Sprawdź się
Zapoznaj się z tekstem i wykonaj polecenie.
O tym, jak Finowie reformowali swoje szkolnictwo... I dlaczego im się to udałoReformowanie szkolnictwa jest banalne. Edukacją, w większości krajów, zarządza państwo, nie ma więc nic prostszego, jak wydanie przez odpowiedniego ministra stosownych rozporządzeń. Schody zaczynają się później. (…)
Historia reformy edukacyjnej w Finlandii, opisanej przez jednego z jej twórców – Pasi Sahlberga w książce Lekcje z Finlandii (Finnish Lessons. What can world learn from educational change in Finland?, Teachers College Press, Columbia University, New York and London 2015) wskazuje, że nie jest to zadanie łatwe i na pewno nie gwarantuje wiecznych sukcesów, ale jest jednak możliwe. Podstawą fińskiego systemu szkolnego jest powszechna, obowiązkowa 9‑letnia szkoła (peruskoulu). Została ona ustanowiona w 1970 roku po latach dyskusji i kilkuletnich przygotowaniach i od tej pory jest trwałym elementem systemu. Nie oznacza to, że nie podlega on zmianom programowym, ale struktura szkolnictwa pozostała niezmieniona. Zmiany, jakie następują w programach, są poprzedzane kilkuletnimi dyskusjami i badaniami, w których uczestniczą wszyscy zaangażowani w proces nauczania.
Zapoznaj się z materiałem źródłowym i wykonaj polecenia.
Źródło I
Sondaż: Czy Polacy chcą sześciolatki w szkołach i likwidacji gimnazjów?Blisko 60 proc. Polaków chce zniesienia obowiązku szkolnego dla sześciolatków, a blisko 70 proc. chce likwidacji gimnazjów i powrotu do 8‑letniej szkoły podstawowej – wynika z sondażu Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS.
Zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków i powrót do rozpoczynania nauki w szkołach w wieku 7 lat oraz likwidacja gimnazjów i powrót do 8‑letniej szkoły podstawowej były kwestiami podnoszonymi w kampanii wyborczej do parlamentu, stąd IBRiS zapytał o te sprawy ankietowanych pod koniec kampanii. Wyniki sondażu opublikowano już po wyborach.
Ankietowani mieli odpowiedzieć, na ile zgadzają się ze stwierdzeniem: „Należy zlikwidować obowiązek szkolny dla sześciolatków tak, aby dzieci rozpoczynały naukę w szkole od wieku 7 lat”.
58,9 proc. z nich odpowiedziało, że zgadza się z nim, 45,4 proc. wskazało odpowiedź „zdecydowanie się zgadzam”, a 13,5 proc. – „raczej się zgadzam”. 32,1 proc. nie zgodziło się z tym stwierdzeniem, „zdecydowanie się nie zgadzam” odpowiedziało 16,7 proc., a „raczej się nie zgadzam” – 15,4 proc. Zdania nie miało w tej kwestii 9 proc. badanych.
Natężenie opinii jest zależne od płci ankietowanych – zdecydowanie przeciwne sześciolatkom w szkole są kobiety (zdecydowanie 50,5 proc., raczej 7,2 proc.), podczas gdy mężczyźni są bardziej powściągliwi w swoich deklaracjach (zdecydowanie 39,3 proc., raczej 20,2 proc).
Najwięcej przeciwników wysyłania sześciolatków do szkoły jest w najmłodszej grupie wiekowej – 18–24 lat oraz wśród osób w wieku 45–54 lat. Najmniejsze poparcie dla zniesienia obecnych uregulowań obserwuje się wśród osób w wieku powyżej 55. roku życia.
Największy odsetek zwolenników rozpoczynania obowiązkowej nauki w wieku 7 lat jest wśród mieszkańców terenów wiejskich (65,5 proc. ankietowanych) i małych miast (60 proc.). Relatywnie najniższe poparcie dla tej koncepcji obserwowane jest w średnich miastach (54,7 proc. badanych) i metropoliach (54,4 proc.).
Uczestnicy badania mieli też określić, na ile zgadzają się ze stwierdzeniem: „Należy zlikwidować gimnazja i przywrócić system 8‑letniej podstawówki i następnie szkoły średnie lub zawodowe”.
