Sprawdź się
Fragmenty do ćwiczeń:
Pieśń o Rolandzie87
Roland jest mężny, a Oliwier roztropny; obaj mężowie wspaniałego serca. Skoro są na koniu i pod bronią, nigdy ze strachu przed śmiercią nie umkną się od bitwy. Tędzy to są hrabiowie, a słowa ich są harde. Zdrajcy poganie jadą jak wściekli. Oliwier rzecze: „Rolandzie, patrz! oni są tuż, ale Karol jest nazbyt daleko. Nie raczyłeś zadzwonić w róg. Gdyby król był tutaj, nie bylibyśmy w niebezpieczeństwie. Patrz w górę, ku bramom Hiszpanii; ujrzysz tam wojsko wielce żałośliwe: kto dziś pełni tylną straż, nie będzie jej już pełnił nigdy”. Roland odpowie: „Nie mów byle czego! Hańba sercu, które stchórzy w piersi! Będziemy się trzymali silnie w miejscu. My to będziemy miotać ciosy i wydawać bitwę”.
Pieśń o Rolandzie130
Roland powiada: „Sroga jest dla nas ta bitwa. Zatrąbię w róg, nasz Karol usłyszy”. Oliwier powiada: „Nie byłby to czyn godny rycerza! Kiedym ci mówił, abyś to uczynił, nie chciałeś, druhu. Gdyby król był z nami, nie bylibyśmy nic ucierpieli. Ci, co tu leżą, nie zasługują na żadną naganę. Na tę moją brodę, jeśli ujrzę jeszcze OdęOdę, moją słodką siostrę, nie będziesz nigdy spał w jej ramionach!”.
Pieśń o Rolandzie147
Oliwier czuje, że jest zraniony śmiertelnie. Nie może się nasycić pomstą. […] Rąbie na sztuki kopie i tarcze, nogi i ręce, siodła i krzyże. Kto by go widział, jak on ćwiartuje pogan, ten zapamiętałby dzielnego rycerza. […] Krzyczy głośno i dźwięcznie. Woła Rolanda, swego para i druha. „Cny towarzyszu, przybądź tu do mnie, przybądź blisko; z wielką mą boleścią przyjdzie nam się rozstać dzisiaj” […]150
Oliwier czuje, że śmierć go oblega. Oczy kołują mu w głowie, traci słuch i do reszty zwrok. Zsiada z konia, kładzie się na ziemi. Wielkim głosem wyznaje swoje winy; z rękami złożonymi i wzniesionymi do nieba prosi Boga, aby mu dał raj i aby błogosławił Karola i słodką Francję i, ponad wszystkich innych, Rolanda, dobrego towarzysza. Serce mu słabnie, hełm spada, całe ciało ściele się na ziemi. Hrabia umarł, dłużej już nie wyżył; waleczny Roland płacze i jęczy po nim. […]
Pieśń o Rolandzie168
Roland czuje, że śmierć jest blisko. Uszami mózg mu się wylewa. Modli się do Boga za swoich parówparów, aby ich przyjął do nieba; następnie prosi anioła Gabriela za samego siebie. Bierze róg, iżby mu nikt nie robił wyrzutu, i drugą ręką swój miecz zwany Durendalem. […] Idzie ku Hiszpanii przez pole. Wstępuje na wzgórek. Tam, pod pięknem drzewem, są cztery głazy z marmuru. Na zielonej trawie upada na wznak. Omdlewa, śmierć jego się zbliża.169
[…] Są tam cztery głazy marmurowe, błyszczące. Na zielonej trawie hrabia Roland omdlewa. Owo czyha nań Saracen, który udał martwego i leży wśród innych, pomazawszy krwią swoją twarz i ciało. Prostuje się, wstaje, nadbiega […], chwyta się Rolanda, i chwyta jego broń […].170
Roland czuje, że on mu bierze jego miecz. Otwiera oczy i mówi tylko tyle: „Zda mi się, żeś ty nie nasz!”. Trzymał róg, którego nie chciał porzucić. Uderza go rogiem w hełm zdobny kamieniami, okładany złotem; łamie stal i czaszkę, i kości, wysadza mu z głowy oczy, i u stóp swoich wali go trupem. […]171
Roland czuje, że oczy mu zachodzą mgłą. Staje na nogi, siłuje się, póki może. Twarz jego straciła barwę. Przed sobą widzi kawał skały. Wali w nią dziesięć razy, pełen żałoby i wściekłości. Stal zgrzyta; nie łamie się ani się nie szczerbi. […] „Ha, Durendalu, dobry Durendalu, bieda z tobą! Skoro umieram, nie będę miał już pieczy o ciebie. Przez ciebie wygrałem w szczerym polu tyle bitew […]. Nie idź mi nigdy w ręce człowieka zdolnego uciec przed drugim! Dobry wasal długo cię dzierżył: nie będzie nigdy podobnego tobie w świętej Francji”.172
Roland uderza w krzemienną skałę. Miecz zgrzyta, nie pryska, nie szczerbi się. Kiedy widzi, że nie może go złamać, zaczyna w duszy lamentować nad nim: „Ha, Durendalu, jakiś ty piękny, jaki jasny i biały! […] Jak w słońcu lśnisz i płoniesz. Karol był w dolinach mareńskichdolinach mareńskich, kiedy z nieba Bóg oznajmił mu przez anioła, aby cię dał jednemu ze swoich hrabiów i rotmistrzów: wówczas opasał mnie tobą, miły król nasz Wielki. […] Tobą zdobyłem tyle i tyle krajów, które dzierży Karol siwobrody. […] Raczej umrzeć, niż cię zostawić poganom!”. […]173
Roland uderzył mieczem o krzemień! […] Miecz zgrzyta, nie pryska, ani się nie łamie. Odskakuje ku niebu. Kiedy hrabia widzi, że go nie złamie, żałuje go w duszy bardzo łagodnie. „Ha! Durendal, jakiś ty piękny i święty! Twoja złota gałka pełna jest relikwij: ząb świętego Piotra, krew świętego Bazylego i włosy wielebnego świętego Dionizego, strzęp szaty Najświętszej Panny. Nie godzi się, by poganie cię posiedli, chrześcijanie powinni pełnić twoją służbę. Obyś nigdy nie dostał się w ręce tchórza! […]”.
