omnia . Usłyszysz zaraz: I mnie też poprzysiężona, za czym, gdy mi się w niej gwałt dzieje, idzie o wolność moje, która u mnie słusznie ante omnia . Źródło: Historia Polski nowożytnej. Wybór tekstów źródłowych , cz. 2, S. Ochmann, K. Matwijowski, Wrocław 1982, s. 254–255. , 5. Zrywanie sejmów Jeżeli która egzorbitancyja [nadużycie władzy królewskiej] i niebezpieczniejsza wolności i ojczyźnie być może w stanie szlacheckim, tedy jest to rwanie sejmów, kiedy jeden zły człowiek albo z prywatnej do króla i dworu (o wakansy osobliwie) urazy, albo namówiony i przekupiony rwie sejm i mszcząc się nieszczęśliwej prywaty na całej Rzpltej – ojczyznę własną bez rady, bez obrony na wszelkie wydaje niebezpieczeństwa. Namieniło się wyżej przy sejmikach, że głos posła na sejmie i ius vetandi [prawo wetowania] jego daleko jest różny od głosu szlachcica na sejmiku, bo szlachcic na sejmik przyjeżdża niczym nie obligowany z swoim głosem bez instrukcyjej, bez przysiąg i obowiązków, i jestże tak rzekę, liberrimum loquens [wolność słowa]. Poseł zaś na sejm jedzie z limitowanym przez instrukcyją głosem i nie z swoim, ale całego województwa zdaniem, obowiązany fide, honore et conscientia [wiara, honor i sumienie], a po drugich województwach i przysięgą i nie powinien by tak bardzo absolutnie i despotice iść, jako to często bywa z Rzpltą, ale cóż, kiedy się już nieszczęśliwy ten zwyczaj wzmógł, że ani konstytucyje, ani sposoby żadne zabiec temu nie mogły dotąd […]. Źródło: Historia Polski nowożytnej. Wybór tekstów źródłowych , cz. 2, S. Ochmann, K. Matwijowski, Wrocław 1982, s. 267–268. , 6. Zrywanie sejmów w świetle Opisu obyczajów za panowania Augusta III Jędrzeja Kitowicza Dobry pan ze wszech miar August III był tak nieszczęśliwy, że za jego panowania trzydziestoletniego żaden sejm nie doszedł. Dom Czartoryskich, zakrawając się z daleka na detronizacyją Augusta, aby zepchnąwszy go z tronu osadził na nim swego najmilszego Adasia [Adama Czartoryskiego], wojewody ruskiego syna (lubo mu się to nie udało), zrywał sejmy przez subordynowane [podstawione] osoby, zwalając winę na króla, utyskując na jego nieszczęśliwe panowanie, że nie masz w kraju żadnego rządu, że król jak bałwan bez znajomości interesów publicznych o niczym nie wie, na niczym się nie zna, że cały rząd królestwa oddał jednemu ministrowi, swojemu ziomkowi Sasowi [Henrykowi Brühlowi ]; że przeto wyuzdana wolność tak daleko się rozbrykała, że z lada pozoru odważa się targać wszystkie węzły i kluby prawa i nie chce dopuścić, aby przez sejm stała się poprawa nieładu i niemocy krajowej. […] Do zerwania sejmu nie zażywano osób rozumem i miłością dobra publicznego obdarzonych, bo też tego nie potrzeba było. Lada poseł ciemny jak noc, utrzymany tym końcem [w tym celu] na sejmiku posłem przez partyją Czartoryskich, nie szukając pozornych przyczyn, odezwał się w poselskiej izbie: „Nie ma zgody na sejm!” – i to było dosyć do odebrania wszystkim mocy sejmowania. A gdy go marszałek spytał: „Co za racyja?” — odpowiedział krótko: „Jestem poseł, nie pozwalam” — i to powiedziawszy usiadł, jak niemy diabeł na wszystkie prośby i nalegania innych posłów o danie przyczyny zatamowanego sejmu nic więcej nie odpowiadając, tylko to jedno: „Jestem poseł”. A potem wymknąwszy się nieznacznie z poselskiej izby, zaniósł do kancelaryi manifest o