Sprawdź się
Pojawienie się Towiańskiego w Paryżu we wrześniu 1841 roku odbiło się głośnym echem – wileński prorok przybył wykładać swe nauki. Wcześniej przekonał do siebie Mickiewicza, czyniąc z niego najbardziej zaufanego ucznia i pełnomocnika we wszystkich sprawach. W jego imieniu wieszcz napisał do emigracji list zapraszający na uroczystą mszę w Notre Dame. Po niej Towiański objawił swą naukę, inicjując tym samym działalność Koła Sług Sprawy Bożej. Szybko przybywało mu zwolenników, a wśród nich można wymienić wielu znakomitych intelektualistów epoki, jak chociażby Słowackiego, dla którego akces do Koła wymuszał pokajanie się przed Mickiewiczem. Co sprawiło, że tak wielu polskich imigrantów stało się wiernymi wyznawcami Mistrza Andrzeja? Jakim cudem człowiek tak wielki, jak Mickiewicz, stał się jego pokornym sługą, a Słowacki, krnąbrny, młody buntownik, podporządkował się jego woli, puszczając w niepamięć wszystkie spory z Mickiewiczem?
Klęska powstania listopadowego zmusiła wielu powstańców do ucieczki do Francji, w celu uniknięcia represji. Byli to ludzie skrzywdzeni, czekający okazji na czynną, aktywną walkę narodowowyzwoleńczą. Im dłużej trwał czas bezczynności, tym bardziej nie zgadzali się na sytuację, w której pozostała im samotna wegetacja na obczyźnie. Był to grunt doskonały pod krzewienie utopijnych wizji, bez których życie stawało się nieznośne. Dlatego rewelacje, jakie głosił Towiański, zyskiwały na atrakcyjności. Pociągającymi były idee rychłego zmartwychwstania ojczyzny, boskiej opieki i posłannictwa naszego narodu oraz zbawienia całej ludzkości dzięki polskiej ofierze.
Tworzona przez Towiańskiego doktryna nigdy nie stała się filozofią, ze względu na jej wręcz antyfilozoficzny charakter była pewnym światopoglądem religijnym. Swoim wyznawcom Towiański nakazywał zwrócić się ku własnemu wnętrzu, żyć jak pustelnik w społeczeństwie i spędzać dnie na duchowym umartwianiu. Akt takiego poświęcenia, dobrowolnego cierpienia, miał przemienić człowieka, stworzyć go na nowo i w oczach samego Boga uczynić godnym do czynów wielkich. Wyrzeknięcie się historii i świata miało spowodować powrót do tegoż świata pod nową postacią – człowieka zmieniającego historię. Potrzeba mi wielkich ludzi, każdy z was albo musi zostać wielkim człowiekiem, albo niech pęknie – mawiał mistrz Andrzej. Działalność Koła ograniczać miała się do tworzenia wielkich ludzi, którzy godni będą życia w nowym, przez Boga zesłanym świecie, a jednocześnie takich, którzy samą postawą dadzą Bogu świadectwo, że na zaistnienie tegoż świata są gotowi. Jeden z towiańczyków pisał nawet: Mistrz po Chrystusie jest zwiastunem Słowa na epokę drugą.
Jednak w Kole rychło poczęło dochodzić do fermentu i spięć. Wyznawcy odczuwali rozczarowanie i rozgoryczenie nakazami mistrza. Czas mijał, a żadne cudowne, irracjonalne wydarzenia nie miały miejsca, nie było żadnego znaku od Boga, że czas dokonać wielkiej rewolucji, która obali despotów, wyzwoli nękane ludy i doprowadzi do zmartwychwstania Polski. Wyznawcy, dotąd pewni, że dzięki mistrzowi Bóg wróci porządek dawnej Europy, a nową Polskę zagwarantuje, zaczęli opuszczać Towiańskiego. Jako pierwszy z Koła wystąpił Słowacki, wyrażając swój żal i rozczarowanie. Z czasem Mistrza Andrzeja opuścił nawet jego najbardziej zaufany uczeń - Mickiewicz.
Ojcze naszSzczep to ogromny, rozległy i silny, – niezmierną przestrzeń świata zalegający, – a przecież odpowiedniego w dziejach świata udziału dotąd pozbawiony, owszem nad podziw poniżony i sponiewierany, – jakby umyślnie przez Opatrzność do przyszłych powołań zachowany. (…)
Szczep do nowej sprawy powołany, już z natury nie swawolny, ale wolny, nie walczący, ale waleczny – do boju zawsze gotów, ale nie łaknący tego, – nie napastujący sąsiadów, choćby bez ustanku przez nich napastowany, ale ludom bliźnim z zapałem i z poświęceniem w pomoc nadbiegają cynie tylko bez własnej, ale nawet wbrew własnej korzyści, (…).
Raczej obronny niż zaczepny, nie nosił on nigdy w potocznem życiu owej nieodstępnej u Germana broni, ale owszem, ilekroć mu sąsiad pozwolił, żelezce dzid swoich przekuwał na lemiesze. Ani zbrojny, ani rozbrojony, ani awanturniczy, ani koczujący, – ani podbojów, ani łupów chciwy, – ale owszem, pobożny i spokojny, – dobrowolny i gościnny, – wesoły i śpiewny, – w domu zamiłowany, a do ziemi nad wyraz przywiązany.