174
Roland czuje, że śmierć go bierze całego: z głowy zstępuje do serca. Biegnie rycerz pędem na szczyt góry, położył się na zielonej murawie, twarzą do ziemi. Pod siebie kładzie swój miecz i róg. Obrócił głowę ku zgrai pogan; tak czyni, chcąc, aby Karol powiedział i wszyscy jego ludzie, że umarł jako zwycięzca i jako zacny hrabia. Raz po raz słabnącą ręką uderza się w piersi. Za grzechy swoje wyciąga ku Bogu swoją rękawicę.175
Roland czuje, że dobiegł już kresu. Leży na stromym pagórku twarzą ku Hiszpanii. Jedną ręką bije się w pierś: „Boże, przez twoją łaskę, mea culpamea culpa; za moje grzechy, wielkie i małe, jakie popełniłem od godziny urodzenia aż do dnia, w którym oto poległem!”. Wyciągnął do Boga prawą rękawicę. Aniołowie z nieba zstępują ku niemu.176
Hrabia Roland leży pod sosną. […] Wiele rzeczy przychodzi mu na pamięć: tyle ziem, które zdobył dzielny rycerz, i słodka Francja, i krewniacy, i Karol Wielki, jego pan, który go wychował. Płacze i wzdycha, nie może się wstrzymać. Ale nie chce przepomnieć siebie samego; bije się w piersi i prosi Boga o przebaczenie: „Prawdziwy Ojcze, któryś nigdy nie skłamał, ty, któryś przywołał świętego Łazarza spośród umarłych, ty, któryś ocalił Daniela spomiędzy lwów, ocal moją duszę od wszystkich niebezpieczeństw, za grzechy, którem popełnił w życiu!”. Ofiarował Bogu swą prawą rękawicę, święty Gabriel wziął ją z jego dłoni. Opuścił głowę na ramię; doszedł, ze złożonymi rękami, swego końca. Bóg zsyła mu swego anioła Cherubina i świętego Michała Opiekuna; z nimi przyszedł i święty Gabriel. Niosą duszę hrabiego do raju.177
Roland umarł; Bóg ma jego duszę w niebie.
W krótkim tekście wykaż, że rycerz chrześcijański był przywiązany do swojego rynsztunku.
W tekście liczącym co najmniej 50 słów zinterpretuj fakt, że Roland umarł na wzgórzu wznoszącym się ponad polem bitwy.
Autor Pieśni o Rolandzie podkreśla, że Roland umierając położył się, mając twarz skierowaną do ziemi. Wyjaśnij sens takiego zachowania.
Ułóż plan wystąpienia na temat: „Umieranie rycerza chrześcijańskiego to rytuał”.
Przed rozpoczęciem bitwy arcybiskup Turpin zapowiada:
Pieśń o RolandzieJeśli pomrzecie, będą z was święte męczenniki, będziecie mieli miejsca na najwyższym piętrze raju.
Odpowiedz na pytanie, co w związku z tym oznacza pojawienie się trzech aniołów w końcowej partii przytoczonego tekstu z Pieśni o Rolandzie?
Napisz tekst, w którym przedstawisz wzorzec chrześcijańskiego rycerza. Porównaj ten wzorzec z innymi ideałami człowieczeństwa kreowanymi w średniowieczu (król, święty, pielgrzym, męczennik itd.); opisz, czym się on od nich różni, a w czym jest do nich podobny?
W ostatnich zwrotkach Pieśni o Rolandzie znalazł się krótki opis śmierci Ganelona, ojczyma Rolanda, który zdradą doprowadził do śmierci swego pasierba. Kroniki wspominające o bitwie pod Roncevaux w ogóle nie zawierają tego motywu. Wyjaśnij, jaki byłby przekaz Pieśni, gdyby nie było opisu zemsty na Ganelonie.
Pieśń o Rolandzie289
[…] Wszyscy zgodzili się, a Francuzi pierwsi, że Ganelon musi umrzeć w osobliwych mękach. Przyprowadzają cztery rumaki, potem przywiązują mu ręce i nogi. Konie są ogniste i rącze, czterej strażnicy pędzą ich przed siebie ku strudze, która jest na środku pola. Przyszedł na Ganelona dzień zguby. Wszystkie jego nerwy prężą się, wszystkie członki jego ciała pękają, na zieloną murawę leje się jego jasna krew. Umarł Ganelon śmiercią, która przystała jawnemu zdrajcy. Kiedy człowiek jeden zdradzi drugiego, nie jest słuszna, aby się tym mógł chełpić.