nieważność sejmu racyjami w gabinecie Czartoryskich nataszowany [naładowany] i w ułożeniu swoim całkowity podsunięty zrywaczowi. Źródło: Teksty źródłowe do nauki historii w szkole , nr 20, Ustrój Polski w XVI–XVIII wieku , oprac. W. Szczygielski, Warszawa 1960, s. 19–20. , 7. Opis konfederacji zamieszczony przez Hugona Kołłątaja w dziele O ustanowieniu i upadku konstytucji polskiej 3 maja 1791 roku Konfederacyja więc w Polszcze nie jest ani formą rządu, ani wzajemnym do obrony przymierzem: ale uważać ją trzeba, jak powstanie, czyli insurekcyją obywatelów w jeden łączących się związek, albo dla zaradzenia gwałtownym Rzeczypospolitej potrzebom, albo dla wstrzymania przemocy rządu, lub podparcia jego słabości, albo dla innych, bądź powszechnych, bądź pod ich pozorem szczególnych widoków […]. Sam tylko szlachcic wolny w Polszcze, sam podnosił konfederacyje; albo dlatego, że nie mając stałej formy rządu, nie mógł inaczej nagłym kraju zaradzić potrzebom, albo łudzony od możnych, poświęcał się z ochotą ich dumie, interesowi i zemście. Każde bezkrólewie pociągało za sobą konfederacyją, a następnie im bardziej się wzmagała anarchia, tym więcej było podobnych związków. Zaczynały się one na prywatnych zjazdach, złożonych przez tych, którzy umyślili podnieść konfederacyją, potem robiono je po województwach, powiatach i prowincyjach, nareszcie związki wojewódzkie, powiatowe i prowincjonalne przez akt osobny łączyły się w jeneralną niby konfederacyją, a pod takowym nazwiskiem stanowiły na sejmach. Każda prawie konfederacyją miała swoją szczególną formę, jaką sobie sama dać chciała: w tym wszelako konfederacyi od pospolitych form obradowania różnica zachodzi, że na nich nie jednomyślnością, ale większością głosów zapadały prawa. Źródło: Teksty źródłowe do nauki historii w szkole , nr 20, Ustrój Polski w XVI–XVIII wieku , oprac. W. Szczygielski, Warszawa 1960, s. 43. , 8. Uwagi ministra Ostermanna z r. 1719 o sprawach polskich przedstawione carowi Piotrowi I Jestem zdania, że i my powinniśmy postarać się zawczasu nie tylko zerwać jak najprędzej sejm grodzieński, ale też pod ręką wzniecić przeciwko królowi jakąś nową konfederację, nie żałując na to trudu ani pieniędzy. Taka konfederacja zawsze będzie użyteczna dla celów J. Carskiej Mości, chociażby tutaj pokój nie doszedł do skutku, gdyż l-o pod tym pretekstem J. C. Mość może zawsze trzymać w Polsce swe wojska, 2-o za pomocą konfederacji zmusi się króla Augusta, by ostrożniej i nie tak publicznie przeciwko nam występował, 3-o póki wojska nasze będą w Polsce, cesarz także namyśli się dziesięć razy, nim przedsięweźmie coś przeciwko J. C. Mości; 4-o króla pruskiego tem łatwiej będzie utrzymać w sferze naszych interesów, 5-o dzięki konfederacji J. C. Mość zawsze mocno stać będzie w Polsce i obie strony będą musiały postępować według jego woli […]. Powodów do konfederacji jest pod dostatkiem: że król August chce tron zapewnić synowi, że dąży do samowładztwa, że stara się podnieść Turków przeciwko J. C. Mości, a tem samem przeciwko Polsce, aby tymczasem spełnić swój zamiar, tj. zgnieść wolność Rzplitej – to wszystko wystarczy do podbechtania Polski przeciwko królowi. Można by jeszcze dodać, że on obiecał Turkom i cesarzowi pewne cesje terytorialne kosztem Rzeczypospolitej; gdy dodamy do tego pieniądze i poufną zapowiedź protekcji carskiej, sprawa, moim zdaniem, nie napotka wielkich trudności. Źródło: Historia Polski 1648–1764. Wybór tekstów , oprac. B. Baranowski, J. Bartyś, J. Michalski, Warszawa 1956, s. 153–154.