67,9 proc. z nich odpowiedziało, że zgadza się z nim; 52,5 proc. wskazało odpowiedź „zdecydowanie się zgadzam”, a 15,4 proc. – „raczej się zgadzam”. 26,4 proc. nie zgodziło się ze stwierdzeniem, „zdecydowanie się nie zgadzam” odpowiedziało 14 proc., a „raczej się nie zgadzam” – 12,4 proc. Zdania nie miało w tej kwestii 5,8 proc. badanych.
Opinia w sprawie gimnazjów nie różnicuje się ze względu na płeć, ale w strukturze wiekowej obserwuje się, że najmniej przeciwników obecnego systemu jest wśród ankietowanych w grupie wiekowej 18–24 lat, a najwięcej w grupach 35–44 lat i 45–56 lat.
Źródło II
Najnowszy sondaż CBOS: Większość Polaków opowiada się za likwidacją gimnazjów i reformą edukacjiZa reformą opowiada się 57 proc. ankietowanych, przeciwko – 24 proc. Na pytanie, czy zmiany w edukacji budzą nadzieje czy obawy: 34 proc. wskazało, że nadzieje, 31 proc. – że zarówno nadzieje, jak i obawy, a 27 proc., że obawy. Wśród osób wyrażających obawy jest minimalnie więcej rodziców posiadających dzieci w wieku do 18 lat (32 proc. wobec 30 proc.). (…)
Różnie oceniane są również skutki reformy. Ankietowani najbardziej obawiają się chaosu w szkole podczas wdrażania reformy (59 proc. rodziców mających dzieci do 18 lat wobec 54 proc. ogółu badanych). Uważają natomiast, że reforma wpłynie pozytywnie na jakość nauczania (48 proc. wobec 54 proc.), nie obawiają się także przepełnienia szkół (49 proc. w obu grupach). (…)
Zapoznaj się z tekstem i wykonaj polecenie.
Czy reformy rządu Jerzego Buzka wyhamowały rozwój Polski?Nad najbardziej kontrowersyjnym elementem edukacyjnej reformy rządu Jerzego Buzka zawisł miecz Damoklesa: PiS i SLD wpisały likwidację gimnazjów do swoich programów. Powód – nie rozwijają, a stają się miejscem najbardziej agresywnych zachowań młodzieży. Z ewaluacji, jaką przeprowadziły w różnych rodzajach szkół kuratoria i którą opisywał DGP wynika, że gimnazja to najsłabsze ogniwo w łańcuchu polskiej edukacji. Problemem jest nie tylko rosnąca agresja uczniów, lecz także to, że zamiast się uczyć nowych rzeczy, zapominają to, co już dawno powinni wiedzieć. Do tego jednym z podstawowych postulatów było upowszechnienie wykształcenia ponadgimnazjalnego, co osiągnięto, obniżając poziom matury, dzięki czemu możemy pochwalić się największym w Europie odsetkiem osób z wykształceniem średnim. Z perspektywy czasu największym błędem reformy jest marginalizacja szkolnictwa zawodowego. Wydawało się, że w szybko zmieniającym się świecie ważniejsze jest wykształcenie ogólne i łatwość przekwalifikowywania. „Twórcy polskiej reformy edukacji przyjmowali założenie, że nieograniczony rozwój kształcenia ogólnego, najlepiej ogólnokształcącego i na poziomie wyższym, prowadzi nieuchronnie do zmniejszenia bezrobocia (gdyż dotychczas stopa bezrobocia osób z wyższym wykształceniem była niska), a także przyczynia się do rozwoju gospodarczego. Tak może się stać, ale może też stać się inaczej” – napisał prof. Mieczysław Kabaj w pracy opisującej system kształcenia zawodowego. Ale rynek pracy okazał się dużo bardziej konserwatywny. Mamy więc właśnie do czynienia z powszechnymi narzekaniami pracodawców na słabe przygotowanie pracowników i powrotem do szkolnictwa zawodowego. – Istnieje związek między systemem kształcenia zawodowego a bezrobociem młodzieży. Gdyby w Polsce zastosować austriacki, niemiecki lub szwajcarski system kształcenia zawodowego (czyli taki, gdzie znaczna część młodzieży jest objęta kształceniem zawodowym), stopa bezrobocia wśród młodzieży zmniejszyłaby się prawdopodobnie o 1/3 lub nawet o połowę – tak efekty zmian podsumowuje prof. Kabaj.