Ilustracja przedstawia magnatów szlacheckich. Grupa bogato ubranych ludzi, zarówno mężczyzn jak i kobiet. Dominują kolorowe stroje. Mężczyźni w płaszczach przepasani szarfą. Kobiety w sukniach i gorsetach.
1. Magnaci na żołdzie obcych państw Memoriał dyplomaty francuskiego Cailleta z 1662 r. Jan Leszczyński, podkanclerzy koronny, należy do tych, których królowa [Maria Ludwika] wyniosła i na których się zawiodła. Przeszedł był na stronę króla szwedzkiego, wkraczającego w głąb Polski, chociaż już wtedy czuł się obowiązanym dla króla i królowej. Był on pierwszym z tych co wrócili do powinności. Królowa utrzymywała go własnym groszem na Śląsku przez cały czas, gdy tam bawił; poczem za jej wstawieniem się dostał wiele starostw, na koniec pieczęć mniejszą. Wszystko to przecież poszło w niepamięć i dziś żaden z Polaków nie jest tak jawnym nieprzyjacielem królowej i jej zamiarów jak on. Za każdą sposobnością całemi siłami przeszkadzał jej, a ile mi się zdaje, sam dobrze nie wie dla jakich powodów i dla jakiego celu. To jego obchodzenie się względem królowej zbliżyło go do marszałka [Jerzego Lubomirskiego], którego stał się narzędziem do psowania interesów naszych. Wielu mniema, iż on i arcybiskup, brat jego, mają na myśl promocyję elektora brandenburskiego, i dla tego stają nam na zawadzie. Podkanclerzy tak mocno obstawał zawsze za elektorem we wszystkich jego pretensyjach co do Elbląga i innych, które rościł do Polski, iż trudno wątpić, aby nie był jego żarliwym stronnikiem. Chociaż z drugiej strony, być może, iż obiecane od elektora 10000 dukatów w razie otrzymania Elbląga, są jedyną przyczyną tej jego żarliwości. […] Bogusław Radziwiłł. Książe Bogusław Radziwiłł, zawsze okazywał się mało przychylnym dla Polski, i nigdy rządu jej nie lubił; więcej nawet czasu za granicą niż w Polsce przepędzał. Głową jest domu Radziwiłłów i dziedzicem nieboszczyka hetmana w. Radziwiłła, który był powodem wtargnienia Szwedów, ale ani znaczenia jego na Litwie, ani władzy nie odziedziczył. Zbuntowanie się hetmana i księcia Bogusława zmniejszyło mocno ich kredyt w kraju. Nieład interesów domowych i konfiskata dóbr hetmana, które Rzeczpospolita oddała armii litewskiej, przyczyniły się także do upadku tej familyi. Książe Bogusław, skoro przyszło do wojny, pospieszył złączyć się z królem szwedzkim, później przywiązał się do elektora brandenburskiego, który go gubernatorem Prus Książęcych uczynił i 20000 liwrów rocznie mu wyznaczył. Ta posada stała się głównym celem jego troskliwości, dla której zaniedbał znacznie interesów polskich. Królowa wymogła na wojsku litewskim, iż za opłatą 200000 liwrów zezwoliło na odstąpienie księciu Bogusławowi skonfiskowanych dóbr hetmańskich, które są bardzo obszerne. Lecz jako z nich należy się 100000 dukatów posagu jedynaczce córce pozostałej po hetmanie, a przytem trzeba płacić owe 200000, niewielką przeto dziś korzyść dziedzictwo to przynosi. […] Królowa […] zaczęła była wybadywać myśli jego i odkryła w nim wszelką gotowość do popierania naszego interesu. Gadał w tej mierze z panem ambasadorem i ze mną; upewniał nas, iż chętnie oświadczy się za Francją i podejmie się obstawać przy elekcyi, byleby mu zabezpieczono dochód, który ma od elektora brandenburskiego. Zaręczył nam, że elektor nie ma bynajmniej pretensyi do korony polskiej i o żadną sobie partią ku temu celowi w Polsce się nie starał; dodał potem, że porozumiawszy się z Francja gotów był nawet oświadczyć się przeciw elektorowi, jeśliby ten był przeciw Francji. Nie odpowiedziano mu na to nic stanowczego, i cała na tem rzecz stanęła. Zdaje mi się, iż łatwo by nam było pozyskać go […]. Lecz że dla pozyskania go trzeba znacznych wydatków, przeto sądzę iżby dobrze było zostać względem niego tak, jak teraz jesteśmy, i czekać aż się wyraźniej okaże co nam w tym kraju pozostanie do czynienia i do jak dalece ważnej przysługi będzie go można użyć […]. Źródło: Historia Polski 1648–1764. Wybór tekstów , oprac. B. Baranowski, J. Bartyś, J. Michalski, Warszawa 1956, s. 99–100. , 2. Knowania magnaterii możnowładców na sejmie w r. 1689 Wezwał król do siebie mnie i wojewodę bełskiego [M. Matczyńskiego] i pokazał najpierw list marszałka [S. Lubomirskiego] do kanclerza Strattmanna , stwierdzający autentyczność innego cyfrowanego listu, który pisał w cyfrach. Pokazał też inny, gdzie poseł neuburski obiecuje 60.000 zł reńskich Sapiehom, aby bronili choćby nawet orężem sprawy Neuburczyka […]. Król wyznaczył deputację, przed którą sekretarz marszałka miał zaraz wytłumaczyć cyfry; ale kiedyśmy nazajutrz chcieli zacząć badanie marszałek mówił, że nie może bez pozwolenia nuncjusza sprowadzić oskarżonego, gdyż jest on naprawdę księdzem. Wreszcie biskup poznański, jako miejscowy rządca diecezji, poszedł po niego sam i przyprowadził. Tu sekretarz odrazu oświadczył, że spalił klucz do tych cyfr […]. Nareszcie po wielu sporach 31 marca Szołkowski wyszedł z protestem, ale wrócił z oświadczeniem, że pozwala tylko następnego dnia pożegnać króla. Pierwszego kwietnia zaczęła się sesja o godzinie pierwszej po południu i trwała do drugiej po północy. Nic się tam nie działo tylko wciąż słano poselstwa do Szołkowskiego, aby wracał, nikt jednak nie umiał go znaleźć. Posłał król do wojewody wileńskiego [H. Sapiehy], zaklinając go na wszystkie świętości, by namówił owego Szołkowskiego do powrotu i do przywrócenia czynności sejmu. Wojewoda odrzekł, że zgoła nie wie, gdzie jest Szołkowski i nie widział go od trzech dni. Wiedziano jednak na pewno, że ów poseł był u wojewody w nocy, więc ten ostatni jest przyczyną zerwania sejmu […]. A ponieważ Szołkowskiego nie zdołano odnaleźć, więc odłożono żegnanie publiczne do jutra. Drugiego kwietnia pokazał nam król notatkę zgubioną przez Wicherta, posła brandenburskiego, którą następnie doręczono królowi: pisze tam Brandenburczyk, że Sapiehowie doskonale prowadzą rzecz i że im już wypłacił pewna sumę pieniężną […]. Źródło: Historia Polski 1648–1764. Wybór tekstów , oprac. B. Baranowski, J. Bartyś, J. Michalski, Warszawa 1956, s. 130–131. , 3. Sejmiki w świetle relacji sekretarza Jerzego Lubomirskiego, Sebastiana Cefali Król, naradziwszy się z ministrami, rozsyła uniwersały, w których przekłada potrzeby Rzplitej, proponuje o czym mają radzić i naznacza dzień zebrania się sejmu. Uniwersały ogłaszają się w grodzie każdego powiatu i ziemi. W dniu wyznaczonym szlachta posiadająca dobra ziemskie zjeżdża się do miasta wskazanego prawem i sejmikuje w kościele, gdzie posłaniec królewski oddaje list jednemu z urzędników ziemskich, który go w głos czyta. Jeżeli znajdują się jacy senatorowie, po ich krótkim przemówieniu przystępują do obrania marszałka sejmiku, który dla uniknienia zamieszania daje głos komu się mu podoba. Marszałek sejmowy wybrany czyli raczej okrzykniony powszechną zgodą, który nie może być senatorem, przemówiwszy do zgromadzenia, zapytuje porządkiem każdego senatora, czy nie ma co do powiedzenia o propozycyjach królewskich lub innych potrzebach i niedostatkach Rzplitej wymagających zaradzenia. Senatorowie przełożywszy swe zdanie zazwyczaj opuszczają sejmik, czasem jednak kiedy mają być roztrząsane sprawy bliżej ich samych lub Rzplitę obchodzące pozostają nie jako senatorowie, lecz jak prosta szlachta, co im jedna popularność i powszechne oklaski. Czynią to także wielcy panowie, głowy partyi, żeby sejmikiem w tę lub ową stronę podług woli kierować. Po roztrząśnieniu propozycyi królewskich, ich przyjęciu lub odrzuceniu, pisarz ziemski spisuje na co się zgodzono nemine reclamante [bez sprzeciwu], tak co do punktów podanych, jako też tych, które sejmik od siebie podać postanowił, z czego wszystkiego układa się instrukcyja, od której wybrani posłowie ziemscy na krok sub fide, honore et conscientia [pod przysięgą na wiarę, honor i sumienie] odstąpić, ani na nic zgodzić się nie mają, coby przywilejom stanu szlacheckiego uszczerbek przynieść mogło. Źródło: Teksty źródłowe do nauki historii w szkole , nr 20, Ustrój Polski w XVI–XVIII wieku , oprac. W. Szczygielski, Warszawa 1960, s. 21–22. , 4. Łukasz Opaliński, Rozmowa plebana z ziemianinem (fragment) Pleban: […] Ale teraz, gdy już poselska izba do tego rozdwojenia z senatem przyszła i sama tylko prawa pisze, i wprzód umawia, wielce na tym należy, aby miała pewny porządek traktowania tak wielkich spraw, na których się całość Rzeczypospolitej i bezpieczeństwo ojczyzny sadzi, przykładem wszystkich państw wolnych i narodów, które nigdy bez pewnego porządku opisanego na odprawowanie comitiorum aut concionis [wyborów lub zgromadzeń] nie były. […] U nas tylko tego nie masz, bo lubo obieracie marszałka dla rządu, jednak żaden mu tytuł mniej nie służy jako ten, który mu czasem dawacie: directoris . Albowiem nic więcej władze nie ma z tego urzędu nad to, że głos rozdawa, woła: Ciszej ! a laską kołace. Interim [w międzyczasie]każdy czyni, jaką chce propozycyją i wszystkie rady wasze jako zwyczajną kwestyją zaczyna: O czym pierwej mówić – tak taż one też kończy. Albowiem od materyjej przez marszałka proponowanej daleko odstąpiwszy, jeden czyta z instrukcyjej punkt i artykuł, który mu solemni verbo ante omnia [surowo przede wszystkim] kazano proponować. Drugi woła, że pirwej trzeba staremu prawu uczynić dosyć, niż nowe stanowić; ante omnia [przede wszystkim] tedy o rozdanie wakancyji. Drugi ante omnia podług prawa wyraźnego od recesu zacząć. Nuż inszy znowu: Pacta conventa, senatus consulta, oeconomiae – to są publiczne materyje, za czym o nich ante omnia . Na co drugi: Religia, z którąm do Korony przyszedł, ta u mnie jest ante omnia . Usłyszysz zaraz: I mnie też poprzysiężona, za czym, gdy mi się w niej gwałt dzieje, idzie o wolność moje, która u mnie słusznie ante omnia . Źródło: Historia Polski nowożytnej. Wybór tekstów źródłowych , cz. 2, S. Ochmann, K. Matwijowski, Wrocław 1982, s. 254–255. , 5. Zrywanie sejmów Jeżeli która egzorbitancyja [nadużycie władzy królewskiej] i niebezpieczniejsza wolności i ojczyźnie być może w stanie szlacheckim, tedy jest to rwanie sejmów, kiedy jeden zły człowiek albo z prywatnej do króla i dworu (o wakansy osobliwie) urazy, albo namówiony i przekupiony rwie sejm i mszcząc się nieszczęśliwej prywaty na całej Rzpltej – ojczyznę własną bez rady, bez obrony na wszelkie wydaje niebezpieczeństwa. Namieniło się wyżej przy sejmikach, że głos posła na sejmie i ius vetandi [prawo wetowania] jego daleko jest różny od głosu szlachcica na sejmiku, bo szlachcic na sejmik przyjeżdża niczym nie obligowany z swoim głosem bez instrukcyjej, bez przysiąg i obowiązków, i jestże tak rzekę, liberrimum loquens [wolność słowa]. Poseł zaś na sejm jedzie z limitowanym przez instrukcyją głosem i nie z swoim, ale całego województwa zdaniem, obowiązany fide, honore et conscientia [wiara, honor i sumienie], a po drugich województwach i przysięgą i nie powinien by tak bardzo absolutnie i despotice iść, jako to często bywa z Rzpltą, ale cóż, kiedy się już nieszczęśliwy ten zwyczaj wzmógł, że ani konstytucyje, ani sposoby żadne zabiec temu nie mogły dotąd […]. Źródło: Historia Polski nowożytnej. Wybór tekstów źródłowych , cz. 2, S. Ochmann, K. Matwijowski, Wrocław 1982, s. 267–268. , 6. Zrywanie sejmów w świetle Opisu obyczajów za panowania Augusta III Jędrzeja Kitowicza Dobry pan ze wszech miar August III był tak nieszczęśliwy, że za jego panowania trzydziestoletniego żaden sejm nie doszedł. Dom Czartoryskich, zakrawając się z daleka na detronizacyją Augusta, aby zepchnąwszy go z tronu osadził na nim swego najmilszego Adasia [Adama Czartoryskiego], wojewody ruskiego syna (lubo mu się to nie udało), zrywał sejmy przez subordynowane [podstawione] osoby, zwalając winę na króla, utyskując na jego nieszczęśliwe panowanie, że nie masz w kraju żadnego rządu, że król jak bałwan bez znajomości interesów publicznych o niczym nie wie, na niczym się nie zna, że cały rząd królestwa oddał jednemu ministrowi, swojemu ziomkowi Sasowi [Henrykowi Brühlowi ]; że przeto wyuzdana wolność tak daleko się rozbrykała, że z lada pozoru odważa się targać wszystkie węzły i kluby prawa i nie chce dopuścić, aby przez sejm stała się poprawa nieładu i niemocy krajowej. […] Do zerwania sejmu nie zażywano osób rozumem i miłością dobra publicznego obdarzonych, bo też tego nie potrzeba było. Lada poseł ciemny jak noc, utrzymany tym końcem [w tym celu] na sejmiku posłem przez partyją Czartoryskich, nie szukając pozornych przyczyn, odezwał się w poselskiej izbie: „Nie ma zgody na sejm!” – i to było dosyć do odebrania wszystkim mocy sejmowania. A gdy go marszałek spytał: „Co za racyja?” — odpowiedział krótko: „Jestem poseł, nie pozwalam” — i to powiedziawszy usiadł, jak niemy diabeł na wszystkie prośby i nalegania innych posłów o danie przyczyny zatamowanego sejmu nic więcej nie odpowiadając, tylko to jedno: „Jestem poseł”. A potem wymknąwszy się nieznacznie z poselskiej izby, zaniósł do kancelaryi manifest o nieważność sejmu racyjami w gabinecie Czartoryskich nataszowany [naładowany] i w ułożeniu swoim całkowity podsunięty zrywaczowi. Źródło: Teksty źródłowe do nauki historii w szkole , nr 20, Ustrój Polski w XVI–XVIII wieku , oprac. W. Szczygielski, Warszawa 1960, s. 19–20. , 7. Opis konfederacji zamieszczony przez Hugona Kołłątaja w dziele O ustanowieniu i upadku konstytucji polskiej 3 maja 1791 roku Konfederacyja więc w Polszcze nie jest ani formą rządu, ani wzajemnym do obrony przymierzem: ale uważać ją trzeba, jak powstanie, czyli insurekcyją obywatelów w jeden łączących się związek, albo dla zaradzenia gwałtownym Rzeczypospolitej potrzebom, albo dla wstrzymania przemocy rządu, lub podparcia jego słabości, albo dla innych, bądź powszechnych, bądź pod ich pozorem szczególnych widoków […]. Sam tylko szlachcic wolny w Polszcze, sam podnosił konfederacyje; albo dlatego, że nie mając stałej formy rządu, nie mógł inaczej nagłym kraju zaradzić potrzebom, albo łudzony od możnych, poświęcał się z ochotą ich dumie, interesowi i zemście. Każde bezkrólewie pociągało za sobą konfederacyją, a następnie im bardziej się wzmagała anarchia, tym więcej było podobnych związków. Zaczynały się one na prywatnych zjazdach, złożonych przez tych, którzy umyślili podnieść konfederacyją, potem robiono je po województwach, powiatach i prowincyjach, nareszcie związki wojewódzkie, powiatowe i prowincjonalne przez akt osobny łączyły się w jeneralną niby konfederacyją, a pod takowym nazwiskiem stanowiły na sejmach. Każda prawie konfederacyją miała swoją szczególną formę, jaką sobie sama dać chciała: w tym wszelako konfederacyi od pospolitych form obradowania różnica zachodzi, że na nich nie jednomyślnością, ale większością głosów zapadały prawa. Źródło: Teksty źródłowe do nauki historii w szkole , nr 20, Ustrój Polski w XVI–XVIII wieku , oprac. W. Szczygielski, Warszawa 1960, s. 43. , 8. Uwagi ministra Ostermanna z r. 1719 o sprawach polskich przedstawione carowi Piotrowi I Jestem zdania, że i my powinniśmy postarać się zawczasu nie tylko zerwać jak najprędzej sejm grodzieński, ale też pod ręką wzniecić przeciwko królowi jakąś nową konfederację, nie żałując na to trudu ani pieniędzy. Taka konfederacja zawsze będzie użyteczna dla celów J. Carskiej Mości, chociażby tutaj pokój nie doszedł do skutku, gdyż l-o pod tym pretekstem J. C. Mość może zawsze trzymać w Polsce swe wojska, 2-o za pomocą konfederacji zmusi się króla Augusta, by ostrożniej i nie tak publicznie przeciwko nam występował, 3-o póki wojska nasze będą w Polsce, cesarz także namyśli się dziesięć razy, nim przedsięweźmie coś przeciwko J. C. Mości; 4-o króla pruskiego tem łatwiej będzie utrzymać w sferze naszych interesów, 5-o dzięki konfederacji J. C. Mość zawsze mocno stać będzie w Polsce i obie strony będą musiały postępować według jego woli […]. Powodów do konfederacji jest pod dostatkiem: że król August chce tron zapewnić synowi, że dąży do samowładztwa, że stara się podnieść Turków przeciwko J. C. Mości, a tem samem przeciwko Polsce, aby tymczasem spełnić swój zamiar, tj. zgnieść wolność Rzplitej – to wszystko wystarczy do podbechtania Polski przeciwko królowi. Można by jeszcze dodać, że on obiecał Turkom i cesarzowi pewne cesje terytorialne kosztem Rzeczypospolitej; gdy dodamy do tego pieniądze i poufną zapowiedź protekcji carskiej, sprawa, moim zdaniem, nie napotka wielkich trudności. Źródło: Historia Polski 1648–1764. Wybór tekstów , oprac. B. Baranowski, J. Bartyś, J. Michalski, Warszawa 1956, s. 153–154.
Polscy magnaci 1679–1795.
Źródło: Jan Matejko, domena publiczna.